wiedzial, ze do niego pojdzie... przez caly czas wiedzial... i to byla jego, Severusa wina, ze nie odkryl tego wczesniej, ze dal mu sie omamic, zaslepiony pragnieniem bycia w nim... pragnieniem, by znow poczuc go calym soba. Kiedy Severus poruszal sie w nim, zapomniawszy o calym swiecie, Harry wiedzial, ze nad ranem ten swiat przestanie dla niego istniec...
Zacisnal powieki i natychmiast zamknal przed tym umysl, by rozszalaly potwor w jego wnetrzu nie wydostal sie na wolnosc i nie zdemolowal calego gabinetu.
- Napisal do niego list! - warknal, uderzajac piescia w biurko Dumbledore'a. - I zgodnie z wytycznymi udal sie do Dartmoor. Ukrywal to przed wszystkimi, ale w ostatniej chwili odkrylem jego zamiary i zamknalem go w miejscu, z ktorego nie bylo wyjscia. Ale ktos pomogl mu w ucieczce! Na podlodze znalazlem tace z posilkiem i jestem pewien, ze...
- Wystarczy - powiedzial nagle Dumbledore, pochylajac glowe i wpatrujac sie w biurko. Zmarszczki na jego twarzy poglebily sie. - Myslalem, ze bedziemy mieli wiecej czasu... ale to zmienia wszystko. Bylismy glupcami, sadzac, ze tak latwo mozna pokierowac czyms tak poteznym i nieprzewidywalnym, a teraz los okrutnie sobie z nas szydzi. Musimy podjac natychmiastowe kroki. - Blyskawicznie odwrocil sie i skierowal w strone kominka. Siegnal po niewielki pojemnik stojacy na gzymsie i wrzucil w ogien garsc krwistoczerwonego proszku. Pomieszczenie spowil oblok purpurowego swiatla i Severus musial przymknac powieki, w obawie przed oslepieniem. Kiedy je uniosl, ujrzal w kominku kilkanascie twarzy. Rozpoznal wsrod nich Arthura Weasleya, Kingsleya Shacklebolta, Dedalusa Diggle'a, Remusa Lupina oraz Olimpie Maxime. - Moi drodzy... dzien, na ktory czekalismy, nadszedl szybciej, niz sie spodziewalem. Przygotujcie sie do walki. Przekazcie sygnal dalej i zbierzcie wszystkich w punkcie aportacyjnym. Mamy pietnascie minut. Powodzenia.
Kiedy przebrzmialo kilkanascie potwierdzen i wszystkie twarze jedna po drugiej zniknely, badawcze spojrzenie dyrektora przenioslo sie na Severusa.
- Musimy dowiedziec sie wszystkiego, co mogloby nam pomoc. Mowisz, ze na podlodze byla taca ze sniadaniem? Tylko jedna istota mogla przedostac sie do magicznie zapieczetowanego pomieszczenia. Zgredku!
Nie minelo nawet kilka sekund, gdy na srodku gabinetu pojawil sie maly, pomarszczony skrzat.
Dlonie Severusa zacisnely sie w piesci, a do oczu naplynela trujaca ciemnosc.
- Wzywano Zgredka? - zapytal skrzat piskliwym glosem, spogladajac wielkimi, przestraszonymi oczami na obu mezczyzn.
- Zgredku, powiedz mi, czy przynosiles dzisiaj sniadanie Harry'emu Potterowi? - zapytal Dumbledore powaznym tonem.
- T-tak - odparl cicho skrzat i w tej samej chwili Severus poczul, jak pelzajacy w nim mrok rozrasta sie, wlewajac mu sie do gardla i zaciemniajac umysl chmura czarnego jak smola gniewu.
- A czy pomogles Harry'emu Potterowi wydostac sie z zamku?
Skrzat spuscil wzrok, gniotac chudymi dlonmi swoje ubranie.
- Odpowiadaj, ty brudny szczurze - syknal jadowicie Severus, zaciskajac drzaca dlon na rozdzce.
Skrzat skulil sie jeszcze bardziej. Wygladal teraz niczym przerazona, trzesaca sie kupka lachmanow.
- T-tak - odparl tak cicho, ze z trudem mozna bylo zrozumiec, co mowi.
Severus poczul na sobie ostrzegawcze spojrzenie dyrektora, ale byl obecnie w takim stanie, ze nawet Petrificus Totalus nie zdolalby go unieruchomic. Rozdzka blyskawicznie znalazla sie w jego dloni, a slowa klatwy ulozyly na jezyku, zanim nawet zdazyl uniesc dlon, ale w tej samej chwili skrzat wydal z siebie przerazliwy wrzask i Severus nagle nie celowal juz w niego, tylko w zaslaniajacego go soba dyrektora.
