– Taka to juz buntownicza natura naukowcow. Dobrze, ze nie pala nas za to na stosach.

Cisnal kurtke na krzeslo.

– Jak tam poszukiwania gornego kwarka?

– Znalezlismy go w tysiac dziewiecset dziewiecdziesiatym piatym. A skad wiesz, czym sie zajmuje? Wzruszyl ramionami.

– Lubie wiedziec, co w trawie piszczy.

– Badam cechy gornego kwarka.

– Wiec powiedz, ile kwarkow zmiesci sie na lebku od szpilki?

– Wiecej niz ci sie zdaje. – Nadal ja dziwilo, ze wie, co ona robi.

– Pytam o twoja prace, pani profesor. Uwierz mi na slowo, jestem w stanie pojac ogolne zarysy, jesli nie szczegoly.

Po raz kolejny zapomniala, jaki jest inteligentny. Nietrudno o to, majac przed oczami takie cialo. Zebrala sie w sobie, zanim jej mysli podazyly w niewlasciwym kierunku.

– Co wiesz o kwarkach?

– Niewiele. Sa mniejsze od atomow, wszelka materia sie z nich sklada. Jest ich bodajze szesc rodzajow.

Wiekszosc ludzi nie wie nawet tego. Skinela glowa.

– Tak, nazwano je na podstawie piosenki z Przebudzenia Finnegana Jamesa Joyce'a.

– Widzisz, oto jeden z problemow z wami, naukowcami. Gdybyscie szukali natchnienia w ksiazkach Toma Clancy'ego, w czyms, co ludzie czytaja, spotykalibyscie sie z duzo wiekszym zrozumieniem.

Parsknela smiechem.

– Obiecuje, ze jesli cos odkryje, nazwe to Czerwony Pazdziernik.

– I dobrze. – Przysiadl na stolku i patrzyl na nia z wyczekiwaniem. Zrozumiala, ze czeka, az opowie mu wiecej o swojej pracy. Podeszla do stolu i oparla sie o granitowy blat.

– To, co wiemy o kwarkach, jest zaskakujace. Na przyklad gorny jest czterdziesci razy ciezszy od dolnego, nie wiadomo dlaczego. Im wiecej wiemy o kwarkach, tym blizsi jestesmy nowego, rewolucyjnego spojrzenia na dotychczasowa teorie atomu. Na dluzsza mete szukamy teorii, ktora bedzie podstawa nowej fizyki.

– Teorii Wszystkiego?

– To smieszna nazwa. W rzeczywistosci brzmi to: Wielka Teoria Jednosci, ale tak, to teoria wszystkiego. Wydaje nam sie, ze gorne kwarki uchyla rabka tajemnicy.

– A ty chcesz byc Einsteinem nowej fizyki? Wytarla mikroskopijna plamke z blatu stolu.

– Na calym swiecie genialni fizycy pracuja nad tym samym.

– Nie obawiasz sie ich, prawda? Usmiechnela sie.

– Ani odrobine.

Tym razem on parsknal smiechem.

– Powodzenia, pani profesor. Trzymam kciuki.

– Dziekuje. – Spodziewala sie, ze zmieni temat; zazwyczaj ludziom kleily sie powieki, gdy rozprawiala o swojej pracy. On tymczasem wyjal z szafki torebke chipsow, usiadl przy oknie i zasypal ja pytaniami na ten temat.

Nie minelo duzo czasu, a siedziala naprzeciw niego, chrupala chipsy i z zapalem perorowala o kwarkach. Jej wyjasnienia prowokowaly go do dalszych pytan.

Poczatkowo odpowiadala radosnie, szczesliwa, ze spotkala laika szczerze zainteresowanego fizyka. Przyjemnie tak siedziec w kuchni w srodku nocy nad torebka chipsow i rozmawiac o pracy. To prawie tak, jakby naprawde byli malzenstwem. Poczucie blogosci zniknelo jednak, gdy uswiadomila sobie, jak skomplikowane zagadnienia mu tlumaczy, a on, ku jej rozpaczy, wszystko rozumie.

Scisnelo jej sie serce. A co, jesli dziecko bedzie jeszcze madrzejsze niz sie obawiala? Na te mysl zakrecilo jej sie w glowie. Wdala sie w metne tlumaczenie zawilej teorii.

– Chyba nie rozumiem, pani profesor.

Ilez by dala, by moc wrzasnac, ze nie rozumie, bo jest za glupi! Wykrztusila tylko:

– Tak, to niezbyt jasne. – Wstala. – Jestem zmeczona. Chyba sie poloze.

– Dobrze.

Uznala, ze nadeszla odpowiednia chwila, by poruszyc sprawe jej uwiezienia. Cal jest w dobrym humorze, moze lepiej to zniesie.

– A tak przy okazji, Cal, potrzebny mi samochod. Nic specjalnego, zwykl}' srodek transportu. Do kogo mam sie zwrocic?

– Do nikogo. Jesli chcesz gdzies pojechac, zawioze cie.

Jego dobry nastroj diabli wzieli. Wstal i wyszedl z kuchni, tym samym kladac kres dyskusji.

Nie poddawala sie. Poszla za nim przez przepastny salon do gabinetu.

– Przywyklam do niezaleznosci. Mam wlasne pieniadze. – Po chwili dodala zlosliwie: – Nie boj sie, nie bede sie witala z twoimi przyjaciolmi.

– Nie bedzie samochodu, pani profesor, koniec, kropka.

Odszedl, tym razem do gabinetu. Zacisnela usta i ruszyla za nim. To smieszne. Chyba zapomnial, ze zyja w dwudziestym wieku. I ze ona ma swoje pieniadze.

Zatrzymala sie w progu.

– W przeciwienstwie do twoich kochanek, mam prawo jazdy.

– To powoli przestaje byc smieszne.

– Tylko ze nigdy takie nie bylo, prawda? – popatrzyla na niego uwaznie. – Czy aby na pewno chodzi ci tylko o rodzicow? Moze po prostu wolisz, zeby moj zaawansowany wiek i brak urody nie przyniosly ci wstydu?

– Sama nie wiesz, co mowisz. – Usiadl za biurkiem.

Nie dala sie zbic z tropu.

– W niczym nie przypominam kobiety, z ktora wedlug oczekiwan kolezkow miales sie ozenic, prawda? Jestem za brzydka, za stara, mam za male piersi. Co za wstyd dla Bombera!

Skrzyzowal nogi w kostkach i oparl je na biurku.

– Skoro tak mowisz.

– Cal, nie potrzebuje twojego pozwolenia, zeby kupic samochod. Zrobie to i tak.

Poslal jej mordercze spojrzenie.

– Akurat.

Rozdzial jedenasty

Rodzice Cala mieszkali w gorzystej dzielnicy, wsrod starych drzew i wiekowych domow. Wokol skrzynek pocztowych wily sie pedy dzikiego wina, gole jeszcze altanki czekaly na pnace roze.

Dom Bonnerow stal na szczycie wzgorza poroslego bluszczem i rododendronami. Byl to uroczy, bezpretensjonalny budynek o kremowych scianach i jasnozielonym dachu z hiszpanskich dachowek. Cal podjechal do samej werandy, wysiadl i przytrzymal Jane drzwi.

Zatrzymal wzrok na jej nogach. Nie skomentowal miekkiej spodnicy z brazowej tafty, choc chyba podwinela ja w talii, bo odslaniala dobre kilka centymetrow smuklych ud. Jane przemknelo przez mysl, ze w jego oczach nogi trzydziestoczteroletniej belferki nie moga sie rownac ze szczuplymi nozkami wygimnastykowanych dwudziestolatek, jednak blysk uznania zdawal sie temu przeczyc.

Nie pamietala, kiedy ostatnio byla rownie zagubiona. Ostatniej nocy wzbudzil w niej cala game sprzecznych uczuc. W kuchni poczula silna wiez, prawie wspolnote. Do tego dochodzil gniew, smiech i pozadanie. Obecnie to ostatnie najbardziej ja niepokoilo.

– Podobaja mi sie twoje wlosy – oznajmil.

Rozpuscila je, co wiecej, zostawila w domu okulary i umalowala sie znacznie staranniej niz zazwyczaj. Gdy bladzil wzrokiem po jej ciele, wydawalo jej sie, ze podoba mu sie znacznie wiecej niz tylko wlosy. Dopoki sie nie skrzywil.

– Zadnych bzdur dzisiaj, jasne?

Вы читаете Kandydat na ojca
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату