Nie zwlekajac i nie baczac na nic, zbiegli na dol do malenkiej izby chorych.
Powitala ich Siska, oczy jej blyszczaly.
– Powieki mu drgnely, chyba probowal cos powiedziec! Wydaje mi sie, ze mu sie polepsza!
Marco na wszelki wypadek nie wspomnial o tym, ze niekiedy stan chorych poprawia sie przelotnie tuz przed nadejsciem smierci. Zamiast tego razem z Dolgiem zajal sie badaniem Tsi-Tsunggi.
Fascynujacy elf ziemi wciaz lezal nieruchomo, barwa jego skory ciagle miala w sobie niemal ludzka bladosc, jaka pojawila sie na niej w ostatnich dniach. Normalnie przeciez skora Tsi-Tsunggi polyskiwala brunatnozielono, przywodzac na mysl las w jesiennej szacie. Oczy mial zamkniete, a zmyslowe, nieco dziecinne usta – polotwarte. Oddechu nie dawalo sie wyczuc.
A jednak…
– Nastapila chyba pewna zmiana – stwierdzil Marco. – Nie potrafie tylko okreslic, na czym ona polega.
– Probowal cos powiedziec, jestem o tym przekonana – upierala sie Siska. Pod oczami miala since, bo kolejna z rzedu dobe spedzila na pelnym leku czuwaniu.
Dolg pochylil sie nad mlodziencem pochodzacym ze zlocistozielonych lasow.
– Tsi, Tsi-Tsunggo, slyszysz mnie?
Ujal bezwladna dlon lezaca na kocu.
– Jesli mnie slyszysz, daj mi jakis znak. Wyczuje najdrobniejszy ruch.
Czekali.
– Tsi, slyszysz mnie? – cicho powtorzyl Dolg.
I znow oczekiwanie.
Wreszcie Dolg podniosl glowe i popatrzyl na przyjaciol zaskoczony.
– Wyczulem cos, lekkie napiecie miesnia. Delikatne drzenie palca wskazujacego.
– Cudownie – westchnal Marco z ulga.
– Tsi, co chcesz nam powiedziec? Poczekaj, zrobimy tak: zastanow sie, co chcesz nam przekazac, postaraj sie wyrazic to w mozliwie niewielu slowach. Dolg przytrzyma cie za reke, a ja bede mowil alfabet… Chyba go znasz? – rzucil ostrzejszym tonem. – Tak, Siska kiwa glowa. Ach, szkoda, ze nie ma z nami Joriego, on jest najlepszym przyjacielem Tsi i wie o nim najwiecej.
Zauwazyli, ze Siska juz chciala zaprotestowac, powiedziec, ze to ona jest najblizsza przyjaciolka elfa, zaraz jednak najwidoczniej przypomniala sobie, ze jej przyjazn z Tsi-Tsungga jest o wiele swiezsza i trwa znacznie krocej niz Joriego. Milczala wiec zawstydzona.
Dolg spytal:
– Tsi, wiem, ze wiele od ciebie zadamy, ale czy starczy ci sil? Wybrales juz najwazniejsze slowa? Wobec tego zaczynamy!
Popatrzyli po sobie. Czy Tsi bedzie w stanie ulozyc slowa z liter? Zwlaszcza w tak zlym stanie jak teraz?
Rozpoczela sie mozolna praca. Marco wymienial kolejne litery, pomijal te mniej istotne, jak na przyklad „q”. Po kazdej robil chwile przerwy.
Niestety, okazalo sie, ze pierwsza litera wybrana przez Tsi znajduje sie pod koniec alfabetu. Zdazyli wiec przezyc wiele momentow zwatpienia i wlasciwie bliscy juz byli rezygnacji, gdy wreszcie reakcja nastapila. Sadzili nawet, ze Tsi nie ma sil lub nie umie odpowiedziec, a gwaltowne przechyly J2 tylko jeszcze pogarszaly cala sprawe. Dolg nie mial pewnosci, czy przypadkiem czegos nie przeoczyl.
Ale wreszcie dowiedzieli sie, ze pierwsza litera powinno byc „s”. Nie bylo zadnych watpliwosci.
Marco postanowil zaryzykowac odgadywanie.
– Siska?
I znow reakcja.
– Okej – ucieszyl sie Marco. – Sprobujemy dalej, „t”?
Dlon Dolga wychwycila drganie palca elfa.
Marco znow probowal odgadywac.
– Tsi-Tsungga?
Zadnej reakcji.
Marco dokonczyl wiec alfabet i od poczatku zaczal od „a”. Palec Tsi-Tsunggi znow drgnal.
– Mamy wiec: „Siska, ta…” – stwierdzil Dolg. – Mow dalej, Marco.
Potem poszlo juz latwiej, jesli w ogole mozna uzyc tego slowa do opisania tak mozolnego procesu. W kazdym razie po pewnym czasie mieli juz gotowe slowa: „Siska, tak ci dziekuje, slyszalem, tez kocham”.
– Oto cala wiadomosc – podsumowal Marco. – Dziekujesz Sisce za pomoc, slyszales, jak mowila, ze cie kocha, i ty takze ja kochasz?
Tsi sprawial wrazenie spokojnego. Dobrze go zrozumieli.
– Ciesze sie, ze mnie slyszal – cichutko powiedziala Siska.
– Czy to juz wszystko? – pytal Marco Tsi-Tsungge.
Palec zadrzal mocniej.
– Nie, najwidoczniej to jeszcze nie koniec – uznal Dolg.
Popatrzyli na siebie z pewna rezygnacja. Wygladalo na to, ze porozumiewanie sie potrwa dosc dlugo.
Dolg zdecydowanie nabral powietrza w pluca.
– Musimy jakos to przyspieszyc. Powinnismy byc teraz na stanowisku dowodzenia. Marco, co ty o tym myslisz? Czy nie wydaje ci sie, ze warto poddac Tsi dzialaniu szafiru?
– Owszem – odparl Marco z namyslem. – Tsi wydaje sie oczyszczony z wiekszosci zla, jakie na niego dzialalo. Jego milosc, a przede wszystkim silne uczucie Siski, musialo zneutralizowac trucizne roz.
Siska bliska byla placzu, tak wielka ulge poczula, gdy Dolg osmielil sie wreszcie przyniesc cudowny niebieski kamien i polozyc go na nagiej klatce piersiowej Tsi-Tsunggi.
Malenkie pomieszczenie zalsnilo blekitem w wielu odcieniach i wreszcie lesny chlopiec zdolal drzaco odetchnac.
– Ach, dzieki – szepnela.
Miala ochote rzucic sie Dolgowi na szyje, lecz takich rzeczy przeciez sie nie robi.
Dolg pozwolil, by szafir jeszcze przez chwile dzialal na Tsi, a potem delikatnie podniosl kule. Wyjasnil, ze trucizna przeniknela tak gleboko, ze uszkodzila narzady oddechowe Tsi-Tsunggi, trudno wiec spodziewac sie calkowitej poprawy, sadzil jednak, iz kamien wzmocnil znacznie odpornosc lesnego elfa.
– Oczywiscie – uslyszeli cichy szept i wreszcie mogli popatrzyc w zmeczone oczy Tsi. – Tak bardzo wam dziekuje.
– Tsi, witaj z powrotem – uradowal sie Marco. – Co jeszcze chciales nam powiedziec?
– Zajrzyjcie do mojej kieszeni.
– Co on ma w kieszeni, Sisko?
– Tu, przy pasku, prosze.
Siska wyciagnela z kieszeni Tsi nieduzy skorzany woreczek.
– O to ci chodzilo? Tsi, co w nim masz?
Elfowi mowienie przychodzilo z wielkim trudem. Byl tak straszliwie zmeczony, ze znow musial zamknac oczy.
– Proszek elfow.
– Do czego on sluzy?
– Nie wiem, nigdy go nie wyprobowalem. Dostalem go kiedys w nagrode za ocalenie komus zycia.
– Proszek elfow? – zdziwil sie Dolg. – Czy moge go zobaczyc?
Dostal do reki skorzany woreczek i rozwiazal sznurek. Powachal zawartosc.
– Alez, Tsi! – rzekl zdumiony. – I ty to nosiles przy sobie? Nie majac pojecia, co to takiego?
– Poznajesz to? – zdziwil sie Marco.
– Czy poznaje? To najpotezniejszy proszek elfow! Wystarczy polozyc odrobine na jezyku, a mozna na pewien czas zniknac. Albo tez przywolac do siebie kogo sie tylko chce. To moze ocalic komus zycie, Tsi. Odlozcie teraz ten woreczek. Tsi, w przyszlosci musisz bardzo na to uwazac, bo moze nam sie naprawde przydac.
Siska usmiechnela sie szeroko.
– To znaczy, ze nie tylko duchy moga znikac?
– Wlasnie tak. A teraz, Sisko, poloz sie przy Tsi i wyspij wreszcie. Ile godzin spalas przez ostatnie doby?
Siska usmiechnela sie zazenowana.