zakrwawisz wszystkie skladniki i Snape znowu cie obleje.
Harry skrzywil sie z bolu. Rozciecie rzeczywiscie dawalo mu sie we znaki, szczypalo i palilo. Ale przeciez nie pojdzie do Snape'a i nie poprosi go, zeby pozwolil mu sie zwolnic z lekcji, by mogl udac sie do skrzydla szpitalnego. A jeszcze bardziej przerazala go mysl o tym, ze nauczyciel sam mialby mu opatrzyc dlon.
- Co tu sie dzieje? - zimny, stalowy glos Mistrza Eliksirow dosiegnal Harry'ego w tej samej chwili, gdy padl na niego mroczny cien.
Chlopak zesztywnial, a jego serce zamarlo, dotkniete promieniem niewytlumaczalnego strachu.
- Panie profesorze, Harry wlasnie skaleczyl sie w dlon - Hermiona zaczela tlumaczyc widzac, iz Gryfon najwyrazniej zapomnial, jak sie mowi. - Czy moglby pan...?
- Potter! - przerwal jej Snape, zwracajac sie do Harry'ego. - Jak zwykle nie potrafisz wytrzymac bez zwracania na siebie uwagi.
Slowa nauczyciela dotarly do chlopaka dopiero po chwili, kiedy udalo im sie przebic przez szum w jego uszach, przez szalone bicie serca i mgle przerazenia, ktora otoczyla jego umysl. Chcial cos odpowiedziec, ale mial wrazenie, ze jezyk przykleil mu sie do podniebienia. Przed oczami widzial czarna szate z niekonczacym sie rzedem guzikow. Widzial peleryne splywajaca miekko z plecow i - o bogowie! - blada dlon o dlugich palcach wyciagajaca sie w jego strone.
- Daj mi reke, Potter - glos Mistrza Eliksirow sprawil, ze Harry niemal pisnal.
Katem oka dostrzegl rozdzke, ktora pojawila sie w drugiej rece nauczyciela. Gryfon nie byl w stanie wykonac zadnego gestu, stal tylko i gapil sie z przerazeniem na wyciagnieta w jego strone dlon Snape'a.
Ponownie otulil go korzenny zapach i zakrecilo mu sie w glowie. Zupelnie nie zdajac sobie sprawy z tego, co robi, podniosl prawa dlon, a jego wzrok powedrowal w gore, napotykajac plonace spojrzenie czarnych, bezdennych oczu, ktore w snach zawsze doprowadzaly go do delirium. Jego drzacej dloni dotknely chlodne palce Mistrza Eliksirow.
To, co sie wtedy wydarzylo, sprawilo, ze Harry oslupial.
Jego czlonek drgnal spazmatycznie.
Chlopak z zaskoczeniem malujacym sie na bladej twarzy poczul bolesny skurcz w ledzwiach. To uswiadomilo mu zagrozenie, w jakim sie wlasnie znalazl, a przed ktorym nie byl w stanie sie obronic. Mial wrazenie, jakby opadal w przepasc bolesnej swiadomosci i nic nie moglo juz tego powstrzymac.
Bezgraniczne zdumienie plonace w jego szeroko otwartych oczach sprawilo, ze przez twarz nauczyciela przebiegl cien, a pomiedzy brwiami pojawila sie zmarszczka.
'On wie!' - pomyslal Harry w panice, odwracajac wzrok, wyrywajac naglym szarpnieciem dlon, lapiac z powrotem noz i zabierajac sie za obieranie nastepnego owocu.
- N-nic mi n-nie jest. Nie t-trzeba - wydukal majac wrazenie, ze zaraz chyba umrze ze wstydu i przerazenia. Glos mu sie lekko zalamal na ostatnim slowie i poczul na sobie zaskoczony wzrok Hermiony.
- W takim razie nie zawracaj mi wiecej glowy, Potter! - warknal nauczyciel, odwracajac sie do niego plecami i odchodzac.
Harry poczul lzy pod powiekami.
'Jestem skonczony!' - tyle tylko zdolal pomyslec wsrod okruchow zdruzgotanej swiadomosci.
* * *