rozczochrany i na bosaka.
– Nie strasz mnie! – Wmawiala sobie, ze nieoczekiwane bicie serca to przerazenie, a nie reakcja na jego widok.
– Nie strasze, tylko cichutko chodze.
– Nie rob tego wiecej.
– Marudny z ciebie doktorek.
– Doktorek?
– No, doktorek. My, glupki, tak o was myslimy.
Porwala czysta lyzke, zamieszala owsianke.
– A my, doktorki, mowimy o was glupki, co swiadczy o naszej wybitnej inteligencji.
Zachichotal. Co on tu wlasciwie robi? Zazwyczaj nie bylo go w domu, gdy schodzila na sniadanie. W zeszlym tygodniu, kiedy jezdzili do Annie, tez jadali osobno. Caly czas siedzial w gabinecie.
– Kto dzwonil? – powtorzyl.
– Annie. Nie chce, zebysmy jej dzisiaj zawracali glowe.
– I dobrze.
Wszedl do spizarni. Po chwili wynurzyl sie niosac jedno z licznych opakowan platkow owocowych, torbe chipsow ziemniaczanych i garsc batonikow. Obserwowala, jak sypie platki do miski, podchodzi do lodowki, wyjmuje mleko.
– Jak na syna lekarza, odzywiasz sie katastrofalnie.
– Podczas wakacji jem co chce. – Znalazl lyzke, przysiadl na wysokim barowym stolku i pochylil sie nad miska.
Z trudem oderwala wzrok od jego waskich stop.
– Gotuje owsianke. Moze zjesz troszeczke, zamiast tego swinstwa?
– Gwoli scislosci, to nie zadne swinstwo. Tak sie sklada, ze platki owocowe to efekt wieloletnich badan.
– Na pudelku jest tredowaty!
– Sliczny chlopaczek. – Wymachiwal lyzka w jej strone. – A wiesz, co jest najlepsze? Platki owocowe.
– Owocowe?
– Nie wiem, kto wpadl na pomysl, by farbowac platki i nadawac im smaki owocowe, ale facet byl geniuszem. W moim kontrakcie jest napisane, ze druzyna Gwiazd gwarantuje mi platki owocowe.
– Fascynujace. Rozmawiam z facetem, ktory ukonczyl studia
– Wiesz, nad czym sie zastanawiam? Owocowe sa co prawda pyszne, ale moze gdzies istnieja jeszcze lepsze platki i czekaja, az ktos je wymysli? -Nabral pelna lyzke. – Widzisz, pani profesor, gdybym byl taki madry jak ty, wlasnie tym bym sie zajmowal. Nie zawracalbym sobie glowy kwarkami, o nie, tylko wymyslilbym najlepsze platki sniadaniowe na swiecie. Tak, to bardzo trudne. Sa juz platki z czekolada i z maslem orzechowym, ze juz nie wspomne o platkach owocowych, ale pomysl tylko: co z cukierkami M &M? Nie, szanowna pani, jeszcze nie. Nikomu jeszcze nie przyszlo na mysl, ze mozna zbic fortune dodajac M &M do platkow sniadaniowych.
Sluchala go i jednoczesnie napawala oczy jego widokiem. Siedzial przy ladzie, bosy, rozchelstany, umiesniony. Piekny i glupi. Tak, piekny, ale bynajmniej nie glupi.
Nalozyla sobie owsianki.
– Z maslem orzechowym czy bez? Zastanawial sie przez dluzsza chwile.
– Na poczatek nie ma co przesadzac. Bez.
– Bardzo madrze. – Dolala sobie mleka i usiala kolo niego. Lypnal na nia podejrzliwie.
– Naprawde masz zamiar to zjesc?
– Oczywiscie. To platki owsiane, jak Pan Bog przykazal.
Bez ostrzezenia zgarnal swoja lyzka caly brazowy cukier ze srodka jej talerza.
– Niezle.
– Zjadles mi cukier!
– Tak, ale wiesz, co by naprawde smakowalo z ta packa?
– Poczekaj, niech sie zastanowie… M &M?
– Madra z ciebie babka. – Nasypal jej swoich platkow do talerza. – Zobacz, teraz bedzie bardziej chrupiace.
– Jejku, dzieki.
– Bardzo lubie platki owocowe.
– Juz to mowiles. – Odsunela jego pudelko i zaczela jesc. ¦- Wiesz chyba, ze takie kolorowe platki produkuje sie z mysla o dzieciach?
– Z tego wniosek, ze w glebi duszy nadal jestem dzieciakiem.
Dziecinne bylo w nim jedno – stosunek do kobiet. Czy wlasnie dlatego wrocil do domu dopiero o trzeciej w nocy? Podrywal mlodsze od niej?
Uznala, ze nie bedzie dluzej meczyla sie w niepewnosci.
– Gdzie wczoraj byles?
– Zazdrosna?
– Nie. Zle spalam i slyszalam, o ktorej wrociles, i tyle.
– To nie ma nic wspolnego z toba.
– Owszem, jesli spotykasz sie z inna.
– A tak sadzisz? – Przesunal po niej wzrokiem, jakby chcial ja przestraszyc. Miala na sobie czerwona koszulke z rownaniami Maxwella, choc ostatnie bylo niewidoczne, niklo pod gumka spodni. Zatrzymal wzrok na jej biodrach, zapewne szerszych niz te, do ktorych przywykl. Sadzac jednak po jego minie, nie stanowilo to dla niego problemu.
– Coz, nie wykluczam tego. – Odsunela od siebie talerz. – Po prostu chce wiedziec, na czym stoimy. Nie rozmawialismy na ten temat, a chyba powinnismy. Czy mozemy sypiac z kim chcemy, czy nie?
Jego brwi niemal dotknely wlosow:
– My?
Starala sie zachowac obojetny wyraz twarzy.
– Nie rozumiem.
Przeczesal wlosy palcami. Urosly ostatnio, staly sie niesforne.
– Pobralismy sie – burknal. – I juz.
– I juz?
– I juz.
– Aha.
– Jestes mezatka, do tego ciezarna, na wypadek, gdybys zapomniala.
– A ty jestes zonaty – zauwazyla. – Na wypadek, gdybys zapomnial.
– No wlasnie.
– Wiec mozemy sypiac z innymi czy nie? -Nie!
Ukryla ulge najlepiej jak umiala.
– No dobrze. Nie wolno nam sypiac z innymi, ale wolno wloczyc sie do trzeciej bez slowa przeprosin, tak?
Obserwowala, jak przezuwa jej slowa. Ciekawilo ja, jak na to zareaguje. Nie zdziwila sie, kiedy ominal pulapke.
– Ja moge sie wloczyc. Ty nie.
– Rozumiem. – Zaniosla miseczke do zlewu. Wyczuwala, ze czeka, az zrobi awanture. Poznala go na tyle, by wiedziec, ze podoba mu sie mysl o obronie z gory straconej pozycji. – Wlasciwie z twojego punktu widzenia, to logiczne.
– Tak?
– Oczywiscie. – Usmiechnela sie slodko. – A moze znasz inny sposob, by wmowic calemu swiatu, ze nadal masz dwadziescia jeden lat?