Moze jesli udowodni jej, ze nie jest taki zly, ona zmieknie.
– Ani razu cie nie zdradzilem.
– Ciesze sie.
To za malo, musi jej powiedziec cala prawde, moze bardziej to doceni.
– Mialem wiele okazji, ale nigdy nie poszedlem na calosc. Raz bylem juz w drzwiach motelu…
– Nie chce tego sluchac.
– Ale sie wycofalem. Boze, jaki bylem z siebie dumny przez co najmniej tydzien.
– Nie wiem, po co to robisz, ale masz przestac, i to w tej chwili.
– Chce, zebysmy zaczeli od nowa. Myslalem, ze moze podczas urlopu… ale przeciez wlasciwie sie do siebie nie odzywamy. Czemu nie damy sobie jeszcze jednej szansy?
– Bo dzisiaj nie podobaloby ci sie to, tak samo jak wtedy.
Byla nieosiagalna jak daleka gwiazda, jednak musial jej dotknac.
– Kochalem cie, wiesz o tym, prawda? Nawet kiedy uleglem rodzicom i zazadalem rozwodu, kochalem cie.
– To juz bez znaczenia, Jim. Przyszedl na swiat Gabe, potem Ethan, i nie doszlo do rozwodu. Minelo tyle czasu. Nie ma sensu rozdrapywac starych ran. Mamy trzech wspanialych synow i wygodne zycie.
– Nie chce zyc wygodnie! – Frustracja i gniew w koncu doprowadzily do wybuchu. – Do cholery, czy ty nic nie rozumiesz? Boze, jak ja cie nienawidze! – Przez tyle lat ani razu nie podniosl na nia reki, a teraz zlapal ja za ramiona i potrzasnal z calej sily. – Nie zniose tego! Zmien sie!
– Przestan! – Wbila palce w jego barki. – Przestan! Co ci jest? Zobaczyl jej strach.
Odskoczyl jak oparzony, przerazony tym, co zrobil.
Jej lodowata rezerwa ustapila wscieklosci, uczuciu, ktorego do tej pory nigdy nie widzial w jej oczach.
– Dokuczasz mi od kilku miesiecy! – krzyknela. – Upokarzasz wobec synow. Ranisz mnie na tysiac roznych sposobow dzien po dniu! Oddalam ci wszystko, ale tobie ciagle malo! Coz, koniec z tym! Odchodze! – Wybiegla.
Ogarnela go panika. Rzucil sie za nia, ale zatrzymal sie w progu. Co zrobi? Znowu podniesie na nia reke? Boze jedyny! A co, jesli posunal sie za daleko?
Odetchnal gleboko i powiedzial sobie, ze ona nadal jest jego Amber Lynn, slodka i pogodna jak popoludnie w gorach. Nie odejdzie od niego, bez wzgledu na to, co powiedziala. Po prostu musi ochlonac, i tyle.
Slyszac warkot silnika, powtorzyl to jeszcze raz.
Nie odejdzie od niego. Nie moglaby.
Lynn z trudem oddychala, jakby niewidzialna reka sciskala ja za gardlo. Jechala waska kreta szosa najbardziej zdradliwym, niebezpiecznym odcinkiem, znala ja jednak jak wlasna kieszen, totez kierowala samochodem pewnie, nawet lzy jej nie powstrzymywaly. Wiedziala, czego chcial: zeby po raz kolejny otworzyla serce i krwawila z milosci, jak kiedys. Krwawila z milosci, ktorej nigdy nie odwzajemnil.
Zaczerpnela tchu i przypomniala sobie, ze dostala nauczke jeszcze jako dziecko. Miala wowczas szesnascie lat, byla naiwna, wierzyla swiecie, ze milosc wystarczy, by pokonali dzielace ich bariery. Tylko ze naiwnosc sie skonczyla. Bylo to dwa tygodnie po tym, jak powiedziala Jimowi, ze spodziewa sie Gabe'a. Cal mial wtedy jedenascie miesiecy.
Powinna byla sie tego spodziewac, ale nic nie zauwazyla. Kiedy mu mowila, ze jest w ciazy, tryskala radoscia, choc Cal mial niecaly roczek i nadal z trudem wiazali koniec z koncem. Jim siedzial jak wryty, a ona paplala radosnie:
– Pomysl tylko, Jim! Jeszcze jedne dzieciaczek! Moze dziewczynka? Damy jej Rose albo Sharon. Jezu, jakbym chciala coreczke! Ale chlopiec bylby lepszy, Cal mialby kolege do zabawy.
Nie ruszyl sie. Ogarnely ja obawy.
– Wiem, bedzie nam ciezko, ale zobacz, moje ciasteczka dobrze sie sprzedaja, a Cal jest taki kochany. I bedziemy na przyszlosc uwazac, zeby juz wiecej nie… Powiedz, ze sie cieszysz, Jim. Blagam.
Milczal, a potem wyszedl, zostawiajac ja sama i przerazona. W ciemnosci czekala na jego powrot. Nie odezwal sie, tylko zaciagnal ja do lozka i kochal z takim zapalem, ze zapomniala o obawach.
Dwa tygodnie pozniej, gdy Jim byl na wykladach, odwiedzila ja tesciowa. Mildred Bonner oznajmila, ze Jim jej nie kocha i chce rozwodu. Mial jej o tym powiedziec tego dnia, gdy poinformowala go o ciazy i teraz honor nie pozwala mu jej zostawic. Mildred uwaza, ze jesli Lynn naprawde go kocha, powinna pozwolic mu odejsc.
Lynn nie uwierzyla. Jim nie zrobilby tego. Kochaja. Przeciez ma tego dowody co noc.
Tego wieczora opowiedziala mu o niespodziewanej wizycie. Myslala, ze potraktuje to jako kawal. Mylila sie.
– Nie ma o czym rozmawiac – stwierdzil. – Jestes znowu w ciazy, wiec nigdzie nie odejde.
Bajkowy swiat jej marzen legl w gruzach. Wiec to tylko zludzenia? To, ze lubi chodzic z nia do lozka, nie znaczy, ze ja kocha? Jak mogla byc taka glupia? On jest z Bonnerow, a ona z Glide'ow.
Dwa dni pozniej jego matka odwiedzila ja ponownie. Domagala sie, by Lynn zwrocila jej synowi wolnosc. Lynn jest niewyksztalcona, prosta, przynosi mu wstyd! Tylko zmarnuje mu zycie.
Mildred miala racje, ale Lynn wiedziala, ze nie moze pozwolic Jimowi odejsc, choc bardzo go kocha. Nie chodzilo tu o nia; dzieci musza miec ojca.
Nie wiadomo skad czerpala odwage, by stawic czolo jego matce.
– Skoro nie jestem dla niego dosc dobra, wez mnie pani naucz, jaka mam byc, bo ani ja, ani moje dzieci sie stad nie ruszymy.
Nie nastapilo to od razu, ale z czasem zawarly pokoj. Sluchala Mildred Bonner we wszystkim: jak mowic, jak chodzic, co gotowac. Mildred uznala, ze Amber to imie bialej holoty i kazala jej przedstawiac sie jako Lynn.
Cal bawil sie u jej stop, a ona pochlaniala ksiazki z listy lektur Jima. Umowila sie z inna mloda matka, ze beda na zmiane pilnowaly dzieci, i wymykala sie na wyklady do co bardziej zatoczonych sal. Tam jej poetycka dusza chlonela literature, sztuke i historie.
Gabe przyszedl na swiat i rodzice Jima zmiekli na tyle, ze wzieli na siebie koszty jego edukacji. Nadal bylo im ciezko, ale ich polozenie nie bylo juz rozpaczliwe. Mildred nalegala, by sie przeprowadzili do lepszego mieszkania, ktore umeblowala rodzinnymi zabytkami Bonnerow.
Transformacja Lynn nastepowala tak powoli i niepostrzezenie, ze nie wiedziala nawet, czy Jim ja zauwazyl. Nadal kochal sie z nia prawie co noc. Nie szeptala mu juz nic do ucha, nie smiala sie, nie zartowala, ale chyba tego nie widzial. Takze poza sypialnia okazywala coraz wieksza rezerwe, co spotykalo sie z jego uznaniem. Z czasem nauczyla sie ukrywac milosc do meza na tyle gleboko, zeby nikomu nie przyniosla wstydu.
Po college'u nadeszly koszmarne lata studiow medycznych. Zajmowala sie chlopcami i ciagle pracowala nad soba. Kiedy Jim zakonczyl staz, wrocili do Salvation. Przejal praktyke po ojcu.
Mijaly lata. Znalazla ukojenie w synach, pracy spolecznej i umilowaniu sztuki. Prowadzili z Jimem osobne zycie, a przeciez byl wobec niej niezmiennie troskliwy. Laczyla ich takze namietnosc w sypialni. Z czasem chlopcy wyprowadzili sie z domu i Lynn odnalazla spokoj. Kochala meza calym sercem, ale nie miala do niego pretensji, ze nie odwzajemnia jej uczucia.
Potem Jamie i Cherry zgineli i Jim Bonner sie zalamal.
W ciagu minionych miesiecy ranil ja dotkliwie. Czasami obawiala sie, ze chce ja zameczyc. Bolala ja taka niesprawiedliwosc. Stala sie taka, jak chcial, tyle ze teraz juz tego nie pragnal. Chcial czegos, czego juz nie umie mu dac.
Rozdzial dwunasty
Annie zadzwonila do Jane przed osma w poniedzialkowy ranek i oznajmila, ze na razie nie ma ochoty na prace w ogrodzie, zreszta jej zdaniem nowozency maja chyba cos lepszego do roboty niz zawracanie glowy biednej staruszce.
Jane z usmiechem odlozyla sluchawke i skupila sie na gotowaniu owsianki. Jesli w wieku Annie bedzie rownie zywotna i energiczna, podziekuje Opatrznosci.
– Kto dzwonil?
Podskoczyla i upuscila lyzke slyszac glos Cala. Mial na sobie dzinsy i rozpieta flanelowa koszule. Byl