probowal wyciagnac od niej cos wiecej, opowiadala tylko o napasci, o szukaniu go i uratowaniu. Jakby zupelnie zapomniala o tym, o czym wtedy rozmawiali, jakby wszystkie podejrzenia wyparowaly z jej umyslu. Harry nie wiedzial, jak to sie stalo, ale po trwajacych pol nocy przemysleniach doszedl do wniosku, ze to nie mogl byc przypadek, a Hermiona na pewno nie oszukiwalaby go. Kolejne przepytanie przyjaciolki tylko utwierdzilo go w przekonaniu, ze rzucono na nia zaklecie Obliviate. I na pewno Mistrz Eliksirow musial maczac w tym palce. Nic innego nie przychodzilo Harry'emu do glowy. Jedno bylo pewne - kiedy tylko nadarzy sie okazja, bedzie musial zapytac o to Snape'a.
Na razie mogl odetchnac z ulga. Nie przyznalby sie do tego, ale niewielka czesc umyslu takze podpowiadala mu takie rozwiazanie. Teraz, kiedy problem zostal zazegnany, poczul sie tak, jakby spadl mu z serca ogromny kamien. Od tej chwili bedzie musial byc bardzo ostrozny i uwazac, by Hermiona ponownie nie zaczela czegos podejrzewac.
Nie tylko Hermiona i Ron przychodzili go odwiedzac. Czesto zjawiala sie tez Luna ('Przynioslam ci zdechla, suszona zabe, Harry! Powies ja na szyi - usmierza bol i zmeczenie!'), Neville, a nawet Ginny. Siostra Rona byla nieco malomowna, ale usmiechnieta. Najwidoczniej zlosc juz dawno jej minela. Przyniosla mu narecze stokrotek. Harry nie mial pojecia, skad wziela je o tej porze roku - byl juz w koncu listopad - ale nie pytal o to. Byl zadowolony, ze Ginny ponownie jest dla niego mila i cieszylo go to, ze powrocil jej dobry humor. Hagrid przyniosl mu sloik swoich twardych jak pancerze Krakwatow ciasteczek. Harry po raz pierwszy byl wdzieczny pani Pomfrey za to, ze pozwolila mu jesc tylko kleiki. Dzieki temu mogl wymigac sie od przyjecia podarunku bez ryzyka, ze pol olbrzym poczuje sie urazony.
Jednak w calym tym tlumie odwiedzajacych go osob, brakowalo mu tej jednej, na ktora czekal z najwieksza niecierpliwoscia.
Snape nie przyszedl ani raz przez caly tydzien. Jakby w ogole nie interesowalo go, jak Harry sie czuje, jakby nic go to nie obchodzilo. A przeciez uratowal mu zycie...
Harry probowal odsunac od siebie gorzkie uczucie zawodu, ktore klebilo sie w jego sercu kazdego dnia, w otaczajacym go tlumie rozesmianych przyjaciol i zatroskanych nauczycieli. Z dnia na dzien tesknil coraz bardziej i nic nie potrafilo ukoic tego uczucia. Codziennie wpatrywal sie w drzwi, w nadziei, ze pojawi sie w nich wysoka, ciemna sylwetka, ale za kazdym razem zamiast niej, pojawialo sie tylko rozczarowanie.
Kiedy nadszedl piatek i Harry'emu udalo sie wywalczyc wyjscie ze szpitala, jedyne, o czym potrafil myslec, to odwiedzenie Snape'a. Ta wizyta byla dla niego priorytetem i nic nie potrafiloby go zatrzymac. Dlatego powiedzial Ronowi i Hermionie, ze bedzie wolny dopiero w porze kolacji, a tak naprawde mial wyjsc nieco wczesniej. Chcial zapewnic sobie troche czasu bez zameczajacych go przyjaciol i kolegow.
Jego odzwyczajone od chodzenia nogi nieznacznie uginaly sie pod nim, kiedy ubrany w spodnie, koszule i sweter stanal przed lustrem, aby sie sobie przyjrzec. Z ulga stwierdzil, ze nie wyglada najgorzej. Na jego twarzy wciaz widnialy niewielkie, delikatne zadrapania, na policzku i wardze, a luk brwiowy byl zaczerwieniony. Jednak poza tym, wygladal calkiem dobrze jak na kogos, kto otarl sie o smierc. Byl tylko nieco wychudzony, a jego cera miala blady, niezdrowy kolor. Cienie pod oczami nie chcialy zniknac, pomimo tego, ze naprawde dlugo sypial. Wciaz czul sie przemeczony i wyczerpany, jakby ktos wyssal z niego cala energie.
Odwrocil sie od swojego odbicia, poszedl podziekowac za wszystko pani Pomfrey i ruszyl w kierunku lochow, starajac sie pozostac niezauwazonym. Na szczescie, uczniowie mieli jeszcze ostatnie popoludniowe lekcje i Hogwart sprawial wrazenie opustoszalego.
Serce bilo mu szybko, kiedy schodzil do lochow. Mial wrazenie, ze to stalo sie juz regula. Czy kiedykolwiek bedzie mogl przebywac tu bez tego nieprzyjemnego zdenerwowania, ktore sprawialo, ze z trudem stawial kolejne kroki? Ale musial go zobaczyc! Chociaz przez chwile. Nie wiedzial, czy go zastanie, czy nauczyciel nie mial teraz jakichs zajec, ale warto bylo sprobowac.
Starajac sie uspokoic trzepoczace w piersi serce przystanal przy drzwiach prowadzacych do gabinetu Mistrza Eliksirow i zapukal. Po