wyjdz za mnie za maz.
– To szalenstwo!
– Naprawde tak uwazasz? – Sciskal jej reke coraz mocniej. – Szalenstwem jest twoj brak zaufania, ale ja ci wierze. Wierze ci, bo cie kocham. Czy kochasz mnie na tyle, zeby mi zaufac?
– Nie! – Byl to krzyk bolu i rozpaczy. Wyrwala mu dlon. – Blair, prosze cie!
– Cari…
Zaslonila twarz rekami.
– Czy nie widzisz, ze moja milosc jest ciezarem? Naprawde nie widzisz? Przeciez nie moge narazac cie na zycie ze mna! Ja juz moje przegralam. Wcale mnie nie potrzebujesz. Kiedy tylko stad wyjade, bedziesz dziekowal losowi, ze pozwolil ci uniknac tego slubu. – Spojrzala w dol. Wiedziala, ze l nie potrafi sama pokonac skalistego zbocza. – Prosze – szepnela – zabierz mnie do domu. Mam dosyc.
Zapadla cisza. Po chwili Blair wzial ja w ramiona.
– Jedzmy na bal – powiedzial cicho. – Jesli nie chcesz wyjsc za mnie za maz, zatancz chociaz ze mna.
Bal trwal juz w najlepsze, gdy pojawili sie w sali. Cari czula sie oszolomiona i bardzo nieszczesliwa. Jedynym jej marzeniem bylo schronic sie w domu Bromptonow, wejsc do lozka i naciagnac koldre na glowe. Blair nie wyrazil jednak na to zgody.
Gdy tylko weszli do srodka, Blaira powitaly ze wszystkiej stron usmiechy i powitania. Widac bylo, ze jest ogolnie znany i lubiany. Ona zreszta tez spotkala sie z serdecznym przyjeciem. Mlodzi ludzie sprawiali wrazenie zadowolonych, widzac ja bez laski. Od pierwszej chwili zostala zasypana zaproszeniami do tanca.
Blair jednak nie dopuszczal nawet mysli, aby mogla zatanczyc z kimkolwiek innym. Tego wieczoru Cari byla jego wlasnoscia. Tanczyli jeden taniec po drugim i nie oddalala sie od niego nawet na chwile. W czasie przerw rozmawial wesolo z sasiadami z parkietu, lecz dawal wszystkim do zumienia, ze on i Cari stanowia pare. Zrecznie tez wlaczal j do rozmowy, tak ze nawet nie zauwazano jej milczenia i zamyslenia.
Kolo polnocy Cari poczula wielkie zmeczenie i bol w nogach. Blair zauwazyl, ze z trudem chodzi.
– Zmeczona jestes, kochanie? – zapytal cicho.
Kiwnela glowa. Wzial ja pod ramie, aby sprowadzic z parkietu i w tej wlasnie chwili zawolano go do stolu, gdzie zostawil radio. Wzywal go szpital.
– To, zdaje sie, naprawde koniec naszego wieczoru – powiedzial ze smutkiem. I mial racje.
– Pani Hitchins zawiadomila nas przed chwila, ze piec minut temu przejezdzal obok nich samochod – relacjonowala pielegniarka. – Pedzil z niesamowita szybkoscia, a po chwili uslyszeli straszliwy huk i lomot. Bob pojechal od razu zobaczyc, co sie dzieje, a ona dala nam znac, zeby na wszelki wypadek byl pan w pogotowiu.
– Jade do szpitala – zawiadomil pielegniarke. – Chyba bede musial poleciec samolotem – zwrocil sie do Cari. – Hitchinsowie mieszkaja okolo dziewiecdziesieciu kilometrow stad, a drogi sa tam fatalne. Wroce wiec do szpitala i zaczekam na znak od Boba, ale pani Hitchins jest rozsadna i nie robilaby z pewnoscia alarmu bez potrzeby. – Przyjrzal sie uwaznie Cari. – A co ty zrobisz? – zapytal, widzac jej zmeczona twarz. – Chyba nie masz sily tu zostac?
Byla to prawda. Nie tylko bolaly ja nogi, ale byla tez wykonczona psychicznie i nie miala najmniejszej ochoty na zadne rozmowy.
– Czy bede ci potrzebna? – spytala.
– Teraz chyba nie – odparl. – W samolocie jest zwykle tylko jeden lekarz. Ale moze bede cie potrzebowal pozniej, jesli przywieziemy rannych. – Spojrzal na zegarek. – Proponuje, zebys poszla sie przespac do mojego mieszkania – dodal szybko, jakby chcial zapobiec jej ewentualnym protestom. – Moze mnie nie byc nawet kilka godzin. Odpoczniesz troche i bedziesz na miejscu, gdybym cie potrzebowal.
– Sluchaj…
– No, chodz juz!
Wzial ja za reke i wyprowadzil z sali. Zanim dotarli do szpitala, pani Hitcbins odezwala sie po raz drugi. Powiedziala im o tym dyzurna pielegniarka, ktora oczekiwala Blaira w drzwiach. Podeszli do szpitala, trzymajac sie za rece. Blair trzymal Cari mocno, jakby chcial w ten sposob oznajmic cos calemu swiatu.
– Wyglada to zle – mowila pielegniarka z oczami utkwionymi w splecione dlonie Blaira i Cari. – Pani Hitchins jest teraz na miejscu wypadku. Zawiozl ja tam maz, ktory wrocil do domu po koce i narzedzia potrzebne do uwolnienia dzieciakow z samochodu.
– Dzieciakow?
– Czterech nastolatkow. Mowila, ze dwoch chyba nie zyje. Samochod najechal na kangura. Pani Hitchins uwaza, ze przejechali obok ich domu z predkoscia co najmniej dwustu kilometrow na godzine.
– Czy Luke zostal zawiadomiony? – spytal Blair. Luke byl pilotem i mial tej nocy dyzur.
– Jest juz w hangarze. Dalam mu znac jeszcze przed rozmowa z panem.
Blair skinal pielegniarce glowa.
– Chodzmy – zwrocil sie do Cari.
– Dokad? – zapytala.
– Musze sie przebrac, a ty musisz sie przespac. Wydaje sie ze skonczymy prace dopiero o swicie.
Otworzyl drzwi mieszkania i wszedl do sypialni.
– Kladz sie – rozkazal, wyciagajac z szafy ubranie na zmiane. – Nie mysl o niczym, tylko spij. Nawet gdyby ci sie to nie udalo, nie ruszaj sie stad. Pielegniarki przygotowuja juz sale operacyjna. Jezeli dojdzie do operacji, nie chcialbym zebys mi zemdlala.
– Czy mi sie to kiedys zdarzylo? – zaprotestowala, a usmiechnal sie do niej.
– Nie – przyznal. – Nawet wtedy, kiedy ledwie stalas na nogach. Ale ja nie moge sobie pozwolic na zadne ryzyko. Prosze wiec do lozka, pani doktor.
– Tak jest, panie doktorze – odpowiedziala.
Polozyla sie wiec, nie mogla jednak zasnac. Obserwowala na suficie swiatlo ksiezyca i rozmyslala nad tym, co wydarzylo sie w ciagu wieczoru. Czula wszedzie zapach Blaka, zdawalo jej sie, ze jest przy niej… Czula sie wiec bezpieczna, wiedziala, ze nic nie moze jej grozic.
Chcial, by wyszla za niego za maz… O niczym bardziej nie marzyla. Nalezal do niej, byla teraz tego pewna. Jej zareczyny z Harveyem okazaly sie glupia pomylka i wlasciwie nalezalo sie cieszyc, ze doszlo do ich zerwania.
Kocha Blaira. I wie tez, ze nie moze go wtracic w nieszczescie razem z soba. Ciagle brzmialy jej w uszach slowa ojca podczas ostatniej wizyty w domu:
– Twoja hanba spada nie tylko na ciebie. Sciagasz ja na wszystkich, ktorzy sa blisko. Jezeli nie potrafisz wykonywac w sposob odpowiedzialny zawodu lekarza, musisz zerwac z medycyna i trzymac sie od nas z dala. Nie pozwole, zeby niewinni czlonkowie naszej rodziny byli obrzucani blotem z powodu twojej niekompetencji.
W pokoju byli wtedy wszyscy. Obok ojca stali jej bracia. Mieli zaciete twarze i mierzyli ja zimnym wzrokiem. W kacie siedziala zaplakana matka. I to byli ludzie, ktorzy, jak kiedys sadzila, kochali ja. Ciezko jej bylo zyc ze swiadomoscia, ze Blair moze ja uwazac za nieodpowiedzialnego lekarza, ale o ile straszniejsze byloby wszystko mu wytlumaczyc, a potem zobaczyc, jak odwraca sie od niej. Wtulila twarz w poduszke i gorzko sie rozplakala.
Widocznie potem zasnela, bo obudzily ja czyjes kroki i blask zapalanego swiatla. Przy lozku stala dyzurna pielegniarka.
– Jest pani potrzebna – odezwala sie cicho. W rece trzymala zapasowy szpitalny stroj Cari, przechowywany w pokoju dla personelu. – Pomyslalam, ze moze bedzie sie pani chciala tutaj przebrac.
Cari wstala, dziekujac dziewczynie. Budzik na nocnym stoliku wskazywal wpol do czwartej.
– Co sie tam stalo? – zapytala nagle. Pielegniarka zawrocila od drzwi.
– Tym samochodem jechalo czterech chlopakow – odparla. – Dwoch zginelo na miejscu, jeden zmarl, gdy probowano go wydobyc z wraku, a jeden jest u nas. Ma krwotok wewnetrzny. Doktor Kinnane jest juz w sali operacyjnej, ale chyba nie wierzy, ze uda sie go uratowac.
Jedno spojrzenie na chlopca pozwolilo Cari zrozumiec, jakie zadanie ich czeka. Utrzymanie chlopca przy zyciu do tej pory bylo juz wyczynem nie lada. Mial powazne uszkodzenia glowy. Za wczesnie bylo myslec, jakie beda tego konsekwencje. Do tego dochodzily liczne zlamania, a takze pekniecie jelita, pecherza i sledziony. Nie bylo wlasciwie miejsca na jego ciele, ktore by nie uleglo uszkodzeniu. Pozostawalo im jedynie powstrzymac