Zdyszany, oparl sie rekami o kolana, probujac nabrac powietrza w obolale pluca. Ale kiedy tylko uniosl glowe, poczul wpelzajaca mu do serca lodowata panike...
...byly ich setki. Morze falujacej czerni. A wsrod nich Voldemort, zasysajacy ciemnosc wokol siebie niczym czarna dziura.
I czekali na niego.
65. Never let you go
The world I know can hate you
The world I know can break you
But as you go remember I'm by your side
The love within you can heal these tears that burn
And through it all remember I'm by your side
I will never let you go
As you go, I will never let you go*
Prolog
Kazdy krok wydawal sie ciezszy, a kazdy stopien coraz wyzszy. Jakby brodzil w gestej smole, uniemozliwiajacej mu ruchy i za wszelka cene probujacej go zatrzymac. Serce pracowalo oszalalym rytmem, bolesnie uderzajac o zebra, a na szyi zaciskala sie petla, odcinajac doplyw powietrza i wzmagajac lodowaty strach pelzajacy swobodnie w jego wnetrzu.
Ale strach ten nie przypominal niczego, co znal. Do tej pory zawsze sobie z nim radzil. Zgniatal go gniewem albo bezwzglednoscia, zabijal ciskanymi klatwami lub tez rozdmuchiwal w niszczycielski plomien zemsty. Tym razem jednak... czul sie bezbronny.
Niemal juz widzial nadciagajaca ciemnosc, kiedy ujrzy bezwladne cialo. Niemal ja czul, oplatajaca mu umysl i zamykajaca go w gestym mroku. Juz na zawsze. Nigdy wiecej zadnego swiatla. Nigdy.
Jedynie szalenstwo.
Nie! Nie pozwoli na to! Nie dostanie go! Najpierw wyrwie Pottera z Jego szponow. A pozniej wyrwie Mu serce.
Chmura chaotycznych mysli gestniala z kazda chwila, ksztaltujac je wszystkie w jeden, wyrazny, nieugiety cel kierujacy dzialaniami Severusa.
Wiedzial, co trzeba zrobic.
Ale samodzielny atak rownalby sie samobojstwu. Potrzebowal zaslony dymnej. Tarczy. A raczej setek tarcz, ktore przyjelyby uderzenia, odwracajac od niego uwage. I nawet gdyby kazda z tych tarcz zostala roztrzaskana... poswieci wszystko i wszystkich, aby do niego dotrzec.
Wszystkich.
Mgla przyslaniajaca jego oczy rozwiala sie w momencie, w ktorym kamienny gargulec odskoczyl na bok, odslaniajac wejscie do gabinetu dyrektora. W kilku krokach znalazl sie w srodku i chwile pozniej stal juz przed jego biurkiem, patrzac w rozszerzone z zaskoczenia jasnoblekitne oczy i slyszac za plecami trzask uderzajacych w sciane drzwi, ktore niemal wywazyl.
- Potter udal sie do Czarnego Pana! - wyrzucil z siebie na wydechu. - Musimy go powstrzymac, dopoki nie jest za pozno! Zawiadom Zakon Feniksa i Ministerstwo Magii, ja zbiore wszystkich zdolnych do walki uczniow. Jezeli wyruszymy natychmiast, zdolamy go jeszcze ocalic.
Spojrzenie dyrektora pociemnialo. Wstal gwaltownie, opierajac rece na biurku i wbijajac w Severusa przenikliwy wzrok.
- Jak do tego doszlo, Severusie? - zapytal z naciskiem, przygladajac mu sie znad okularow. - Co sie wydarzylo?
Severus zacisnal usta, a jego twarz zamienila sie w granitowa maske, poprzecinana glebokimi peknieciami, wywolanymi przez rozgrywajacy sie w jego wnetrzu kataklizm.
Ukrywal to przed nim... przez caly czas to ukrywal. Kiedy skladal mu obietnice, kiedy byl w jego lozku, kiedy mu sie oddawal...
