Minor mial wrazenie, iz ostrzal nigdy sie nie skonczy, chociaz nie trwal zapewne dluzej niz piec sekund. Tyle ze te sekundy ciagnely sie jak cala wiecznosc. Dar rzucil sie plasko na podloge i na umieszczony posrodku drazek skrzyni biegow. Glowe ukryl pod obitym czarna skora siedzeniem pasazera. Drobiny szkla wypelnily powietrze niczym konfetti. Rownoczesnie nie zdejmowal lewej reki z dolnej czesci kierownicy, a prawej nogi z hamulca, mocno przyciskajac go obcasem. Na szczescie, na tym odcinku drogi nie bylo zadnego innego auta poza acura i mercedesem. Lewa stopa wdusil sprzeglo, a trzymana nad glowa lewa reka zmienil bieg z piatego na trzeci. Kule uderzajace w aluminium drzwiczek i przodu acury spowalnialy auto. Zwielokrotniony odglos brzmial strasznie. Acura zatrzymala sie w miejscu, ktore Dar z nadzieja uwazal, modlac sie o to, za pobocze autostrady. Tak pozostal, nie podnoszac glowy, aby sprawdzic swoje polozenie; trzymal ja nisko w dole, poki ostrzal sie nie skonczyl. Pozniej lekko sie podniosl znad pokrytego szklem drazka skrzyni biegow i siedzenia, slyszac i czujac, jak drobinki szyby spadaja mu z glowy i plecow. Ustawil drazek na bieg jalowy, zaciagnal reczny hamulec, po czym wypelzl przez resztki drzwiczek od strony pasazera. Padl na chodnik i lezac na brzuchu, rozejrzal sie pod nisko zawieszonym podwoziem swojego sportowego samochodu. Staral sie ustalic, czy mercedes zatrzymal sie obok niego. Gdyby tu stal, Darwin nie mialby szans. Znajdowal sie niecale trzydziesci metrow od plotu, stanowiacego granice drogi miedzystanowej i w poblizu nie rosly zadne drzewa ani nie stalo nic, co mogloby dac schronienie. Na szczescie nie widzial zadnych kol. Uslyszal ryk przyspieszajacego mercedesa, dlatego podpelzl na lokciach do prawego przedniego kola acury. Pedzacy szary mercedes tylko mu mignal.
Wstal drzaco, czujac szalejaca w ciele adrenaline i walczac z naplywajacymi wymiotami. Zastanowil sie, czy zostal ranny. Dotknal lewego ucha i podniosl okrwawione palce, po chwili jednak uswiadomil sobie, ze to tylko przeciecie kawalkiem szkla. Poza kilkoma innymi podobnie niewielkimi obrazeniami byl caly. Dosc wolno minela acure honda civic. Kierowca – mezczyzna o okraglej twarzy – wpatrzyl sie szeroko otwartymi oczyma w Dara i jego auto.
Darwin obejrzal samochod. Zabojcy strzelali wysoko i zuzyli sporo amunicji. Lewe i prawe okna zniknely, w ramie lewych drzwiczek tkwila kula – aluminium wokol otworu bylo znieksztalcone i jasniejsze – w drzwiach od strony kierowcy dostrzegl az trzy otwory. Jedna z kul na pewno zabilaby Dara, gdyby nie odbil jej stalowy element wzmacniajacy bocznych drzwi, a dwa inne pociski uderzyly w tylna czesc drzwiczek, w poblizu klamki. Przod acury rowniez przyjal z pol tuzina kul podczas hamowania, ale szybki oglad wykazal, ze zaden z pociskow nie dosiegnal kol – skazy biegly po niskiej, pochylej masce, wchodzily miedzy ktores z kol i czesc pasazera lub miedzy kolo i przedni zderzak. Gdyby acura NSX miala silnik z przodu, jej uszkodzenia wygladalyby dramatycznie. Na szczescie, tak jak wiekszosc sportowych aut miala silnik w czesci srodkowej, tuz za siedzeniem kierowcy i samochod nadal pracowal na wolnych obrotach z typowym dla siebie warkotem. Podsumowujac, dzialal silnik, kola pozostaly nietkniete, a Dar nie dostrzegl ani szkod konstrukcyjnych, ani w zawieszeniu.
Zdarl z siebie koszule i uzyl jej do odgarniecia rozbitego szkla z siedzenia kierowcy, po czym wsiadl, wrzucil bieg i pospiesznie zjechal z pobocza. Szary mercedes wlasnie zniknal za stokiem na miedzystanowej moze trzy kilometry przed Minorem. Samochod poruszal sie szybko, wyprzedzil juz kilka innych pojazdow, a zatem co najmniej o czterdziesci do piecdziesieciu kilometrow na godzine przekroczyl limit predkosci, ktory wynosil tu sto dziesiec kilometrow.
Darwin osiagnal sto szescdziesiat na trzecim biegu, jadac prawym pasem miedzystanowej. Przemknal obok hondy civic, ktorej pucolowaty kierowca znow sie na niego gapil. „To szalenstwo” – pomyslal i przelaczyl na czwarty bieg, slyszac ryk umieszczonego tuz za jego siedzeniem wolnossacego silnika szesciocylindrowego. Zaryzykowal i zwiekszyl obroty az do 7800 na minute. Wskazowka obrotomierza weszla na czerwona linie. Minor byl rozgniewany, bardzo rozgniewany. Od dawna nie czul w sobie takiej wscieklosci. Wrzucil piaty bieg i docisnal gaz do dechy.
Minal dwa samochody i pojazd z naczepa po lewej. Jechal tak szybko, ze pojazdy jedynie przez ulamek sekundy pojawialy sie za oknem, a jego uszy atakowal wizg mijania. Gdy pokonal wzniesienie, dostrzegl szarego mercedesa mniej wiecej piec kilometrow przed soba. Auto pedzilo miedzystanowa sto szescdziesiat, wspinajac sie na kolejne wzgorze lewym pasem. Darwin siegnal do kieszeni koszuli, zamierzajac wyjac z niej telefon komorkowy, przypomnial sobie jednak, ze wczesniej zdjal koszule, wytarl nia szklo i teraz lezala zwinieta w klebek na siedzeniu pasazera. Poklepal klebek, lecz w kieszeniach niczego nie wymacal. Najwyrazniej zgubil komorke w ktoryms momencie podczas uchylania sie, slizgania, przesuwania, kucania, pelzania na lokciach… lub wymiatania drobin szkla. „Cholera!” – zaklal w myslach, probujac przez chwile przekonac samego siebie, ze fakt ten nie ma znaczenia, gdyz halas spowodowany wyciem wiatru dmuchajacego przez dwa roztrzaskane boczne okna i tak uniemozliwilby mu rozmowe z policja. Dobrze chociaz, ze przednia szyba pozostala niemal nietknieta – z wyjatkiem jednego pieciocentymetrowego otworu w gornym lewym rogu, tuz przy ramie, gdzie uderzyl pocisk. Nie spuszczajac wzroku z drogi i tylu mercedesa, Dar zerknal na szybkosciomierz. Jechal dwiescie piecdziesiat kilometrow na godzine. Jeszcze przyspieszyl, pochylajac sie nad podloga od strony pasazera i podnoszac torbe ze sprzetem fotograficznym.
„Boze, prosze – jeknal w myslach – ktokolwiek wymyslil te akcje, nie pozwol, aby zniszczyl mi aparaty”.
Dzieki polaczeniu szybkich klepniec i jeszcze szybszych spojrzen Dar stwierdzil, ze torba nie zostala trafiona. Otworzyl ja i bezceremonialnie wysypal zawartosc na siedzenie pasazera. Nie chcial w tej chwili cyfrowki, wolal nikona z teleobiektywem. Scisnal aparat w udach, pomacal siedzenie obok, znalazl obiektyw i zabral sie za jego montaz, rownoczesnie kierujac acura wspinajaca sie na nastepne wzgorze z predkoscia dwustu szescdziesieciu pieciu kilometrow na godzine. Zwykle zmienial obiektyw obiema rekoma – jedna trzeba bylo wcisnac guzik i uwolnic poprzedni obiektyw, druga przykrecic nowy – jednak zdarzylo mu sie juz dokonywac zmiany jedna reka. Choc nigdy podczas jazdy z taka predkoscia!
Katem oka zauwazyl patrolowy samochod kalifornijskiej policji drogowej, nadjezdzajacy najbardziej zachodnim ze skierowanych na polnoc pasow ruchu i zerknal w lusterko w momencie, gdy czarnobialy pojazd CHP przecinal pas zieleni; kiedy auto zmienilo kierunek i ruszylo w pogon, kogut zaczal sie obracac i blyskac swiatlem. Jesli funkcjonariusze wlaczyli rowniez syrene, jej odglos utonal w halasie wichury i Dar jej nie uslyszal.
Mial szczescie, ze samochod kalifornijskiej policji drogowej byl jednym z ich poscigowych mustangow – na pierwszy rzut oka modelem z roku 1994 – wyposazonym w silnik 302 V-8. Minor obrzucil szybkim spojrzeniem kierowce i jego partnera. Obaj byli mlodzi, a sadzac po predkosci, jaka osiagali, takze nadgorliwi i napaleni.
„Po prostu mam szczescie” – pomyslal, skupiajac sie na pedzacym przed nim mercedesie.
Podczas calego tego padania i pelzania jakos zdolal utrzymac na nosie okulary do jazdy marki Serengeti, ktore teraz chronily mu oczy przed straszliwym pedem powietrza. Bez nich niewiele by widzial i na pewno nie moglby jechac z taka szybkoscia. Na szczescie mial je, a mercedes znajdowal sie w tej chwili zaledwie o dwadziescia dlugosci auta przed nim. Kierowca zwolnil mniej wiecej do stu czterdziestu kilometrow na godzine, ale chyba wlasnie zerknal w lusterko i dostrzegl acure badz migacze radiowozu patrolowego (a moze jedno i drugie), poniewaz nagle zmienil pas ruchu i znowu przyspieszyl, wspinajac sie nastepnym dlugim odcinkiem gorzystej miedzystanowej. Mercedes mijal pojazdy zarowno po lewej, jak i po prawej stronie, uzywajac wszystkich pieciu pasow ruchu, polujac na otwarte przestrzenie i znow gnajac przed siebie. Dar podazal za nim, przeskakujac z jednego pasa na drugi. Wiedzial, ze zwyczajny mercedes E 340 ma elektroniczna blokade predkosci ustawiona na poziomie dwustu dziesieciu kilometrow na godzine. Ten wszakze nie tylko wyposazono w zaciemnione okna, spojlery i grube opony, lecz zastosowano w nim takze inne modyfikacje, totez kierowca mimo gestniejacego ruchu wyciagal teraz przynajmniej dwiescie piecdziesiat.
„Cholera” – zaklal w myslach Minor. Lewa reka domontowal juz do nikona dlugi, dwustumilimetrowy obiektyw, prowadzac wylacznie prawa i smigajac miedzy otaczajacymi go po obu stronach autami. Niestety, mercedes wciaz znajdowal sie czterysta metrow przed nim, a zatem byl zbyt daleko na dobre zdjecie tablicy rejestracyjnej. Zreszta Darwin, nawet gdyby sie zblizyl, i tak nie zdolalby prawdopodobnie utrzymac aparatu w stabilnej pozycji, ktora pozwolilaby na uchwycenie napisu na tablicy. Wlasciwie nie dbal o to. Opuscil nikona na kolana, w obie dlonie chwycil idealna kierownice acury i gwaltownie skrecil ze skrajnego prawego pasa na skrajny lewy, ktorym pedzil mercedes. Jego szybkosciomierz pokazywal juz dwiescie siedemdziesiat dwa kilometry na godzine; wskazowka znajdowala sie za czerwona linia. Dar bardzo nie chcial spalic silnika, ktory stanowil niemal dzielo sztuki recznie zmontowane przez jednego pracownika japonskiej fabryki. Gdzies na tej przewaznie aluminiowej obudowie silnika bylo nawet wygrawerowane japonskimi literami nazwisko tego czlowieka. W epoce sprezarek, turbosprezarek i roznych sztucznych dopalaczy acure wyposazono w silnik wolnossacy, szesciocylindrowy, doskonaly. Spalenie go rownaloby sie profanacji. Niemniej jednak Minor dociskal perforowany pedal do dechy, czy tez raczej prawie do dechy – ze wzgledu na blokade producenta (czyli zamontowana ponad luksusowym czarnym dywanikiem wyscielana czarna guma podkladke) – pozwalal wskazowce predkosciomierza przesuwac sie dalej po czerwonym polu. Maly szesciocylindrowiec zawyl niebezpiecznie.
„A jesli zwolnia i po prostu znow zaczna strzelac do acury?” – spytala wciaz rozsadna czesc umyslu Darwina. Nie mial w aucie zadnej broni. Nie mial jej tez w domu. Nienawidzil broni. „A jesli ja zwolnie i zastrzela mnie policjanci?” – odparowala druga, napedzana adrenalina czesc jego mozgu. „Rownie dobrze moge najpierw sam zlapac tych gnojkow”.
Mercedes skrecil, przejezdzajac na skrajny prawy, przemknawszy przed dwoma pojazdami. Jeden z nich – furgonetka ford windstar – zahamowal zbyt szybko i obrocilo go czterokrotnie, zanim sie zatrzymal tylem do przodu. Minor zauwazyl bladosc na twarzach siedzacych na przednich siedzeniach mezczyzny i kobiety, gdy mijal ich z predkoscia dwustu szescdziesieciu osmiu kilometrow na godzine.
„Zobacz, dupku, jak sie koncza takie poscigi” – krzyknela racjonalna czesc umyslu Dara na te mniej rozsadna napedzana adrenalina. „W filmach te samochodowe poscigi zawsze wygladaja ekscytujaco i obfituja w tak zwane bliskie spotkania pojazdow. W prawdziwym zyciu jest inaczej, gina niewinni ludzie… cale rodziny”. A on nawet nie byl policjantem i nie mial prawa nikogo scigac.
Minor walczyl sam z soba. Teoretycznie przyznawal, ze postepuje nieracjonalnie (zerknal w lusterko i dostrzegl blyskajace swiatla mustanga CHP, ktory podskakiwal, przejezdzajac ponad wzniesieniem mniej niz poltora kilometra za acura), nie potrafil jednak przerwac poscigu; byl w nim jakis gniew, znacznie silniejszy niz zwykle, ktorego nie czul od lat… A mercedes znajdowal sie w tej chwili zaledwie niecale sto metrow przed nim, ponownie pedzac po skrajnie lewym pasie. Wokol panowal niewielki ruch. Darwin docisnal pedal gazu do dechy i polozyl nikona na rozszczepionym progu drzwiczek acury, trzymajac teleobiektyw we wnetrzu auta, aby wiatr nie wyszarpnal mu z reki drogiego aparatu. „Nie bedzie to latwe” – ocenil w myslach, decydujac, ze powinien zrobic zdjecie przez przednia szybe, nie spuszczajac rak z kierownicy, a rownoczesnie utrzymywac nikona w stanie rownowagi. W kierowaniu pomagal sobie dodatkowo lewym kolanem. Pstrykal fotki w pelnym trybie automatycznym, majac nadzieje, ze choc jedno ze zdjec bedzie wyrazne.
Mercedes zahamowal, a jednoczesnie przecial piec pasow w jednym dlugim, kontrolowanym poslizgu, ledwie unikajac zderzenia z samochodem dostawczym i umykajac w sama pore, po czym zjechal z autostrady niczym wylatujacy z lufy pocisk.
– Cholera – mruknal do siebie Dar i wyhamowal. Przez chwile jechal za autobusem Greyhound, po czym jeszcze bardziej hamujac, przecial ostatnie trzy pasy ruchu ku zewnetrznej stronie autostrady. Tylne kola acury obrocily sie na zwirze pobocza, Darwin dwukrotnie skorygowal i przyspieszyl. Zjezdzajac z autostrady, katem oka zlapal znak drogowy z napisem: LAKE STREET.
W porzadku. Wiedzial, w jakim miejscu opuszcza miedzystanowa. Jechal teraz za zwalniajacym mercedesem droga Lakeshore Drive, ktora prowadzila jedynie do niewielkiej podmiejskiej osady Lake Elsinore. Gdzies tu w poblizu znajdowal sie stary zjazd na Alberhill, pozostal jednak juz chyba daleko za nimi. Przed soba po lewej Minor dostrzegl dwa auta szeryfa hrabstwa – oba czarnobiale chevrolety, jeden monte carlo, drugi impala; nadjezdzaly ze wschodu z wyraznym zamiarem zatrzymania ich. Zanim radiowozy wjechaly na Lakeshore Drive, zarowno acura, jak i mercedes przeciely skrzyzowanie, tym razem Darwin uslyszal syreny, gdy dwa chevrolety wpadly na jezdnie i znalazly sie nagle zaledwie niecale sto metrow za acura. Mustang kalifornijskiej policji drogowej jechal tuz za nimi, probujac je wyminac.
„Jesli zblize sie do merca – pomyslal Dar chlodno, jakby rozpracowywal jakis drugorzedny problem szachowy – jadacy nim zabojcy po prostu mnie zastrzela”. Zerknal w lusterko. „Jesli z kolei zwolnie, policjanci prawdopodobnie mnie nie zabija, jest wszakze mozliwe, ze zatrzymujac mnie, pozwola umknac mercedesowi”.
Blysnely swiatla hamowania E 340. Minor nie mial wyboru, rowniez musial zwolnic. Duze siedemnastocalowe hamulce tarczowe zatrzymaly jego sportowe auto tak niespodziewanie, ze Darwinem szarpnelo do przodu, na kierownice, z sila okolo trzech G; na szczescie dzieki bezwladnosciowemu pasowi bezpieczenstwa uniknal uderzenia w kierownice. Niewiarygodne, mercedes umknal. Kierowca skrecil w lewo i choc autem zarzucilo lekko w prawo, przeskoczyl przez pusty narozny parking (tak,