– Jadamy wczesnie, o szostej.

– Bede na czas.

Rozdzial dwudziesty pierwszy

Tego wieczoru Lynn zachwalala Jane, jakby byla ukochana corka na wydaniu. Rozwodzila sie nad jej zaletami, az Jim otwieral usta ze zdumienia, a potem zostawila ich samych w salonie, zeby wyjasnili sobie wszelkie nieporozumienia.

Jane krajalo sie serce, gdy widziala podobienstwo ojca i syna. Najchetniej usiadlaby kolo Jima na kanapie i wtulila sie w jego szerokie ramiona, jakze podobne do ramion Cala. Nie zrobila tego jednak, tylko gleboko zaczerpnela tchu i opowiedziala o wszystkim.

– Nie napisalam tego artykulu – zapewnila. – Ale to w duzej mierze prawda.

Spodziewala sie krytycyzmu.

– Coz, Ethan pewnie mialby co nieco do powiedzenia na temat wyrokow bozych – stwierdzil Jim.

Zaskoczyl ja.

– Nie myslalam o tym.

– Kochasz Cala, prawda?

– Calym sercem. – Opuscila wzrok. – Ale to nie znaczy, ze zgodze sie byc nieistotnym dodatkiem do jego zycia.

– Przykro mi, ze wam sie nie uklada. On sam chyba nie ma na to wplywu. Mezczyzni w naszej rodzinie sa bardzo uparci. – Poruszyl sie niespokojnie. – Chyba i ja mam nieczyste sumienie.

– Tak?

– Dzisiaj dzwonilem do Sherry Vogler.

– Dzwoniles do mojej lekarki?

– Wiedzialem, ze sie nie uspokoje, dopoki nie upewnie sie, ze wszystko w porzadku. Powiedziala, ze jestes zdrowa jak rydz, nie udalo mi sie jednak wydusic z niej, czy to chlopiec, czy dziewczynka. Powiedziala, ze skoro ty mozesz poczekac, moge i ja. – Popatrzyl na nia ze skrucha. – Nie powinienem byl rozmawiac z nia za twoimi plecami, ale nie chce, zeby cos ci sie stalo. Gniewasz sie?

Pomyslala o Cherry i Jamiem, i o swoim ojcu, ktoremu chyba nigdy na niej nie zalezalo, i zanim sie obejrzala, usmiechala sie od ucha do ucha.

– Nie, nie gniewam sie. Dzieki. Pokrecil glowa.

– Mila z ciebie kobieta, Janie Bonner. Starucha sie nie pomylila co do ciebie.

– Wszystko slysze! – wrzasnela starucha z sasiedniego pokoju.

Pozniej, podczas bezsennej nocy na waskim lozku, Jane usmiechnela sie na wspomnienie swietego oburzenia Annie. Nie bylo jej jednak do smiechu, gdy myslala o tych, ktorych utraci, gdy stad wyjedzie: Jima, Lynn i Annie, gory, ktore z dnia na dzien stawaly jej sie blizsze, i Cala. Tylko jak mozna utracic cos, czego sie nigdy nie mialo?

Najchetniej wtulilaby twarz w poduszke i szlochala na caly glos, ale tylko rabnela w koldre piescia, wyobrazajac sobie, ze to Cal… Gniew minal. Lezala na wznak, wpatrzona w sufit. Wlasciwie co ona tu robi? Czyzby podswiadomie czekala, az maz mieni zdanie i zrozumie, ze ja kocha? Dzisiejszy dzien udowodnil, ze nigdy do tego nie dojdzie.

Przypomniala sobie okropna, upokarzajaca chwile, gdy po poludniu krzyknal, ze rozwodu nie bedzie. Slowa, ktore tak bardzo chciala uslyszec, ale wypowiedziane w zlosci.

Musi spojrzec prawdzie w oczy. Moze rzeczywiscie zmienil zdanie, ale zrobil to przede wszystkim z poczucia obowiazku, nie z milosci. Nie odwzajemni jej uczucia. Musi sie z tym pogodzic i zaczac nowe zycie. Najwyzszy czas opuscic Heartache Mountain.

Wiatr sie wzmagal, w pokoiku bylo coraz zimniej. Choc miala ciepla koldre, chlod zdawal sie przenikac do kosci. Skulila sie w klebek. Musi stad wyjechac. Do konca zycia bedzie wdzieczna za dwa tygodnie na Heartache Mountain, ale czas wyjsc z kryjowki i wziac sie do pracy.

Nieszczesliwa, usnela w koncu, po to tylko, by zaraz obudzil ja loskot pioruna i mokra, zimna dlon na ustach. Nabrala tchu, by wrzasnac, ale dlon skutecznie kneblowala jej usta, a znajomy, niski glos szepnal jej do ucha:

– Cicho… to ja.

Natychmiast otworzyla oczy. Pochylala sie nad nia ciemna postac. Wiatr i deszcz wpadaly przez szeroko otwarte okno. Intruz puscil ja i zamknal okno, gdy malym domkiem wstrzasnal grzmot.

Ciagle przerazona, usiadla z trudem.

– Wynos sie!

– Cicho, bo zbudzisz Medee i jej sluzke.

– Nie waz sie powiedziec na nie zlego slowa.

– Zjadlyby wlasne dzieci na kolacje.

To okropne. Dlaczego po prostu nie zostawi jej w spokoju?

– Co tu robisz?

Wzial sie pod boki i lypnal na nia gniewnie.

– Chcialem cie porwac, ale na dworze jest zimno i mokro, wiec musimy poczekac.

Przysiadl na fotelu przy starej maszynie do szycia. W jego wlosach i na kurtce lsnily krople deszczu. Przy swietle blyskawicy dostrzegla, ze nadal jest nieogolony i mizerny, jak po poludniu.

– Chciales mnie porwac?

– Nie myslisz chyba, ze pozwole ci tu zostac z tymi wariatkami?

– Nie powinno cie obchodzic, co robie.

Puscil te slowa mimo uszu.

– Musialem z toba porozmawiac bez tych wampirzyc. Po pierwsze, przez pewien czas musisz sie trzymac z daleka od miasteczka. Kreca sie tam reporterzy zwabieni artykulem.

Ach, wiec dlatego przyszedl. Nie zeby wyznac milosc do grobowej deski, tylko zeby ostrzec przed dziennikarzami. Z trudem ukryla rozczarowanie.

– Cholerni krwiopijcy – burknal.

Usiadla wygodniej i spojrzala mu prosto w oczy:

– Nie mscij sie na Jodie.

– Nie ma mowy.

– Mowie powaznie.

Kolejna blyskawica ukazala twardy blysk w jego oczach.

– Wiesz dobrze, ze to ona zawiadomila gazete.

– Juz po wszystkim, nie zrobi nic wiecej, wiec po co? – Podciagnela koldre pod brode. – To tak, jakbys rozdusil mrowke. Jest zalosna. Daj jej spokoj.

– Nie lezy w moim charakterze pokorne przyjmowanie ciosow i nadstawianie drugiego policzka.

Zesztywniala.

– Wiem.

– No dobrze – westchnal – dam j ej spokoj. Pewnie i tak nie mamy powodow do zmartwienia. Wieczorem Kevin zwolal konferencje prasowa i zapowiedzial nastepna dla nowych grup dziennikarzy. Wyobraz sobie, ze doskonale sobie z tym poradzil.

– Kevin?

– Twoj rycerz bez skazy. – Nie umknal jej sarkazm w jego glosie. -Wpadlem do klubu na piwo i zastalem go w otoczeniu pismakow. Powiedzial im, ze artykul mowi prawde.

– Co?

– Ale tylko do pewnego stopnia. Powiedzial, ze przed tamtym wieczorem spotykalismy sie juz od kilku miesiecy. Urodzinowy prezent byl, wedlug niego, twoim pomyslem. O ile mnie pamiec nie myli, mowil cos o kryzysie wieku sredniego i koniecznosci szukania nowych podniet. Musze przyznac, ze dzieciak doskonale sobie radzil. Kiedy skonczyl, nawet ja bylem swiecie przekonany, ze bylo tak, jak opowiedzial.

Вы читаете Kandydat na ojca
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату