Nie wiadomo jak i kiedy znalazla sie w ramionach Blaira. Gdzies zniknela jej laska, a on zdawal sie unosic ja w powietrzu. Probowala bezwiednie zaprotestowac, odpychajac go od siebie, a on przytulil ja wtedy jeszcze mocniej.

– Na pani miejscu nie wyrywalbym sie – powiedzial. -Przeciez upadnie pani, jesli pania puszcze. Zmieszala sie i zaprzestala protestow.

– Teraz bedzie wszystko dobrze – pochwalil ja. – Prosze, niech sie pani odprezy – dodal cicho. – I prosze sie nie bac, trzymam pania mocno.

Chyba rzeczywiscie nic innego jej nie pozostalo. Poddala sie wiec i przytulila twarz do jego ramienia. Tanczyli tak, jak zawsze tancza z soba zakochani. Jego ramiona tulily ja mocno do siebie. Z poczatku plataly jej sie nogi i czula sie bardzo niepewnie, ale juz po chwili porwala ja muzyka, a obecnosc Blaira dodala jej pewnosci siebie. Pare razy pomyslala o Liz. Na pewno bedzie bardzo niezadowolona… Bliskosc Blaira kazala jej jednak wkrotce zapomniec o wszystkim.

Wirowali wokol sali w tlumie, jej nogi ledwie muskaly podloge, gdyz znajdowala w Blairze oparcie. Nigdy jeszcze nie tanczyla tak dobrze; odnosila wrazenie, ze unosi sie lekko w powietrzu, zlewajac sie z nim w jedno. Stracila zupelnie poczucie rzeczywistosci. Liczyl sie tylko on, jego ramiona, ktore ja podtrzymywaly, i bliskosc jego ciala.

Muzyka zaczela powoli cichnac, az wreszcie zamilkla zupelnie. Cari nie miala pojecia, co sie z nia dzieje; wiedziala tylko, ze Blair jest przy niej. Podniosla glowe i napotkala jego szare oczy, w ktorych wyczytala podobna niepewnosc i zagubienie, jakie i ja dreczyly. Stali przez dluzszy czas bez slowa, przytuleni i niezdolni do wykonania ruchu, ktory by przerwal te chwile.

Ogluszajace dzwieki rozpoczely nastepny taniec. Orkiestra wyczerpala juz najwyrazniej swoj romantyczny repertuar i zagrala heavy rocka. Blair nie poruszyl sie nawet. Nie spuszczal wzroku z Cari, jakby pytal ja o cos.

– Prosze, niech mnie pan zaprowadzi do stolu – szepnela niepewnym glosem. Sama nie mogla przeciez zrobic nawet kroku.

– Czy naprawde pani tego chce? Zmusila sie do usmiechu.

– Przeciez obydwoje wyladujemy na podlodze, jesli sprobuje pan to ze mna zatanczyc! Potrzebne sa do tego cztery sprawne nogi, a nie dwie.

Przytaknal, choc widac bylo, ze robi to bez przekonania.

– Zgoda, ale jest mi pani winna jeden taniec, pani doktor. Bede o tym pamietal.

– Bedzie pan chyba musial jeszcze troche zaczekac – powiedziala.

– Nie szkodzi. Zaczekam – odparl.

Wkrotce znalazla sie znow w swoim pokoju. Miala jeszcze przed soba dwie noce w szpitalu. W poniedzialek Jock mial jej przyprowadzic samochod Maggie i gdyby sie okazalo, ze bedzie go w stanie prowadzic, miala pojechac na farme.

Zabawa trwala w najlepsze. Muzyka wdzierala sie do szpitala, gdyz orkiestra dawala najwyrazniej z siebie wszystko, halasem pragnac nadrobic swoje niedostatki.

Cari nie mogla zasnac. Nogi dawaly jej sie we znaki, czula wszystkie miesnie, ktore odwykly zupelnie od wysilku. Dlatego wlasnie nie moge zasnac, mowila sobie. W glebi serca wiedziala jednak, ze powod byl zupelnie inny.

Byla rozdrazniona. Po pierwsze, nie dotrzymala danej sobie samej obietnicy, a po drugie Blair nie ukrywal przeciez, ze uwaza ja za rozkapryszona, bogata pannice. Mimo to byl mily, a w dodatku dal jej odczuc, ze jest pociagajaca i atrakcyjna. Dlaczego?

No, ale pewnie dokladnie to samo daje teraz odczuc Liz. To, ze ktos jest dla ciebie mily, nie oznacza jeszcze, ze musisz dla niego od razu stracic glowe. Pamietaj, mowila do siebie ze zloscia, ze pacjenci czesto zakochuja sie w lekarzach. Uczyli cie przeciez tego juz na studiach.

Nie udalo jej sie jednak stlumic wewnetrznego przekonania, ze to, co czula wobec Blaira, bylo czyms wiecej, i ze uczucie to jest glebsze i powazniejsze nawet od tego, ktore zywila wobec czlowieka, z ktorym kiedys byla zareczona. Wtulila twarz w poduszke i westchnela ciezko.

– Czy nic pani nie potrzeba? – spytala pielegniarka, ktora wlasnie zajrzala do pokoju.

– Dziekuje, siostro. Wszystko w porzadku. Musze sie w koncu nauczyc spac bez srodkow nasennych.

Pielegniarka odeszla, a Cari lezala ze wzrokiem utkwionym w sufit. W chwile potem uslyszala glosy na parkingu tuz pod swoim oknem. Wiedziala dobrze, kto przyjechal. Blair i Liz. Mieszkanie Blaira znajdowalo sie w szpitalu, Liz mieszkala za miastem, dzisiaj jednak zostawila swoj samochod przy szpitalu.

Nie zastanawiajac sie wiele, Cari wstala z lozka i delikatnie odsunela zaslone. Liz i Blair stali przy samochodzie. Gdy spojrzala na nich, Liz uniosla rece i objela Blaka za szyje. Patrzyl na nia dlugo, a potem nachylil sie i pocalowal ja w usta. Cari puscila zaslone i wrocila szybko do lozka, pelna niesmaku do siebie. Ogarnal ja smutek i zniechecenie. Naciagnela koldre na glowe i czula, jak oczy napelniaja jej sie lzami.

– A niech mu tam… – szepnela ze zloscia i powtorzyla to jeszcze wiele razy, az zmorzyl ja sen.

ROZDZIAL SIODMY

W poniedzialek po poludniu Cari wreszcie spakowala swoje rzeczy i z ulga opuscila szpital. Krotki odcinek drogi do domu Jocka i Maggie przebyla z sercem przepelnionym radoscia.

Byloby pewnie zupelnie inaczej, gdyby miala opuscic Slatey Creelc na zawsze. Przez te pare tygodni, ktore spedzila w szpitalu, zawarla rozne przyjaznie i z pewnoscia byloby jej zal zegnac sie z bliskimi sobie ludzmi. A kiedy juz bedzie musiala wyjechac stad na dobre…

Czyzbym sie tu juz tak zadomowila? – zdziwila sie. W tej zapadlej miescinie, do ktorej dla przyjemnosci nie zawita nawet pies z kulawa noga? A moze znalazlam tu cos w rodzaju przystani? I nikt mnie tu nie bedzie szukal?

Ostatni rok byl jednym wielkim koszmarem. Pedzila nieprzytomnie przed siebie az do chwili, gdy zdarzyl sie ten wypadek. Przyniosl z soba fizyczne cierpienie, lecz stal sie zarazem punktem zwrotnym. Mogla sie nareszcie zatrzymac, przystanac, zebrac mysli. No a teraz…

No wlasnie, co teraz?

Zwolnila nieco, jechali przeciez po wyboistej drodze. Zdawala sobie doskonale sprawe, ze przez najblizsze pare tygodni nie bedzie w stanie pokonywac sama wiekszych odleglosci. A wiec czeka ja co najmniej miesiac, podczas ktorego mieszkac bedzie u Maggie i Jocka, u ludzi, z ktorymi juz sie zaprzyjaznila. A przez ten czas bedzie udzielac pacjentom porad przez radio.

I w czasie tego miesiaca bedzie musiala zapomniec o istnieniu Blaira. Nie moze sobie pozwolic na zadne uczuciowe rozterki. Nie moze zostawic tu przeciez swego serca! Usmiechnela sie z gorycza, bo przypomnial jej sie niespodziewanie Harvey. Ze zdziwieniem zauwazyla, ze mysl o jego zdradzie pozostawia ja wlasciwie obojetna. Na cos sie jednak ten Blair przydal!

Zauwazyla, ze droga przed nimi wlasnie sie rozwidla i spojrzala pytajaco na Jocka.

– W prawo – powiedzial.

To on wlasnie zmusil ja do prowadzenia samochodu.

– Musisz nabrac jak najszybciej wprawy – oswiadczyl bez ogrodek, zanim wyruszyli w podroz.

– Nie wyobrazasz sobie, jak jestem wdzieczna tobie i Maggie za to wszystko – wyznala mu teraz. Usmiechnal sie szeroko.

– Czekalismy na ciebie od dawna – powiedzial. – A po tym, jak uratowalas zycie naszego syna, przestanmy mowic o wdziecznosci. To my tobie powinnismy dziekowac, a poza tym jest nam naprawde bardzo milo, ze bedziesz u nas. -Wskazal na polna droge, ktora odchodzila w bok. – O, tam jest nasz dom.

Cari zobaczyla podniszczone budynki, nad ktorymi gorowaly zbiorniki z woda. Wokol domu biegla szeroka weranda, a na niej stala Maggie. Oslaniajac reka oczy przed sloncem, wypatrywala samochodu. Gdy sie zatrzymal, zeszla po schodkach, ale wyprzedzilo ja dwoch malych chlopcow, ktorzy biegli smiejac sie i wydajac okrzyki, otoczeni chmara szczekajacych psow. Powstalo ogolne zamieszanie. Maggie probowala przywitac sie z Cari, chlopcy mowili jeden przez drugiego, a do tego wszystko zagluszalo ujadanie psow.

– Uprzedzalam cie, ze tak to u nas wyglada! – smiala sie Maggie, gdy juz weszly do srodka domu, a Cari

Вы читаете Dlaczego Uciekasz Cari?
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату