Ale byly zbyt silne, byly wszedzie. Ich uscisk bolal, paznokcie ranily, a rozciecia piekly. Dwie z nich zacisnely mu sie na szyi z taka sila, iz zaczelo brakowac mu powietrza, ale nie byl w stanie sie od nich uwolnic. Dusil sie i charczal, wolajac rozpaczliwie:
Severusie!
Probowal je rozewrzec, krzyczal, krzyczal z calych sil, ale one wciskaly mu sie do ust i mogl tylko jeczec i szarpac sie.
Severusie
Slyszal w uszach bicie wlasnego serca. Przekrecil glowe na bok, walczac z bialymi plamami, ktore zaczely wykwitac mu przed oczami z braku powietrza i wtedy... zobaczyl go.
Stal tuz obok, otulony swoja czarna peleryna. Jego twarz ukryta byla w cieniu wlosow i Harry nie mogl jej dostrzec. Ale w tym samym momencie Severus pochylil sie nad nim i Harry byl pewien, ze wystarczy wyciagnac reke, a uda mu sie go dosiegnac...
Krecilo mu sie w glowie, pluca piekly bolesnie, blagajac o upragnione powietrze, ktorego ich pozbawiono. Jego wycienczone walka cialo znieruchomialo i Harry przestal sie szarpac, wpatrujac sie spod wpolprzymknietych powiek w twarz Severusa.
Widzial... widzial na niej cos tak pieknego... tylko Severus tak na niego patrzyl... tylko on.
Chcial wyciagnac do niego reke. Dotknac... chociaz skrawka jego szaty. Byl tak blisko...
Ale rece przytrzymywaly go mocno. Zbyt mocno.
- Nie boje sie - wyszeptal z najwiekszym trudem, poswiecajac na te slowa resztke swojego tchu.
Severus usmiechnal sie w odpowiedzi.
I Harry nie zobaczyl juz nic wiecej. Ogarnela go nieprzenikniona, gesta ciemnosc.
68. The world is in your eyes
The yearning to be near you
I do what I have to do
Deep within I'm shaken by the violence
Of existing for only you*
Pochwycony w kleszcze rozpaczy umysl poszukuje wszystkiego, co mogloby ulzyc cierpieniu, przeobrazajac to, z czym sobie nie radzi, w uczucie, ktore jest rownie silne, ale pozwala... odreagowac. Uwolnic sie od ciezaru, chociaz na krotka chwile. Zawsze ktos musi byc... winny.
- To ty ja zabiles, skurwielu! Jestes po ich stronie! - wycharczal Ron, przeszywajac Severusa spojrzeniem, ktore juz dawno wykroczylo poza ramy niepoczytalnosci i niebezpiecznie szybko zblizalo sie do szalenstwa.
George, Fred i Greg wpatrywali sie w Rona wstrzasnieci. Ginny zamarla, patrzac na brata tak, jakby nagle zaczal mowic w innym jezyku. Wygladali niczym rozstawieni na scenie aktorzy, ktorzy nagle zrozumieli, ze jeden z nich postanowil calkowicie zmienic scenariusz. I jezeli szybko nie zareaguja, to cala sztuka legnie w gruzach. A Severus przygladal sie ze spokojem wpatrzonym w niego, plonacym nienawiscia oczom, majac wrazenie, ze oglada przedstawienie wyrezyserowane przez szalenca.
Ron potoczyl przekrwionymi oczami po ziemi i zanim ktokolwiek zdazyl go powstrzymac, rzucil sie ku swojej rozdzce, odwracajac sie w strone Severusa i ciskajac w niego zakleciem porazenia ciala.
Ale Severus nie mial zadnego problemu z odbiciem zaklecia, ktore zrykoszetowalo i swisnelo tuz obok Weasleyowny. Dziewczyna krzyknela i natychmiast przykucnela, oslaniajac glowe rekami. Fred i George rzucili sie ku bratu, lapiac go wpol i probujac odebrac mu rozdzke.
