W strone ich grzedy ruszyl zwawo wzburzony fotograf, jeden z wielu bogatych Europejczykow pracujacych w Stanach. Mial szpiczasta brodke i wlosy sterczace jak Sandy Duncan w dniu wolnym od spektaklu. Widac, ze kapiel nie byla dla niego najwazniejsza. Raz po raz wzdychal, aby nikt nie mial watpliwosci, jaka z niego wazna figura i ze jest wkurzony.

– Gdzie jest Brenda? – zapiszczal.

– Tutaj.

Myron obrocil sie w strone glosu, cieplego jak miod na niedzielnych nalesnikach. Brenda Slaughter weszla dlugim zdecydowanym krokiem – nie niesmialo jak gidia ani paskudnie sztywno jak modelka – przeplywajac przez sale niczym sledzony radarami front wyzowy. Bardzo wysoka, dobrze ponad metr osiemdziesiat wzrostu, miala skore koloru ciemnej mokki obficie zaprawionej chudym mlekiem. Jej zachwycajaco, acz nie wyzywajaco obcisle, splowiale dzinsy i narciarski sweter usposabialy do marzen o pieszczotach w osniezonej chacie z bali.

Myron powstrzymal sie od glosnego wyrazenia podziwu.

Brenda Slaughter – o wiele za wysoka i za szeroka w ramionach, zeby byc modelka – byla nie tyle piekna, ile elektryzowala. I to tak, ze trzaskalo wokol niej powietrze. Myron znal kilka zawodowych modelek. Lecialy na niego – ha, ha! – niedorzecznie chude, cieniutkie jak sznurki zwienczone balonikami z helem. Brenda nie byla chudzina. Z tej masywnej dziewczyny bila sila, moc, jak kto woli, potega, co bynajmniej nie ujmowalo jej kobiecosci ani ogromnego powabu.

– Sam widzisz, ze to dziewczyna z plakatu – szepnal mu do ucha Norm.

Myron skinal glowa. Norm zerwal sie z krzesla.

– Brenda, podejdz tu, kochanie! – zawolal. – Chce ci kogos przedstawic!

W jej wielkich piwnych oczach, ktore napotkaly Myrona, odbilo sie wahanie. Usmiechnela sie lekko i ruszyla w ich strone. Myron, urodzony dzentelmen, wstal. Podeszla wprost do niego i wyciagnela reke. Byl dobre kilka centymetrow wyzszy od niej. Miala prawie metr dziewiecdziesiat, mocny uscisk.

– Kogo ja widze – powiedziala. – Myron Bolitar.

Norm zrobil gest, jakby pragnal popchnac ich ku sobie.

– To wy sie znacie? – spytal.

– Pan Bolitar na pewno mnie nie pamieta – odparla. – Minelo tyle czasu.

Juz po kilku sekundach Myron uznal, ze gdyby ja kiedys spotkal, na pewno by zapamietal. To znaczylo, ze spotkali sie bardzo dawno temu i w calkiem innych okolicznosciach.

– Krecila sie pani po parkietach – powiedzial. – Z tata. Miala pani z piec, szesc lat.

– A pan zaczal nauke w szkole sredniej. Byl pan jedynym bialym chlopcem grajacym w pierwszej piatce. Z druzyna liceum w Livingston zdobyl pan szkolne mistrzostwo stanu, z druzyna Uniwersytetu Duke’a akademickie mistrzostwo kraju, w pierwszej rundzie zaciagu trafil pan do Celtics…

Oddala mu glos. Byl do tego przyzwyczajony.

– Milo mi, ze pani to pamieta – rzekl, kokietujac ja meskim urokiem.

– Dorastalam, patrzac, jak pan gra. Ojciec sledzil panska kariere tak, jakby pan byl jego rodzonym synem. Kiedy pan odniosl kontuzje…

Znow urwala, sciagajac usta.

Usmiechnal sie na znak, ze rozumie i docenia jej uczucia.

– Myron jest obecnie menedzerem – skorzystal z ich milczenia Norm. – I to dobrym. Moim zdaniem, najlepszym. Rzetelnym, uczciwym, lojalnym jak wszyscy diabli… – urwal i z niedowierzaniem potrzasnal glowa. – I ja to mowie o agencie sportowym?!

Znow nadciagnal koziobrody Sandy Duncan.

– Monsieur Cikermann! – zawolal z francuskim akcentem, rownie autentycznym jak francuski akcent Pepe LePew z kreskowki.

– Oui? – spytal Norm.

– Potrzebna jest panska pomoc, s’il vous plait.

– Oui.

Myron mial ochote zazadac tlumacza.

– Usiadzcie. Na chwile was zostawie. – Dla wzmocnienia kwestii Norm poklepal puste krzesla. – Myron pomaga mi w zorganizowaniu ligi. Jako… konsultant. Porozmawiaj z nim, Brendo. O swojej karierze, przyszlosci i reszcie. To menedzer w sam raz dla ciebie.

Mrugnal do Myrona – co za subtelnosc – i odszedl.

– To wszystko prawda? – spytala Brenda, siadajac w jego rezyserskim krzesle.

– Czesciowo.

– W jakiej czesci?

– Chcialbym zostac pani agentem. Ale jestem tu w innej sprawie.

– Tak?

– Norm martwi sie o pania. Chce, zebym pani pilnowal.

– Pilnowal? Mnie?

Myron skinal glowa.

– Sadzi, ze ktos pani zagraza.

Zacisnela szczeke.

– Powiedzialam mu, ze nie zycze sobie pilnowania.

– Wiem. Mam to robic potajemnie. Cicho, sza.

– Dlaczego pan mi o tym mowi?

– Mnie sie nie trzymaja tajemnice.

Skinela glowa.

– No i?

– Jesli mam byc pani menedzerem, to nie warto zaczynac naszej wspolpracy od klamstwa.

Usiadla wygodnie, krzyzujac nogi dluzsze niz kolejka w wydziale komunikacji w porze lunchu.

– Co jeszcze zalecil panu Norm?

– Zebym uzyl swego czaru.

Zamrugala.

– Bez obawy. Uroczyscie przysiaglem uzywac go wylacznie w dobrych sprawach.

– Moje szczescie. – Brenda uniosla w gore dlugi palec i kilkakroc stuknela nim w podbrodek. – A wiec Norm uwaza, ze potrzebuje nianki.

Myron wyrzucil rece w gore.

– A kto mowi o niance? – spytal, parodiujac Zuckermana. Choc wyszlo mu to lepiej niz nasladowanie czlowieka slonia, to z pewnoscia nikt nie ostrzeglby w te pedy parodysty Richa Little’a, ze wyrosla mu konkurencja.

Brenda usmiechnela sie.

– Dobrze. – Skinela glowa. – Zgadzam sie.

– Jestem mile zaskoczony.

– Niepotrzebnie. Zamiast pana Norm moglby wynajac kogos, kto nie bylby ze mna taki szczery. A tak bede przynajmniej wiedziec, co sie dzieje.

– Logiczne.

– Ale mam pewne warunki.

– Tak myslalem.

– Chce miec pelna swobode w tym, co robie. Nie pozwole naruszac mojej prywatnosci.

– Oczywiscie.

– Jezeli kaze panu zejsc mi z oczu, to spyta sie pan, na jak dlugo.

– Dobrze.

– Zadnego szpiegowania mnie bez mojej wiedzy.

– Tak jest.

– I wtracania sie w moje sprawy.

– Zgoda.

– Ani slowa, jezeli nie wroce na noc do domu.

– Ani mru-mru.

Вы читаете Jeden falszywy ruch
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату