Co mam robic, zastanawiala sie Sassa wzburzona, czy sprobowac usunac malenkie, prawie niewidzialne aparaciki z ramienia? Latwiej mi wtedy bedzie opierac sie atakom nieprzyjaciol. Bo gdy sie czegos nie rozumie, no to sie nie rozumie, i nie mozna nikogo zmusic do odpowiedzi. Ale z drugiej strony, zatrzymujac aparaciki, moge odniesc pewne korzysci. Ci obrzydliwcy nie wiedza, ze rozumiem, co mowia, i dzieki temu byc moze uda mi sie zdobyc niezwykle cenne informacje.

Nie miala czasu dluzej sie nad tym zastanawiac i dokonac jakiegos wyboru, bo zwiazano jej rece na plecach. Postanowila jednak, ze tak dlugo jak sie da, bedzie udawac, ze nic nie pojmuje. Cala trzesla sie ze strachu i miala tylko goraca nadzieje, ze nie przyjdzie im do glowy ja torturowac, bo tego, tak przynajmniej sadzila, nie wytrzyma.

Ach, czy nikt nie moze mi pomoc? myslala zrozpaczona. Blagam was, pospieszcie mi na ratunek, to sie nie moze dobrze skonczyc!

Potworny Nardagus zasiadl w swoim krzesle i zamyslony odchylil sie w tyl. Przygladal jej sie badawczo.

– Jesli my nie rozumiemy jej mowy, a ona naszej, jest dla nas bezwartosciowa – stwierdzil niewyraznie. – Mozna ja jedynie… Tak, tak – zwrocil sie do stwora, ktory przyniosl Sasse, a teraz gwaltownie wymachiwal rekami. – Dostaniesz swoje wynagrodzenie, ale marny polow przyniosles. Musimy znalezc kogos, kto zrozumie jej jezyk. Albo… sprobujemy po angielsku. To jezyk, ktory na ziemi znaja prawie wszyscy.

Powiedzial do niej kilka slow po angielsku. Sassa udala glupia i przekonujaco pokrecila glowa. Nardagus przeszedl wiec na francuski, potem na niemiecki, rosyjski, hiszpanski. Powiedzial tez pare wyrazow, ktore brzmialy jak chinski, a wszystko to bez jakiejkolwiek reakcji ze strony Sassy.

Popatrzyla z boku na drugiego z mezczyzn i spogladajac pod tym katem, odkryla cos makabrycznego. Cos, w co trudno bylo uwierzyc. Mezczyzna sprawial wrazenie, ze sie zarzy, wprost swieci. Malo brakowalo, a rozdziawilaby buzie ze zdziwienia, opanowala sie jednak i nic po sobie nie pokazala. Zrozumiala teraz, skad bierze sie cieplo i swiatlo w pomieszczeniu. Pochodzilo od niego!

To niepojete!

Gdzie bywal ten czlowiek, ze zdobyl takie wlasciwosci? Kim byl? Zwyczajnym niewolnikiem, ktorego gorska arystokracja uzywala jako kominka? Czy tez zostal w jakis sposob wywyzszony? Do tej pory nie odezwal sie ani slowem, choc nosil rownie eleganckie szaty jak kobieta. Ktoz to taki?

Nagle Sassa drgnela.

– Mam wrazenie, ze ona wszystko rozumie – odezwala sie niespodziewanie ostrym glosem kobieta – Ona nas rozumie, poznaje to po jej oczach.

– Jak to mozliwe, by znala nasz jezyk?

Kobieta popatrzyla chytrze.

– Nie wiem. Sprobuj jeszcze raz odezwac sie po angielsku, mam wrazenie, ze wtedy cos jej zaswiecilo.

Bzdury, pomyslala Sassa. Rozumialam was przez caly czas, ale mowcie dalej, ja i tak wszystko wytrzymam.

Wstretny Nardagus podszedl blizej.

– A wiec rozumiesz po angielsku. No, gadaj wiec, kto jest najpotezniejszym czarnoksieznikiem wsrod was? Skad pochodzi?

Sassa tylko patrzyla na nich niemadrze. Byla przekonana, ze doskonale sobie radzi.

– No coz. – Nardagus odwrocil sie do niej plecami. – Wobec tego bedziemy zmuszeni uciec sie do zupelnie innych metod.

Nigdy nie znajda tu nikogo, kto mowilby po norwesku, pomyslala triumfujaco dziewczynka. Zaden Norweg nie ma w sobie tyle zla, by wpasc w szpony Gor Czarnych.

Lecz oni wcale nie zamierzali szukac geniusza znajacego wiele jezykow. Przynajmniej na razie.

Gdy Sassa pojela, jaki jest ich plan, krzyknela glosno z przerazenia i rozpaczy. Spodziewala sie, ze tortury polegac beda na miazdzeniu kciukow, chlostaniu i podobnych probach. I na to wewnetrznie sie juz przygotowala.

Gdy spostrzegla, co przyniesli, osunela sie na kolana i wybuchnela pelnym goryczy placzem.

Wiedziala juz, ze jest stracona. Jedynie zdradzajac tozsamosc przyjaciol zdola nie dopuscic do tak straszliwego okrucienstwa.

12

W J1 Chor zmienil Kira, ktory natychmiast, gdy tylko polozyl sie na lozku, zapadl w sen. Wszyscy inni takze spali. W czarnej skalistej dolinie panowal spokoj.

Ale wysoko na wzgorzu zaloga J2 z calych sil starala sie dotrzec do przyjaciol.

Tich obserwowal armie niewolnikow. Stali uzbrojeni po zeby, zdecydowani na wszystko. Oczy jarzyly im sie czerwonawym blaskiem, co prawdopodobnie wynikalo z ich zdolnosci do widzenia w ciemnosci. Wygladalo to niczym morze malenkich, rozzarzonych punkcikow w wiecznym polmroku Gor Czarnych.

– Co zamierzasz zrobic, Tich? – spytal Ram bezdzwiecznie.

– W y d a j e mi sie, ze moglibysmy wykorzystac jeden z naszych specjalnych wynalazkow – odparl Madrag z pewnym zadowoleniem i radosnym wyczekiwaniem w glosie.

– Czy nie za blisko do nich podjezdzasz? – wtracil sie Dolg.

– Musza sie znalezc tuz-tuz, niech nawet probuja zdobyc Juggernauta. Trzymajcie sie teraz mocno!

Na dole, w duzym pomieszczeniu J2, wszyscy patrzyli na nieprzeliczona gromade potworow, ktora z piekielnym wrzaskiem rzucila sie na pojazd.

Tich przesunal jakas dzwignie.

Okrzyk bojowy przemienil sie w wycie strachu i grozy. Z Juggernauta wystrzelily dlugie ostre kolce, przypominal teraz jeza, przygotowanego do obrony.

Bestie stoczyly sie na dol, probowaly uciekac przed kolcami, ktore niejednego zdolaly juz zranic. Marco przygryzl warge. Nie bardzo mu sie to podobalo, ale gdy obszedl cala wiezyczke dookola i wyjrzal kolejno przez wszystkie okna, stwierdzil, ze nikt chyba nie zginal. Oszalaly krzyk byl jedynie swiadectwem charakteru straszydel. Stawaly sie dzielne tylko wtedy, gdy mialy przewage, kiedy zas napotykaly opor, wyly ze strachu.

J2 mogl jechac dalej, bo oszolomieni niewolnicy zla uzalali sie nad swymi ranami, uciekali albo tez wygrazali z wsciekloscia bojowemu wozowi. Nieliczni wciaz czepiali sie gasienic, predko jednak zrozumieli, jak niemadrze bedzie pozwolic, by gasienice wykonaly pelen obrot. Uchwycenie sie kolcow bylo niemozliwe, nie dalo sie ich zlapac ani na nich zawiesic. Do powloki Juggernauta potwory takze nie mogly sie przedostac, na to kolce tkwily zbyt gesto.

Mimo to niektorzy napastnicy nie rezygnowali. A wowczas Tich uruchomil kolejny przycisk i przez kolce poplynal prad.

Wtedy horda sie poddala. Bron potworow okazala sie bezuzyteczna, pochodnie ciskane na Juggernauta nie wyrzadzaly zadnej szkody. Armia rozbita na grupki rozpierzchla sie po wyzynie, kierujac sie do swych bezpiecznych jam, zeby tam w spokoju lizac rany.

Uczestnicy ekspedycji obserwowali, jak niewolnicy zla znikaja w grotach. Wreszcie cala okolica opustoszala.

– A wiec mamy juz to za soba – westchnal Faron. – Dziekujemy, Tichu, doskonale sobie z tym poradziles. Doprawdy, to sie moglo zle skonczyc. Choc z drugiej strony… my jestesmy dobrzy, nie zapominaj o tym.

– Wiem, wiem – burknal Tich. – Rozwazalem wszystkie za i przeciw, a w koncu doszedlem do wniosku, ze to bardzo nieszkodliwa obrona. Przykro mi tylko, jesli kogos zranilem.

– Nie wygladalo to wcale groznie – uspokoil go Dolg. – To tylko powierzchowne zranienia. Najgorsze byly te wrzaski strachu. Wiele halasu o nic.

Marco sie nie odzywal. Mial swiadomosc, ze, obrazowo mowiac, na lakierowanej powierzchni pojawily sie rysy. A do tego przeciez nie powinni dopuscic, zwlaszcza tutaj, w krolestwie samego zla.

Mimo to doskonale zdawal sobie sprawe, ze Tich nie mogl postapic inaczej.

J2 znow zaczal toczyc sie naprzod w slimaczym tempie, a Marco i Dolg wkrotce musieli skupic sie na czym innym. W pomieszczeniu kontrolnym zjawil sie Armas.

– Marco, Dolg! Siska prosi, zebyscie natychmiast do niej przyszli.

Вы читаете Strachy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату