Ethan milczal.
Jane patrzyla na niego jak na ostatnia deske ratunku. Spojrzal na nia przepraszajaco:
– Przykro mi Jane, ale nie ma co do tego najmniejszych watpliwosci.
Wyobrazala sobie, ze sa jej rodzina, ze zalezy im na jej szczesciu, ale gdy kosci zostaly rzucone, wiezy krwi okazaly sie silniejsze. Nie oni beda sie co rano budzic z pytaniem, czy to juz dzis maz przestanie sie nia interesowac.
– Strzepicie sobie jezyki – Cal pochylil sie do przodu i oparl rece na kolanach. Odezwal sie niskim, twardym glosem: – Rzecz w tym, ze Jane jest naukowcem, a naukowcy potrzebuja dowodow, O to chodzi, prawda, Jane? Chcesz, zebym udowodnil, ze cie kocham, tak jak ty w kolko udowadniasz te rownania rozsypane po calym domu.
– Milosc nie jest taka – zauwazyla Lynn.
– Ona w to nie uwierzy, mamo. Jane musi miec konkretne elementy do swoich rownan. A wiesz dlaczego? Bo do tej pory nikt nigdy jej nie kochal i nie wierzy, by to bylo mozliwe.
Wyprostowala sie, jakby ja uderzyl. Slyszala dzwonienie w uszach, w glowie jej sie krecilo.
Cal poderwal sie na rowne nogi.
– Chcesz dowodu, ze cie kocham? W porzadku, dostaniesz go. – Trzema susami znalazl sie przy niej. Bez ostrzezenia wzial ja na rece i ruszyl do drzwi.
– Przestan, Cal! Pusc mnie!
Lynn podniosla sie energicznie.
– Cal, to chyba nie jest dobry pomysl.
– Probowalem juz waszym sposobem – krzyknal przez ramie. – Teraz sprobuje moim. – Otworzyl drzwi jednym kopnieciem i wyniosl ja na dwor.
– Nie zalatwisz tego za pomoca seksu – syknela Jane. Gniew stanowil jej tarcze obronna. Dlaczego on nie pojmuje, ze sila nie rozwiazuje sie takich problemow? Lamie jej serce po raz kolejny i nawet nie zdaje sobie z tego sprawy.
– A kto mowil o seksie? Moze marzysz na glos?
Prychnela wsciekle. Zeszli z werandy i zblizali sie do samochodow. Choc bynajmniej nie byla kruszynka, Cal zachowywal sie, jakby niosl kogos lekkiego jak piorko. Oddychal spokojnie, szedl rownym krokiem.
Postawil ja ziemi kolo dzipa, wsadzil reke do kieszeni i wydobyl pek kluczykow. Po chwili podprowadzil ja do blazera ojca, ktory stal na koncu i blokowal dwa pozostale wozy.
– Wsiadaj.
– Cal, tylko odsuwamy nieuniknione.
Wepchnal ja do srodka i zamknal drzwiczki.
Spojrzala w okno. Musi zachowac ostroznosc, jezeli nie bedzie uwazala, Cal namowi ja, by z nim zostala, a to bylaby katastrofa. Lepiej juz teraz cierpiec, niz przechodzic przez to jeszcze raz, gdy maz wreszcie dojdzie do wniosku, ze ma jej dosyc.
„Jane musi miec konkretne elementy do swoich rownan. Dlaczego? Bo do tej pory nikt nigdy jej nie kochal i nie wierzy, by to bylo mozliwe'.
Nie chciala myslec o tych slowach. To jego zdanie, nie jej. Jane nie ma na tyle niskiej samooceny, by odrzucic szczere uczucie. Moze to prawda, ze nikt nigdy jej nie kochal, ale to nie znaczy, ze nie potrafilaby dostrzec prawdziwej milosci na swojej drodze.
Czy aby na pewno?
Cal wjechal na autostrade. Jego glos wyrwal ja z zadumy.
– Dziekuje, ze nie wywlekalas naszych brudow przy rodzicach.
– Nie wyobrazam sobie, zeby bylo cos, czego jeszcze nie wiedza.
– W porzadku, Jane, nie zabije cie, jesli poruszysz ten temat, Wiem, dawniej sie zloscilem, ale teraz bedzie inaczej. Nie trzeba szczegolnej bystrosci, by zrozumiec, ze w tej chwili nie mam zadnych celow, i dziekuje, ze nie wypomnialas mi tego przy wszystkich.
– Nie masz celu?
– To, ze nie wiem, co bede robil, gdy na dobre zejde z boiska, nie znaczy, ze nie jestem ciebie godny. Pewnie tak myslisz, ale wszystko sie zmieni, i to wkrotce. Musze miec wiecej czasu, zeby rozpatrzyc wszystkie opcje, i tyle.
Gapila sie na niego nie wierzac wlasnym uszom. Po raz pierwszy przyznal, ze nie bedzie do konca zycia gral w pilke. Tylko co to ma wspolnego z jej uczuciami? Nawet przez moment nie uwazala jego braku planow za przeszkode.
– Nigdy nie mowilam, ze nie jestes mnie godny.
– Nie musialas. Wiem, co sobie pomyslalas. Godni ludzie pracuja.
– Ty tez.
Zdawal sie jej nie slyszec.
– Jestes fizykiem. To wartosciowa praca. Moj ojciec jest lekarzem, Ethan kaplanem. Moi kumple z „Mountaineer' to farmerzy, nauczyciele, hydraulicy. Buduja domy albo prowadza ciezarowki. Pracuja. A ja?
– Ty grasz w pilke.
– A potem?
Wstrzymala oddech, nadal nie mogac uwierzyc, ze sam mowi o nieuchronnym kresie kariery.
– Tylko ty mozesz sobie na to odpowiedziec.
– Otoz, wlasnie nie moge. Nie mam pojecia, co zrobic z reszta zycia. Bog jeden wie, ze mam dosyc pieniedzy, ale nigdy nie uwazalem ich za miernik czyjejs wartosci.
W koncu zrozumiala. To, ze Cal tak bardzo sie wzdragal przed uznaniem swojego wieku i faktu, ze wkrotce przestanie grac, wynikalo nie z zarozumialstwa, tylko z obaw, co bedzie robil pozniej.
Nie wiedziala, czemu tak ja to zdziwilo. Przeciez ten sam mezczyzna nalegal na malzenstwo z kobieta, ktorej nienawidzil, tylko dlatego, zeby dziecko urodzilo sie z legalnego zwiazku. Pod pozorami
– Cal, jest tyle rzeczy, ktore moglbys robic. Na przyklad zostac trenerem.
– Bylbym okropny. Nie wiadomo, czy zauwazylas, ale nie toleruje glupoty. Gdybym wydal polecenie i nie posluchaliby mnie, nie mialbym cierpliwosci powtarzac, a tak nie tworzy sie dobrej druzyny.
– A Kevin? Twierdzi, ze bardzo wiele sie od ciebie nauczyl.
– Bo lapie za pierwszym razem.
– Doskonale wypadasz w telewizji. Moze dziennikarstwo? Sprawozdania sportowe?
– Nie pociaga mnie to. Raz na jakis czas chetnie, ale nie na stale. To nie dla mnie.
– Studiowales biologie. Moze cos w tym kierunku?
– Skonczylem przed pietnastu laty. Niewiele pamietam.
– Masz doswiadczenie w interesach, moze zalozysz wlasna firme?
– Interesy mnie nudza, tak bylo i bedzie. – Zerknal na nia, ale nie popatrzyl w oczy. – Pomyslalem sobie, ze moze moglbym popracowac nad golfem. Za kilka lat mialbym szanse zakwalifikowac sie do ligi zawodowej.
– Myslalam, ze grasz kiepsko.
– Nie kiepsko – najezyl sie. – Niezle. – Westchnal. – Zapomnij o tym. To glupi pomysl.
– Cos wymyslisz.
– Zebys wiedziala. Wiec jesli to cie powstrzymuje, mozesz odetchnac z ulga. Nie mam zamiaru leniuchowac do konca zycia, nie przynioslbym ci takiego wstydu.
– Chyba raczej sobie. – Ciekawe, od jak dawna go to gryzie? – Twoja przyszla praca nie jest naszym problem, Cal. Nadal nie rozumiesz. Nie pozwole, zebys po raz drugi odrzucil moja milosc. To zbyt bolesne.
Skrzywil sie.
– Nawet nie wiesz, jak tego zaluje. Wpadlem w panike. Niektorzy dorastaja wolniej niz inni. – Przykryl jej dlon swoja. – Jestes dla mnie najwazniejsza na swiecie. Wiem, nie wierzysz mi, ale zaraz ci to udowodnie.
Puscil ja, skrecil na parking i zatrzymal blazera przed sklepem z artykulami gospodarstwa domowego. Zaklal pod nosem.
– Juz zamkniete. Nie pomyslalem o tym.
– Przywiozles mnie do sklepu z artykulami zelaznymi, zeby mi udowodnic, ze mnie kochasz?