soba. Wychodzac z pokoju czula, jak krew zaczyna szybciej krazyc w jej zylach. Czula, ze zyje i rozkoszowala sie tym wrazeniem.

Cal obserwowal z dolu, jak schodzi, kolyszac tyleczkiem. Zielona koszulka podkreslala piersi tak male, ze nie pojmowal, czemu w ogole zwraca na nie uwage. Wlosy, spiete spinkami jak u licealistki, podobaly mu sie tak samo jak kuszace usta.

Patrzyla na niego z gory. Nie bala sie, chociaz powinna; nie, moglby za to przysiac, ze w jej oczach blysnela psotna iskierka.

– Czyzby ktos sie zdenerwowal? – zapytala zadziornie.

– Ty… – oparl dlonie na biodrach. – Zaplacisz mi za to.

– A co mi zrobisz? Spuscisz lanie?

Nabrzmial, ot tak, od razu. Cholera! Dlaczego mu to robi? I co to za slowa w ustach szanownej pani profesor?

Nie wiadomo kiedy stanela mu przed oczami wizja jej tyleczka w jego dloniach. Zacisnal zeby, zmruzyl oczy i poslal jej wyjatkowo wredne spojrzenie; az mial do siebie pretensje, ze starszy nim biedna, bezbronna ciezarna kobiete.

– Moze wlasnie tego ci trzeba.

– Doprawdy? – Zamiast zemdlec ze strachu, jak zrobilaby kazda rozsadna kobieta, spojrzala na niego badawczo. – Moze to i dobry pomysl. Musze to przemyslec.

Z tymi slowami najzwyczajniej w swiecie obrocila sie na piecie i wyszla, a on jak glupi zostal u stop schodow. Zabraklo mu slow. Jakim cudem to uchodzi jej na sucho? Musi to przemyslec? O co jej chodzi, u licha?

Przypomnial sobie, ze na srodku podjazdu stoi jej sfatygowany escort, i ruszyl za nia. Nie skonczyl z nia jeszcze, o nie!

Jane slyszala jego kroki. Wstydzila sie dreszczu emocji, ktory ja przeszedl na mysl o dalszej walce. Do niedawna nie zdawala sobie sprawy, jak wielkim ciezarem moze sie okazac zachowanie godnosci. Ale Calowi godnosc zdalaby sie jak psu rajstopy.

Wpadl jak burza do jej pokoju, wymachujac groznie palcem wskazujacym.

– Wyjasnimy sobie pewne rzeczy teraz, w tej chwili. Jestem glowa tej rodziny i oczekuje szacunku! Ani slowa wiecej! Rozumiemy sie?

Nie watpila, ze taki sposob rozwiazywania konfliktow sprawdza sie doskonale w przypadku mezczyzn, jednak ogarnelo ja wspolczucie dla biednych mlodziutkich dziewczynek, z ktorymi zwykl sie spotykac. Nieszczesne istotki pewnie umieraly ze strachu.

Jednak jakos nie potrafila sobie wyobrazic, ze Cal wrzeszczy na bezbronna dwudziestolatke, i szybko zrozumiala dlaczego. Nie zrobilby tego. Cal nie okazalby gniewu wobec osoby, ktora uwazal za slabsza od siebie. Poczula, ze jest z niego dumna.

– Warga ci krwawi – powiedziala. – Chodzmy do lazienki, opatrze cie.

– Nigdzie nie pojde, poki tego nie skonczymy.

– Bardzo, bardzo prosze. Zawsze sobie wyobrazalam, ze lecze obrazenia rannego wojownika.

Zamyslil sie nad tymi slowami. W jego oczach pojawil sie ten niebezpieczny blysk, ktory sprawial, ze uginaly sie pod nia nogi. Cal to dziewiecdziesiat kilogramow dynamitu z zapalonym lontem. Dlaczego sie go nie boi?

Wsadzil dlonie do kieszeni dzinsow.

– Dobrze, ale pod jednym warunkiem.

– Czyli?

– Kiedy skonczysz mnie latac, bedziesz siedziala cicho, czyli nie zaczniesz wrzeszczec. Ja tymczasem zajme sie toba.

– W porzadku.

– W porzadku?! – Myslala, ze pekna jej bebenki, tak glosno ryknal. -Tyle masz mi do powiedzenia? Kobieto, chyba nie wiesz, co mam na mysli, w innym wypadku nie mowilabys, ze to w porzadku!

Usmiechnela sie wiedzac, ze to zdenerwuje go jeszcze bardziej.

– Moim zdaniem umiejetnosc komunikacji miedzyludzkiej to kluczowa kwestia w malzenstwie.

– Nie rozmawiamy o komunikacji miedzyludzkiej, tylko o tym, ze cie spiore na kwasne jablko. – Zawiesil glos i wysunal podbrodek do przodu. -Przyloze ci na goly tylek.

– Wszystko jedno. – Machnela lekcewazaco reka i poszla do lazienki.

Prawie mu wspolczula. Silnie rozwiniety kodeks moralny nie pozwalal mu uderzyc kobiety, przez co satysfakcjonujaca potyczka z przedstawicielka plci przeciwnej byla dla niego niemal nie do pomyslenia. Dopiero teraz zrozumiala, czemu Cal tak kocha sport. Polaczenie sily fizycznej i przemocy ze sztywnymi zasadami to cos dla niego.

Co zarazem oznaczalo, ze po prostu nie mogl uniknac problemow z kobietami.

Przeszla przez ponura lazienke, otworzyla apteczke.

– Mam nadzieje, ze znajde tu cos piekacego.

Nie odpowiedzial. Odwrocila sie. Glosno przelknela sline, widzac, ze sciaga koszule przez glowe. Pod opalona skora zagraly miesnie.

– Co ty robisz?

Cisnal koszulke na bok, rozpial guzik w dzinsach.

– A jak myslisz? Biore prysznic. Zapomnialas juz, ze wylalas mi na glowe dzbanek piwa, a potem zamknela drzwi przed nosem w srodku ulewy? Aha, jesli jutro brama nie bedzie dzialala normalnie, wystawie ci slony rachunek. – Rozpial rozporek.

Odwrocila sie, starajac sie zrobic to tak nonszalancko jak tylko umiala. Na szczescie w lazience bylo tyle luster, ze wystarczylo lekko przechylic glowe i wszystko widziala. Niestety, stal tylem. Mimo wszystko widok byl imponujacy. Szerokie ramiona przechodzily w waskie biodra i jedrne, twarde posladki. Kolo kregoslupa widnial siniak – pamiatka po walce z Kevinem. Zmarszczyla brwi patrzac na liczne blizny, pokrywajace cialo wojownika.

Otworzyl drzwiczki cylindrycznej kabiny prysznicowej, wygladajacej jakby pochodzila z wyposazenia statku kosmicznego „Enterprise', i wszedl do srodka. Niestety, matowe szklo zaslonilo jej widok.

– Przesadzasz z ta ulewa! – starala sie przekrzyczec szum wody. – Dopiero co zaczelo padac.

– Zanim przelazlem przez porecz.

– A, tak sie dostales? – Byla pod wrazeniem.

– Tylko dlatego, ze mialas o mnie na tyle niskie mniemanie, by nie zablokowac drzwi na pietrze.

Usmiechnela sie pod nosem, slyszac obrazony ton.

– Przepraszam, nie pomyslalam o tym.

– Najwyrazniej. – Wsadzil glowe pod cieply strumien. – Moze do mnie dolaczysz?

Miala na to wielka ochote, ale jedwabista nuta w jego glosie przywodzila na mysl podstepnego weza na drzewie dobrego i zlego, wiec udala, ze nie slyszy. Zajela sie przetrzasaniem apteczki.

Znalazla paste do zebow Crest i buteleczke dezodorantu. Czarny grzebien Cala mial wszystkie zeby i byl czysty. Znalazla takze nic dentystyczna, cazki do paznokci, krem do golenia, maszynke, tabletki przeciwbolowe, rozgrzewajaca masc Ben Gay i prezerwatywy. Bardzo duzo prezerwatyw, cale pudelko. Na mysl, ze bedzie ich uzywal z inna kobieta niz ona, zrobilo jej sie zimno.

Nie chciala sie nad tym zastanawiac. Uklekla i zajrzala do szafki pod umywalka. Kolejne tuby Ben Gay, sol kapielowa, masc z antybiotykiem. Ucichl szum wody. Pa chwili drzwi kabiny sie rozsunely.

– Tucker cie wykorzystuje – powiedzial. – Wiesz o tym, prawda?

– Nieprawda. – Odwrocila sie akurat, by zobaczyc, jak owija biodra czarnym grubym recznikiem. Byl nadal mokry, kropelki wody lsnily we wlosach na piersi.

– A wlasnie ze tak. Wykorzystuje cie, zeby mi dopiec. Zdenerwowalo ja, ze zdaniem Cala Kevin nie uwaza jej za dosc atrakcyjna, by sie nia zainteresowac.

– Moze masz racje, ale nie mozesz zaprzeczyc seksualnemu napieciu miedzy nami.

Akurat siegal po suchy recznik, zeby wytrzec wlosy, ale zamarl w bezruchu.

– O co ci chodzi? Jakie seksualne napiecie?

– Usiadz, musze cie opatrzyc. Znowu krwawisz.

Kropelki z wlosow rozprysly sie po calej lazience, tak energicznie sie odwrocil.

– Nie usiade, poki mi nie powiesz, co mialas na mysli!

Вы читаете Kandydat na ojca
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату