przyznac.
Dzisiaj dzialo sie z nim cos niezwyklego. Wyczuwala to w kazdym jego slowie. Przyjrzala mu sie uwaznie. Byl bardzo pociagajacy. Nie dotknal jej od dnia, gdy u niej nocowal. Ale w jego oczach czailo sie pragnienie, gdy tylko na nia spojrzal. Od wielu dni probowala przekonac siebie sama, ze to wszystko zniknie, jesli przestanie o tym myslec.
– Molly? – Porzucila natychmiast swoje rozmyslania, gdy uslyszala ten niezwykly ton jego glosu. – Nie zatrzymalem cie tu, by rozmawiac o niani Dylana. Dowiedzialem sie o czyms przed godzina i musze ci o tym powiedziec.
Zadzwonil telefon. Flynn popatrzyl na niego zniecierpliwiony.
– Zostan jeszcze chwile, dobrze? Zalatwie to szybko… Podniosl sluchawke. Po chwili rozmowy zorientowala sie, ze dzwoni ktos z jego rodziny i ze zna juz wyniki badan.
ROZDZIAL OSMY
– Mamo, nie chcialem cie przestraszyc. Nic zlego sie nie dzieje, ale mam ci cos do powiedzenia…
Molly nie wiedziala, czy ma zostac, czy wycofac sie dyskretnie. Flynn prosil, by nie wychodzila, ale przeciez nie wiedzial, ze bedzie rozmawial ze swoja matka. Nie chciala im przeszkadzac, ale Dylan, gdy tylko spuscili go z oka, porzucil pilke i ruszyl w strone lazienki.
Molly zerwala sie z podlogi i pospieszyla za nim. Malec uwielbial psocic w lazience. W zeszlym tygodniu rozwinal cala rolke papieru i wrzucil ja do sedesu. Tym razem udalo jej sie chwycic go w pore. Stanowczym gestem zamknela drzwi lazienki i posadzila go przy klockach. Zdala sobie sprawe, ze Flynn nie moglby jednoczesnie prowadzic rozmowy i pilnowac tego malego lobuza.
W koncu zostala w pokoju, ale nie z powodu Dylana ani nie dlatego, ze z rozmowy wynikalo, ze znane sa wyniki testow. Zaskoczyl ja Flynn. Stal sie nagle taki cichy i spokojny – tak niepodobny do mezczyzny, ktorego znala.
– Nie. Nic zlego sie nie dzieje. Ale prosze cie, usiadz, dobrze?
Odwrocil siew fotelu. Widziala jego profil, sztywne ramiona i zarys szczeki. Czula, ze jest przygnebiony. Znala juz dobrze jego twarz i rozpoznawala emocje, jakie nim rzadzily. Ale nigdy nie widziala takiego bolu.
– Nie wiem, jak ci to powiedziec, mamo. Masz wnuka. Nazywa sie Dylan i ma wiecej niz roczek… Powoli, powoli, nie zasypuj mnie pytaniami. Nie, nie ozenilem sie nagle. Nie jestem zonaty z matka dziecka i nie zamierzam sie z nia ozenic. Tak. Ja…
Nagle Dylan chwycil szalik i ze smiechem zaczal uciekac w strone lozeczka.
– Tak. Masz racje. – W jego glosie bylo tyle bolu, ze Molly spojrzala na niego uwazniej. – To moja wina i nie ma na to zadnego wytlumaczenia. Wiem, ze przypomina ci to postepowanie ojca, ale nie chce przed toba niczego ukrywac. Dopiero niedawno dowiedzialem sie, ze jestem ojcem, a ty masz wnuka…
Cos zmienilo sie w jego oczach, gdy wspomnial o ojcu. Molly nie wiedziala, o co tu chodzi, ale czula sie coraz bardziej skrepowana. Z pewnoscia Flynn nie spodziewal sie, ze bedzie ona swiadkiem tej rozmowy.
Niepokoilo ja, ze dopiero teraz zawiadomil o wszystkim rodzine. Byla pewna, ze zrobil to w dniu, w ktorym pojawila sie Virginia. Nie potrafila sobie wyobrazic, ze trzymal tak wazna wiadomosc w sekrecie i nie poprosil nikogo o pomoc.
– Tak. To pewne. Dziecko jest ze mna. Nie wiem sam, jak moglem zrobic cos takiego… Tak, wiem, jak sie postepuje w takiej sytuacji, ale nie ma mowy, zebym sie z nia ozenil. Mamo, to sie nigdy nie stanie… Nie dzwonie, zeby cie o cos prosic. Chcialem ci tylko powiedziec, ze masz wnuka. Cokolwiek sobie o mnie pomyslisz – uwazalem, ze musisz o tym wiedziec. A moze chcialabys zobaczyc swego wnuka…
Miedzy jego wypowiedziami panowaly momenty ciszy i Molly mogla sie tylko domyslac, ze matka krzyczy na niego. Od czasu do czasu w rozmowie pojawiala sie wzmianka o ojcu i wtedy Flynn zaciskal szczeki. Molly zaczela sie zastanawiac, jaka bylaby reakcja jej rodzicow na taka wiadomosc. Na pewno byliby przygnebieni, ale pojawiliby sie od razu, aby jej pomoc.
Nie wszyscy jednak maja szczescie miec taka rodzine. Nie mogla nie dostrzec, ze Flynn przedstawil swoj problem bez zadnych wyjasnien czy tlumaczen. Poza tym zupelnie sie nie bronil.
– Mamo, wiem, jak cie to zmartwilo… ale to moja wina, nie dziecka. Jesli ty i tata chcielibyscie zobaczyc Dylana…
Znowu zapanowala cisza i Molly poczula wyrzuty sumienia. Jej zachowanie bylo niewybaczalne. Powinna byla dawno stad wyjsc. Cicho ruszyla w strone drzwi, ale wlasnie wtedy Flynn odlozyl sluchawke i odwrocil sie w jej strone.
Poczula, ze sie czerwieni.
– Flynn, tak mi przykro, nie chcialam zostac, gdy zorientowalam sie, ze to rozmowa prywatna.
– Co za okropna rozmowa. Jak wyrywanie zeba. Ale przynajmniej juz wiesz to, co ci chcialem powiedziec.
– Tak. Znasz wyniki badan i wiesz, ze jestes ojcem Dylana. Flynn, czy ty rzeczywiscie nie powiedziales o tym wczesniej rodzicom?
Uniosl brwi.
– Nie moglem przeciez im nic powiedziec, dopoki nie upewnilem sie, ze Dylan jest naprawde ich wnukiem.
– Nie mogles? Jak to? Przeciez miales ogromny klopot. Nie chciales, zeby ci pomogli?
– Nigdy bym ich o to nie prosil. Mam trzydziesci piec lat i nie jestem juz malym dzieckiem. To oni zwierzaja mi sie ze swoich klopotow, nie ja. Poza tym sytuacja w mojej rodzinie jest specyficzna i to ja im pomagam… – Flynn zerwal sie gwaltownie z krzesla, jakby chcial uciac te rozmowe. – W kazdym razie teraz wszystko jest juz jasne. Dziecko jest moje. I tylko to jest wazne. – Popatrzyl na chlopca. Dylan spal z palcem w buzi i szalikiem Molly w drugiej raczce. – Domyslalem sie tego. Rude wlosy. Okropny charakter. Dusza hazardzisty. Ten maly uwielbia niebezpieczenstwo. Kiedy dzieciak w jego wieku jest tak klopotliwy, z pewnoscia odziedziczyl temperament po rodzicach.
– Kochasz go – rzekla Molly miekko.
– To, ze ma moje geny, nie uczyni ze mnie dobrego ojca, Mol. Nadal nie wiem, co powinienem zrobic. Pod tym wzgledem nic sie nie zmienilo.
Byl zbyt silny, by go udusic, wiec pocalowala go w policzek. Juz w nastepnej chwili zorientowala sie, ze popelnila glupstwo. Ale Flynn byl tak niemadry, tak uparty, zagubiony i tak zaslepiony, ze nie widzial, jak bardzo sie zmienil.
Jej wargi zaledwie musnely jego policzek. Zdazyla tylko poczuc jego zapach, dotyk skory, ale jej serce juz zaczelo bic jak oszalale. Cofnela sie, ale Flynn chwycil ja za reke i przytrzymal.
– Za co to, Mol? Nie zasluzylem na pocalunek.
To sposob, w jaki patrzyl na dziecko, rozczulil Molly. Flynn kochal Dylana. Nie rozumiala, jak mogl tego nie dostrzec, i byla wzruszona takim uczuciem. A moze nie chodzilo tylko o dziecko? Moze chodzilo o nich?
– Myslisz, ze trzeba na wszystko zasluzyc? Czasami pocalunki sa za darmo.
– Nie chce od ciebie ani pocalunkow, ani niczego, jesli dajesz mi to z litosci!
– Litosc jest ostatnim uczuciem, jakie do ciebie zywie, ty glupku. Sam sobie ulozyles zycie, sam zafundowales sobie dziecko. Skad ten idiotyczny pomysl, ze jest mi cie zal?
Flynn rozluznil sie, nawet nie sciskal juz tak mocno jej reki, choc jeszcze sie wahal.
– Mol, nie ryzykuj. Nie znam twoich uczuc, ale ja nie potrafie udawac. Nie ludz sie, ze zdolam sie powstrzymac, jesli mnie sprowokujesz nastepnym razem.
Slyszala telefon dzwoniacy gdzies w odleglym pomieszczeniu, glosy wspolpracownikow przechodzacych korytarzem. Slyszala tez, jak Flynn ostrzegaja, ze po prostu rzuci sie na nia, jesli jeszcze raz go pocaluje. Chciala mu powiedziec, ze przesadza, gdyz byl to tylko niewinny pocalunek, ale i ona byla zaskoczona swoja reakcja. Drzala. Ogarnal ja niepokoj. Schylila sie, by podniesc szalik.
– Twoi rodzice przyjezdzaja na weekend? – zapytala cicho.
– Czyzbysmy zmieniali na sile temat, panno Weston?
– Mozliwe. Popatrzyl na nia uwaznie.