– Musi gdzies tu byc. Po prostu go nie widac.

Serce zabilo jej szybciej z niepokoju. Zawsze dotad Bialy Wilk wychodzil przed swoje stadko. Kiedy jednak rzucila okiem na twarz Steve'a, nie zobaczyla na niej zmarszczek niepokoju czy troski. Znal zachowanie wielkiego bialasa lepiej od niej, totez, podniesiona na duchu, zapomniala o chwilowym uczuciu strachu. W kilka minut pozniej oboje mieli pelne rece roboty.

Szczenieta czekaly na nich przed jaskinia. Pomyslala ze smutkiem, ze jej kochane niemowleta zmienily sie w potwory. Uszy mialy postawione, a ich blekitne oczy staly sie zlocistobrazowe. Zadne z nich nie mialo za grosz cierpliwosci, za to wilcze apetyty, a chociaz nadal byly niezdarne i poruszaly sie chwiejnie, odkryly uroki walki. Ich delikatne welniste futerka byly teraz wilgotne i ublocone, bo wszystkie tarzaly sie w blocie.

– Sprawdzaja kto bedzie osobnikiem dominujacym – powiedzial Steve.

– Byc moze cytujesz jakas teorie etologiczna osobiscie jednak uwazam, ze akurat to zachowanie wykracza poza granice gatunku. Nie ma ono zadnego zwiazku z wilkami, dotyczy natomiast osobnikow plci meskiej. Chlopcy lubia sie bawic w blocie. To prawda ogolnie znana.

– Uwazasz, ze to meska cecha, co? – Steve poskrobal sie po brodzie. – Chcialem ci zaproponowac, zebys poczekala az je nakarmie, a sama sie nie brudzila. Ale widze, ze juz kleczysz posrodku blota…

– Przeciez nie przebylam takiej dalekiej drogi, zeby patrzec na wszystko z boku.

– Jeszcze nie widzialem, zebys cokolwiek robila, stojac z boku. Ale nie zdejmuj rekawic, dobrze?

Nie zdjela. Wiedziala juz, ze wilczki maja ostre pazury, a te diableta szly na calego. Steve mial pewne zasady co do ograniczania kontaktow fizycznych z maluchami. Im mniej zwiaza sie z ludzmi, tym wieksza beda mialy pozniej szanse przezycia na swobodzie. Karmienie butelka wymagalo pewnej bliskosci, lecz gdy tylko wilczeta na tyle podrosly, ze potrafily pewnie stac, mleko i mieszanke miesna dostawaly w misce. Byla to nadal nowosc i szczenieta uwazaly ja za pretekst do uprawiania wolnej amerykanki. Bogu ducha winny czlowiek, usilujacy ponownie napelnic miske, ryzykowal kontuzje na tym polu walki.

– Posluchajcie, potwory. Wystarczy dla wszystkich, jeszcze tego nie zrozumieliscie? Naprawde… Steve, co sie stalo?

– Nic.

Akurat! Wyczula raczej niz zobaczyla jak Steve zrywa sie na rowne nogi. Glowe miala pochylona bo wykladala do miski reszte pozywienia a wyplatanie sie z klebowiska wilczat zajelo jej chwile. Kiedy wstala zobaczyla go przykucnietego w odleglosci kilku metrow. Prawa dlon, bez rekawiczki, przyblizyl do nosa zeby cos powachac. Wstal gwaltownie.

– Chcialbym, zebys przez kilka minut zostala tu ze szczenietami, dobrze? – poprosil.

Nie miala zdolnosci czytania w jego myslach, lecz jej kobiecy radar byl nastawiony na wykrywanie jego nastrojow. Slyszala juz ten spokojny, leniwy ton. Rzuccie Steve'a w srodek tornada, a on automatycznie sie wyciszy, dzieki czemu skutecznie uspokoi wszystkich wokol. Oprocz niej.

– Co znalazles na sniegu?

– Jeszcze nie wiem. Wszystko w porzadku. Chce tylko cos sprawdzic. Nie odejde daleko. Tu mial racje, bo znalazla sie tuz za nim. Obeszla mokra sterte sniegu, ktora przyciagnela jego uwage, i przez chwile nie wiedziala o co chodzi. Brudny snieg to brudny snieg, zawsze wyglada tak samo… wtedy zauwazyla dziwne, brazowe plamki. Byly bardziej brazowe niz czerwone, wiec nie miala powodu kojarzyc ich z krwia. Gdyby tylko Bialy Wilk nie zniknal. I gdyby Steve nagle nie zrobil sie taki spokojny, chlodny i cichy.

Zanim go dogonila jej pluca pracowaly jak miechy. Wspial sie na stok o wiele zreczniej i znacznie ciszej niz ona. Kiedy dotarla na szczyt, Steve stal w miejscu i ocieral twarz z kropel deszczu. Przygwozdzil ja swymi blekitnymi oczami.

– Powinienem wiedziec, ze domyslisz sie, co robie. Ale nie pojdziesz ze mna. Wracaj prosto do szczeniat.

– Nie.

– Ranny wilk to nie przelewki. Jesli cierpi, to bedzie grozny. Zapomnij o wszelkiej przyjazni czy pozytywnych uczuciach, jakie mial wobec ludzi. Nie bedzie na nie miejsca. Prawdopodobnie zaatakuje wszystkich i wszystko, co sprobuje sie do niego zblizyc.

– Tym bardziej bedziesz potrzebowal kogos do pomocy. Jesli jest ciezko ranny, moze beda musialy sie nim zajac dwie osoby.

– Byc moze. Ale poniewaz ty sie nie bedziesz nim zajmowala ani do niego zblizala nie bedzie takiego problemu.

– Ide z toba.

– Po moim trupie.

Kto by pomyslal, ze to senne, uwodzicielskie spojrzenie blekitnych oczu moze stac sie zimniejsze od stali? Ona jednak nie zamierzala ustapic.

– Mozesz sobie argumentowac do woli. Nie odejde od ciebie.

– Cholera, Mary. – Przeciagnal reka po wlosach. – Kiedy wyjdziesz za maz, to facet dozna niezlego szoku, kiedy sprobuje na liste twoich obowiazkow wpisac posluszenstwo. Nie mam czasu, zeby przemowic ci do rozsadku…

– Zaufaj mi. To bylby daremny wysilek.

Miala nadzieje, ze sie usmiechnie. Zamiast tego zobaczyla przed nosem uniesiony palec wskazujacy.

– Trzymaj sie z tylu.

Poszla za nim, przedzierajac sie przez kolejny kilometr zarosli i blota, ze smutkiem zdajac sobie sprawe, ze jest na nia wsciekly, ale nie wiedzac, czy moglaby postapic inaczej. Czula, jak bardzo Steve kocha tego wilka. Bez wzgledu na to, ze bardzo sie bala tego, co znajda nie mogla dopuscic, zeby stawil temu czolo samotnie.

Chwycil ja skurcz w prawej stopie. Po skroniach i karku sciekaly krople deszczu. Chociaz Steve byl doskonalym tropicielem, pogoda przeszkadzala takze jemu. W jego napietych rysach dostrzegala troske.

Kiedy pokonali nastepny kilometr, Steve wyjasnil, ze jesli wilk czuje sie na tyle slaby, ze moze to przyciagnac drapiezniki, to instynktownie bedzie staral sie odejsc jak najdalej od gniazda. Mary Ellen zrozumiala, co to oznacza, ze ten cholerny wilk bedzie szedl – nawet jesli jest ranny wlasnie z powodu tej rany. Jej zdaniem instynkt chronienia stada i mlodych byl niewybaczalnie glupi. Przyroda byla glupia. Zywila szacunek dla natury i jej praw az do tej trudnej do zniesienia chwili, kiedy obeszli gestwine zarosli i Mary Ellen zobaczyla nieruchomy bialy pagorek ukryty pod galeziami olbrzymiej sosny.

Steve ruszyl prosto w strone wilka. Przez chwile Mary Ellen nie mogla zrobic kroku. Serce walilo jej w piersi. Poczula mdlosci. Nigdy nie przestala sie bac tego zwierzecia, ale bylo tak wspaniale i cudowne, ze kochala je, wiec jesli jest martwe… O Boze, jesli jest martwe… Steve nagle odwrocil sie i zobaczyl jej twarz.

– Och, kochanie. Nie patrz tak. Jesli udalo mu sie dojsc tak daleko, to moge sie zalozyc, ze nie jest z nim bardzo zle.

– Wlasnie pomyslalam to samo. – Sklamala juz tyle razy, coz wiec znaczy jeszcze jedno klamstwo?

Poczula na policzku musniecie jego dloni.

– Nic ci nie jest?

– Absolutnie. – Poczula sie znacznie lepiej i powiedziala zduszonym glosem: – Cokolwiek musisz zrobic, ja ci pomoge.

Kiedy Steve zrzucil plecak i przykleknal obok Bialego Wilka, zwierze otworzylo oczy i rzucilo sie do przodu. Ostre zeby minely reke Steve'a o kilka centymetrow, lecz Mary Ellen poczula ulge, ze zwierze przynajmniej zyje. Katem oka dostrzegla w polmroku matowe lsnienie szarosrebrzystego metalu. Steve na pewno poznal po sladach, ze wilk ma lape uwieziona w stalowej paszczy, ale dla niej bylo to niespodzianka.

Kiedy Steve ujrzal krwawa rane, zaczal dlugo cichym uspokajajacym glosem klac. Bez przerwy przemawial lagodnie do Bialego Wilka. Bylo tyle roboty, ze Mary Ellen nie miala czasu na myslenie.

– Zdejmiemy ci to, stary, nic ci sie nie stanie, wszystko bedzie w porzadku. Mary, otworz plecak, dobrze? Jest tam plastikowe pudelko… Lez spokojnie, stary, nie ruszaj sie.

– Ma zlamana lape?

– Mam nadzieje, ze nie ma zadnego zlamania, ale nie jestem jeszcze tego pewny.

Gdy tylko podala mu pudelko, natychmiast je otworzyl. Zobaczyla ulozone w nim lekarstwa i strzykawki.

– Mozesz mu cos dac na usmierzenie bolu?

– Wiem, ze zabrzmi to okrutnie, kochanie, ale nie powinno sie stosowac takich srodkow bez absolutnej potrzeby. Jest w szoku. Prawda, stary? Srodki usmierzajace w takiej sytuacji sa niebezpieczne, wiec zaczniemy od

Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату