rozmowa twojego brata z Brianem Cole’em – zazartowal.

– Alez skad! – wykrzyknela. Ale po chwili usmiechnela sie z ulga, widzac, ze Chris nie mowi tego serio i odpowiedziala mu w podobnym tonie: – Co nie znaczy, ze nie wstawilabym sie za nim u Briana, gdybym wiedziala, ze ma wolny etat.

– Wiec nic nie wiedzialas?! No tak! To musialo sie rozegrac po poludniu tego dnia, w ktorym odlatywalas do Wloch. Tak, teraz sobie przypominam… przeciez to wtedy odwolalas nasze spotkanie…

– Chris… – przerwala mu, zanim rozwinal ten temat – czy moglbys mnie oswiecic?

– Oswiecic?… – urwal i po chwili uswiadomil sobie, ze Elyn nie ma pojecia, co sie wtedy wydarzylo. – Przepraszam cie. Czy mam zaczac od poczatku?

– Chyba tak.

– No wiec Hugh Burrell… – zaczal.

– Wiem, z pracowni projektowej – dopowiedziala, podkreslajac w ten sposob, ze orientuje sie, o kim mowa.

– Juz tam nie pracuje.

– Nie pracuje?! – wykrzyknela. – Zrezygnowal?

– Prawde mowiac dostal natychmiastowe wymowienie.

– Natychmiastowe wymowienie?! – Zaparlo jej dech. Wiedziala, po prostu wiedziala, ze musi sie to wiazac z zaginionym projektem. – Czy to on ukradl projekt? – spytala.

– Wiedzialas o tym? – zdumial sie Chris, a gdy skinela glowa, nie pytajac, skad mogla wiedziec, skoro nikt niczego nie podejrzewal, odparl: – Tak, on. Choc nie zdolal wyniesc go z pracowni.

– Gdzie go schowal? – spytala.

– Ukryl go za ciezka, po brzegi wypelniona szafa w gabinecie Briana. Bylo to ostatnie miejsce, w ktorym ktokolwiek moglby czegos szukac.

– I ktos go tam znalazl?

– Tajniacy – wyjasnil. – Projekt mial duze wymiary, wydawalo sie zatem malo prawdopodobne, by w tak krotkim czasie wyniesiono go z budynku. Przez caly dzien zaklady znajdowaly sie pod nadzorem policyjnym, a w nocy przeprowadzono staranne poszukiwania… – Chris urwal. – Daje ci slowo, do dzis trudno mi uwierzyc, ze wszystko to dzialo sie naprawde, a nie w filmie kryminalnym. Poniewaz jednak nie wykryto, kto schowal ten projekt, w pracowni Briana zamontowano ukryte kamery.

– O Boze! – Elyn oddychala z trudem. – I zlapali Burrella, kiedy przyszedl go zabrac?

– Kamera zarejestrowala moment, w ktorym podszedl do wielkiej szafy i zajrzal za nia, by sprawdzic, czy projekt wciaz tam jest.

– A byl?

– Zostal zamieniony, ale Burrell, nie wiedzac o tym, wyciagnal go niemal do polowy, usmiechnal sie i z powrotem wepchnal za szafe – odparl Chris.

Elyn czula sie coraz bardziej nieswojo. Byla niemalze chora. Na jej usta cisnely sie dziesiatki pytan.

– Czy… eee… pan Zappelli wiedzial, co sie stalo? – wreszcie wykrztusila, choc kazda komorka mozgu mowila jej, ze wiedziec musial. Tylko ona nie chciala w to uwierzyc.

– Oczywiscie – usmiechnal sie Chris. – Mozna powiedziec, ze kierowal cala operacja.

Elyn gleboko zaczerpnela tchu.

– A wiec tego popoludnia, kiedy wyjezdzalam do Wloch, wiedzial juz, ze winny jest Burrell?

– Z cala pewnoscia! Tego dnia przylecial specjalnie z Wloch, by osobiscie go przesluchac, i to on sam we wtorek po poludniu wyrzucil go z pracy.

Tego wieczoru gniew nie pozwalal Elyn zasnac. Jak mogl tak postapic! Jak mogl wykorzystywac sytuacje! Caly czas wiedzial, ze jest niewinna, a pozwalal jej sadzic, iz wciaz ja podejrzewa. Calowal ja, a ona… pozwalala mu na to. Wielki Boze, nalezaloby go udusic!

Nad ranem jej wscieklosc przeksztalcila sie w gniew zimny jak lod. I w bol. Niech go diabli! Bylo rzecza oczywista, ze kochala tego nikczemnego zdrajce. Przeciez w innym wypadku nie cierpialaby tak bardzo. Uswiadomila to sobie, schodzac na sniadanie. Nie miala na nie najmniejszej ochoty, lecz wszystko bylo lepsze od rodzinnych indagacji, czemu nie je i co jej dolega.

– Moze dzis dowiem sie czegos – powiedzial z nadzieja Guy, siadajac do stolu.

– Och, tak – odparla niepewnie.

Po chwili jednak zdala sobie sprawe, ze Guy mysli o swojej pracy. Ogarnelo ja poczucie winy. Zupelnie zapomniala o jego sprawie, gdy ostatniego wieczoru Chris ujawnil swoje rewelacje. Jednoczesnie uswiadomila sobie, ze moglaby sie jeszcze dowiedziec, jakie Guy ma szanse.

Nie zamierzala nawet zblizac sie tego dnia do Zakladow Porcelany Zappellego, ale nagle stanela wobec pytania: Czy nie polozy kresu nadziejom brata, jesli nie dotrzyma czterotygodniowego terminu wypowiedzenia?

– Dzis rano nie mam nic do roboty. – Slowa Guya wdarly sie w tok jej mysli. – Jesli chcesz, podwioze cie do Pinwich.

Spojrzala na niego. Nigdy nie czula sie bardziej przygnebiona. Nie starczy jej sil na klotnie, ktora niezawodnie wybuchnie, jesli powie Guyowi, ze od dzis przestaje pracowac w zakladach w Pinwich. Niech diabli wezma Maxa Zappellego i zaniosa do piekla!

Przeklinala czlowieka, ktorego kochala. Wciaz probowala zapomniec o nim i o jego zdradach. Wciaz starala sie uporzadkowac niesforne cyfry, siedzac sama w swoim dziale, kiedy o trzeciej trzydziesci piec tego popoludnia natarczywy dzwiek telefonu zmusil ja do oderwania sie od zmudnych obliczen.

– Tak – odparla ostrzej, nizby tego chciala, i niemal spadla z krzesla.

– Panno Talbot, prosze do mnie, natychmiast! – uslyszala glos, ktory rozpoznalaby wszedzie. A potem trzask – telefon zamarl.

A wiec Max byl tutaj! Tu, w Pinwich. W tym budynku. Powinien byc w Rzymie. Ale nie bylo go w Rzymie. Byl tutaj.

Rozdzial 8

Max jest tutaj, w Pinwich! I na dodatek chce sie ze mna widziec! Czeka na mnie! Czeka, zebym stawila sie w jego gabinecie!

Przez kilka minut Elyn byla sparalizowana, lecz w miare jak probowala odzyskac rownowage, minuty te zdaly sie przeciagac w nieskonczonosc. Nigdzie nie pojde, zdecydowala w koncu i zaczela szukac torebki, ktora lezala dokladnie tam, gdzie zawsze. Natychmiastowy powrot do domu wydal jej sie najlepszym rozwiazaniem.

Zlapala torebke, gotowa do ucieczki, gdy wtem wstrzymala ja mysl. O Boze! Guy! – przypomniala sobie zbyt pozno. Co powie, kiedy zobaczy, ze wrocila, i dowie sie, ze mimo wszystko odeszla z pracy. Zawahala sie. Czyz nie dosc juz ucieczek?

Usiadla. Czy ma uciekac dlatego, ze Max chce ja widziec? A wlasciwie w jakim celu? I, co za tym idzie, czy sadzi, ze ma do powiedzenia cos, co mogloby ja zainteresowac?

Nagle, na mysl o tym, ze byc moze zamierza zwolnic ja osobiscie, tak jak zwolnil Hugha Burrella, poczula, iz tezeje wewnetrznie. Niech no tylko sprobuje! – kipiala ze zlosci. Nie baczac juz na interesy Guya, powie, co ma do powiedzenia!

Gniew nie opuszczal jej do chwili, gdy stanela przed drzwiami jego gabinetu.

– Prosze wejsc! – uslyszala jego glos w odpowiedzi na swoje pukanie i poczula, ze uginaja sie pod nia kolana. Wyprostowala ramiona, zaczerpnela powietrza i nacisnela klamke. Nie, nie da po sobie poznac, jak bardzo jest roztrzesiona.

Nieoczekiwana fala czulosci dosiegla ja w chwili, gdy otwierala drzwi i wchodzila do gabinetu Maxa. Wysoki, prosty i chmurny stal obok sofy, wpatrujac sie w drzwi. Jakze byl jej drogi!

Elyn zamknela drzwi, usilujac panowac nad uczuciami, ktore wrozyly jej kleske.

– Chcial mnie pan widziec? – zapytala.

Pan? Tak zwraca sie dzis do mezczyzny, ktory czule obejmowal ja w ostatnia sobote? Do mezczyzny, ktory tak tkliwie, a zarazem tak namietnie ja calowal? I ktory – dodala to, co z gorycza dodac musiala – tak zdradziecko z

Вы читаете Intruz z Werony
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату