zaatakowac, w jednej chwili stalaby sie jego przekaska. To samo dotyczylo reszty stada.

– Ta szara wilczyca z ciemnym pasem na grzbiecie to Scarlett – objasnial Steve jak gdyby nigdy nic. – To imie znakomicie do niej pasuje. Jest zadziorna i rozpuszczona. Oczko w glowie calej grupy. Wszyscy chlopcy znosza jej smakolyki. Zdolala ich przekonac, ze jest najladniejsza panienka w okolicy. Nie bylo to zbyt trudne, zwazywszy, ze w tej chwili nie ma tu zadnych innych doroslych samic. A tamten jasnoszary z krzywym ogonem to Grom.

– Ladne imie.

Grom to osobnik stojacy najnizej w hierarchii grupy. Ostatni, ktory zabiera sie do jedzenia; wyzywaja sie na nim wszystkie inne samce. W kazdym stadzie znajdzie sie jeden szczegolnie potulny zwierzak, bo ktos musi byc kozlem ofiarnym, ale Grom ma dosc sil, by zajac lepsza pozycje. Brakuje mu jedynie charakteru. Robi duzo halasu, ale w rzeczywistosci to mieczak. – To milo.

– Widzisz tamtego, stojacego najblizej Bialego Wilka? Zwroc uwage na jego niebieskie oczy i bialy pysk. Nazywa sie Hamlet. Zawsze musi dramatyzowac, stale sprzeciwia sie innym, wszystko dokladnie planuje. Nie potrafi dzialac tak po prostu. Mary? – Slucham?

– Swietnie ci idzie – stwierdzil lagodnie Steve. – Postepowanie z drapieznikami wymaga pewnej metody. Najprawdopodobniej wiesz o tym lepiej ode mnie, poniewaz jestes kobieta i musisz sobie radzic z facetami w barze. Jesli okazesz strach, staniesz sie zdobycza. Pojedynczy wilk zazwyczaj nie okazuje wrogosci. Jest ciekawy, inteligentny i z natury bardzo towarzyski. Jednakze w grupie ich zachowanie sie zmienia, staja sie wtedy bardziej agresywne. Potrafia wyweszyc strach i kiedy wyczuja go u innego zwierzecia, ow zapach budzi w nich agresje.

– A tego zdecydowanie nie chcemy – zdolala wykrztusic Mary Ellen.

Steve usmiechnal sie do niej zachecajaco, powoli odginajac jej palce, ktore sciskaly rekaw jego kurtki.

– Poza tym jestes ze mna wiec nie musisz sie bac. Wiesz, ze nie pozwole, aby cokolwiek ci sie stalo. – Jakby te slowa zalatwialy sprawe, wcisnal jej brezentowy worek.

– Kosci losia. Ich przysmak. Wierz mi, doskonale wiedza, co tam masz. Od razu wyczuly te kosci. Po prostu rzuc im je, dobrze?

Wysluchala spokojnie tego, co powiedzial, sama jednak miala znacznie lepszy pomysl.

– Szczeniaki pewnie sa bardzo glodne. Co powiesz na to, zebys to ty zalatwil sprawe z koscmi, a ja cichutko podejde do san i przygotuje pokarm…

– Nie. Chce, zeby wilki dostaly te kosci od ciebie. To pomoze im uznac cie za przyjaciolke.

– Aha.

Won wydobywajaca sie z brezentowego worka zadna miara nie mogla pretendowac do miana aromatu. Jednakze dlon Mary Ellen wsunela sie do srodka. Jesli nie moze sie od tego wykrecic – a do diabla, naprawde nie chciala by Steve dowiedzial sie, jak wielkim jest tchorzem – potrzebny jest jej nowy pomysl na przezycie. Po prostu cisnie te kosci na odleglosc jakichs dziesieciu kilometrow. Daleko. Bardzo daleko.

Jednakze, choc mocno sie zamachnela pierwsza kosc wyladowala jakies trzy metry od niej.

Nie wiecej niz trzy metry. Nie dotarla nawet na szczyt zbocza. Mary Ellen sadzila, ze Bialy Wilk, przywodca grupy, zgarnie dla siebie pierwsze kesy, lecz wielki zwierzak, nie spuszczajac z niej wzroku, trwal w bezruchu. Ciemnoszara wilczyca imieniem Scarlett skoczyla naprzod i glosno warczac pochwycila kosc.

Po karku Mary Ellen splynela chlodna struzka potu. Jej rece poruszaly sie jak blyskawice, gdy probowala jak najszybciej pozbyc sie kosci, rozrzucajac je zreczniej, niz krupier w Las Vegas rozdaje karty.

Ku jej przerazeniu, Steve nie stal juz u jej boku. Uswiadomila to sobie w chwili, gdy zaryzykowala i na ulamek sekundy oderwala wzrok od wilkow. Odkryla wtedy, ze, jak na lajdaka bez serca przystalo, cofnal sie o krok – cale pol metra! – przez caly czas przemawiajac cicho i spokojnie.

– Dobra dziewczynka. Wiem, ze ich warczenie brzmi groznie, ale musisz pamietac, ze wilki nie potrafia mowic. Komunikuja sie ze soba wylacznie za posrednictwem pewnych dzwiekow i zachowan. Dominacja, oto kluczowa regula stada. Bialy Wilk to glowny szef. Pozostale robia to, co im kaze, wiec mozna by sadzic, ze jest najtwardszy z calej grupy, nieprawdaz? Tak wlasnie uwazali kiedys ludzie badajacy zachowanie wilkow. Przypuszczali, ze samiec alfa – a jest nim Bialy Wilk – zdobywa swa pozycje w walce. Ale prawda jest bardziej skomplikowana. W rzeczywistosci reszta stada go kocha.

– Kocha go?

Powoli oddech Mary Ellen uspokajal sie. Bog jeden wie, co sie stanie, kiedy zabraknie jej kosci, na razie jednak wilki kompletnie przestaly sie nia interesowac. Mimo wszystko skojarzenie slowa „milosc” z ich zachowaniem wymagalo ogromnego wysilku wyobrazni.

– Tak, kochaja – powtorzyl Steve. – Gdyby tak nie bylo, nie sluchalyby go. Sila nie wystarczy, aby zostac krolem stada. Musi jeszcze udowodnic innym, ze potrafi o nie zadbac, iz moga mu zaufac. Wilki nigdy nie posluchaja dyktatora. Wprawdzie boja sie go odrobine, ale lek przed dominujacym samcem to rzecz naturalna w przypadku kazdego gatunku. Zaden samiec alfa nie zdobyl swej pozycji, tyranizujac pozostale osobniki. Musza go pokochac. Czy zaczyna brakowac ci kosci?

– Owszem. To juz ostatnia.

– Doskonale, Sloneczko, swietnie sie spisalas.

Nie tylko znow do niej podszedl, ale zachowywal sie tak, jakby dokonala czegos niezwyklego – na przyklad rozwiazala problem glodu w Afryce. Chwycil ja za ramiona i uscisnal z entuzjazmem.

Nawet jej nie pocalowal, tylko przyjacielsko uscisnal. A jednak to znowu sie zdarzylo, pomyslala z rozpacza. Gdy tylko znalazla sie blisko niego, zapominala o wszystkim, czego, logicznie rzecz biorac, powinna sie obawiac.

To przeciez czyste szalenstwo. Steve nie byl mezczyzna dla niej. Nie miala zadnych zludzen. Odpowiednia dla niego kobieta musialaby mu dorownywac. Powinna to byc prawdziwa ryzykantka, o mocnym charakterze i niezlomnej pewnosci siebie – a nie ktos, kto tylko udawal taka osobe. Moze potrafila oszukac jego, ale nie sama siebie. Niemniej jej uczucie do tego czlowieka wzrastalo z kazda chwila – wbrew jej woli, chylkiem, jak skradajacy sie kot.

Niewatpliwie czesc problemu stanowila wiez laczaca go z poteznym przywodca stada. Za kazdym razem, gdy wspominal o Bialym Wilku, uderzaly ja liczne podobienstwa. Obaj byli samcami alfa. Mieli w sobie sile i dume, a takze to niewidzialne cos, co roznilo ich od pozostalych przedstawicieli wlasnego gatunku. Umilowanie zycia w samotnosci i lojalnosc stanowily integralna czesc ich osobowosci, a kiedy Steve wspomnial o leku przed dominujacym samcem, od razu zrozumiala, o co mu chodzi.

Ale przeciez Steve nie dal jej absolutnie zadnych powodow, dla ktorych mialaby sie go bac. Przebywajac w jego obecnosci czlowiek czul sie zupelnie naturalnie. Na przyklad tak jak teraz.

– I co – zapytal – gotowa jestes zajac sie tymi malymi piekielnikami?

– Hej, uwazaj, jak nazywasz moje ukochane malenstwa, frajerze.

Te slowa daly jej wyczekiwany pretekst, by uwolnic sie z niebezpiecznego uscisku i podbiec do sanek, ktore Steve przyciagnal za soba. Na sankach przywiazane byly pojemniki z jedzeniem dla doroslych wilkow oraz osobna skrzynka zawierajaca obiad dla szczeniat. Uniosla jedna z butelek i zaczela nia potrzasac.

– Czy sadzisz, ze moje male aniolki juz sie obudzily?

– Zaufaj mi. To nie sa aniolki. A my nie jestesmy jeszcze gotowi, by do nich pojsc. Po pierwsze: musimy przemienic cie w Mae West.

– Slucham?

Steve usmiechnal sie szeroko.

– Chcesz przeciez zaniesc czesc butelek, prawda? Za zwyczaj po prostu rozpinam kurtke i upycham je na piersi. W ten sposob mleko nieco dluzej pozostaje cieple, a ja mam wolne obie rece. – Zawiesil glos. – Oczywiscie, jesli potrzebujesz pomocy…

W jego oczach rozblysly iskierki usmiechu. Na szczescie podobne odzywki stanowily dla Mary Ellen chleb powszedni. Umiala odparowywac je bez zmruzenia oka.

– Dzieki, ale potrafie sobie sama wypchac stanik. Wiele cwiczylam jako trzynastolatka.

– Naprawde?

Wykonala nieco dwuznaczny gest, odsunela suwak kurtki i zaczela upychac butelki. Rezultatem byla wielka, nieksztaltna wypuklosc. Na jej widok zachichotala.

– Coz, rozmiar odpowiada moim dziewczecym marzeniom, ale ksztalt pozostawia wiele do zyczenia. – Zerknela na Steve' a, ktory w podobny sposob wypychal sobie kurtke, i ponownie zachichotala. – Przykro mi to powiedziec, Rawlings, ale nie moglbys uchodzic za kobiete, nawet gdyby od tego zalezalo twoje zycie.

Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату