bedzie.
– Wasza wysokosc – Arabella zaczela szlochac.
– Och, nie chcialam cie zmartwic – przestraszyla sie krolowa.
– Nie zmartwilas mnie, pani, jeno ciezko mi sie rozstac z moja mala Margaret.
– Alez to sliczna dziewczynka – zachwycila sie krolowa. – Pojdziesz teraz ze mna do mego domu? Mam malego synka. Bedziesz mogla sie z nim bawic.
– Kotek – rzucila rezolutnie lady Margaret.
– Tak, kotka mozesz zabrac ze soba – zgodzila sie krolowa. – Pozegnaj sie z mama – powiedziala i wziela dziewczynke na rece.
– Pa pa, mama – wymamrotala Margaret, zajeta juz tylko kotkiem o szarym umaszczeniu i bialych lapkach.
– Pa, kochanie – szepnela Arabella, wstrzymujac lzy.
– Lady Margaret wie, ze jest kochana i dlatego nie boi sie nowych przygod, nawet u obcych ludzi – mowila Lona szeptem, kiedy patrzyly na odchodzaca kobiete z dzieckiem. – Nic jej nie bedzie. Spodoba jej sie u krolowej. Sama po nia przyszla. Dobra z niej niewiasta.
ROZDZIAL 17
Nabrzeze Francji lsnilo wsrod porannej mgly unoszacej sie nad woda. Arabella spogladala w strone ladu z niedowierzaniem. Jeszcze wczoraj byla w Anglii, a tu nagle szybki wiatr i wzburzone morze zawiodly ja z Dover do Calais w niecaly dzien. Calais od 1346 roku nalezalo do Anglii. Zdobyl je krol Edward po wojnie, trwajacej prawie rok. To wlasnie z Calais miala ruszyc do Paryza i mimo iz miala ze soba swoje konie, pomyslala, ze dobrze byloby kupic niewielki powoz.
Calkiem przypadkiem okazalo sie, ze kapitan statku, ktorym plyneli, mial szwagra w porcie, wiec po wyladowaniu udali sie natychmiast do gospody „Szesciu Mieszczan”. FitzWalter wypolerowal miecz, by lsnil w sloncu, wlozyl pancerz i helm. Jego ludzie wygladali rownie imponujaco, choc ich zbroja byla tylko skorzana. Podjechali do gospody, eskortujac swoja pania, by natychmiast rozpoznano mozna i szlachetnie urodzona dziedziczke. Kilku stajennych podbieglo i zajelo sie konmi.
– Gdzie jest twoj pan? – zwrocil sie do jednego z chlopcow Fitz Walter. – Idz po niego, tylko chyzo!
Wlasciciel gospody, wysoki, gruby mezczyzna, wyraznie kulejac, podszedl do nich i uklonil sie.
– Witaj, milady – powiedzial uprzejmie. – Czym moge sluzyc?
– Chce kupic powoz i konie – zaczela dostojnie Arabella. – Kapitan Dennis ze statku „Syrena” powiedzial mi, ze masz powoz na sprzedaz.
– Tak, pani, mam – odparl uprzejmie. – Oczywiscie, nie jest nowy, ale na podroz sie nada. – Mowil i w mysli ocenial mloda szlachcianke, zastanawiajac sie, ile powinien zazadac. Bogata dama podrozowalaby z wlasnym powozem i konmi. Biedna wcale by do niego nie przyszla. Pozostawalo tylko zgadnac, na ile ja stac.
– Kaz odprowadzic moja pania i jej sluzaca do pokoju, gdzie beda mogly spokojnie sie odswiezyc – rzekl FitzWalter, odgadujac mysli gospodarza. – Ja ustale cene za powoz.
– Oczywiscie, kapitanie – rzucil pospiesznie gospodarz, klaniajac sie nieznacznie. – Marie! – wrzasnal na sluzke. – Zabierz pania i jej sluzaca do komnaty rozanej. Szybko!
Okazala dziewczyna podeszla pospiesznie i sklonila sie, zapraszajac Lone i Arabelle do srodka. Gdy znalazly sie wewnatrz budynku, kilku mezczyzn skinelo zachecajaco w strone Marie, ktora wcale nie miala zamiaru ich odpedzac. Zaprowadzila dwie Angielki do niewielkiego, ale ladnego pokoju. Wchodzac, Arabella zastanawiala sie, dlaczego nazwano go komnata rozana. Potem spojrzala przez okno i zauwazyla w oddali ogrod pelen roz. Marie przyniosla naczynie do mycia i pachnaca, ciepla wode oraz kilka lnianych szmatek do wytarcia. Wybiegla szybko z pokoju, a po chwili wrocila z potrawka z krolika, swiezym, wiejskim chlebem, gomolka masla, serem i miska dojrzalych czeresni. Do picia dostaly slodkie, biale wino.
– Pozwol, milady, ze podam do stolu – rzekla Lona. – Na pewno jestes zmeczona. Podroz morska jest meczaca dla dam.
– Siadaj, Lono – zaprosila ja Arabella. – Nie musimy tutaj robic wielkich ceremonii. Marie nam usluzy. – Zwrocila sie do sluzacej z gospody – Dopilnuj, Marie, zeby nakarmiono moich ludzi i napojono konie.
Gdy Arabella i Lona odpoczywaly chwile w portowym zajezdzie, FitzWalter wytargowal odpowiednia cene za powoz. Pan Bartholomew polecil im czlowieka do powozenia i odpowiednie miejsce na spoczynek w Paryzu i przestrzegl przed rabusiami na drogach.
Gdy po tygodniu dotarli do Paryza, zatrzymali sie w „Les Deux Raines”, zajezdzie, ktorego gospodarz, monsieur Reynaud, powital ich goraco. Dowiedziawszy sie, ze angielska lady szuka schronienia na dluzszy czas, zaproponowal jeden ze swoich domow nad rzeka, na poludnie od miasta, gdzie jego zdaniem madame na pewno bedzie sie podobalo.
– Widze, ze madame nie nawykla do zycia w miescie – rzekl. – W miescie trzeba sie urodzic, by chciec tu mieszkac. Ten
– Ja to zalatwie – mruknal FitzWalter.
Monsieur Reynaud nie byl wcale przestraszony ponura mina FitzWaltera. Targowal sie z nim zawziecie, ale w koncu ustalili cene najmu na rok. FitzWalter postanowil nie placic mu jednak, poki nie obejrza domu.
– Posle sluzbe, zeby tam posprzatala i wywietrzyla pokoje – mruknal przymilnie monsieur Reynaud. –
Nastepnego ranka udali sie wiec do
– Nakarmcie go – rozkazala Arabella. – Bedzie polowal na myszy.
– Wiec madame podoba sie
– Odpowiada mi – odparla krotko.
– Przyslij mi kobiety na sluzbe. Potrzebuje kucharki i dwoch pomocnic.
Monsieur Reynaud sklonil sie i wyszedl, zostawiajac im kosz z jedzeniem, by nie byli glodni do czasu, kiedy zjawi sie kucharka, co nie trwalo dlugo, bo wkrotce w drzwiach stanela potezna kobieta, a z nia dwie jej szczuplejsze i mlodsze wersje.
– Jestem Barbe, a to moje corki – przedstawila sie po francusku, idac prosto do kuchni. – Przyslal nas pan Reynaud. Przyjmiemy kazda zaplate, ale mamy nadzieje, ze nie bedzie pani skapa, bo musimy sie utrzymac same z wlasnej pracy.
Nim Arabella zdazyla cokolwiek postanowic, Barbe juz rzadzila w kuchni, jej dwie corki pilnie sie krzataly w pokojach, a zbrojni FitzWaltera przydzieleni do pomocy w domu biegli po wode do studni. Gdy wrocili, kucharka wlozyla dlon do kubla z czysta woda i powiedziala glosno:
–
– Ona was uczy. To na pewno po francusku woda. Powtorzcie, gluptasy – strofowala chlopcow Lona. –
– Chyba nie mam innego wyjscia, jak ja przyjac. Juz sie tu rozgoscila. Jesli umie tak samo dobrze gotowac, jak uczyc francuskiego, to nam sie przyda -zasmiala sie Arabella. – Ile mam jej zaplacic? – zapytala FitzWaltera.
– Milady, zostaw to mnie – rzekl po prostu. Gdyby nie FitzWalter przepadlaby juz w podrozy.
Miala szczescie, ze z nia pojechal. Kapitan najwyrazniej bywal juz troche w swiecie i radzil sobie z oczywistymi sprawami, o ktorych ona nie miala pojecia. Za kilka dni bedzie musiala pojawic sie na dworze. Slyszala, ze krol Karol VIII mial dopiero dziewietnascie lat i byl, delikatnie mowiac, niezbyt bystry. Dlatego tez