meczacy dzien – stwierdzil Flynn, wnoszac dwa kieliszki z koniakiem do pokoju.
– Rzeczywiscie – zgodzila sie. – Maly spi?
– Jak kamien. Byl tak wsciekly, jak go kladlem, ze myslalem, iz na zlosc mnie nie zasnie, ale byl zbyt zmeczony. – Usiadl obok niej na kanapie. – Ty chyba tez. Mama pewnie poddala cie przesluchaniu.
– Podoba mi sie twoja rodzina, Flynn. – Molly wypila lyk koniaku. Poduszki kanapy zapadly sie pod ciezarem Flynna, co spowodowalo, ze znalazla sie tuz przy nim. Dotykali sie tylko ramionami, ale miala poczucie jego bliskosci.
– Bardzo sie ciesze, bo nie bede musial ich udusic. Ale nie odpowiedzialas, czy mama bardzo cie zmeczyla.
– Nie. Wcale.
– Aha. Nie umiesz klamac. Bylo ciezko, prawda?
– Twoja mama zachowuje sie tak, jak kazda matka, ktora bylaby na jej miejscu. Kocha cie. Oczywiscie, zadala mi pare pytan. Wszystkich poruszyla wiadomosc o twoim dziecku… wiec interesuje ja kazda kobieta, ktora jest przy tobie.
– Wlasnie tego sie balem. Ze pomysla, iz jestes podobna do Virginii. I powiedza ci cos nieprzyjemnego.
– Nikt nie zadawal mi zadnych pytan, ktorych bym sie nie spodziewala. Wszyscy rodzice sa ciekawi i, jesli moga, wtracaja sie do zycia swoich dzieci. Moj tata byl zawsze bardzo gwaltowny. Chlopcy, ktorzy do nas przychodzili, byli poddawani dokladnemu przesluchaniu i musieli wysluchac dlugiego kazania. Poza tym, moze juz nie pamietasz, ale zostalam tu dobrowolnie.
– To prawda. Zmusilas mnie, zebym sie na to zgodzil. Mial racje. Ale Molly wydawalo sie, ze jest mu potrzebna.
Do diabla, znowu poczula przyspieszone bicie serca. Pewnego dnia Flynn zorientuje sie, jak bardzo kocha syna i ze ten caly kryzys nie jest w rzeczywistosci kryzysem. Wtedy nie bedzie juz jej potrzebowal. Byla tego pewna. Dzis bylo inaczej i w glebi serca czula, ze musi byc z nim.
– Przeciez ci mowilam, ze to ty mnie tego nauczyles. Teraz nie zrzucaj winy na mnie.
– O to wlasnie chodzi. Nie chce, zebys ponosila kare za moje winy.
– Flynn?
– Co?
– Twoj ojciec jest hazardzista? – zapytala cicho. Odwrocil sie do niej. Widziala juz przedtem ten wyraz twarzy u niego. Ironiczny. Zlosliwy. Gotow byl zranic, ale nie dopuscic nikogo zbyt blisko.
– Widze, ze mama zdradzila ci kilka rodzinnych tajemnic.
– Sama sie domyslilam. Nie rozumiem tylko, dlaczego ciebie rowniez obarczaja jego grzechami?
Flynn zawahal sie.
– To nie jest tak. My wszyscy go kochamy… Ja tez. To wspanialy czlowiek o wielu zaletach. Madry, a nawet blyskotliwy. Wesoly, kochajacy. Ale stracilismy nadzieje, ze zrezygnuje z gry. On juz sie nie zmieni. Chcesz jeszcze koniaku?
– Nie, dziekuje. – Nie oproznila jeszcze pierwszego kieliszka. Musial to dostrzec, ale za wszelka cene chcial zmienic temat.
– Czy ci juz podziekowalem?
– Nie.
– Powinnas dac mi za to po glowie. Wiesz, ze jestem zle wychowany. Obiad byl wspanialy, mieszkanie wysprzatane i tak dobrze sobie poradzilas z moja rodzina. Zaslugujesz na wiecej niz zwykle podziekowanie. Jesli ci jeszcze tego nie mowilem, to zrobie to teraz. Kocham cie, Molly.
Wielokrotnie slyszala te slowa z jego ust. Traktowal je jak malo znaczacy zwrot. Po prostu swiadczyly o tym, ze lubil kogos i nic poza tym. Nie rozumiala, dlaczego teraz zrobily na niej takie wrazenie. Zamarla.
Flynn nie poruszyl sie, gdy po chwili pochylila sie. Pewnie myslal, ze zamierza wstac. Z pewnoscia nie spodziewal sie, ze odwroci sie ku niemu i siadzie mu na kolanach. Patrzyl na nia szeroko otwartymi oczami, gdy dotknela wargami jego ust.
Molly byla pewna, ze obwarowala swoje zycie okolo czterema tysiacami zakazow. Nie lubila tracic panowania nad soba. Miala wrazenie, ze jej zakazy zabezpieczaja ja przed impulsywnym popelnianiem bledow… ale teraz wsunela palce we wlosy Flynna i napawala sie dotykiem jego warg. Smakowaly jak zakazany owoc, jak cos, czego starannie unikala przez cale zycie. Ale za ten smak gotowa byla oddac wszystko i widocznie Flynn czul to samo, bo z jego ust wydarl sie jek.
– Mol… co ty robisz?
Przeciez byl dorosly. Powinien wiedziec. Przytulila sie do niego i znowu go pocalowala. Dopiero teraz poczula, ze jej serce zwolnilo swoj szalony rytm, i zdecydowala, ze nie bedzie sie tym przejmowac.
Miala juz dosc udawania, ze go nie kocha. I wtedy zaczal ja calowac.
Robil to juz przedtem, ale nie tak. Moze wczesniej tez jej pragnal, ale teraz bylo inaczej. Chwycila odrobine powietrza i znowu zatracila sie w pocalunku, a jej palce zaczely rozpinac guziki koszuli Flynna.
– Mol… – jego glos brzmial ochryple.
– Hm?
– Chyba nie chcesz tego?
– Chce.
– Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawe, do czego mnie zachecasz?
– Wierz mi, ze wiem.
Zamilkl, bo zaczela sciagac z niego koszule. Zaczela go calowac. Dokladnie, jak to ksiegowa.
– Mol, jesli liczysz na to, ze ci odmowie, mylisz sie. A moze masz nadzieje, ze bede taki szlachetny i cofne sie w ostatniej chwili… To sie nie zdarzy. I…
Nie wiedziala, jak ma mu o tym powiedziec. Zdobyla sie wiec na prawde.
– Ja ciebie pragne, Flynn.
Nie wiedziala, ze wyrzekla wlasnie te magiczne slowa, bo zmienily one wszystko. Flynn jednym ruchem podniosl ja z kanapy i ruszyl w strone sypialni. Zaczeli wchodzic po schodach, calujac sie bez przerwy. To byla dosc niebezpieczna podroz. Zataczali sie to na barierke, to na sciane.
Flynn lokciem otworzyl drzwi. Uderzyly o sciane. Noga zamknal je za nimi. W pokoju panowala ciemnosc. Widac bylo tylko zarys mebli. Z otwartego okna plynelo zimne powietrze. Sprezyny lozka skrzypnely, gdy polozyl Molly na nim. Jej zmysly wyostrzyly sie – czula miekki dotyk koca, gladkie, zimne przescieradlo i poduszki. Ale najwyrazniej odczuwala bliskosc Flynna. Jego zapach. Dotyk meskiego ciala. Poczula na ustach jego wargi i nie czula juz nic poza pocalunkiem, ktory pozbawil ja oddechu. Flynn odslanial jej cialo powoli i piescil centymetr po centymetrze, wywolujac w Molly pragnienie, ktore jednoczesnie przerazalo ja i zachwycalo.
– Flynn, ty sie jeszcze nie rozebrales – jeknela.
– Uwazasz, ze tak powinno to sie stac? Szybko? Pospiesznie?
– Tak bardzo ciebie pragne.
– Nic z tego – szepnal, ale zabrzmialo to jak obietnica.
Nie miala pojecia, co Flynn jej obiecuje. Nie wiedziala, czego moze oczekiwac. Myslala tylko o jednym: zeby sie z nim kochac. Przez caly dzien narastalo w niej napiecie. Patrzyla, jak mama i siostra osadzaja go, porownujac do ojca. W ktoryms momencie nagle zrozumiala, ze Flynn nigdy nie spodziewal sie akceptacji i nie oczekiwal wsparcia ze strony swojej rodziny, co w jej przypadku bylo po prostu oczywiste. A poza tym chyba nie lubil samego siebie.
Nie moze zmienic jego zycia. Nie wynagrodzi mu niczego, a to, ze sie przespia ze soba, rowniez niczego nie rozwiaze. Ale nic ja to nie obchodzilo. Musiala mu pokazac, ze jej na nim zalezy. Tak podpowiadalo jej serce i nie bylo dla niej wazne, co ryzykuje. Po prostu nie bedzie sie zastanawiac. Wiele razy zostala juz zraniona, ale byla przekonana, ze teraz bedzie inaczej.
Flynn musi poczuc, ze jest kochany. Przekona go, ze i tak jest wartosciowym czlowiekiem, i nic jej w tym nie przeszkodzi.
Pieszczoty Flynna sprawily, ze nie byla w stanie myslec. Miala wrazenie, ze w jej mozgu pojawiaja sie blyskawice, jak sygnaly ostrzegawcze. Wiedziala, ze Flynn jej pragnie rownie mocno jak ona jego. Nagle zamarla. Czy naprawde zna Flynna? Potrafi byc takim egoista, brak mu wrazliwosci. Znala dobrze jego wady. Te, o ktore oskarzali go najblizsi – zwiazek z kobieta pokroju Virginii, lekcewazenie jego skutkow.
Ale Flynn, ktory teraz ja piescil, byl inny niz ten sprzed kilku tygodni. Na jej oczach rodzil sie nowy czlowiek,