Wystarczylo, ze o tym wspomnial, a juz zwracala na niego swoje wielkie, przerazone oczy.

Musiala wyczuc ten jego melancholijny nastroj, gdyz nagle rozbudzona usiadla na lozku.

– Przestan o tym myslec, kochany – wyszeptala – to w niczym nie pomoze.

– Saro – Jarl chwycil ja za reke. – Kocham cie wystarczajaco mocno, zeby ci sie juz nie sprzeciwiac. Wystarczajaco mocno, zeby uszanowac twoja decyzje. Mozesz w to uwierzyc?

W jej oczach zalsnily lzy. Zamrugala i przysunela sie blizej do niego. Bala sie, ze jesli teraz zacznie plakac, to juz nigdy nie przestanie. Zrozumiala, ze pozwalal jej odejsc.

Gdyby mniej kochala Jarla, blagalaby go, aby zostal. Ale nie zrobila tego.

Rozdzial 11

– Pan Hendriks? Pan Perry pana przyjmie.

Jarl wstal i odlozyl ilustrowany magazyn. Spojrzal na starannie wypielegnowana kobiete, nienagannie uczesana i ubrana. Miala sztucznie modulowany glos, poruszala sie bezszelestnie z przylepionym do twarzy usmiechem.

Nie podobala mu sie i czul, ze ta niechec byla z cala pewnoscia odwzajemniona. Chyba nie lubila mezczyzn, ktorzy przychodzili do tego eleganckiego biura w dzinsach i swetrze.

Jarl nie przepadal za eleganckimi biurami, a jeszcze mnie za prawnikami. Rozejrzal sie po pokoju, a pozniej jego wzrok powedrowal w strone okna, skad widac bylo przedmiescie Detroit. Dostrzegal oznaki zblizajacej sie jesieni, liscie zaczynaly zmieniac kolory, zlocac sie i czerwieniac w sloncu.

– Pan Hendriks?

– Tak.

Mezczyzna podniosl sie zza biurka i wyciagna! dlon. Jedynym prawnikiem, z jakim dotychczas zetknal sie Jarl, byl ten, ktory naciagnal go na calkiem pokazna kwote za uregulowanie spraw zwiazanych z uzyskaniem amerykanskiego obywatelstwa. Mial wtedy dwadziescia jeden lat i nie wiedzial, ze mogl to zalatwic bez wydawania pieniedzy.

Teraz nie byl juz naiwny, jednak stlumiona przez lata niechec do prawnikow odzyla na nowo. Sciskajac reke Perry'ego przygladal sie mu uwaznie.

Adwokat posiada! z pewnoscia wlasnego krawca, doskonale skrojone ubranie wymownie o tym swiadczylo. Sprawia! wrazenie czlowieka wyrachowanego i przyzwyczajonego do zwyciestw. Tego wlasnie oczekiwal Jarl. Perry usmiechnal sie.

– Prosze usiasc, odprezyc sie i powiedziec mi, w czym moge panu pomoc – mowiac to poprowadzil Jarla do wygodnego, skorzanego fotela naprzeciwko biurka. – Musze przyznac, ze powod panskiej wizyty jest dla mnie niezupelnie zrozumialy. Pytal pan sekretarke, czy zajmuje sie sprawami o rozwod i przyznanie opieki rodzicielskiej. Z pewnoscia uzyskal pan informacje, ze specjalizuje sie w sprawach kryminalnych.

– Wiem o tym. Pana specjalizacja miala dla mnie podrzedne znaczenie. – Jarl mial niejasne odczucie, ze zdradza Sare. – Potrzebowalem adwokata, ktory wygrywa. Zawsze wygrywa.

Brwi Harolda Perry'ego uniosly sie.

– Rozumiem, ze pan to sprawdzil.

– W ciagu dwunastu lat przegral pan tylko trzy sprawy. Gdybym znalazl kogos z lepszymi wynikami, nie byloby mnie tutaj.

Perry spojrzal uwaznie na Jarla.

– Wiekszosc ludzi wybiera prawnikow kierujac sie rodzajem prowadzonych przez nich spraw.

– To prawda. Tylko, moim zdaniem, umiejetnosci i efekty niewiele maja wspolnego ze specjalizacja, a raczej z osobowoscia czlowieka. – Jarl pogodzil sie juz z tym, ze nie ustapi dreczacy bol w skroniach. – Wiem, jak zachowuje sie pan w sadzie. Nie wiem tylko, jakie zasady obowiazuja w naszych wzajemnych relacjach. Mam na mysli zaufanie.

– To proste – Perry machnal reka, – Wszystko pozostaje miedzy mna a klientem. Co wiecej, reprezentujac pana, musze uzyskac wyrazna zgode na przedstawienie znanych mi faktow lub dowodow, nawet gdyby tylko one dawaly mi szanse obrony. W przypadku naduzycia zaufania grozi mi postawienie w stan oskarzenia, nie mowiac juz o konsekwencjach w postaci utraty opinii w srodowisku zawodowym.

– Rozumiem. Sadze jednak, ze potrafilby sie pan wybronic, nawet gdybym wniosl takie oskarzenie. Ja zas musze miec absolutna pewnosc, ze to, co panu powiem, nie wydostanie sie poza ten pokoj.

Perry wyprostowal sie w milczeniu.

– Widze, ze nie przekonalo pana nic z tego, co do tej pory mowilem o zasadach obowiazujacych w tym zawodzie i odpowiedzialnosci prawnej. Nie myle sie chyba, prawda? – powiedzial powoli. – Prosze sie wiec rozejrzec. To nie jest skromnie urzadzony gabinet. Prosze sie przyjrzec mojej osobie. Zarabiam wiecej pieniedzy, niz moglbym wydac i jest mi z tym wygodnie. Prowadze rozne sprawy i wysluchalem wiecej trudnych zwierzen niz niejeden ksiadz. Nie ryzykowalbym utraty tego wszystkiego w wyniku zbytecznego gadulstwa. Nie mialbym z tego zadnych korzysci. Wracajac do – sprawy, musze wyznac, ze intryguje mnie pan. Co to za cholerny problem?

Jarl chcial juz zaczac opowiesc, lecz nie mogl, bo przed oczami stanela mu twarz Sary. Ufala mu i nigdy nie podejrzewala, ze moglby uczynic to, co wlasnie zamierzal.

Mogl sie jeszcze wycofac. Perry byl zimny i wyrachowany. Nie byl tez czlowiekiem, ktorego Jarl moglby polubic lub przynajmniej chciec poznac w innych okolicznosciach. W tej chwili jednak jego osobiste odczucia nie mialy najmniejszego znaczenia. Liczyla sie tylko jego umiejetnosc wygrywania. Mimo tych racjonalnych argumentow Jarl z radoscia powitalby w tym momencie nawet trzesienie ziemi, poniewaz daloby mu szanse wycofania sie.

– W ktorym momencie – zapytal powoli – zaczyna pan reprezentowac mnie przed prawem?

Perry wygladal na rozbawionego.

– Wtedy, gdy biore sprawe. W pana przypadku trudno mi to ocenie, gdyz nie powiedzial pan jeszcze ani slowa.

– Nie powiem ani' slowa, dopoki sie nie dowiem, czy pan mnie reprezentuje.

– Do diabla! – Perry wstal. – Prosze mi dac swoj portfel.

Jarl podal mu portfel, Perry wyjal z niego zniszczona pieciodolarowke i polozyl na biurku.

– Przyjalem pieniadze i teraz juz pana reprezentuje. Ostrzegam jednak, ze jesli bedzie pan nadal zwlekal z przedstawieniem mi sprawy, wyciagne z pana ostatnie oszczednosci.

– Znam wysokosc honorarium. Zaplace podwojnie.

– Do diabla z pieniedzmi! Zacznie pan mowic?

Znow nie mogl zaczac. Schylil sie, podniosl zniszczona aktowke i wyjal z niej stos papierow, gromadzonych przez siedem tygodni nie przespanych nocy. Bylo to wszystko, co mogl zrobic.

Wycinki prasowe w ogromnej ilosci. Rozwod Sary byl sprawa publiczna. Niezliczone fotografie ukazywaly kobiete z wlosami do ramiom i przerazonymi oczami. Bylo tez duze zdjecie Kipa, wygladajacego na zadbanego i szczesliwego w ramionach ojca. Wszystkie artykuly potepialy Sare.

Jarl czytal to niezliczona ilosc razy. Gdyby Perry go poprosil, moglby z pamieci cytowac sprawozdania sadowe, ale prawnika to nie interesowalo.

Na samym dnie aktowki znajdowala sie mala, niepozorna karteczka. Po wystapieniu o rozwod Sara zabrala Kipa do psychologa. Jego swiadectwo zostalo uznane za stronnicze i odrzucone. Jarl postaral sie jednak o uzyskanie tego krotkiego opisu stanu emocjonalnego Kipa.

Perry spedzil ponad pol godziny, przegladajac to wszystko w milczeniu. Tylko na poczatku rzuci! dwa slowa:,,Coz – Chapmanowie'. Jarl widzial zainteresowanie w jego oczach. W koncu Perry przestal przerzucac papiery, odchylil sie do tylu i usmiechnal do Jarla.

– Mowiac lagodnie, Hendriks – powiedzial – ta kobieta ma powazne klopoty.

W srody Jarl zamykal sklep o siodmej. Chodzac pomiedzy polkami przypomnial sobie slowa Perry'ego.

– Znam sedziego. Wiem, ze mozna go kupic, ale nikt nie jest w stanie tego udowodnic. Nie miej zludzen, Hendriks.

Sprawdzil system alarmowy, wylaczyl swiatla i przeszedl do biura. Wzial marynarke i zgasil ostatnie lampy. Wciaz wracaly do niego slowa prawnika.

Вы читаете Kobieta z wyspy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату