– Wracaj! Nie kaz mi za toba biec, bo tego pozalujesz!

Nie slyszala, czy za nia pobiegl, i jeknela zdziwiona, gdy zlapal ja za ramie.

– Kazalem ci wracac! – krzyknal.

– Wszystko zepsules! – odparla, takze podniesionym glosem.

– Ja? – Pobladl ze zlosci. – Ty klamczucho! Jestes stara! Stara!

– Nigdy ci tego nie wybacze! – Zacisnela piesci i z calej sily uderzyla go w piers, tak mocno, ze zabolaly ja dlonie.

Wpadl w furie. Zlapal ja za ramiona, ale nie panowala nad soba, nie pozwalala mu sie poskromic. Skrzywdzil jej dziecko i oto ona, ktora nigdy nikogo nie uderzyla, zapragnela jego krwi.

Wpadla w szal. Spadly jej okulary, a nawet tego nie zauwazyla. Kopala, drapala, starajac sie go dosiegnac.

– Przestan, i to w tej chwili! Przestan! – Jego krzyk zatrzasl wierzcholkami drzew. Po raz kolejny chcial ja powstrzymac. W odpowiedzi ugryzla go w reke.

– Au! – Szeroko otworzyl oczy. – To boli!

Agresja sprawila jej satysfakcje. Uniosla kolano, by uderzyc go w podbrzusze, ale nie zdazyla. Stracila grunt pod nogami.

– O, co to, to nie…

Upadli na ziemie. Oslonil ja przed upadkiem wlasnym cialem, zaraz jednak przytloczyl ja soba, przycisnal do ziemi calym ciezarem.

Walka pozbawila ja wszystkich sil, on jednak w ten sposob zarabial na zycie i nawet nie stracil tchu. Stracil natomiast cierpliwosc i dal jej tego probke.

– Uspokoj sie, slyszysz? Zachowujesz sie jak wariatka! Wlasciwie jestes szalona! Oklamalas mnie, a teraz chcesz mnie zabic. Juz nie wspomne, ze takim zachowaniem mozesz zaszkodzic dziecku. Przysiegam na Boga, ze zamkne cie w domu wariatow i naszpikuje prochami!

Miala lzy w oczach; nie chciala, by to zobaczyl, ale nie mogla sie powstrzymac.

– Wszystko zepsules.

– Ja? – Zloscil sie coraz bardziej. – To nie ja zachowuje sie jak wariat. I nie ja wmawialem wszystkim dokola, ze mam pieprzone dwadziescia osiem lat!

– Nigdy tego nie powiedzialam! I nie przeklinaj w mojej obecnosci!

– Masz trzydziesci cztery! Trzydziesci cztery! Czy kiedykolwiek planowalas mi o tym powiedziec?

– A niby kiedy mialam to zrobic? Kiedy napadles mnie w czasie wykladu, czy moze raczej kiedy darles sie na mnie przez telefon? A moze kiedy wepchnales mnie do samolotu? Nie, raczej kiedy zamknales mnie w domu! Czy tak?

– Nie wykrecaj kota ogonem. Wiedzialas, ze to dla mnie wazne, i z premedytacja wprowadzilas mnie w blad.

– Z premedytacja? Co za wymyslne slowo jak na glupka. Po co ta kokieteria? Dlaczego udajesz durnego wiesniaka z Poludnia i zachowujesz sie jak kretyn? Czy na tym, twoim zdaniem, polega dobra zabawa?

– O czym ty mowisz?

Odparla z cala pogarda, na jaka bylo ja stac:

– Uniwersytet Michigan! Summa cum laude!

– Ach, to. – Jego napiecie czesciowo ustapilo. Zsunal sie z niej troche.

– Boze, jak ja cie nienawidze – szepnela. – Lepszy bylby bank spermy.

– Szkoda, ze dopiero teraz doszlas do tego wniosku.

Mimo tych slow nie wydawal sie juz taki wsciekly. Ona tymczasem nadal czula zlosc. Wiedziala, o co musi zapytac, i choc panicznie bala sie tego, co uslyszy, odezwala sie dzielnie:

– Jaki masz iloraz inteligencji?

– Nie mam pojecia. W przeciwienstwie do ciebie nie chodze z ta informacja wytatuowana na czole. – Przesunal sie na bok, tak ze mogla wstac.

– Wyniki z testow na studia?

– Nie pamietam.

Przygladala mu sie podejrzliwie.

– Klamiesz. Wszyscy pamietaja.

Otrzepal dzinsy z mokrych lisci.

– Odpowiadaj, do licha!

– Nie musze. – Byl zly, ale chyba niegrozny.

To jej bynajmniej nie uspokoilo. Poczula narastajaca fale histerii.

– Odpowiedz w tej chwili, albo, jak mi Bog mily, znajde sposob, zeby cie zamordowac! Dosypie ci mielonego szkla do jedzenia! Zadzgam nozem podczas snu! Wrzuce suszarke do wanny! Rozwale ci leb kijem bejsbolowym!

Przestal otrzepywac spodnie i patrzyl na nia z ciekawoscia raczej niz ze strachem. Wiedziala, ze robi z siebie idiotke, ale ta swiadomosc tylko dolewala oliwy do ognia.

– Odpowiadaj!

– Alez z ciebie krwiozercza niewiasta. – Wydawal sie lekko rozbawiony. Pokrecil glowa. – Co do suszarki… Potrzebny ci bedzie przedluzacz, zeby siegnela do wanny. Chyba ze nie zamierzalas jej wlaczyc do pradu.

Zgrzytala zebami, czujac, ze wychodzi na zupelna kretynke.

– Gdybym nie wlaczyla do pradu, nie moglabym cie zabic, prawda?

– Rzeczywiscie.

Gleboko zaczerpnela tchu, starajac sie odzyskac zdrowy rozsadek.

– Powiedz, jakie wyniki osiagnales na testach. Jestes mi to dluzny. Wzruszyl ramionami, schylil sie po jej okulary.

– Cos kolo tysiaca czterystu, moze troszke mniej.

– Tysiac czterysta! – Odepchnela go z calej sily i pobiegla do lasu. Okazal sie hipokryta i oszustem. Bylo jej niedobrze. Nawet Craig nie byl rownie inteligentny.

– To nic w porownaniu toba! – zawolal za nia.

– Nie waz sie do mnie odzywac.

Podszedl blizej, ale jej nie dotknal.

– Daj spokoj, Rozyczko, to, co ty mi zrobilas, jest o wiele gorsze niz moje wyniki.

Odwrocila sie gwaltownie.

– Nie mnie skrzywdziles! Zrobiles to mojemu dziecku, nie rozumiesz?

Przez ciebie wyrosnie na dziwadlo!

– Nigdy nie powiedzialem, ze jestem glupi. Ty bylo twoje przypuszczenie.

– Mowiles „przyszlem'! Pierwszego wieczoru powiedziales „przyszlem' dwa albo trzy razy!

Kacik jego ust uniosl sie leciutko.

– Koloryt lokalny. Nie bede sie usprawiedliwial.

– W calym domu walaja sie komiksy!

– Chcialem sprostac twoim oczekiwaniom.

Zalamala sie. Stanela tylem, oparla dlonie o najblizsze drzewo i przywarla czolem do szorstkiej kory. Powrocily wszystkie upokorzenia dziecinstwa: kpiny i zarty, poczucie izolacji. Nigdy nie pasowala do innych, i teraz ten sam los zgotowala swojemu dziecku.

– Wywioze ja do Afryki – szepnela. – Z dala od cywilizacji. Bede ja sama uczyla, zeby nie musiala znosic kpin innych dzieci.

Na jej plecach spoczela nieoczekiwanie delikatna dlon.

– Nie zrobisz jej tego, Rozyczko. Nie pozwole na to.

– Zmienisz zdanie, kiedy zobaczysz, jaka z niej dziwaczka.

– Nie bedzie dziwaczka. Czy twoj ojciec tak cie postrzegal?

Wszystko w niej zamarlo. Odsunela sie od niego i nerwowo szukala chusteczki w kieszeniach wiatrowki. Grala na zwloke wycierajac nos, starala sie odzyskac panowanie nad soba. Jak mogla tak sie rozkleic? Nic dziwnego, ze uwaza ja za wariatke.

Wytarla nos jeszcze raz. Podal jej okulary. Nalozyla je nie zwracajac uwagi na mech przyczepiony do

Вы читаете Kandydat na ojca
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату