Gdzie sie podziala Sol? Gdzie Sassa i Oko Nocy?
Za serce znow scisnal go strach.
Ale z J2 wszyscy juz z wyjatkiem Tsi i Siski gromada rzucili sie na powitanie przyjaciol. Ram byl jednym z pierwszych.
Przez chwile widzial tylko Indre, ona tez biegla w jego strone. Dlatego nie slyszal okrzyku zdumienia i leku, wydobywajacego sie z ust tych, ktorzy zdolali go wyprzedzic i juz spotkali tamtych. Dotarlo to wprawdzie do jego podswiadomosci, lecz nie mogl oderwac oczu od Indry.
Dobiegli wreszcie do siebie, Ram wyciagnal rece do dziewczyny – i na tym koniec. Indra wciaz byla niewyrazna niczym slup energii.
Zatrzymal sie o centymetr od jej rak. Patrzyli na siebie przerazeni, radosc z wolna zmieniala sie w przeogromne zdumienie. Spojrzeli na innych i stwierdzili, ze ten sam fenomen dotyczy rowniez ich. Ram spostrzegl, ze Indra wola go po imieniu, mowi tez cos jeszcze, lecz nie docieral do niego zaden dzwiek. I on cos do niej powiedzial, lecz dziewczyna z rozpacza pokrecila tylko glowa, nie slyszala go.
Marco stanal przy Ramie i bezbarwnym glosem oswiadczyl:
– Mielismy racje, oni znajduja sie w innym wymiarze! Cieszmy sie jedynie z tego, ze nie mozemy przenikac sie nawzajem na wskros. To byloby juz zbyt groteskowe.
Ram popatrzyl na Indre i poczul, ze placz dlawi go w gardle. Tak blisko! A mimo to dalej, niz gdyby znajdowali sie kazde na innym kontynencie. To dlatego nie mogli nawiazac lacznosci telefonicznej ani radiowej z J2. Nie potrafily tego nawet duchy, ani Marco czy Dolg za pomoca telepatii.
Przez moment Ram zastanawial sie, ktora z grup znajduje sie w zwyklym rzeczywistym wymiarze, a ktora w tamtym, nieznanym. Postanowil wreszcie spytac Marca.
– To oni sa w jakims obcym wymiarze.
– Dobrze, ale w jakim? W czym mozemy wybierac, nie bardzo sie na tym wyznaje.
– Nic ci o tym nie powiem. Istnieje wiele wymiarow, na przyklad wymiar zmarlych, poza tym wymiar upiorow, duchow opiekunczych, stworow nalezacych do podziemnego swiata i wiele, wiele innych ulozonych wedlug hierarchii. Nie potrafie powiedziec, w jakim wymiarze przebywaja nasi przyjaciele, lecz wlasnie to, ze widzimy ich w postaci skupisk energii, dowodzi, ze opuscili ten swiat. Mam goraca nadzieje, ze tylko na pewien czas.
– A w jaki sposob sciagniemy ich z powrotem?
Marco popatrzyl na niego z zalem w niezwyklych pieknych oczach.
– Nie wiem tego, Ramie, doprawdy, nie wiem tego.
Ram, bliski rozpaczy, rozejrzal sie wkolo. Spostrzegl, ze Tich bez powodzenia usiluje nawiazac kontakt z Chorem, ze Faron wola do Kira: „Gdzie reszta? Gdzie Oko Nocy, nasza wielka nadzieja? I Sol? I mala Sassa?” Kiro odparl cos, chyba po prostu: „Nie slysze”, a Ramowi wydalo sie, ze Jori po drugiej stronie wypytuje o Siske i Tsi. Niestety, przez niewidzialny mur rozdzielajacy oba wymiary nie zdolal przeniknac zaden dzwiek.
Zrozpaczona twarz Indry, zamglona, jakby wykrzywiona, bedaca przeciez tylko skupieniem energii… Jego proby, by dosiegnac jej rak, bez powodzenia…
Ram zanurzyl palce w czarne wlosy. W tym momencie bliski byl rezygnacji ze wszystkiego.
Przeciez to on byl odpowiedzialny za uczestnikow ekspedycji, a nie dosc, ze kilkorga brakowalo, to jeszcze pozostali nie mogli do siebie dotrzec.
Czy mozna mowic o mniej udanej wyprawie do tej piekielnej krainy?
14
– Nie! – zawolala Sassa po norwesku. – Nie, nie mozecie byc az tak okrutni! Sama zniose wszystko, jestem pewna, ale tego nie wytrzymam! To takie niesprawiedliwe wobec niewinnych istot!
Tak samo jak Bog postapil wobec Hioba, pomyslala. Albo wobec Abrahama. Pozwolil, by ci niewinni ludzie cierpieli tylko po to, zeby sie przekonac, czy maja w sobie dosc bojazni bozej.
Przesladowcy, nie rozumiejac, co mowi Sassa, nie zwazali na jej protesty. Zreszta zapewne w zadnych okolicznosciach by sie nimi nie przejeli.
Podczas gdy gleboki blask ognia plonal w pomieszczeniu, Nardagus oswiadczyl ponuro:
– Przekonamy sie, czy nie rozumiesz po angielsku, ty niemadre stworzenie! Powiedz nam, kto z was jest w posiadaniu tak poteznych mocy?
Do swych kompanow zas zwrocil sie w ich wlasnym jezyku, sadzil bowiem, ze moga sie nim poslugiwac swobodnie, gdyz Sassa go nie rozumie.
– Jesli poznamy jego imie, bedziemy mogli go unicestwic, wykorzystujac magie imienia.
Nie macie pojecia, jak wielu z nas posiada takie zdolnosci, pomyslala Sassa przez krotka chwile triumfu, ktora jednak predko minela. Ach, Marco, Dolgu i wszyscy inni, co mam robic? Nie chce was przeciez zdradzic, ale to…
Jeden z niewolnikow z grymasem zadowolenia na wstretnym obliczu przyniosl drewniana klatke. Lezala w niej kotka z czterema przeslicznymi, rozbawionymi klebuszkami. Potwory nie byly na tyle glupie, by i tym razem wykorzystac Huberta Ambrozje, Sassa juz by sie na to nie nabrala. W dodatku wizja jej ukochanego kota przywolana zostala tylko i wylacznie dzieki jej wlasnej tesknocie. To byl inny kot.
Sassa doskonale wiedziala, co zamierzaja zrobic. Na poreczy jednego z krzesel zmontowali szubienice i zamierzali kolejno wieszac kocieta na oczach ich nieszczesnej matki i oczywiscie Sassy.
– Nie spieszcie sie, niech troche pocierpia! – ozywila sie kobieta. – Przeciagajcie czas, ta mala ges musi w koncu przemowic po angielsku, a wtedy juz ja bedziemy mieli. Choc zupelnie tego nie rozumiem, ona ubostwia koty. I w zwiazku z tym predzej czy pozniej zacznie mowic.
Niewolnik z chichotem wyciagnal jednego kociaka z klatki. Sassa usilowala wyrwac mu kotka, podejmujac beznadzieja probe uratowania zwierzatka, lecz niewolnik jej na to nie pozwolil. Upatrzyl sobie tego kociaka na pierwsza ofiare.
Ach, tak sie przygotowywalam, znioslabym ich tortury, czuje, ze jestem silna, chociaz przez caly czas bylam tylko zaplakana beksa. A teraz oni wymyslili cos takiego! Nie chca skrzywdzic mnie, tylko te male niewinne stworzenia, nie zniose tego, nie zniose!
Kotkom nie pomogloby rowniez, gdyby zamknela oczy albo odwrocila glowe, by nie patrzec na ich cierpienie. To zreszta oznaczaloby pelna zdrade. Owszem, Sassa byla tchorzliwa, ale zwierzeta kochala nade wszystko. Nigdy nie moglaby zdradzic zwierzecia.
Ani tez swoich przyjaciol.
Co wiec robic?
Kociakowi zalozono petle na szyje. Zwierzatko pisnelo.
– Przestancie! – Sassa w rozpaczy zawolala po norwesku. – Bede mowic!
Sol niekiedy ogarniala irytacja na Oko Nocy. Uwazala, ze zbyt wiele czasu poswiecal na zlokalizowanie sladow oddalajacych sie od Juggernauta. Oczywiscie rozumiala, ze konieczne jest zdobycie calkowitej pewnosci co do tego, czy sa na wlasciwej drodze.
– Na szczescie te slady cuchna – mruknal Oko Nocy do drepczacej z niecierpliwosci czarownicy. – Latwo jest po nich isc.
To dlaczego nie przyspieszasz, chciala juz prychnac Sol, miala jednak dosc rozumu, by cierpiec w milczeniu. Ona sama nie byla w stanie odnalezc zadnych sladow ani za pomoca wechu, ani wzroku.
Ale Oko Nocy byl w tym akurat doskonaly.
Sol zatroskana zorientowala sie, jak bardzo sie juz oddalili od J1. Indianin mial mala kieszonkowa latarke, jej waski snop oswietlal jalowa pusta ziemie. Nie bylo na czym zatrzymac wzroku.
Oko Nocy podniosl glowe.
– Nie podoba mi sie, ze idziemy w tym kierunku.
Sol takze nie byla zachwycona. Przed nimi wznosila sie wielka gora, ta, ktora zaczeli nazywac „Gora Zla”. Nie wrozylo to niczego dobrego.
– J2 dotarl juz na pewno do J1 – powiedziala cicho.
– Tak, chcialbym, abysmy i my tam byli. Razem z Sassa.