trzeciego palca na rece pozostal niewielki slad.
– Przeciez nie jestes mezatka, prawda? – spytala Maggie zdumiona.
– Przed wyjazdem bylam tylko zareczona – odparla Cari.
– I jeszcze nie mozesz o tym zapomniec?
– Powiedzmy, ze jestem na dobrej drodze, zeby zapomniec.
Zdjela walizke z szafy i zaczela sie pakowac. Maggie zatrzymala sie jeszcze chwile, wkrotce jednak wyszla, bo Cari najwyrazniej nie miala ochoty na dalsza rozmowe.
Nastepnego ranka miala odbyc ostatni dyzur w szpitalu. Zazwyczaj parkowala samochod za budynkiem i wchodzila przez drzwi prowadzace do kuchni. Wszystko po to, by nie spotkac sie z Blairem. Zapewne jednak jej zwyczaje byly publiczna tajemnica, gdyz przy wejsciu natknela sie na Roda.
– Woda akurat sie zagotowala – powiedzial. Najwyrazniej czekal na nia, siedzac przy stole i pijac kawe. – Napijesz sie czegos? – zapytal. – Chcialbym z toba porozmawiac.
Spojrzala na zegarek. Zaczyna dopiero za pol godziny. Przyjrzala sie Rodowi – byl wyraznie zdenerwowany. Poprosila o kawe i usiadla. Gdy stawial przed nia filizanke, z przerazeniem zauwazyla, ze Rod z trudem hamuje lzy.
– Co sie stalo? – zapytala ze wspolczuciem.
– Moj ojciec… – zaczal. Z trudem utrzymywal kubek, gdyz trzesly mu sie rece.
– Co mu jest? – probowala sie dowiedziec.
– Mial zawal… Jeszcze nie wiadomo, czy byl to rozlegly zawal, ale nie wyglada to najlepiej. – Spojrzal na nia z rozpacza. – Widzisz, jestem jedynakiem. Mama sama sobie nie poradzi, musze do nich pojechac.
– Oczywiscie, ze musisz – przytaknela. Spojrzal na nia proszaco.
– Tylko ze ja nie moge zostawic Blaira samego – mowil. – On sie wykonczy. Nie bedzie w stanie wykonac nawet koniecznej operacji, nie bedzie mogl jezdzic z wizytami. Bedzie musial poprzestac na przychodni i poradach przez radio. – Zamilkl na chwile, a potem ciagnal bezbarwnym glosem: – Moj wyjazd oznacza smierc dla wielu pacjentow. Jak wiec moge wyjechac? Nigdy chyba nie traktowalem swojej pracy zbyt i powaznie, ale dalem przeciez Blairowi slowo, ze zostane do konca roku.
– Dlatego chcialbys, zebym ja zostala, tak? – domyslila j sie Cari.
– No wlasnie! Czy moglabys?
W jego oczach krylo sie nieme blaganie. Przypomniala sobie od razu oczy psiaka skryte pod kudlatymi uszami i pomyslala, ze im obu bardzo trudno odmowic.
– Przeciez nawet gdybym sie zgodzila, nie wiadomo, co powie Blair.
– Blair wyraza zgode – rozlegl sie glos z tylu. Odwrocila sie gwaltownie i zaczerwienila, napotykajac spojrzenie Blaira, ktory pojawil sie niespodziewanie w kuchni.
– Pamietasz chyba, ze nie jestem w pelni odpowiedzialnym lekarzem? – spytala z gorycza w glosie. – Jaki moze byc ze mnie pozytek?
– Rod powinien jechac do domu – stwierdzil stanowczo Blair. – Jesli tylko zgodzisz sie u nas pracowac, ja zgodze sie ciebie zatrudnic.
– A jak mnie bedziesz pilnowal, skoro zostaniemy tylko we dwoje?
– Mam do ciebie zaufanie. Rozesmiala sie.
– Kiedy ja ci naprawde ufam.
– To dlaczego Rex nigdy nie wychodzi z pokoju, kiedy mam dyzur?
– Nie mam pojecia.
– Chcesz powiedziec, ze nie pilnuje mnie na twoje polecenie?
Zapadla cisza. Po pewnym czasie Blair odwrocil sie gwaltownie i podszedl do okna.
– Sluchaj, Cari – odezwal sie ze wzrokiem utkwionym przed siebie. – Powtarzalas kilkakrotnie, ze z twojej winy zmarlo dziecko. Powiedz, czy skoro jestem odpowiedzialny za zdrowie i zycie pacjentow w tej okolicy, moge tego nie brac pod uwage?
– Poniewaz jednak jestes w rozpaczliwej sytuacji, decydujesz sie zapomniec o tym?
– Tak.
– Tak wiec z dwojga zlego lepszy jest nieodpowiedzialny lekarz niz zaden – podsumowala. – Kto wie? Moze jeszcze zrobie kariere – zauwazyla z ironia.
Rod wstal i spojrzal na Cari smutnym wzrokiem.
– Lepiej wiec moze bedzie, jesli zostane. Nie widze innego wyjscia.
– Ja tez nie widze. Przykro mi, Rod – dodala i wyszla.
Gdy konczyla dyzur, przypomniala sie jej poranna rozmowa. Nie mogla zapomniec blagalnego spojrzenia Roda. Byla przekonana, ze potrafilaby podolac obowiazkom lekarza w czasie jego nieobecnosci. Nalezalo wiec teraz tylko zdobyc sie na odwage i wyrazic zgode, wiedzac przy tym, co moze oznaczac praca z Blairem.
Zbyt wiele juz miala na sumieniu, by utrudniac Rodowi spotkanie z ojcem. Gdy wiec skonczyla rozmowe z ostatnim pacjentem, wybrala sie na poszukiwanie Blaira.
– Jak zamierzasz wszystko zorganizowac, jesli zdecyduje sie zostac? – zapytala.
Podniosl sie zza biurka, przy ktorym wypelnial karty, podszedl do niej i polozyl jej rece na ramionach.
– Powiedz, o co ci w ogole chodzi?
– Nie wiem, o czym mowisz – najezyla sie.
– Moze dobrze by bylo, zebys sie dowiedziala – rzucil ostro. – Mowisz ciagle, ze dopuscilas sie powaznego zaniedbania, ze popelnilas blad w sztuce i nie chcesz mi podac zadnych szczegolow. A potem zachowujesz sie tak, jakbys byla obrazona, kiedy nie moge, dzialajac zgodnie z sumieniem, powierzyc ci zadnego odpowiedzialnego zadania.
Milczala.
– Powiedz mi cos!
Potrzasnela glowa. Czy on naprawde nie jest w stanie pojac, ze bezpowrotnie juz minal czas, kiedy byla w stanie cokolwiek tlumaczyc? Wiedziala, ze do konca zycia bedzie miala przed oczami sale rozpraw i sedziego. Ilez razy opowiadala w szpitalu, co sie naprawde stalo, nikt na to nie zwracal uwagi, ustalono juz bowiem oficjalna wersje i nikomu nie przyszlo nawet do glowy, ze moglo byc inaczej. A dyrektor administracyjny powiedzial jej w koncu:
– Jesli sie przyznasz, ze popelnilas blad, nic nie stoi na przeszkodzie, zebys znowu zaczela pracowac. Jezeli jednak bedziesz sie upierac przy swoim, nie tylko beda mowili i o tobie, ze dopuscilas sie zaniedbania, ale jeszcze zarzuca ci klamstwo.
Byla bezradna. I musiala nauczyc sie zyc wsrod ludzi, ktorzy nia pogardzali. A Blair? On takze sadzil, ze popelnil blad, o ktorym, tak jak wowczas powiedzial dyrektor, bedzie mozna po pewnym czasie zapomniec. Po co wiec mam sie tlumaczyc? Nie przezylabym chyba, gdyby i on nazwal mnie klamca…
– Nic wiecej nie mam do dodania – powtorzyla z uporem.
– Zrobilam straszna rzecz i teraz za to place, nie wykonuje wiec z checia zawodu lekarza. Poniewaz jednak Rod musi wyjechac, postanowilam zapomniec o tym na jakis czas i zastapic go. Musisz tylko uwierzyc, ze blad, ktory popelnilam, dal mi straszna i bolesna nauczke, o ktorej nigdy nie zapomne i ze z pewnoscia nie bede nigdy wiecej winna zadnego zaniedbania.
– Do diabla ciezkiego, powiedz w koncu, jak do tego w ogole doszlo?
– Juz ci mowilam – rzekla bezbarwnym glosem. – Zwykle niedopatrzenie z mojej strony. A teraz zdecyduj, czy chcesz mnie przyjac na takich warunkach?
Patrzyl na nia dlugo.
– Chyba nie mam wyboru – powiedzial w koncu.
– To swietnie. Sprawa jest teraz zupelnie jasna – szepnela i odwrocila sie, w tej samej jednak chwili Blair przytrzymal ja i zmusil, aby spojrzala mu w oczy.
– A to, co bylo miedzy nami…
– …skonczylo sie – przerwala mu w pol zdania. – Bylam chyba szalona, ze sie zgodzilam.
– Szalona, ze mnie pragnelas?
– Szalona, myslac, ze uda mi sie zbudowac cos na nowo – mowila znuzonym glosem. – Posluchaj mnie. Niepotrzebne mi sa zadne zwiazki, a ty nie bylbys ze mna szczesliwy, wiedzac, co zrobilam. Za bardzo dazysz do doskonalosci. Blair Kinnane, znakomity lekarz, popelnil juz jeden straszny blad w swoim zyciu. I to mu wystarczy – zakonczyla z gorycza.