– Nie za wiele. Tsi, moge?

Jego slaby usmiech powiedzial jej wszystko. Siska zsunela wiec buty z nog i polozyla sie przy nim.

Mezczyzni wyszli z pokoju, nie bali sie, ze odbedzie sie tu orgia milosna, na to kochankowie byli zbyt wycienczeni.

Podroz przez wzgorza trwala. Dosc dlugi czas nie musieli niepokoic sie niczym poza, lagodnie mowiac, nierownym podlozem. Caly gorski masyw wydawal sie pokryty nieduzymi ostrymi blokami skalnymi, a wiekszosc chyba uparla sie, by zagradzac droge J2.

Gdy wreszcie stwierdzili, ze da sie zauwazyc pewne nachylenie prowadzace do nastepnej doliny, a na horyzoncie pojawily sie szczyty kolejnego lancucha gor, zli wladcy rzucili im kolejne wyzwanie, ktore ani troche sie im nie spodobalo, doswiadczyli go bowiem juz wczesniej.

Ziemista mgla.

Widzieli, jak nadciaga ukradkiem nad rownine od szczytu, ktory zdaniem wilkow byl siedziba wladcow. Kierowala sie w strone J2.

– Niedobrze – westchnal Faron. – Wlasnie taka mgla rozdzielila nas z J1.

– Racja – przyznal zaniepokojony Ram. – Ciekawe, czy i teraz rzuci sie na tamtego Juggernauta. Zlokalizowalismy wszak ten pojazd, jesli wiec on znow zniknie.

– Tym razem chyba raczej my znikniemy – stwierdzil Faron z ponura mina. – Mgla nadciaga wprost na nas.

– Nie mamy szans, by sie jej wymknac. Tich juz rozgladal sie za jakas inna droga, lecz inna mozliwosc poruszania sie naprzod nie istnieje. Na Swiete Slonce, co my poczniemy?

Po raz pierwszy nie wiadomo od jak dawna zobaczyli, ze Dolga ogarnia gniew.

– Nie wolno na to pozwolic. Jesli ta mgla do nas dotrze, moze to oznaczac prawdziwa katastrofe, nie wiadomo, gdzie sie wowczas znajdziemy. Teraz albo nigdy. Marco, podejmuje te walke.

Patrzyli na niego zdumieni, nic nie rozumiejac. Dolg jednak sprawial wrazenie czlowieka, ktory wie, co mowi, i jest zdecydowany na wszystko.

– Jedz naprzod, Tichu, jestesmy teraz na wlasciwej drodze, prowadzacej wprost do nastepnej doliny. Nie pozwol, by cokolwiek cie zatrzymalo, ja zajme sie ta mgla. Otworz przednie okno.

Tich usluchal, nie wygladal jednak na zadowolonego. Przenikniecie mgly do wnetrza Juggernauta nie moglo skonczyc sie dobrze.

– Zgas wszystkie swiatla – nakazal Dolg. – A wy cofnijcie sie.

Zrobili tak, jak sobie zyczyl. Dolg stanal przy otwartym oknie i czekal, patrzac, jak ciemny pas gestej mgly zbliza sie niczym wysunieta, poszukujaca czegos reka. Mgla wila sie tam i z powrotem po wyzynie, przekradala wzdluz zbocza, jakby zdecydowana, ze musi odnalezc wrogow. Intruzow.

Ram drzaco wciagnal oddech, gdy pierwsze macki mgly dosiegly gasienic Juggernauta. Nie pozwol, by zanadto sie zblizyla, Dolgu, prosil w mysli.

Mgla otoczyla J2 i wzniosla sie w gore przed nimi. Wszyscy w wiezyczce i na dole w pojezdzie odruchowo cofneli sie jeszcze bardziej. Wszyscy oprocz Ticha, ktory nie odchodzil ze stanowiska dowodzenia. I Dolga, ktory zdecydowanym ruchem uniosl w gore farangil i glosno wydal rozkaz czerwonemu kamieniowi.

On oszalal, pomyslal Marco, nie wolno wykorzystywac kamieni do zwalczania tego zla, ono je zniszczy! Farangil nigdy nie odzyska swej dawnej przejrzystosci!

Dolg jednak dokonal juz wyboru, a to on byl wladca kamieni.

Farangil zaplonal, krwistoczerwony snop swiatla przedarl sie przez mgle, ktora calkiem juz oblepila pojazd. Czerwone promienie byly teraz dla Juggernauta niczym gwiazda przewodnia, wskazujaca droge naprzod, a tam gdzie padaly, rozlegal sie syk, jakby mgla byla zywa istota. Ciemne chmury zwijaly sie z niechecia i znikaly. Mieli teraz otwarta droge, lecz Dolgowi to nie wystarczalo. Skierowal jeszcze promienie farangila na boki, nie oszczedzal zadnego klebka mgly, kazal calej rozwiac sie w nicosc. Nie ustapil, dopoki ostatnie jej resztki nie zniknely.

Potem opuscil rece trzymajace kamien.

– Zamknij okno, Tichu – powiedzial spokojnie. – Mamy przed soba wolna droge.

Popatrzyli przed siebie w dol, w doline.

I tam, na czarnym, spalonym zboczu, przez lornetke mogli wreszcie dostrzec zagubionego towarzysza: J1.

Dzieki wam, dobre moce, pomyslal Ram, on wciaz tam stoi. Troche niewyrazny, zamglony, lekko drzacy niczym fatamorgana, lecz to oczywiscie tylko przez te opary w dolinie, przez wibrujace powietrze.

Ale Indra tam jest, a w tej chwili tylko to ma jakiekolwiek znaczenie.

13

Na dole w ciemnej dolinie Chor obudzil wszystkich pasazerow J1. Zaspani, zataczajac sie, powychodzili z lozek z uczuciem, ze mogliby spac jeszcze przez wiele godzin. Szczegolnie Kiro, ktory ledwie zdazyl sie zdrzemnac. Madrag jednak chcial, by wszyscy zgromadzili sie na gorze przy stanowisku dowodzenia w wiezyczce.

– Co sie stalo, Chor? – spytal Jori.

– Popatrzcie tam! Na gore, na szczyt wzgorza!

Wyjrzeli w polmrok przez wielkie okno na przedzie.

Na tle odrobine jasniejszego nieba rysowalo sie cos przypominajacego wedrujacy blok skalny.

– To J2! – uradowala sie Sol. – To J2 jedzie tutaj do nas!

– Tak, ale spojrzcie, co zmierza w strone naszych przyjaciol.

– To ta przekleta mgla – mruknal Oko Nocy. – Och, nie, nie chcemy jej tu znow!

– Nieprzyjemnie sie zapowiada – stwierdzil Chor. – Zauwazyli, mam nadzieje, ze nadciaga.

– Na to wyglada – pocieszyl go Kiro. – Zobaczcie, zatrzymuja sie.

Jori rozejrzal sie dokola.

– A gdzie Sassa? – spytal.

Popatrzyli na siebie.

– Nie obudziles jej, Chorze? – zdziwila sie Indra.

– Wolalem ja po imieniu – odparl Madrag zmieszany. – Ale mi nie odpowiedziala.

– Idz po nia, Jori, przyprowadz tutaj! Ten leniuch pewnie znow zasnal.

Jori wyszedl, ale bardzo predko wrocil.

– Nie znalazlem jej w lozku, nie bylo jej tez pod prysznicem.

Rozpoczelo sie goraczkowe poszukiwanie. Doslownie przeczesano calego J1, na jakis czas dramat rozgrywajacy sie na wzgorzu stracil widzow.

Ale Sassy nigdzie nie bylo.

– Jak ona moze byc tak glupia… – zaczela Sol gwaltownie. Dokonczyla jednak spokojniej: – Nie, ona nigdy nie wyszlaby stad dobrowolnie, przeciez wszystkiego sie tak boi.

– Niczego nie slyszalem – martwil sie Kiro.

– Ja tez nie, a przeciez trzymalem warte – dodal Chor. – Ale drzwi otwieraja sie tak cicho, a nie przypatrywalem sie czerwonej lampce, ktora swieci, gdy sie je otwiera.

– Cos musialo ja stad wywabic – stwierdzil Yorimoto. – Oszukac. Ta dziewczynka nie wyruszylaby samotnie na poszukiwanie przygod.

– Na Boga – mruknal Jori, ktoremu az pobielaly wargi. – Co my teraz zrobimy?

Kiro postanowil dzialac.

– Oko Nocy, Yorimoto, Jori, wyjdzcie zbadac najblizsza okolice, lecz nie oddalajcie sie zanadto, nie mozemy stracic nikogo wiecej.

Indrze serce scisnelo sie w piersi. „Nikogo wiecej?” To tak, jakby Sassa juz…

Sol przerwala jej smutne rozwazania.

– A co zrobimy z J2? Czy nie powinnismy ruszyc im z pomoca?

– Owszem – zgodzil sie Kiro. – Ale na razie nie mozemy opuszczac tego miejsca, musimy tu byc na wypadek, gdyby Sassa wrocila.

Вы читаете Strachy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату