Miesiac pozniej

Cal zajrzal do jej pokoju ze wspolnej lazienki. W jego oczach blysnal niesforny plomyk. – Wchodze pod prysznic. Dolaczysz sie? Przesunela wzrokiem po jego pieknym ciele, doskonale widocznym w porannym sloncu, i z najwyzszym trudem powstrzymala sie, by nie oblizac lakomie ust.

– Moze innym razem.

– Nawet nie wiesz, co tracisz.

– Chyba jednak wiem.

Teskna nuta w jej glosie wprawila go w doskonaly humor.

– Biedna Rozyczka. Zapedzilas sie w kozi rog, prawda? – Z tymi slowami zniknal w lazience.

Pokazala jezyk zamknietym drzwiom, podparla sie na lokciu i wrocila myslami do tamtej kwietniowej nocy, miesiac temu, gdy pod wplywem impulsu rozebrala sie i poszla do niego. Niespodziewana awaria elektrycznosci zapoczatkowala namietna noc, ktorej chyba nigdy nie zapomni. Usmiechnela sie do siebie. Podczas minionego miesiaca Cal wiele sie nauczyl o milosci przez dotyk.

Ona zreszta tez. Moze za sprawa jego pozadania pozbyla sie swoich zahamowan? Zrobilaby wszystko, poza jednym – nie pokaze mu sie nago.

Narodzila sie z tego ich gra. Kochali sie zawsze w nocy, przy zgaszonym swietle. Jane zawsze wstawala przed switem i wymykala sie do swojej sypialni albo przemykala do niego, jesli zasneli w jej pokoju. Cal z latwoscia moglby to zmienic. Moglby ja zatrzymac albo w srodku dnia oszolomic pocalunkami do tego stopnia, ze zgodzilaby sie na wszystko. Wiedziala jednak, ze tego nie zrobi; nie pozwoli mu na to honor. Lubil walke; nie chcial wygrywac podstepem, tylko poczekac, az sama sie podda.

Poczatkowo nalegala na seks po ciemku z przekory; traktowala to jako zabawe, ale w miare uplywu czasu, gdy zdala sobie sprawe, jak bardzo go kocha, cos sie zmienilo. Jak zareaguje, gdy ja zobaczy? Jest w czwartym miesiacu ciazy: co prawda tryska zdrowiem, ale nie moze juz wkladac bluzek do spodni. Nie moze sie rownac ze slicznymi dziewczetami z jego przeszlosci, nie z coraz wiekszym brzuchem i mizernym biustem.

Powstrzymywalo ja cos wiecej niz kompleksy na tle urody. A co, jesli tylko tajemnica sprowadza go co noc do jej lozka? Tajemnica, powab niewiadomej? Moze straci cale zainteresowanie, gdy juz zaspokoi ciekawosc?

Chcialaby uwierzyc, ze to bez znaczenia, ale wie przeciez, jak wazne sa dla Cala wyzwania. Czy rownie dobrze bawilby sie w jej towarzystwie, gdyby mu ulegala? Jest chyba jedyna kobieta w jego zyciu, nie liczac matki i babki, ktora smiala stawic mu czolo.

Jest inteligentny i szczodry, ale takze dominujacy i zaborczy. Moze tylko jej nieoczekiwany upor przyciagal go do niej, w lozku i poza nim?

Musi spojrzec prawdzie w oczy: skonczyl sie czas gierek. Musi przestac chowac glowe w piasek, rozebrac sie, zeby ja sobie dokladnie obejrzal, i zmierzyc sie z rzeczywistoscia. Jesli nie zechce jej takiej, jaka jest, jesli trzyma go przy niej tylko wyzwanie, ich zwiazek nie ma sensu. Musi to zrobic jak najszybciej, zdecydowala. Dalsze zwlekanie tylko wszystko zagmatwa.

Wstala i weszla do swojej lazienki. Wyszczotkowala wlosy, zazyla witaminy, wrocila do sypialni i z reka na brzuchu podeszla do okna. Zbocza gor ozyly barwnymi kwiatami. Wiosna w Appallachach byla jeszcze piekniejsza niz sobie wyobrazala. Fiolki i dzwonki czekaly na nia na trasie stalych spacerow, po domu piela sie wisteria i dzika roza. Ten maj byl bardziej zywotny, bardziej radosny niz jakikolwiek inny maj w jej zyciu.

Ale tez nigdy dotad nie byla zakochana.

Zdawala sobie sprawe, ze jest wobec Cala calkowicie bezbronna, ale gdy z czasem w jego oczach czulosc zastapila uprzedni gniew, zaczela sie ludzic, ze moze sie w niej zakocha. Dwa miesiace temu uznalaby to za absurd, teraz nie byla juz taka pewna.

Jak na dwoje ludzi, ktorych nic nie laczy, mieli zadziwiajaco duzo tematow do rozmowy. Rano zazwyczaj pracowala, a Cal cwiczyl i zalatwial sprawy w miasteczku, ale popoludnia i wieczory najczesciej spedzali razem.

Cal dokonczyl odnawianie domku Annie. Jane zajmowala sie ogrodem. Kilka razy wybrali sie razem do Asheville, jadali w najlepszych restauracjach, zwiedzali muzea. Wedrowali po co latwiejszych szlakach w Parku Narodowym Smoky Mountains. Zawiozl ja do Connemara, domu rodzinnego Carla Sandberga, i robil jej zdjecia, gdy bawila sie z kozlatkami.

Na podstawie niepisanego porozumienia nigdy razem nie jezdzili do Salvation. Jane sama wybierala sie na zakupy. Czasami przypadkiem spotykala Kevina, ktory zapraszal ja na lunch do kawiarni. Starala sie zawsze ignorowac wrogie spojrzenia miejscowych. Na szczescie ciagle jeszcze mogla ukryc ciaze pod luznymi sukienkami.

Ona i Cal klocili sie czesto, ale byly to dobre klotnie. Po lodowatej nienawisci, ktora w nim wyczuwala na samym poczatku, nie zostal nawet slad. Zamiast tego wrzeszczal ile sil, a ona sprawiala mu wielka frajde odpowiadajac tym samym. Szczerze mowiac, te awantury bawily ja w rownym stopniu co jego.

Szum prysznica ustal. Uznala, ze nie ma sensu wystawiac sie na dodatkowa pokuse, wiec odczekala jeszcze kilka minut, zeby zdazyl sie wytrzec i owinac recznikiem, i dopiero wtedy zastukala i weszla.

Stal przy umywalce. Recznik mial owiniety tak nisko, az zdziwila sie, ze jeszcze nie opadl. Nakladajac piane do golenia na policzki, przyjrzal sie jej dokladnie, szczegolna uwage poswiecajac koszulce z wizerunkiem Myszki Miki.

– Pani profesor, okaz mi wreszcie troche litosci i przestan wodzic na pokuszenie seksownymi neglizami.

– Dzisiaj wloze te z Kubusiem Puchatkiem.

– Uspokoj sie, moje serce.

Usmiechnela sie, opuscila przykrywe muszli klozetowej, przysiadla. Poczatkowo zadowolila sie obserwowaniem go przy goleniu, zaraz jednak wrocila do tematu ich klotni z poprzedniego dnia.

– Cal, wyjasnij mi jeszcze raz, dlaczego nie chcesz spedzic z Kevinem troche czasu?

– Znowu do tego wracamy?

– Nadal nie rozumiem, czemu nie chcesz go szkolic. Bardzo cie szanuje.

– Nienawidzi mnie.

– Tylko dlatego, ze chcialby zajac twoje miejsce. Jest mlody i utalentowany, a ty stoisz mu na drodze.

Zesztywnial. Nie podobalo mu sie, ze Jane czasami spotyka sie z Kevinem, poniewaz jednak powiedziala jasno, ze sa tylko przyjaciolmi, a Cal ze swojej strony grozil Kevinowi powaznymi konsekwencjami, jesli wazy sieja tknac, zapanowal miedzy nimi nielatwy, kruchy pokoj.

Ostroznie golil sobie szyje.

– Nie jest tak zdolny, jak mu sie wydaje. Och, rzuca doskonale, co do tego nie ma dwoch zdan. Jest szybki i agresywny, ale musi sie jeszcze duzo nauczyc na temat przewidywania reakcji obrony.

– Wiec czemu go nie szkolisz?

– Jak juz powiedzialem, nie widze sensu szkolic sobie rywala. Co wiecej, jestem ostatnim czlowiekiem na swiecie, ktorego rad by posluchal.

– Nieprawda. Jak myslisz, dlaczego do tej pory siedzi w Salvation?

– Bo sypia z Sally Terryman.

Jane nieraz widziala zgrabna Sally w miasteczku i pomyslala, ze prawdopodobnie Cal ma racje, ale puscila jego slowa mimo uszu.

– Bylby o wiele lepszy, gdybys go szkolil, a ty mialbys satysfakcje, ze cos po tobie zostanie, gdy odejdziesz.

– Do tego jeszcze daleko. – Pochylil sie, by splukac piane.

Wiedziala, ze wchodzi na niebezpieczny grunt, totez stapala najostrozniej jak umiala.

– Cal, masz trzydziesci szesc lat. To juz niedlugo.

– Od razu widac, ze nie masz o tym zielonego pojecia. – Zlapal recznik i wytarl twarz. – Jestem w szczytowej formie. Nie ma zadnych powodow, zebym odszedl.

– Moze nie od razu, ale w niedalekiej przyszlosci.

– Przede mna jeszcze wiele lat.

Pomyslala o barku, ktory masowal, gdy mu sie wydawalo, ze nikt nie patrzy, o masazu wodnym w lazience. Wiedziala, ze probuje oszukac samego siebie.

– Co zrobisz, kiedy sie wycofasz? Zajmiesz sie interesami? A moze zostaniesz trenerem?

Miesnie na jego plecach napiely sie lekko.

Вы читаете Kandydat na ojca
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату