Ponownie usmiechnal sie do siebie.

Nawet jedzenie wygladalo o wiele smaczniej, niz zazwyczaj. Siegnal po kurczaka, nie zwazajac na protesty Hermiony, ze nie wolno mu jesc takich ciezkostrawnych potraw.

O tak, 'dzisiaj' jest o wiele przyjemniejsze...

* * *

Musial oklamac przyjaciol. Powiedzial im, ze ma zglosic sie do skrzydla szpitalnego, zeby przyjac jakis lek i bedzie musial spedzic tam troche czasu. Oczywiscie zaoferowali sie, ze pojda z nim. Na szczescie udalo mu sie wyperswadowac im ten pomysl twierdzac, ze pani Pomfrey zabronila, aby ktokolwiek w tym przeszkadzal. Kiedy zaproponowali odprowadzenie go pod drzwi szpitala, obiecal, ze bedzie na siebie uwazal i ze na wszelki wypadek pojdzie w pelerynie niewidce. Odetchnal z ulga, gdy w koncu zrezygnowali. Mial nadzieje, ze niedlugo przestana wszedzie za nim chodzic i zachowywac sie tak, jakby uwazali, ze jest zrobiony ze szkla. Szczegolnie Hermiona, ktora traktowala go tak, jak gdyby Harry mial piec lat i trzeba go bylo na kazdym kroku pilnowac.

'Wspolczuje jej dzieciom' - pomyslal, kiedy nareszcie mogl zarzucic na siebie peleryne niewidke i przedostac sie do lochow. Kiedy przechodzil pod portretem kilku pochlonietych gra w szachy czarodziejow, ziewnal tak poteznie, ze oderwali sie od gry i rozejrzeli z niepokojem. Czul sie bardzo zmeczony (Hermiona oczywiscie nie omieszkala wspomniec mu o tym, ze wyglada tak, jakby mial zasnac na stojaco), byl oslabiony i spiacy, ale spotkanie ze Snape'em bylo dla niego najwazniejsze. Tylko o nim myslal przez cale popoludnie i wieczor, nawet, kiedy otaczaly go grupy kolegow i znajomych, wypytujacych go o samopoczucie i o to, co wlasciwie sie wydarzylo.

Stanal przed gabinetem Mistrza Eliksirow i kiedy chcial zapukac, drzwi same sie przed nim otworzyly. Nieco zdumiony wszedl do srodka. Przeszedl przez opustoszaly, cichy gabinet i zapukal do kolejnych drzwi. Kiedy stanely przed nim otworem, Harry ujrzal Snape'a czytajacego ksiazke w fotelu przed kominkiem. Swiatlo ognia tanczylo na jego czarnych szatach i odbijalo sie srebrnymi refleksami w opadajacych na twarz, hebanowych wlosach.

- Zdejmij peleryne i zamknij za soba drzwi - powiedzial mezczyzna, nie podnoszac glowy znad ksiazki. Harry wykonal polecenie i dopiero teraz zauwazyl lezacy na kolanach Snape'a pergamin, w ktorym nauczyciel co chwile cos zapisywal. - Siadaj - rzucil w jego strone. - Niedlugo skoncze.

Gryfon poslusznie opadl na fotel po drugiej stronie niskiego stolika. Twarz Snape'a byla sciagnieta w zamysleniu. Harry domyslil sie, ze to, co robi, jest pewnie niezwykle wazne i zrobilo mu sie troche wstyd, ze mu przeszkadza. Ale skoro juz tutaj dotarl, a wiele go to kosztowalo, nie mial zamiaru tak szybko wychodzic.

Westchnal cicho, oparl sie wygodniej i zapatrzyl w trzaskajace cicho plomienie. Cieply blask bijacy od ognia rozgrzewal jego skore i rozchodzil sie po ciele. Powieki zaczely mu nieznosnie ciazyc i chociaz sie staral, nie potrafil utrzymac ich otwartych. Mial wrazenie, ze lezy w cieplej, puchowej poscieli, a ogien nuci mu kolysanki. Kolory i swiatla rozmazaly sie i mieszaly ze soba, zabierajac go w cudownie ciepla, spokojna kraine snu.

*

Wszedzie wokol panowal gesty mrok, ale w tej ciemnosci zaczelo sie cos dziac. Wdarlo sie do niej dziwne, przyjemne uczucie, przynoszac ze soba... chlod i... podniecenie.

Jeknal przeciagle.

Czul delikatny, szalenie przyjemny dotyk, ktory sprawial, ze przez jego cialo zaczely na przemian przeplywac fale goraca i zimna.

- Dobrzeeee... - wyszeptal, kiedy udalo mu sie umiejscowic ten dotyk.

Вы читаете Desiderium Intimum
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату