Hermiona, otrzasnawszy sie z zaskoczenia, spojrzala na niego z zatroskaniem i usmiechnela sie smutno.

- Idz sam. Dokonczymy to za ciebie.

Ron otworzyl usta, zeby zaprotestowac, ale przeszyty sztyletujacym wzrokiem Gryfonki, zamknal je i zrezygnowany pokiwal glowa. Harry, mamroczac podziekowania, podniosl sie i wolno powlokl sie do dormitorium probujac zrozumiec, dlaczego czuje sie jak ostatnia swinia. Wyzywa sie na przyjaciolach, ktorzy staraja mu sie pomoc. To nie jego wina, ze ostatnio czuje sie taki... zly. Ostatni tydzien byl pasmem samych upokorzen i walki. Jest po prostu zmeczony tym wszystkim. Kazdy ma swoje granice. Nawet Chlopiec Ktory Przezyl.

'W ogole nie zwrocil na mnie uwagi, jakbym byl powietrzem, a przeciez wczoraj...' - myslal jeszcze przez jakis czas przed zasnieciem, wciskajac twarz w poduszke i bojac sie zasnac. Nie chcial poczuc sie ponownie, tak jak wtedy, kiedy Snape niespodziewanie zniknal, zostawiajac Harry'ego samego w ciemnosci, na pastwe snow, w ktorych czekaly na niego wszystkie rzeczy, ktore przez caly dzien spychal gdzies gleboko w sobie.

* * *

Eksplozja oslepiajacego swiatla przeniosla Harry'ego do pograzonego w ciemnosci schowka.

Snape stal nad nim, a na jego twarzy malowal sie wyraz obrzydzenia. Patrzyl na Harry'ego z gniewem, jednak Gryfon czul, ze gniew ten nie byl skierowany na niego. Harry widzial surowe oblicze nauczyciela, ktory spoglada na niego, ale go nie widzi, jakby Harry'ego tam nie bylo, jakby byl niewidzialny. Ale wyraz obrzydzenia nie znikal z jego groznej twarzy.

Slowa 'Dosc juz!' zadudnily echem wokol niego, jakby odbijajac sie od odleglych scian jaskini.

Zrobilo sie ciemno. Zimno. Ale Harry'ego rozpierala niewytlumaczalna radosc.

Smial sie.

Wysoki, zimny smiech wydobywal sie z jego gardla.

Dlugie, biale palce, jak u trupa, pogladzily cos owinietego wokol jego ramion.

Na granicy jego widzenia stala jakas ciemna postac otoczona mrokiem.

To ona byla powodem jego radosci.

Tak, tak, tak! Wlasnie tak!

Nastapila eksplozja swiatla, a Harry poczul przeszywajacy bol w czole.

Zimny szept 'Dopilnujesz tego!' wyrwal sie z jego gardla.

Zobaczyl wykrzywiona grymasem wscieklosci twarz Draco Malfoya. Dostrzegl gleboki mrok w jego blekitnych oczach, ktore teraz mialy barwe pochmurnego, burzowego nieba.

Biale, piekace swiatlo ponownie zalalo oczy Gryfona i nastepna rzecza, jaka zobaczyl bylo sklepienie nad swoim lozkiem. Blizna bolala go tak, jakby ktos przed chwila wypalil ja rozzarzonym do czerwonosci pogrzebaczem. Serce probowalo przebic sie przez klatke piersiowa i wyskoczyc na zewnatrz.

Co to bylo? Czy to byl Voldemort?

Harry z przerazeniem przypominal sobie radosc, ktora go rozpierala i ten ostry, klujacy smiech, ktory nadal dzwieczal w jego uszach. Rozejrzal sie po pokoju. Ron spal spokojnie w swym lozku. Harry chcial podbiec do niego i go obudzic. Musial porozmawiac z kims o tym, co przed chwila mu sie snilo.

Вы читаете Desiderium Intimum
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату