Sir Jasper podszedl do loza zony.
– Nie, nazwe chlopca Henrykiem, by krol zauwazyl moje oddanie. Co sie zas tyczy Ryszarda, owszem, jestem mu winien wdziecznosc za to, co dla mnie zrobil, ale kiedy juz minie zaloba po tobie i malym Henryku, wezme sobie nastepna zone, a ona urodzi mi syna, dziedzica Greyfaire. Gdy on zostanie panem tej warowni, nikt juz nie bedzie pamietal nazwiska Grey. Ty i twoj syn bedziecie mieli swoja role w historii mego rodu. Umieszcze wasze imiona na grobowcu rodzinnym jako pierwsze z wielu – skonczyl ze smiechem.
– Skonczysz sam, Jasperze – powiedziala, opadajac na poduszki. – Bedziesz zupelnie sam… i to szybciej niz myslisz – rzekla, zamykajac oczy i z trudem lapiac oddech.
Jasper z zafascynowaniem przypatrywal sie ostatnim chwilom swojej zony. Przed smiercia Rowena miala wiecej odwagi niz kiedykolwiek wczesniej. Zawsze byla ulegla i potulna.
Po chwili znow otworzyla oczy, a on poczul, jak krew zastyga mu w zylach i wlosy na karku staja deba.
Rowena patrzyla mu prosto w oczy i straszliwym, smutnym tonem powiedziala:
– Greyfaire nigdy nie bedzie twoje, Jasperze Keane. Jestes… przeklety!
Po chwili zycie z niej ucieklo, a on stal jak wmurowany w posadzke. Do zmarlej podszedl ksiadz i zamknal jej powieki. Dziecko lkalo slabym glosikiem. Ojciec Anzelm odwrocil sie i skinal do Elzbiety, by poszla za nim do kaplicy zamkowej.
– Zechcesz isc z nami, milordzie? – zapytal ojca dziecka.
Sir Jasper bez slowa potrzasnal glowa i wyszedl na korytarz. Poszedl upic sie jeszcze bardziej.
Skonczyl nieprzytomny tuz przed switem, kiedy Henryk Keane wydal ostatnie, z trudem wydobyte tchnienie. Nim Jasper Keane obudzil sie nastepnego dnia w poludnie, z bolem glowy, nieprzyjemnym smakiem w ustach, grob dla jego zony i dziecka byl juz gotowy. Rowena lezala w kosciele w odkrytej trumnie. Miala na sobie najpiekniejsza suknie, wlosy umyto jej i uczesano. W ramionach tulila noworodka.
Dobrzy ludzie z Greyfaire caly ranek modlili sie za jej dusze, a teraz z niecierpliwoscia czekali, by pochowac swoja ukochana pania. Kiedy w koncu przyszedl sir Jasper w towarzystwie kapitana Segera, dzien zblizal sie ku koncowi. Byl pierwszy grudnia i wczesnie robilo sie ciemno. Jasper zerknal jeno na kobiete, ktora byla jego zona, i skinal na ksiedza, by zaczynal.
W kosciele bylo zimno, pogrzeb wiec odprawiono w pospiechu. Sir Jasper pozostal po spuszczeniu trumny tylko tak dlugo, by rzucic grudke ziemi na mogile zony. Po jego odejsciu FitzWalterzasypal trumne ziemia w oswietleniu ostatnich, pomaranczowych promieni slonca. Rowene zlozono obok grobowca jej pierwszego meza, Henryka Greya, bo wiedziano, ze tam wlasnie chcialaby spoczac po smierci. Kiedy FitzWalter skonczyl swoje smutne zadanie, wrocil do zamku i w sali rycerskiej znalazl sir Jaspera i Segera w towarzystwie dwoch ladnych sluzacych. Obaj byli juz prawie calkiem pijani i najwyrazniej szykowali sie do calonocnej zabawy. Nie zauwazyli ani przyjscia, ani wyjscia kapitana, ani tym bardziej jego miny, po ktorej bylo widac, ze nie pochwalal ich zachowania. FitzWalter ruszyl do domu, stwierdziwszy, ze raczej dzis nie bedzie potrzebny swemu panu.
FitzWalter byl mezczyzna niezwykle wysokim i szczuplym. Brak tuszy nie oznaczal jednak, ze byl slabeuszem. Mial owalna twarz i posepne usta, jasne oczy i wysokie czolo. Krotko obcinal jasne wlosy. Mial tez bardzo niski glos.
– Bede w domu – powiedzial do wartownika i wyszedl z zamku przez most zwodzony, nim podciagnieto go na noc. Pospiesznie zszedl ze wzgorza do niewielkiego kamiennego domku, ktory podarowal mu lord Grey wiele lat temu. Z komina unosil sie dym widoczny nawet w szarosciach zmierzchu. W oknie swiecilo jasne swiatlo. FitzWalter otworzyl drzwi. Jego cala rodzina – zona Rosamunda, syn Rowan i cztery corki – siedziala przy stole. FitzWalter mial jeszcze trzy starsze corki, ale te wyszly juz za maz i wyprowadzily sie z domu.
– Nie zostales dzis w warowni? – zdziwila sie zona.
– Jest tam Seger – odparl ponuro FitzWalter. – Wzieli sobie corki drwala do towarzystwa i obaj beda zupelnie pijani do rana. Straszne z nich hulaki.
– Nie jestes ich matka, zeby ich wychowywac – upomniala go spokojnie Rosamunda.
– Dzieki Bogu Wanetta, Scirleah i Nellwyn wyszly juz za maz i wyjechaly z Greyfaire – rzekl FitzWalter.
– Sir Jasper po smierci lady Roweny nie bedzie znal umiaru. Wezmie sobie do loza wszystkie dziewczyny z okolicy. – Spojrzal na najmlodsza z pozostalych w domu corek. – Jane, ile masz lat?
– Dziewiec, tatku – odparla dziewczynka.
– A ty, Elbo?
– Siedem.
– A ty, Annie?
– Piec, tato – powiedziala najmlodsza. FitzWalter skinal glowa.
– Na razie sa bezpieczne, ale ty, Lono, nie jestes. Powinnas wyjsc za maz. Nadalby sie dla ciebie wnuk starego Rada.
Rosamunda zauwazyla buntowniczy blysk w oczach Lony i powiedziala szybko:
– Lady Arabella obiecala Lonie, ze bedzie jej osobista pokojowa, mezu. Lona moze wiec spodziewac sie lepszego meza niz wnuk Rada. Poza tym zdaje sie, ze nawet jesli nasza corka zostalaby komus przyrzeczona, sir Jaspera to i tak by nie powstrzymalo. Takie nieprzyzwoitosci chyba sprawiaja mu radosc.
FitzWalter zgodzil sie z zona. Milczal przez chwile, a potem zwrocil sie do corki:
– Jestes dosc dzielna, by jechac przez wzgorza Cheviots i powiadomic lady Arabelle o smierci jej matki i prosic, by przyjela cie na sluzbe?
Lona nie wahala sie ani chwili.
– Tak, tatku!
– Mezu! – podniosla glos Rosamunda i skinela ostrzegawczo w strone mlodszych corek.
– Nic nie slyszalyscie, moje drogie – upomnial cicho Jane, Elbe i Annie. – Gdybyscie komus o tym opowiedzialy, wszyscy mozemy stracic zycie. Rozumiecie?
Dziewczeta zgodnie skinely glowami.
– Idzcie wiec do lozek, zmowcie pacierz i zasnijcie. A nie zapomnijcie pomodlic sie za lady Rowene! – przypomnial im ojciec.
FitzWalter usmiechnal sie, kiedy odeszly, i zwrocil sie do Lony:
– Ruszysz przed switem, Lono, a twoj brat bedzie ci towarzyszyl. Dam ci klacz lady Arabelli, a ty, Rowanie, wezmiesz karego ogiera, ale musisz wrocic przed switem. Ani Seger, ani sir Jasper nie wiedza, ile jest koni w stajni, wiec nie zauwaza braku klaczy lady Arabelli. Po niebie widac, ze jutro rano bedzie padal deszcz, wiec pewnie zaden z nich nie wybierze sie na przejazdzke wczesnie rano. Ale potem sir Jasper bedzie chcial obejrzec jeszcze raz panskim okiem swoje posiadlosci. Kiedy zorientuja sie, ze nie ma Lony, powiemy, ze uciekla, bo nie chciala wyjsc za wnuka Rada. Wszyscy przeciez wiedza, co ona o nim sadzi, prawda, Lono?
– Nie wolno ranic uczuc tego chlopca – powiedziala Rosamunda.
– Nie martw sie, mamo. On tez mnie nie lubi -wtracila sie Lona ze smiechem. – Poza tym ma oko na nasza Jane, a ona chyba naprawde go lubi.
– Cos takiego? – matka byla zaskoczona. – To chyba stawia cala sprawe w zupelnie innym swietle.
– Gdzie mam zabrac Lone? – zapytal Rowan. Byl bardzo podobny do ojca, i jak on praktyczny.
– To hrabia Dunmor porwal nasza pania, by poslubic w miejsce tej, ktora zabil mu sir Jasper – odparl Fitz Walter. – Zabierz wiec Lone do zamku Dunmor, bo jesli lady Arabelli tam nie ma, moze ktos wam powie, gdzie ja mozna znalezc. Powiedzcie, ze Lona jest jej pokojowa i ze uciekla z Greyfaire, by przekazac jej wiadomosc o matce. Zdaje mi sie, ze bedziesz mogl bezpiecznie zostawic Lone w zamku hrabiego, ale lepiej sam to ocenisz na miejscu.
Kiedy dzieci wyszly, FitzWalter usiadl przy kominku i przyjal z rak zony kufel piwa. Rosamunda usiadla obok niego.
– Co teraz bedzie, mezu? – zapytala.
– Nie wiem, ale podejrzewam, ze sir Jasper bedzie sie domagal od krola nadania mu wlasnosci Greyfaire, a potem poszuka sobie nowej zony. To dlatego wlasnie posylam Lone do lady Arabelli. Nasza panienka jest ostatnia z rodu Grey i jesli dobrze ja znam, a chyba tak wlasnie jest, nie spocznie, poki nie odzyska majatku wykradzionego przez sir Jaspera. Na pewno bedzie walczyla o Greyfaire.
– Ale czyje odzyska? Przeciez wyszla za Szkota.
– Nie wiem, zono, bo nie jestem obeznany w sprawach szlachetnie urodzonych ludzi, ale wolalbym, aby sir Jasper nie byl naszym panem, wiec zrobie, co w mojej mocy, by pomoc naszej panience. Jesli lady Arabella jest szczesliwa jako zona hrabiego Dunmor i nie teskni za Greyfaire, to trudno, ale podejrzewam, ze bedzie chciala