nauczyc.
Wzial ja na rece i zaniosl na lozko.
– To prawda, nie znam mezczyzn, procz Tavisa – przyznala szczerze. – Nie jestem latawica.
Jamie Stewart znow poczul wyrzuty sumienia, ale odsunal od siebie zle mysli. Byl krolem, a krol moze miec, co zechce, nie baczac na konsekwencje. Arabella sama chciala rozwodu. To nie byl jego pomysl, nigdy by zreszta tego nawet nie sugerowal. Ich krotka przygoda mogla byc utrzymana w tajemnicy bez zadnych dalszych konsekwencji.
Dotknal jej delikatnej skory i poczul, jak Arabella sztywnieje pod jego dotykiem.
– Nie boj sie mnie, sloneczko. Nie obawiaj sie namietnosci, jaka w tobie rozbudze. Nie ma nic zlego w pozadaniu i spelnieniu.
Piescil ja i calowal, delikatnie muskal palcami piersi, ledwie dotykal jezykiem jej szyi. Czul, ze Arabella drzy, ale opiera sie rosnacej namietnosci. Pragnal, by sie jej poddala. Nie chcial jej posiasc jak zwykla ladacznice. Pragnal dac jej rozkosz. Zastanawial sie nawet, czy kiedykolwiek doznala rozkoszy, ale znajac reputacje wuja, podejrzewal, ze tak.
Arabella zadrzala, zrozumiawszy nagle, ze kiedy krol zawieral z nia uklad, nie mial na mysli pospiesznego zaspokojenia zadzy. Te trzy noce nie mina tak szybko, jak sadzila. Nigdy jeszcze nie musiala tak dlugo opierac sie pozadaniu. Nie wiedziala, czy wytrzyma. Byl taki delikatny. Nie spodziewala sie tego po nim. Pocalunki jak motyle ledwie dotykaly jej ciala, pieszczoty muskaly ja tu i tam. A najbardziej przerazal ja jego jezyk, smakujacy jej cialo nader lubieznie.
Jak dotad, nie dotykal jej ciala dlonmi, muskal je ledwie nieznacznie. Teraz jednak zdecydowanie ujal jej piersi i masowal je, ugniatajac palcami sutki.
– Masz najpiekniejsze piersi, jakie kiedykolwiek widzialem, slonko. Jak dojrzale owoce, jedrne i slodkie.
Mial silne dlonie, ale ujmowal ja delikatnie, z wyczuciem. Przez chwile pozwolila sobie na odprezenie, zamknela oczy i pomyslala, ze to jej maz ja piesci i caluje. Niestety, dotyk krola byl inny. Jej maz? Musiala przestac myslec o Tavisie jak o swoim mezu. Nie miala juz meza i nie musiala sie winic za powstala sytuacje. Jerzy IV byl wysmienitym kochankiem i gdyby mu pozwolila, dalby jej wiele rozkoszy.
Zauwazyl, ze odprezyla sie i zapytal nagle:
– O czym myslisz, malenka?
– Mysle – zaczela, ostroznie dobierajac slowa – ze nie jestes takim zlym czlowiekiem. Jestes przebiegly, ale chyba staniesz sie dobrym krolem, bo nie boisz sie brac tego, co chcesz miec.
Rozesmial sie.
– Ciekawa z ciebie kobieta, Arabello – rzekl. – Ja tu robie, co moge, by rozbudzic w tobie namietnosc, a ty zastanawiasz sie nad moimi kwalifikacjami na urzad krola.
Spojrzala na niego uwaznie.
– Wedlug mnie, to wazne, z kim sie ma do czynienia. Traktujesz mnie jak kobiete, ktora chcesz miec, ale ja siebie uwazam za wojowniczke, bo moim celem jest odzyskanie swego domu. Walcze o swoje, jak walczylby mezczyzna, tylko inna bronia.
– Wiec jestem dla ciebie tylko srodkiem do celu? – zapytal lekko rozdrazniony. – Nie uwazasz mnie za atrakcyjnego mezczyzne?
Arabella pomyslala, ze nadszedl czas, by odrzucic dziecinne idealy. Mimo braku doswiadczenia wiedziala, jak latwo urazic dume mezczyzny.
– Och, Jamie – szepnela slodko – wychowano mnie na porzadna kobiete i przeraza mnie, ze moglabym czerpac przyjemnosc z bycia nieprzyzwoita. Mam straszliwe wyrzuty sumienia. Tak, jestes atrakcyjnym mezczyzna, nawet zbyt atrakcyjnym i dlatego wlasnie obawiam sie ciebie tak bardzo.
Czy ten miod plynal z jej ust?
– Obawiasz sie? Dlaczego sie mnie obawiasz? – zapytal szczerze zaniepokojony. – Ja chce cie tylko kochac.
– Tego kochania tak bardzo sie boje. Milosc nie pozwolilaby mi stad odejsc, a przeciez za trzy dni musze wyjechac.
Dotknal delikatnie ustami jej ust i spojrzal na nia z czuloscia.
– Wiesz, ze chcialbym, abys zostala ze mna – rzekl – ale rozumiem tez, ze musisz jechac… jesli naprawde musisz. – Piescil przez chwile jej piersi, a potem dodal stlumionym od namietnosci glosem: – Nie mowmy o rozstaniu, skoro dopiero zaczynamy nasza przygode.
Arabella znow zamknela oczy i poddala sie rosnacej namietnosci. Wiedziala, ze dlugo nie moze sie przed nia bronic, bo choc krol dzielnie znosil jej niesmialosc i opor, wkrotce zapragnie i z jej strony namietnosci, a jesli jej nie zauwazy, nie bedzie zadowolony i wtedy nawet sugerowanie rosnacego uczucia jej nie pomoze.
Nie musiala udawac namietnosci, bo wkrotce delikatne drzenie zmienilo sie w walke dwoch cial w zapasach rozkoszy. Wiedzial, ze byla gotowa i mogl w nia wejsc, ale nie chcial… Jeszcze nie teraz. Delikatnie piescil jej wzgorek Wenus, a ona drzala pod wplywem jego dotyku.
Tego juz za wiele, pomyslala Arabella. Nigdy nie czula tak cudownego ciepla. Tavis nigdy nie kochal jej w ten sposob. Dlaczego?
– Och, tak, tak, panie moj! – Pojekiwala, drzac i wzdrygajac sie przy kazdym dotknieciu.
Zaskoczony i zadowolony Jamie zastanawial sie, dlaczego jego wuj nie kochal sie tak z zona. Najwyrazniej po raz pierwszy byla tak pieszczona.
Wszedl w nia delikatnie, ale nie poruszyl sie. Spojrzala na niego zaskoczona.
– Zabawmy sie, moja mila. Sprawdzimy, kto pierwszy bedzie musial przycisnac sie blizej – rzekl i zaczal namietnie ja calowac.
Mezczyzni sa jak dzieci, pomyslala. Ale ten dzieciak byl bardzo sprytny i potrafil rozbudzic w kobiecie niegasnaca namietnosc. Pragnal jej tak bardzo, ze odchodzil od zmyslow, ale ona calowala go z rowna pasja jak on ja, a mimo to nie ustapila. W koncu nie mogl zniesc napiecia i wszedl w nia mocno. Mimo szumu w uszach slyszal jej zwycieski smiech, a wtedy zaczal poruszac sie niej coraz mocniej i mocniej, coraz szybciej i szybciej, az w koncu jej spazmatyczne drzenie dobieglo konca i lezala juz tylko z glowa odchylona do tylu, oddychajac z trudem.
Arabella wlasnie zdala sobie sprawe, ze mimo rozkoszy, jaka przed chwila przezyla, mimo niespodzianek, satysfakcji i radosci, ktore sprawil jej ten zupelnie obcy mezczyzna, jednego nie doswiadczyla. Milosci. Miedzy nia a krolem procz pieszczot nie bylo nic. Dopiero teraz wiedziala, co czuje. Samotnosc. Jej serce pekalo z bolu. Teraz juz na zawsze bedzie samotna. Samotnosc byla cena za Greyfaire, ale chyba bylo tego warte. Czy na pewno?
CZESC III. MILADY GREYFAIRE
ROZDZIAL 15
Arabella Grey wrocila do rodzinnego domu po czterech latach. Byl kwiecien, a jej siwa klaczka prychnela, weszac znajomy zapach. Staly na wzgorzu, z ktorego widac bylo warownie. Wygladala na daleka, zaniedbana i opuszczona. Mimo iz dzien byl chlodny i wilgotny od siapiacego deszczu, w zadnej z chat nie dymilo sie z komina. Arabella zadrzala z zimna i smutku.
– Jestes pewien, Rowanie, ze sir Jasper nie przebywa w warowni? – zapytala syna FitzWaltera po raz szosty tego dnia.