wisialy krzywo, schodki zapadaly sie smetnie. Uderzylo ja widoczne ubostwo. Skoro jest taki bogaty, czemu nie zaplaci za remont?

Wylaczyl silnik, wysiadl, obszedl samochod dookola i otworzyl jej drzwiczki. Zaskoczylo jato. Jednoczesnie przypomniala sobie, ze tak samo postapil na lotnisku.

– Nazywa sie Annie Glide – poinformowal. – Niedlugo konczy osiemdziesiat lat. Ma klopoty z sercem i ogromna wole zycia. Uwazaj na stopnie. Cholera, ta buda lada dzien zawali jej sie na glowe.

– Chyba stac cie na remont.

Popatrzyl na nia, jakby postradala rozum, podszedl do drzwi i walnal w nie piescia.

– Otwieraj, starucho, i wytlumacz, czemu nie naprawilas schodow!

Jane gapila sie nic nie rozumiejacym wzrokiem. Czy tak sie traktuje ukochana starenka babcie?

Drzwi otworzyly sie piszczac przerazliwie i Jane stanela oko w oko ze zgarbiona staruszka o rzadkich, ale utlenionych na blond wlosach i krwiscie czerwonych ustach, w kaciku ktorych dyndal papieros.

– Uwazaj, jak sie do mnie zwracasz, Calvinie Jamesie Bonner. Jeszcze moge ci spuscic lanie, nie zapominaj.

– Najpierw musialabys mnie dogonic. – Wyjal jej papierosa z ust, rzucil na ziemie, rozdeptal, i dopiero wtedy objal ja serdecznie.

Zaniosla sie chrypliwym smiechem i poklepala go po plecach.

– Wredny jak sam diabel! – Nad jego ramieniem lypnela na Jane, spokojnie stojaca przy schodach. – A to kto?

– Annie, poznaj Jane. – W jego glosie pojawily sie twarde nuty. – Moja zone. Pamietasz, dzwonilem, zeby ci o niej powiedziec. Pobralismy sie w srode.

– Wyglada mi na mieszczuche. Obdzieralas kiedy krolika ze skory?

– Nie… nie przypominam sobie.

Prychnela pogardliwie i ponownie zajela sie Calem.

– Czemu tak dlugo nie odwiedzales starej babci?

– Balem sie, ze mnie ugryziesz, musialem sie najpierw zaszczepic na wscieklizne.

Na te slowa staruszka dostala ataku smiechu, co skonczylo sie atakiem kaszlu. Cal objal ja mocno i zaprowadzil do domku, wymyslajac jej przy tym niemilosiernie, ze nadal pali.

Jane wsadzila rece do kieszeni i z przerazeniem pomyslala, jak trudne miesiace ja czekaja. Nielatwo bedzie o sukces. Teraz na przyklad oblala egzamin z obdzierania krolikow ze skory.

Nie spieszylo jej sie do srodka, wiec podeszla do skraju werandy. Las otaczal maly domek ze wszystkich stron, tylko z jednej otwierala sie mala polanka, a na tylach rozciagal ogrodek. Patrzac na dalekie szczyty spowite pasmami mgly zrozumiala, czemu te czesc Appalachow nazywa sie Smoky Mountains, Gorami Dymnymi.

W calkowitej ciszy slyszala, jak wiewiorka szelesci nagimi galazkami debu. Dotychczas nie zdawala sobie sprawy, jak glosne jest miasto czy nawet spokojniejsze przedmiescia. Sluchala trzaskow galazek, krakania wron, wdychala wilgotne, chlodne marcowe powietrze. Z westchnieniem podeszla do drzwi. Nie znala jeszcze Annie Glide, ale domyslala sie, ze dla staruszki wycofanie sie byloby oznaka slabosci.

Znalazla sie w malutkim saloniku, wypelnionym zadziwiajaca mieszanina rzeczy starych i tandetnych z nowymi i gustownymi. Na miekkim szaroniebieskim dywanie staly przerozne meble, obite najdziwaczniejszymi tkaninami, od srebrnego brokatu po wytarty aksamit. Pozlacany stoliczek zreperowano prowizorycznie tasma klejaca. W oknie wisialy koronkowe firanki, podtrzymywane czerwonym jedwabnym sznurem.

Na scianie prostopadlej do starego kamiennego kominka ustawiono nowoczesny i chyba drogi zestaw stereo. Na gzymsie kominka, czyli na ledwie oheblowanej desce, dostrzegla miedzy innymi wazonik w ksztalcie gitary, pilke do rugby, wypchanego bazanta i zdjecie mezczyzny, ktory wydawal sie jej znajomy, choc nie pamietala, gdzie go widziala.

Po lewej stronie zobaczyla zagracona kuchenke z odlazacym linoleum na podlodze i jedyna w swoim rodzaju kolekcja garnkow. Maly korytarzyk prowadzil zapewne do sypialni na tylach domku.

Annie Glide z trudem usiadla w bujanym fotelu, a Cal przechadzal sie nerwowo i krzyczal:

– …Roy powiedzial, ze grozilas mu dubeltowka i oznajmil, ze nie przyjdzie tu wiecej, jesli nie zaplace mu kaucji w wysokosci pieciuset dolarow! Bezzwrotnej!

– Roy Potts nie odroznia mlotka od swojego tylka.

– Roy jest najlepszym stolarzem w tej okolicy.

– Przywiozles mi nowa plyte Harry'ego Connicka Juniora? Oto co mi jest potrzebne, a nie jakis tam stolarz.

Westchnal glosno.

– Przywiozlem, przywiozlem. Mam w samochodzie.

– No to przynies! – Wskazala drzwi. – A kiedy wrocisz, przestaw glosniki. Sa za blisko telewizora.

Ledwie wyszedl, utkwila w Jane spojrzenie niebieskich oczu. Jane ogarnelo dziwne pragnienie, zeby ukleknac i wyznac jej wszystkie grzechy, podejrzewala jednak, ze humorzasta staruszka po prostu palnelaby ja w glowe.

– Ile masz lat, dziewczyno?

– Trzydziesci cztery. Dlugo nad tym myslala.

– A on mysli, ze ile?

– Dwadziescia osiem. Aleja mu tego nie powiedzialam.

– Ale i nie zaprzeczylas, prawda?

– Tak. – Choc nikt jej tego nie proponowal, przysiadla na skraju kanapy obitej aksamitem. – Mam mowic wszystkim, ze skonczylam dwadziescia piec.

Annie bujala sie w milczeniu przed dluzsza chwile.

– Zrobisz to?

Jane przeczaco pokrecila glowa.

– Cal powiedzial, ze jestes profesorka z college'u. Czyli chyba jestes bardzo madra.

– Madra w niektorych dziedzinach, glupia w innych.

– Cal nie lubi glupot.

– Wiem.

– Ale potrzeba mu troche zabawy.

– Nie umiem sie bawic. Kiedys, jak bylam mala, umialam, ale teraz juz nie.

Annie popatrzyla na drzwi. Cal wszedl do srodka.

– Kiedy sie dowiedzialam, jak szybko zescie sie pobrali, pomyslalam, ze zlapala cie tak samo, jak twoja mama tate.

– To zupelnie co innego – odparl chlodno.

Annie ponownie skupila sie na Jane.

– Moja corka Amber calymi dniami nic innego nie robila, tylko uganiala sie za chlopakami. Zastawila sidla na najbogatszego w calym miasteczku. – Zaniosla sie smiechem.

– I go zlapala, tak, tak! A Cal byl przyneta.

Jane zbieralo sie na mdlosci. A zatem Cal to juz drugi Bonner zmuszony do malzenstwa przez ciezarna kobiete.

– Moja Amber Lynn najchetniej zapomnialaby, ze dorastala biedna jak mysz koscielna, dobrze mowie, Calvin?

– Nie rozumiem, czemu wiecznie jej dokuczasz. – Podszedl do wiezy i po chwili pokoj wypelnil glos Harry'ego Connicka Juniora.

Dopiero teraz Jane uswiadomila sobie, ze na kominku stoi fotografia piosenkarza. Co za dziwna kobieta. Annie oparla sie wygodniej.

– Alez ten chlopak Connickow ma ladny glos. Zawsze chcialam, zeby Calvin spiewal, ale nic z tego nie wyszlo.

– Niestety. Umiem tylko rzucac pilke. – Usiadl obok Jane, ale nie dotknal jej.

Annie zmruzyla oczy i siedzieli we trojke w ciszy, wsluchani w melodyjna piosenke. Nie wiadomo, czy za sprawa pochmurnej pogody, czy lesnej ciszy, w kazdym razie Jane poczula nagle, jak splywaja z niej zmartwienia. Nie wiadomo skad zjawila sie pewnosc, ze tu, w zapadajacej sie chalupce wsrod gor, odnajdzie brakujaca czastke samej siebie. Wlasnie tu, w pokoju pachnacym sosna i dymem.

Вы читаете Kandydat na ojca
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату