jestesmy wobec krola lojalni.

– Wiec czemu wuj Patrick z nim nie poszedl? – zapytal Freddie.

– Twoj wujek jest rownie lojalny, jak inni – odparla Flanna. – Ta wojna nie dotyczy jednak Szkocji, lecz Anglii. Wuj nie bedzie walczyl za Anglie, ani nie posle do boju ludzi ze swego klanu. Wasz papa jest Anglikiem. To jego obowiazek walczyc za krola i ojczyzne – wyjasnila. – Wuj to czlowiek honoru. Zostanie w Glenkirk i bedzie dbal o to, by rodzina i klan byli tu bezpieczni, gdyz wojna czesto rozprzestrzenia sie na tereny, gdzie jej byc nie powinno. Jezeli dotrze do Szkocji, wuj bedzie walczyl, i jego ludzie takze.

Brie i chlopcy skineli zgodnie glowami, usatysfakcjonowani wyjasnieniem.

Patrick Leslie, ukryty w cieniu, przysluchiwal sie rozmowie. Wzruszylo go, ze choc byli skloceni, Flanna wyrazala sie o nim z szacunkiem. Z kazdym dniem coraz dobitniej uswiadamial sobie, ze mimo niezbyt starannego wychowania kobieta, ktora poslubil, bedzie na nadchodzace czasy idealna ksiezna.

A on ja kocha.

ROZDZIAL 14

Dwudziestego trzeciego lipca Henry Lindley, markiz Westleigh, wjechal na dziedziniec zamku Glenkirk. Byl zmeczony, przemokniety i, pomimo lata, do szpiku kosci zmarzniety. Wreszcie zrozumial, dlaczego babka Gordon i matka zjezdzaja kazdego lata do Anglii. W Szkocji pogoda bywala znosna jedynie we wrzesniu i pazdzierniku. Zesztywnialy, z trudem zsunal sie z siodla. Podrozowal przez kilka dni, wyruszywszy ze swego domu w Cadby, polozonego w srodkowej Anglii. Poniewaz w mlodosci zdarzylo mu sie spedzic jakis czas w Glenkirk, znal zamek i ruszyl od razu do wielkiej sali, gdzie natychmiast wyszedl mu na spotkanie Angus. Ciekawe, kim jest ten przybysz, pomyslal majordomus. Wydawal sie bardzo znuzony.

– Witamy w Glenkirk, panie – powiedzial.

– Jestem Henry Lindley, markiz Westleigh. Sprowadz mojego brata, ksiecia. Natychmiast – odparl przybyly.

– Tak, panie – powiedzial cicho Angus. Skinal na sluzaca, aby podala gosciowi wino i wyszedl poszukac ksiecia.

– Wuj Henry? – Z krzesla przy ogniu podniosla sie drobna postac. – Wuj Henry!

Sabrina odrzucila robotke, ktora sie akurat zajmowala i ruszyla biegiem przez sale, by rzucic sie wprost w otwarte ramiona Henry'ego.

– Sabrina, drogie dziecko! – zawolal markiz. Uscisnawszy bratanice, odsunal ja od siebie i powiedzial:

– Coz, Brie, wyroslas od czasu, gdy cie widzialem. Pewnego dnia staniesz sie prawdziwa pieknoscia.

Sabrina zachichotala, gdyz bardzo lubila komplementy.

– Co tu robisz, wuju? – spytala.

– Przyjechalem zobaczyc sie z bratem – odparl z usmiechem.

– Przebyles daleka droge, i to w niespokojnych czasach – zauwazyla Brie. Byla mloda, ale nie glupia. – Czy z moim ojcem wszystko w porzadku, wuju? Powiedz, ze jest bezpieczny!

– Nie mialem wiesci od twego ojca, odkad wyjechaliscie rok temu z Anglii, dziecko – odparl markiz szczerze. – Wiesz wiecej ode mnie.

– Nie widzielismy papy od Bozego Narodzenia. Wyjechal tuz po swietach do Perth, by uczestniczyc w koronacji – wyjasnila Sabrina. – Musi byc bardzo zajety, gdyz dotad nie wrocil.

– A ty i bracia jestescie tutaj szczesliwi? – zapytal. Gdyby bylo to bezpieczne, zabralby bratanice i bratankow do Cadby, jednak tesciowie Charliego byli przysieglymi purytanami i chcieli wychowac wnuki na swoja modle, do czego ich ojciec nie zamierzal dopuscic. Na szczescie tesciowie nie slyszeli nigdy o Glenkirk.

– Tu jest wspaniale – odparla Brie – tesknimy jednak za Queen's Malvern. Oczywiscie, odkad ciocia Flanna wyjechala, nie mamy juz tylu rozrywek, lecz ona chce odnowic Brae, by czekalo na drugiego syna – wyjasnila Brie cokolwiek chaotycznie.

– Kim jest ciocia Flanna? – spytal Henry, zaintrygowany.

– To przeciez zona wuja Patricka. Za kilka tygodni urodzi mu dziedzica – poinformowala go dziewczynka. – Jest bardzo ladna i swietnie strzela z luku. Mnie tez nauczyla, ale nie jestem tak dobra jak ona i pewnie nigdy nie bede.

Westchnela dramatycznie.

Henry Lindley poszukal krzesla i ciezko na nie opadl. Z pewnoscia musial sie przeslyszec. Kiedy to Patrick zdazyl znalezc sobie zone i dlaczego matka nie wspominala o tym w listach? Wszystko to bardzo niejasne, pomyslal, gdy nagle w sali pojawil sie jego najmlodszy brat. Markiz natychmiast wstal.

– Witaj w Glenkirk, Henry! Co, u diabla, tu robisz? – zawolal Patrick na powitanie, obejmujac brata. Mezczyzni uscisneli sie serdecznie.

– Odeslij Brie – powiedzial cicho Henry. – Musimy porozmawiac, a nie chce jej przestraszyc.

A potem usiadl.

– Odszukaj braci, Brie – powiedzial ksiaze do bratanicy – tylko upewnij sie, ze przyjda do sali wygladajac przyzwoicie, nie w podartych ubraniach i z brudnymi buziami. Nie chcemy, by wujek pomyslal, ze nie daje sobie rady z opieka nad nimi, prawda? – zakonczyl ze smiechem.

– Dobrze, wujku, dopilnuje, by sie umyli i przyodziali jak nalezy – obiecala Brie, po czym wybiegla spelnic polecenie.

Ksiaze usiadl naprzeciw Henry'ego Lindleya i zaczekal, az sluga poda im po kielichu wina z Archambault.

– Za mame – powiedzial, wznoszac kielich.

– Za mame – zawtorowal mu Henry.

– A teraz – powiedzial ksiaze – zdradz mi, po co przybyles. To nie mogla byc latwa wyprawa. Czy z mama wszystko w porzadku?

– Nic jej nie jest – zapewnil Henry brata. – I tak, wyprawa nie byla z pewnoscia latwa. Nie masz pojecia, co dzieje sie teraz w Anglii, Patricku. Atmosfera strachu przenika wszystko i wszystkich. Nie mozna ufac nikomu, nawet wlasnej sluzbie. Trzeba uwazac na kazde slowo, by ktos falszywie go nie zinterpretowal. Nie ma juz towarzystwa, gdyz boimy sie spotykac. Zyjemy zamknieci w rodzinnym kregu, placimy podatki i modlimy sie ostentacyjnie co tydzien w kosciele. Nasze stroje i zachowanie musza byc skromne, nie rozmawiamy tez o niczym poza pogoda, zdrowiem i gospodarowaniem. Ci, ktorzy byli na tyle niemadrzy, by krytykowac Cromwella i jego poplecznikow skonczyli pozbawieni majatku, wyrzuceni na gosciniec i opuszczeni przez krewnych i przyjaciol, obawiajacych sie, ze spotka ich ten sam los.

By moc wyruszyc do Glenkirk, musialem udac sie do miejscowych wladz i sklamac, ze przebywajaca we Francji matka jest bardzo chora, ja zas musze zawiadomic cie o tym osobiscie, gdyz poslaniec moglby zostac przez szkockich rebeliantow zatrzymany. Na szczescie zgodzili sie ze mna, ze dzentelmen o mojej pozycji, majacy w Szkocji przyrodniego brata, ma szanse tego uniknac. Dali mi wiec w koncu dokumenty. Musialem okazywac je po dziesiec razy dziennie, i to przez cala droge na polnoc.

Przeczesal dlonia czarne wlosy, w ktorych pojawily sie juz srebrne nitki, i westchnal gleboko.

– Skoro u mamy wszystko w porzadku, po co wlasciwie przyjechales? – zapytal Patrick.

– Mama zamartwia sie o Charliego. Polowa z tego, co pisze, jest wlasnie o nim. Rozumie, ze Charlie pozostaje wierny Stuartom. Od momentu narodzin traktowali go jak jednego ze swoich, choc przyszedl na swiat w nieslubnym zwiazku. Zarowno krol Jakub, jak krolowa kochali Charliego i wcale sie z tym nie kryli. Zawsze sadzilem, ze gdyby mogli uczynic go dziedzicem, na pewno by to zrobili. Lecz Charlie unikal polityki, nigdy nie wysuwal sie na pierwszy plan. Nawet francuska krolowa wdowa podziwia go za doskonale maniery. I gdyby Bess nie zostala zamordowana przez ludzi Cromwella, Charlie postepowalby teraz tak, jak ja. Trzymalby jezyk za zebami i glowe nisko spuszczona, czekajac na lepsze czasy. Lecz mama boi sie o naszego brata. Wie, ze nie powinien wracac do Queen's Malvern, zyczylaby sobie jednak, aby pozostal w Glenkirk z toba i dziecmi, poki ten chaos sie nie skonczy i wladzy nie przejma znow ludzie rozsadni.

– Charlie jest z krolem – poinformowal brata Patrick.

– Wiem, Brie mi powiedziala – odparl markiz.

– Bedziesz musial pojechac i sprowadzic go z powrotem. Przekonac, ze nie powinien ryzykowac zycia w beznadziejnej wojnie. Bog jeden wie, czy akurat temu Stuartowi uda sie zasiasc na angielskim tronie, nasz brat

Вы читаете Nazajutrz
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату