W holu rozlegl sie kobiecy glos z miekkim poludniowym akcentem.

– Cal? Gdzie jestes?

Westchnal.

– W kuchni, mamo.

– Przejezdzalam obok i zobaczylam, ze brama jest otwarta. – Podobnie jak ojciec Cala, kobieta, ktora stanela w drzwiach, wydawala sie zbyt mloda, by miec trzydziestoszescioletniego syna. Wydawala sie takze zbyt dystyngowana jak na corke Annie Glide. Ladna, szczupla, miala krotka fryzurke, podkreslajaca blekit oczu. Dyskretna plukanka tuszowala nieliczne siwe pasma. Nosila doskonale skrojone czarne spodnie i welniany zakiet ze srebrna broszka w klapie. Przy niej Jane poczula sie jak ulicznica, z rozczochranymi wlosami i w brudnym ubraniu.

– Wiec ty jestes Jane. – Podeszla do niej z wyciagnieta reka. – Jestem Lynn Bonner. – Powitala ja cieplo, ale Jane wyczuwala rezerwe. – Mam nadzieje, ze juz jestes w lepszej formie? Cal mowil, ze kiepsko sie czulas.

– Dziekuje, mam sie dobrze.

– Ma trzydziesci cztery lata – poinformowal Jim. Lynn zdziwila sie i usmiechnela.

– Ciesze sie.

Jane przylapala sie na tym, ze darzy Lynn Bonner coraz wieksza sympatia. Jim przysiadl na wysokim barowym stolku i wyprostowal dlugie nogi.

– Cal twierdzi, ze ona ma fiola na punkcie wiesniakow z Poludnia. Pewnie jestes akurat w jej typie, Amber.

Uwadze Jane nie uszlo zdumione spojrzenie, jakie Cal poslal ojcu. Slyszala falszywa nute w slowach Jima Bonnera, nute, ktorej poprzednio tam nie bylo, ale jego zona udala, ze niczego nie zauwazyla.

– Zapewne wiesz od Cala, ze wlasnie wrocilismy z konferencji naukowej polaczonej z urlopem. Szkoda, ze wczoraj bylas chora i nie moglas zjesc z nami kolacji, ale nadrobimy to w sobote. Wiesz, Jim, gdyby nie padalo, moglibysmy upiec cos na grillu.

Jim skrzyzowal nogi w kostkach.

– No, Amber, dalej. Skoro nasza Jane tak przepada za poludniowcami, moze uraczysz ja jednym z rodzinnych specjalow Glide'ow? Na przyklad fasola ze smalcem, albo glowizna, ktora twoja mama tak chetnie gotowala. Jadlas kiedys glowizne, Jane?

– Nie przypominam sobie.

– Nie sadze, zeby Jane miala na to ochote – stwierdzila Lynn chlodno. -Nikt juz tego nie jada.

– Wiec moze powinnas wprowadzic nowa mode, Amber. Opowiedz o tym twoim eleganckim przyjaciolkom podczas nastepnej kolacji w Asheville.

Cal gapil sie na rodzicow, jakby widzial ich po raz pierwszy w zyciu.

– Dlaczego nazywasz mame Amber?

– Bo tak ma na imie – odparl Jim.

– Owszem, Annie tak do niej mowi, ale ty?

– A niby dlaczego mam przez cale zycie postepowac tak samo?

Cal zerknal na matke. Nie odezwala sie. Czul sie nieswojo. By sie czyms zajac, otworzyl lodowke.

– Naprawde nie macie ochoty na kanapke? Mamo?

– Nie, dziekuje.

– Glowizna to rodzinna potrawa Glide'ow – Jim uparcie powracal do tego watku. – Chyba o tym nie zapomnialas, co, Amber? – Przeszyl zone tak zimnym spojrzeniem, ze Jane zrobilo sie jej zal. Az za dobrze wiedziala, jak sie czuje kobieta pod takim wzrokiem. Nie czekal na odpowiedz, od razu uswiadomil Jane: – Glowizna to, jak nazwa wskazuje, swinski leb, tyle ze bez oczu.

Lynn usmiechnela sie z wysilkiem.

– To paskudztwo. Nie wiem, czemu mama to gotowala. Wlasnie z nia rozmawialam, stad wiem, ze juz ci lepiej. Polubila cie, Jane.

– Ja ja tez. – Jane, podobnie jak tesciowa, chciala zmienic temat. Nie dosc, ze denerwowaly ja potyczki miedzy rodzicami Cala, na dodatek jej zoladek ostatnio zachowywal sie nieprzewidywalnie i wolala nie rozmawiac wiecej o swinskich lbach, z oczami czy bez.

– Cal powiedzial, ze zajmujesz sie fizyka- odezwala sie Lynn. – Jestem pod wrazeniem.

Jim wstal ze stolka.

– Moja zona nie ukonczyla nawet szkoly sredniej, wiec czasami oniesmielaja ja ludzie z wyzszym wyksztalceniem.

Lynn wcale nie wygladala na oniesmielona, a Jane powoli tracila cala sympatie do Jima Bonnera. Jego zona moze sobie ignorowac jego nietaktowne uwagi, ale nie ona.

– Nie ma ku temu powodow – oznajmila spokojnie. – Wsrod ludzi z najbardziej imponujacymi tytulami sa glupcy. Ale wlasciwie dlaczego to mowie, doktorze Bonner? Na pewno przekonal sie pan o tym sam.

Ku jej zdumieniu usmiechnal sie. A potem wsunal dlon za kolnierz zony i pieszczotliwie pogladzil jej szyje. Robil to odruchowo, jakby powtarzal ten gest od prawie czterdziestu lat. Intymnosc tej pieszczoty uswiadomila Jane, ze pakuje sie na gleboka wode. Szkoda, ze nie ugryzla sie w jezyk. Cokolwiek sie psulo w ich malzenstwie, psulo sie od lat. To nie jej sprawa. Ma wystarczajaco duzo wlasnych problemow na glowie.

Jim odsunal sie od zony.

– Musze isc, bo spoznie sie na obchod. – Poklepal Jane po ramieniu i usmiechnal sie do syna. – Ciesze sie, ze cie poznalem, Jane. Do zobaczenia jutro, Cal. – Widac bylo, ze darzy syna szczerym uczuciem. Zanim wyszedl, ani slowem nie odezwal sie do zony.

Cal wyjal z lodowki paczke wedliny i kawalek sera. Ledwie trzasnely drzwi wejsciowe, spojrzal na matke.

Patrzyla na niego spokojnie. Jane miala wrazenie, ze niewidzialny znak „Zakaz wstepu', ktory wyczuwala w obecnosci meza, znikl bez sladu.

Cal martwil sie wyraznie.

– Dlaczego tata mowi do ciebie Amber? Nie podoba mi sie to.

– Wiec musisz z nim o tym porozmawiac. – Lynn usmiechnela sie do Jane. – O ile znam Cala, zabierze cie tylko do klubu „Mountaineer'. Jesli chcesz rozejrzec sie po okolicznych sklepach, z przyjemnoscia cie oprowadze. Potem mozemy zjesc razem lunch.

– Bardzo chetnie.

Cal podszedl blizej.

– Jane, nie musisz byc uprzejma. Mama zrozumie. – Objal Lynn ramieniem. – Jane nie ma chwili czasu, ale nie chce sprawic ci przykrosci. Zgadza sie, choc w glebi serca wolalaby odmowic.

– Rozumiem. – Sadzac po minie Lynn, nie rozumiala ani odrobine, -Oczywiscie, skoro praca jest dla ciebie wazniejsza niz… Zapomnij, ze cokolwiek mowilam.

Jane nie posiadala sie z oburzenia.

– Kiedy ja naprawde…

– Prosze, nie mow nic wiecej. – Odwrocila sie do niej tylem, usciskala Cala. ~ Musze isc na spotkanie w kosciele. Okazuje sie, ze matka pastora ma pelne rece roboty; oby Ethan jak najszybciej sie ozenil. -Zerknela na Jane ponad ramieniem syna; w jej oczach czail sie chlod. – Mam nadzieje, ze w sobote poswiecisz nam chwile twego drogocennego czasu.

Jane poczula uklucie.

– Oczywiscie.

Cal odprowadzil matke do drzwi, gdzie rozmawial z nia przez dluzsza chwile. Wrocil do kuchni.

– Jak mogles? – zdenerwowala sie Jane. – Zrobiles ze mnie snobke!

– A co to za roznica? – Wyjal kluczyki z kieszeni dzinsow.

– Roznica? Bylo jej przykro.

– I co z tego?

– Nie miesci mi sie w glowie, ze byles taki gruboskorny.

– Ach, rozumiem. – Rzucil kluczyki na stol. – Chcialabys byc ukochana synowa, tak?

– Chce byc uprzejma, nic wiecej.

– Dlaczego? Zeby cie polubili, a potem cierpieli, kiedy sie rozejdziemy?

Вы читаете Kandydat na ojca
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату