– Dlaczego? – spytal, zaciekawiony.
– Poniewaz nie mam teraz niczego, co moglabym nazwac swoim, moj panie – odparla. – Brae i otaczajace go wlosci byly wszystkim, co posiadalam. Teraz naleza do ciebie, powiedziales jednak, ze nie chcesz zamku. Daj go wiec mnie. Naprawde bardzo tego pragne.
Uznal prosbe za niestosowna i juz mial zaprotestowac, gdy Flanna przemowila znowu.
– Nie dales mi jeszcze slubnego podarunku, panie. Chce zamek Brae i troche gotowki, bym mogla naprawic dach. Z pewnoscia twoja matka nie przybyla do ojca bez grosza, jak ja.
– Rzeczywiscie – przyznal. – Matka byla ksiezniczka i posiadala wielki majatek, gdy ojciec sie z nia zenil.
– A twoja babka, milordzie? Tez byla dziedziczka?
Jego babka ze strony ojca, Cat Leslie, byla zadziwiajaca kobieta. Usmiechnal sie, wspominajac, jakie okolicznosci towarzyszyly narodzinom jego ojca w Edynburgu. Czescia posagu babki byl skrawek ziemi, ktory nalezal do niej, nie do jej ojca. Ten wlaczyl go jednak do posagu.
Babka wpadla w szal i odmowila poslubienia dziadka, dopoki ziemia nie stanie sie znow jej wlasnoscia. Dziadkowi udalo sie zaplodnic zone, uznal zatem, ze teraz nie ma juz innego wyjscia, jak tylko go poslubic. Babka uciekla jednak, grozac, ze albo odzyska swoja wlasnosc, albo dziedzic jej narzeczonego urodzi sie bekartem. Odnalezienie narzeczonej zajelo dziadkowi cale miesiace. Zdesperowany, ulegl w koncu jej zadaniom, obawiajac sie, ze urodzi, zanim malzenstwo zostanie jak nalezy zawarte. Wzieli slub doslownie na kilka minut przed tym, jak na swiat przyszedl ich syn. Babka Patricka ze strony matki tez byla dziedziczka.
– Tak – odparl ksiaze, odpowiadajac na pytanie zony – moja babka miala wielki posag. Obie babki go mialy.
– Rozumiesz zatem, panie, dlaczego i ja chce miec cos swojego, chocby ten maly zameczek? Kobiety z mojej rodziny wnosily mezom w posagu gotowke, klejnoty, zastawe, posciel i obrusy, wlosci. Ja przychodze do ciebie jedynie z malym skrawkiem ziemi oraz ubraniem, ktore mam na sobie. To zas, choc odpowiednie dla corki przywodcy niezbyt liczacego sie klanu, z pewnoscia nie okaze sie dosc dobre dla ksieznej. Prosze, podaruj mi zamek Brae jako prezent slubny i pozwol, bym go odnowila. Bede wtedy miala cos wlasnego.
Bardzo sie starala, aby nie brzmialo to blagalnie, miala bowiem swoja dume.
Patrzac na zone, uswiadomil sobie, jak wiele kosztowala ja ta prosba. Byla jak on dumna. Zamek nie mial dla niego wartosci, dla niej znaczyl jednak wiele.
– Bedziesz mogla naprawic dach, by powstrzymac niszczenie – powiedzial – lecz na tym koniec. Przepisze na ciebie prawo wlasnosci zamku, a ty utrzymasz go w dobrym stanie, tak?
Rzucila mu sie na szyje i serdecznie ucalowala.
– Dziekuje, panie! Jestem taka szczesliwa! Obiecuje, ze nie bede rozrzutna.
Rozluznila uscisk, uswiadomiwszy sobie, jak smiale jest jej zachowanie. Zagryzlszy wargi, stala nieruchomo, nie wiedzac, co zrobic. Patrick usmiechnal sie szelmowsko.
– Widze, ze nie wydam na ciebie zbyt wiele, Flanno. Zamek nic mnie nie kosztowal, a jeszcze przyrzeklas, ze bedziesz oszczedna w wydatkach. Moglas poprosic o klejnoty i powoz.
– Po co mi klejnoty, panie? – spytala szczerze.
– Co zas sie tyczy powozu, to cos w sam raz dla starszych dam. Mam dobrego konia i potrafie na nim jezdzic. Powoz bylby czystym marnotrawstwem.
Rozesmial sie, wspominajac wspaniale powozy swej matki, a takze babki. Choc kazda z tych dam doskonale jezdzila konno, dluzsza podroz zawsze odbywaly powozem. Jego zona byla jednak dziewczyna praktyczna, prawda zas wygladala tak, iz nie zamierzali wyprawiac sie zbyt daleko. Powoz nie bedzie im wiec potrzebny.
– Zamierzasz najwidoczniej dopilnowac, bym nie marnowal pieniedzy, Flanno – zauwazyl.
– Masz duzo zlota, panie? – spytala.
– Tak, mnostwo, lecz nie wspominaj o tym nikomu. Z czasem, gdy lepiej sie poznamy, a ja przekonam sie, iz moge ci ufac, porozmawiamy bardziej szczegolowo.
– Oczywiscie ze mozesz mi ufac, panie – odparla Flanna powaznie. – Jestem teraz twoja zona, jedna z Lesliech. Winnam lojalnosc jedynie tobie i Glenkirk. Ktoz inny moglby wchodzic w rachube?
Usmiechnal sie cieplo, wzruszony jej przemowa. Dziewcze z gor, ktore pospiesznie zaslubil, okazalo sie bardziej skomplikowane, niz mogl przypuszczac.
– Sadze, ze moge ci zaufac, Flanno – powiedzial.
– Nie czas teraz jednak na rozmowy o moim majatku. Czeka cie nie lada zadanie. Musisz uczynic zamek znowu wygodnym miejscem do zycia. Odkad wyjechala moja matka, zabierajac z soba Adalego, sluzby nikt nie pilnuje. Powinien pokierowac nimi ktos stanowczy. Ty, Flanno.
– Kim byl A… Adali? – spytala, siadajac na jednym z dwoch stojacych przed kominkiem krzesel.
– Sluzyl mojej matce, odkad sie urodzila – odparl, siadajac naprzeciw niej. – Kiedy przybyla do Glenkirk jako zona mego ojca, zostal tu zarzadca. A kiedy wyjechala, Adali i dwie pokojowki, ktore sluzyly jej przez cale zycie, opuscili Glenkirk wraz z nia. To wlasnie Adali zarzadzal gospodarstwem, pilnujac, by sludzy robili, co do nich nalezy, troszczac sie, by niczego nam nie zabraklo, kupujac wszystko, czego nie bylismy w stanie wyhodowac, wytworzyc, wymienic lub upolowac. Teraz to zadanie bedzie nalezalo do ciebie, Flanno. Bycie ksiezna to nie tylko bale i piekne stroje – zakonczyl.
Wpatrywala sie w niego, zdumiona.
– Nie bylam nigdy na balu, milordzie, nie posiadam tez pieknych strojow. Co zas sie tyczy prowadzenia domu, zrobie, co bede mogla, nie mam jednak pojecia, jak poprowadzic tak wielkie gospodarstwo. Oczywiscie, wszystkiego sie naucze, musisz byc jednak wobec mnie cierpliwy. To nie Killiecairn. Nawet twoja matka miala liczna sluzbe, by jej w tym pomagala. Nie jestem sluzaca, moj panie. Jestem twoja zona.
– Nie mialem na mysli… Oczywiscie, mozesz miec tyle sluzby, ile zechcesz, by ci pomagala. Jesli cie urazilem, bardzo przepraszam.
– Ozeniles sie ze mna dla wlosci, panie – odparla Flanna rzeczowo. – Oboje doskonale o tym wiemy. Znam swoje obowiazki: dbac o to, by w domu wygodnie sie mieszkalo i jak najszybciej dac ci dziedzica. Na szczescie mam Angusa, by pomogl mi w tym pierwszym zadaniu. Angus przybyl do Killiecairn z Brae, towarzyszac mojej matce. Pamieta jeszcze, jak powinno sie prowadzic elegancki dom. Co zas sie tyczy drugiego zadania, bedziemy musieli postarac sie oboje.
– Nie zamierzalem… – zaczal, lecz Flanna mu przerwala.
– W jakim miesiacu sie urodziles? – spytala.
– W marcu – odparl.
– A ile lat skonczysz w nastepne urodziny? Zastanawial sie przez chwile, a potem odparl:
– Trzydziesci piec, dziewczyno.
– Ja urodzilam sie w sierpniu i skonczylam w tym roku dwadziescia dwa lata. W jakim wieku byla twoja matka, gdy urodzila pierwsze dziecko?
Patrick zastanawial sie przez dluzsza chwile. Mialo to miejsce, nim przyszedl na swiat. Jego siostra przyrodnia, India, byla najstarsza z rodzenstwa.
– Miala chyba siedemnascie lat – powiedzial. – Tak, siedemnascie!
– A ile dzieci urodzila, nim doszla do mojego wieku? – dopytywala sie uparcie Flanna.
– Czworo – powiedzial. Przeczuwal, dokad prowadza te pytania, lecz nie byl wcale pewny, czy gotow jest zostac ojcem tak od razu. Nie wiedzial nawet, czy jest gotowy do malzenstwa, a przeciez mial juz zone.
– Czworo – powtorzyla Flanna. – Twoja mama urodzila czworke dzieci, nim doszla do mojego wieku! Pomysl, panie, jaka czeka nas praca! Ile dzieci urodzila ogolem?
Patrick z trudem przelknal sline.
– Dziewiecioro – wymamrotal – lecz jedna z moich siostr zmarla w niemowlectwie. Musisz zrozumiec, Flanno, ze moja matka miala kilku mezow i kochanka, a kazdy chcial ja zaplodnic.
– Kochanka? – powtorzyla Flanna, nie wiedzac, czy powinna okazac, jak jest zaszokowana.
– Ksiaze Henryk Stuart, ktory mial zostac krolem po swym ojcu, Jakubie, byl ojcem mego brata przyrodniego, Charliego. Oczywiscie, matka urodzila go, nim wyszla za mojego ojca.
– Co sie z nim stalo? – spytala Flanna. – Z kim?
– Z bekartem. Bekartem twojej matki – odparla Flanna.
Patrick Leslie parsknal smiechem. Nigdy nie przyszlo mu do glowy, aby postrzegac Charliego w ten sposob. Zreszta, o ile wiedzial, innym takze.
– Moj brat przyrodni, Charles Frederick Stuart, ksiaze Lundy, nigdy nie byl w ten sposob postrzegany, Flanno.