ROZDZIAL 21
– Moj Boze! – rzekl lord Varden zaniepokojony. – Wygladasz jak sam diabel, Arabello. Co sie stalo?
– Nie jestem pewna, czy powinnam z toba o tym rozmawiac, Tony – rzekla. – Przyszedles pewnie, by mi powiedziec, kiedy mozemy wyjechac. Niech to bedzie jak najszybciej!
– Krol planuje na jutro calodzienne polowanie w lesie – rzekl lord Varden. – To doskonala okazja, zeby wyjechac, choc pewnie nie obedzie sie bez pytan zwiazanych z naszym zniknieciem – rzekl, a potem chwycil jej dlon. – Arabello, naprawde nie wygladasz najlepiej. Jestes pewna, ze dobrze sie czujesz?
– Tony – zaczela – dzieliles sie kiedys kobieta z innym mezczyzna?
Lord Varden wygladal na przestraszonego jej pytaniem. Zaczerwienil sie.
– No, coz, dwa razy, moja droga. Ja… – Przerwal nagle i zaskoczony krzyknal: – Boze jedyny! Chcesz mi powiedziec, ze diuk de Lambour… ze Adrian Morlaix… Boze jedyny! Arabello. To nie do zniesienia. Jestes przyzwoita kobieta, nie jakas ladacznica z rynsztoka!
– Och, znioslam to, Tony, bo nie mialam innego wyjscia – rzekla. – Wiedziales, ze Adrian ma przyrodniego brata, ktory wyglada jak jego blizniak? Roznia sie jedynie kolorem oczu. Nazywa sie Alain Morlaix.
– Ale dlaczego Adrian zrobil cos podobnego? – zastanawial sie lord Varden. – Przeciez on cie uwielbia. Wlasciwie, to jest w tobie szczerze zakochany, z czego po cichu podsmiewa sie caly dwor.
– I to wlasnie dlatego uczynil to, co uczynil – odparla Arabella. – Za dobrze gralam swoja role, Tony. Bylam tak chlodna, z nadzieja, iz utrzymam jego zainteresowanie, ze czul sie zobowiazany, by dostarczyc mi najwyzszej przyjemnosci, jak to ujal delikatnie. – Rozesmiala sie gorzko. – Sam nie byl w stanie mi jej sprawic, a przynajmniej tak sadzil, wiec postanowil uczynic to wspolnie z bratem, Alainem.
Wzdrygnela sie, a lord Varden objal ja opiekunczym gestem.
– Wystarczy ci sil, by ruszyc w droge, Arabello? -zapytal szczerze zaniepokojony.
– Musze ruszyc w droge, bo nie zniose nawet mysli o tym, ze moglabym spedzic z nimi jeszcze jedna noc. Mieli zamiar brac mnie na przemian cala noc, ale kiedy po godzinie zemdlalam, Adrian ze strachem odeslal brata. Gdy sie obudzilam, plakalam gorzko i nie moglam sie uspokoic. Biedak blagal, bym przestala. W koncu zasnelam dopiero po tym, jak przysiagl, iz juz nigdy nie wpusci Alaina do mojej sypialni. Dzis odpoczne. Rano wezwano Adriana do Amboise. Wieczorem bede bardzo zla. Potem szybciej pojde do lozka, a rano powiem, ze jestem chora i nie moge jechac na polowanie. Gdy on wroci, juz dawno nas nie bedzie, bo po polowaniu krol wezwie wszystkich na uczte.
– Jesli nam sie poszczesci – rzekl lord Varden – moze bedziemy mieli caly dzien, nim diuk zorientuje sie, ze nas nie ma. Ja pojade na polowanie, ale po pierwszej nagonce wymkne sie i spotkamy sie w Villeroyale. Stamtad ruszymy do Calais.
– Musimy jechac bez przerwy, Tony, zatrzymamy sie tylko, by napoic konie i cos zjesc. Nie chce, by Adrian nas dogonil, a jesli chodzi o ksiezna de St. Astier, tez nie wiadomo, jak dlugo utrzyma w tajemnicy to, co uslyszala. Sorcha nie jest godna zaufania. Poza tym nienawidzi mnie szczerze, choc wlasciwie nie ma powodu. Nie mozemy jej powierzyc naszego bezpieczenstwa.
– Obawiam sie, ze masz racje, Arabello – przytaknal lord Varden. – Uparla sie wczoraj wieczorem, bym jej towarzyszyl w czasie uczty, i pytala tylko o ciebie. Jest przerazajaco zazdrosna i masz racje, sadzac, ze szuka pretekstu do zemsty.
– Niedlugo po slubie z Tavisem Stewartem pojechalismy na dwor krola Szkocji z pierwsza wizyta -wyjasnila Arabella. – Sorcha, wtedy lady Morton, probowala odnowic dawna przyjazn z moim mezem. Obeszlam sie z nia dosc ostro. – Usmiechnela sie niepewnie, a lord Varden odetchnal z ulga. – Uwazaj, by ciebie tez nie uwiodla, Tony – zazartowala Arabella.
Zasmial sie.
– O tym nie ma mowy – rzekl.
– Tylko dlatego, ze wyjezdzamy.
– Owszem – przyznal lord Varden – ale w tej chwili nasza ksiezna nie ma czasu na amory. Biedny Jean Claude Billancourt mial jeden z tych swoich atakow i uparl sie, by zona spala z nim w budzie. Nikt nie smial sie wtracic, wiec dama, chcac nie chcac, musiala robic, co jej kazano. Podobno rano jej odzienie bylo w znacznie gorszym stanie niz wieczorem, bo kiedy nie sluzyla juz mezowi jako rozplodowa suka, opedzala sie od psow, z ktorych kilka, a slyszalem to z naprawde dobrego zrodla, porzadnie ja pokasalo.
W koncu uderzyla meza w glowe, sprawiajac, ze na chwile stracil przytomnosc, i zawolala sluzbe, by wypuszczono ja z zagrody dla psow, co tez uczyniono natychmiast, obawiajac sie o zycie ksiecia.
– Biedny Jean Claude – szepnela ze wspolczuciem. – Jak on sie czuje?
– Atak mu juz przeszedl, ale zostal potworny bol glowy – odparl lord Varden.
Arabella nie mogla powstrzymac smiechu. Uslyszeli pukanie do drzwi i do srodka wpadla Lona.
– Ksiaze wrocil – powiedziala – i na pewno idzie w te strone.
Lord Varden wstal.
– Wroce do swojej komnaty – rzekl i pospiesznie sie oddalil.
– Szybko – rzekla Lona do swej pani. Wiedziala o wszystkim, co zdarzylo sie tej nocy. – Wskakuj do lozka, milady! – Zdjela jej szlafrok i polozyla go na krzesle, a potem zapytala: – Przyjmiesz go?
– Jesli tego nie uczynie, ktos moze mu powiedziec, ze widzialam sie z lordem Vardenem. Moze zapytac, dlaczego rozmawiam z Tonym, a z nim nie.
– Lord Varden nie zrobil tego, co on zeszlej nocy – rzucila ostro Lona.
– Mimo to lepiej, zebym sie teraz z nim zobaczyla, a moze zostawi mnie dzis w spokoju.
Pukanie do drzwi sprawilo, ze Lona pobiegla szybko je otworzyc. Uklonila sie, wpuscila do srodka ksiecia i wyszla z komnaty.
–
Arabella cofnela z oburzeniem reke, jakby ja sparzyla.
– Brzydze sie toba – syknela. – Jak smiesz przychodzic tu po tym, co zrobiles zeszlej nocy? Nie chce cie juz widziec!
– Nie badz na mnie zla,
– Klamca! Wcale mnie nie kochasz. Gdybys mnie kochal, nie traktowalbys mnie jak ladacznicy, jak zwyklej dziewki z zajazdu, jak kaska, ktorym mozna sie podzielic z przyjacielem. Odejdz! Nienawidze cie!
– Nie,
– Nigdy ci tego nie wybacze – rzekla szczerze Arabella.
– Alez tak,
Patrzyla na niego z kamienna twarza. Diuk zasmial sie, przekonany, ze to tylko humory, zly nastroj, ktory zaraz minie. Ujal jej dlon i pocalowal.
– Jesli ci obiecam, ze nigdy juz nie sprowadze do twego loza innego mezczyzny, wybaczysz mi?
– Zostaw mnie! – rozkazala lodowatym tonem, ignorujac jego pytanie.
Wstal z loza i wyszedl z jej komnaty, przekonany, ze w odpowiednim czasie jego angielska kochanka w koncu wybaczy mu zniewage, choc w gruncie rzeczy zupelnie nie wiedzial, o co tak bardzo sie gniewa. Nikomu nie stala sie krzywda, obaj z Alainem byli bardzo czuli i uprzejmi.
Arabella nie ruszala sie ze swojej komnaty i odmowila prosbie ksiecia, by zejsc na kolacje. Kiedy pozno wieczorem ja odwiedzil, Lona siedziala przy lozku swojej pani. Wstala i sklonila sie na jego widok.
– Moja pani nie czula sie dobrze, milordzie. Wypila ziolka nasenne i prosila, bys wytlumaczyl jej nieobecnosc jutro u krola. Niestety, nie czuje sie tez na tyle dobrze, by jechac na polowanie.
– Jest naprawde chora, czy tylko sie ze mna droczy? – zapytal Lone.
– Milordzie! – oburzyla sie Lona, gdy zasugerowal, ze jej pani moglaby oszukiwac.
– To nie jest odpowiedz – upieral sie diuk.
– Zeszlej nocy moja pani byla bardzo zmeczona. Cierpiala z powodu nadwyrezonych nerwow, bolu glowy i