Ktos jeszcze biegl obok strasznego stwora, lecz na schodach panowal taki mrok, ze nie widziala drugiej istoty wyraznie. Momentami pojawialo sie jakies slabe swiatlo, jak gdyby mijali marna pochodnie. Dziwaczne stworzenia sprawialy jednak wrazenie niezaleznych od swiatla, zapewne zyly w stalym mroku i zdolaly do niego przywyknac.

Druga istota odezwala sie ochryplym sykiem:

– Doskonale sobie poradziles. Dostaniesz wiele punktow za zaslugi.

– Na to liczylem – rownie ochryple odparl ten, ktory ja niosl. – Z tej malej bez trudu wyciagniemy wszystkie tajemnice.

Sassa miala dosc rozumu, zeby nie krzyczec przerazliwie ani tez nie probowac sie uwolnic. Prawde powiedziawszy, sparalizowal ja strach, ale tez i ow wlasnie dopiero co odkryty instynkt… Instynkt samozachowawczy, chyba tak sie to nazywa.

– Na pewno – przytaknal drugi kompanowi. – Wyciagniemy z niej imiona wszystkich tych, ktorzy znaja sie na czarach. Pomoge ci, bedzie predzej.

Ten, ktory niosl Sasse, nabral podejrzen.

– O, nie, nie probuj podstepnie zdobyc zaszczytow, na ktore nie zasluzyles. Ona jest moja i pamietaj, to ja sie z nia zabawie, kiedy juz bedzie po wszystkim.

– Nie badz glupi, co do tego ostatniego, bedzie jak chcesz, ale nie masz chyba ochoty stanac samotnie twarza w twarz z Nardagusem.

– Nie, ty pojdziesz ze mna. Ale to ja bede przemawial. Ale potem chce ja miec, zanim Nardagus uczyni ja jedna z nas. Chce ja miec taka sliczna i nietknieta jak teraz.

– Skad wiesz, ze jest nietknieta?

– Sprawdzilem.

Sassa walczyla z fala mdlosci. Czy on jej dotykal? Och, nie, to niemozliwe. Poczula sie zbrukana, nie mogla zniesc nawet podobnej mysli.

Mimo wszystko nie to bylo teraz najwazniejsze. Przesladowcy chcieli zmusic ja, by wyjawila imiona tych, ktorzy potrafia czarowac, jej wspanialych przyjaciol.

Slowa „czarowanie” nigdy nie lubila. Wydawalo sie takie banalne, jak gdyby mowa byla o magiku, ktory stoi na scenie i wyciaga z kapelusza golebie i kroliki. Nie mialo to wlasciwie nic wspolnego z niesamowitymi, wrecz boskimi zdolnosciami Dolga czy Marca.

Jedno bylo pewne: te potwory nie wydobeda z niej ani slowa. A juz na pewno nie kupia jej duszy, nie zmienia jej w budzace wstret monstrum, jakimi sami byli. Pokaze, ze jest silna.

Nagle Sassa doznala wstrzasu, patrzac na siebie z boku. Jak tez ona sie zachowywala do tej pory? Plakala, narzekala, skarzyla sie i tesknila za domem. Nikomu nie byla radoscia, sprawiala jedynie klopot. Przez caly czas myslala tylko o sobie. Teraz natomiast, gdy znalazla sie w prawdziwym niebezpieczenstwie, zachowywala sie calkiem spokojnie. Moze to w wyniku paralizujacego strachu, lecz i tak wychodzilo na jedno. Myslala na zimno, po raz pierwszy podczas calej tej wyprawy. Jakos to bedzie.

Przykro jej bylo jedynie, ze nikt z towarzyszy podrozy nie widzi jej teraz, nie jest swiadkiem bohaterskiej odwagi. Ale prawdziwa odwaga nie prosi o widzow, nie dopomina sie pochwal ani nagrody, dziala w ciszy.

Ja takze bede tak postepowac, pomyslala dzielnie, ale z przykroscia przelykala sline. Wspaniale byloby, gdyby ktos mogl ja teraz zobaczyc.

Zimna wilgoc panowala na schodach, ktore momentami mogla dostrzec, gdy mijali migoczace swiatla. Widziala wtedy nierowne zielonkawe stopnie. W miare jednak jak sie posuwali, stopnie byly coraz gladsze, powietrze czystsze, a dookola robilo sie jasniej.

Ten, ktory ja taszczyl, zatrzymal sie. Sassa wyczula w nim pewne wahanie. Nic wprawdzie nie widziala, wiszac glowa w dol, mdlilo ja, bala sie i byla taka nieszczesliwa, ale miala wrazenie, ze widzi z przodu jakies drzwi. I rzeczywiscie, zastukali w nie, a po podaniu hasla, ktore starala sie zapamietac, zostali wpuszczeni do srodka.

Wokol niej stalo sie teraz jasniej, jakby pomieszczenie rozswietlal blask ognia, nie latarki ani lampki. Stwor po prostu puscil ja teraz, upadla na twarda kamienna podloge, ale na szczescie zdolala sie jakos podeprzec rekami. Wreszcie mogla patrzec przed siebie, a nie na paskudny podskakujacy zadek.

Przy drewnianym stole siedzialo kilka osob. Prosze, prosze, a wiec w Gorach Czarnych istnieje takze drewno, nie wszystko jest z kamienia. No, tak, ciezkie drzwi rowniez byly drewniane. O ile dobrze zdolala sie zorientowac, przyszli tu mniej wazna, tylna droga, bo po przeciwleglej stronie dostrzegla znacznie okazalsze wejscie.

Usilowala wstac, lecz brutalnie zmuszono ja do uklekniecia, a zelazny uscisk przygial jej glowe do podlogi.

Ktos podniosl reke.

– Chcemy ja zobaczyc.

Uscisk zelzal. Znow mogla sie wyprostowac.

Bylo ich troje, jedna kobieta i dwaj mezczyzni. Kobieta, niespotykanie pociagajaca w jakis niebezpieczny, zarloczny sposob, wydawala sie zarazem dziwnie odpychajaca. Przypatrywala sie Sassie z arogancja i pogarda.

– Nie jest szczegolnie ladna – prychnela. – Coz to za intruzi osmielili sie wtargnac do naszego krolestwa?

Sassa zawstydzona spuscila wzrok, byla bowiem bardzo wrazliwa, gdy chodzilo o wyglad, juz od czasu, gdy oszpecily ja oparzenia, przez co matka nie chciala jej znac. Zdazyla jednak przyjrzec sie kobiecie. Wiedziala, ze ma do czynienia z nadzwyczaj urodziwa istota, lecz poprzez cudowna skore za oszalamiajaco pieknymi rysami Sassa dostrzegala co innego: potworna obrzydliwosc, taka sama jak u dobrowolnych niewolnikow. Miala wrazenie, ze widzi dwie osoby jednoczesnie, jak na podwojnie naswietlonej fotografii. Wywolalo to w niej prawdziwy szok, zmusila sie, by popatrzec na mezczyzne siedzacego obok.

I tym razem wrazenie bylo identyczne. Wspanialy stroj i elegancka postawa nie zdolaly ukryc budzacego groze widoku skrywajacego sie w jego wnetrzu. Ale bylo w nim cos jeszcze…?

Trzecia osoba przy stole to z pewnoscia Nardagus. Wyraznie dalo sie dostrzec, ze jest przywodca. Swiadczyl o tym nie tylko piekny stroj, lecz cala jego postac i bijacy od niej autorytet. W jego przypadku nie bylo owego zdumiewajacego podwojnego obrazu, ale tez i nie byl on potrzebny. Nardagus wywodzil sie z ludzkiego rodu i tak tez wygladal, choc niewiele mial w sobie czlowieczenstwa, dotyczylo to przede wszystkim psychiki. Jego oblicze wyrazalo niezwykle zlo. Wlosy mial biale jak snieg, brwi natomiast ciemne. Tak samo ciemna byla zadbana broda, oczy zas niemal czarne, a spojrzenie kompletnie pozbawione uczuc. Jego szaty uszyte zostaly z materii przetykanej zlotymi nitkami. W ogole cale pomieszczenie, szczegolnie po jednorodnej jalowosci krolujacej wszedzie w Gorach Czarnych, zaskakiwalo spora iloscia zlotych ozdob. Sassa podejrzewala, ze to jedna z komnat w czyms w rodzaju palacu, do ktorego ona dostala sie tylnym wejsciem.

Komnata wlasciwie byla straszna, tym straszniejsza, im dluzej dziewczynka sie jej przypatrywala. Na ciezkich, eleganckich meblach widnialy glebokie naciecia i zadrapania, powstale jakby od uderzen miecza lub topora, sciany i sufit poplamione byly krwia, a w ciemnym kacie Sassa dostrzegla cos, co moglo byc narzedziami tortur.

Ostatkiem woli zdolala zapanowac nad narastajacym w niej lekiem.

Mezczyzna, ktory musial byc Nardagusem, podszedl do niej, wsunal jej lodowaty palec pod brode i w ten sposob zmusil, by wstala. Dziewczynka nie potrafila oprzec sie jego rozkazowi.

Zle sie to zapowiada, pomyslala. Jesli nie potrafie mu sie sprzeciwic, bedzie ze mna krucho.

Jakiez on ma straszne oczy! Wpatrywaly sie w nia, a Sassa miala wrazenie, ze spoglada prosto w glab zielonego plomiennego piekla. Czy istnieje w ogole cos takiego? Brzmialo to wrecz barokowo, lecz tak wlasnie czula.

Przebywanie w Gorach Czarnych wyraznie wywarlo wplyw na Nardagusa. Sassa zastanawiala sie, czy pil on ze zrodla ciemnej wody. Nie, raczej nie, lecz na pewno przebywal w jego poblizu. Pewne natomiast, ze zajmowal tu wysoka pozycje. Byc moze byl najwyzszym wasalem poteznych wladcow, tych, ktorzy naprawde pili u zrodla.

– Kimze ty jestes? – spytal.

W tym momencie Sassa uczynila pierwszy inteligentny ruch szachowy podczas calej podrozy.

– Nie rozumiem – oswiadczyla po norwesku.

Nardagus zmarszczyl czolo.

– Jakimz to jezykiem ona mowi? Kto w naszym krolestwie moze go znac?

Pozostali wzruszyli ramionami.

Вы читаете Strachy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату