spytala czujnie.

Esperanza Diaz – „hiszpanska siksa”, jak nazwal ja Norm – pracowala w agencji RepSport MB od zarania. Przedtem, jako Mala Pocahontas, zajmowala sie zawodowo damskim wrestlingiem. Krotko mowiac, przebrana w bikini, takie jak Raquel Welch w filmie Milion lat przed nasza era, oblapiala inne kobiety na oczach rozentuzjazmowanej tluszczy. Swoj awans na reprezentantke sportowcow uwazala poniekad za krok wstecz w karierze.

– Chodzi o Brende Slaughter – odparl.

– Te koszykarke?

– Tak.

– Widzialam kilka jej meczow. W telewizji wyglada na goraca sztuke.

– Na zywo rowniez.

– Myslisz, ze uprawia milosc, ktora nie smie wymowic swego imienia? – spytala po chwili.

– Co?

– Czy lubi kobiety?

– O mamo. Zapomnialem sprawdzic, czy ma lesbijski tatuaz.

Preferencje seksualne Esperanzy zmienialy sie jak poglady politykow po wyborach. Obecnie gustowala w mezczyznach. Byl to, jak sie domyslal, jeden z plusow biseksualnosci: kochasz, kogo wola. Cos o tym wiedzial. W szkole sredniej mial takiego pecha, ze na randkach z reguly trafial na biseksualistki – gdy tylko wspomnial o seksie, natychmiast robily w tyl zwrot. Dowcip byl stary, zgoda, ale jary.

– Nie szkodzi. Ja naprawde lubie Davida – powiedziala, majac na mysli obecnego kochasia. Ich zwiazek nie mial szans. – Lecz musisz przyznac, ze Brenda Slaughter jest seksowna.

– Przyznaje.

– Fajnie byloby spedzic z nia pare nocek.

Myron skinal glowa. Ktos posledniejszego formatu moglby wyczarowac w glowie kilka niezlych widoczkow gibkiej, filigranowej hiszpanskiej pieknosci w namietnych oblapkach z zachwycajaca czarna amazonka w staniku sportowym. Ale nie taki dzentelmen i swiatowiec jak on.

– Norm chce, zebysmy jej pilnowali – powiedzial i zdal jej relacje.

Kiedy skonczyl, uslyszal westchnienie.

– O co chodzi? – spytal.

– Chryste Panie, Myron, jestesmy agencja sportowa czy agencja Pinkertona?

– Agencja, ktora ma zdobywac klientow.

– Powtarzaj to sobie na okraglo.

– O co chodzi, do licha?

– Nic. Co mam zrobic w tej sprawie?

– Jej ojciec zniknal. Nazywa sie Horace Slaughter. Sprobuj znalezc cos na jego temat.

– Bedzie mi potrzebna pomoc.

Myron potarl oczy.

– Myslalem o zatrudnieniu kogos na stale – rzekl.

– Kogos, kto dysponuje czasem?

Nie odpowiedzial.

– Dobra. – Westchnal. – Zadzwon do Wielkiej Cyndi. Ale zaznacz, ze zatrudniamy ja na probe.

– W porzadku.

– Kiedy zjawi sie jakis klient, masz ja ukryc w moim gabinecie.

– Tak, tak…

Esperanza odlozyla sluchawke.

Po zakonczeniu zdjec Brenda Slaughter podeszla do Myrona.

– Gdzie teraz mieszka pani ojciec? – spytal.

– Tam gdzie mieszkal.

– Byla pani w jego mieszkaniu po tym, jak zniknal?

– Nie.

– Wiec zacznijmy od niego.

3

Newark w New Jersey. Podla dzielnica. Potrzebna jak wrzod.

Ruiny – to slowo pierwsze cisnelo sie na usta. Budynki nie tyle sie rozpadaly, ile walily, topnialy jak polane nieznanym kwasem. Pojecie odbudowy bylo tu rownie obce jak marzenie o podrozach w czasie. Otoczenie wygladalo na kadr z wojennej kroniki filmowej – jak Frankfurt po nalocie aliantow – a nie na ludzkie siedlisko.

Bylo tu jeszcze straszniej, niz pamietal. Gdy jako nastolatek przejezdzal ta sama ulica z tata, zamki w drzwiczkach ich samochodu same sie zablokowaly, jakby wyczuly niebezpieczenstwo. „Latryna” – mruknal ze sciagnieta twarza ojciec, ktory dawno temu dorastal niedaleko stad. Myron nikogo nie kochal i nie czcil bardziej od swojego taty, i oto ten najpoczciwszy czlowiek na swiecie ledwo nad soba panowal. „Popatrz, co oni zrobili z ta stara dzielnica” – powiedzial.

Popatrz, co zrobili.

Oni.

Wolno minal swoim fordem taurusem stare boisko, sledzony przez wrogie oczy. Obserwujaca mecz pieciu na pieciu, ustawiona przy bocznych liniach gromada czarnych kolesiow czekala na zmierzenie sie ze zwyciezcami. Nie grali w trampkach z tanich supermarketow jak za jego czasow, tylko w kosztujacych od stu baksow w gore rozmaitych najkach niezdzierajkach i adaskach, na ktore nie bylo ich stac. Myron poczul wyrzuty sumienia. Rad by z pozycji szlachetnego oburzenia potepic zanik wartosci, materializm i reszte, jednakze bardzo mu ciazylo, ze jako agent czerpie zyski z reklam obuwia sportowego. Nie czul sie z tym dobrze, ale z drugiej strony nie chcial byc hipokryta.

Nikt tez nie nosil juz spodenek. Cala mlodz paradowala w niebieskich i czarnych dzinsach, zjezdzajacych nisko w strone ziemi jak pantalony, ktore cyrkowi klauni wkladaja dla wiekszego smiechu. W pasie opadaly im na jaja, odslaniajac szpanerskie markowe bokserki. Myron nie chcial uchodzic za zgreda, ktory zrzedzi na mode mlodego pokolenia, lecz przy niej spodnie dzwony i buty na platformach wydawaly sie calkiem praktyczne. Jak mozesz dac z siebie wszystko, skoro bez przerwy musisz podciagac opadajace sztany?

Ale najwieksza zmiana zaszla w spojrzeniach. Kiedy przyjechal tu po raz pierwszy jako pietnastoletni uczen szkoly sredniej, byl wystraszony, jednakze wiedzial, ze jesli chce sie wzniesc na wyzszy poziom, musi zmierzyc sie z najlepszymi rywalami. A to oznaczalo gre tutaj. Nie powitano go z otwartymi rekami. Skadze. Polaczona z zaciekawieniem niechec w oczach tamtych chlopcow byla niczym w porownaniu ze smiertelna wrogoscia, z jaka patrzyli na niego ci. Ich nienawisc byla jawna, bezposrednia, pelna zimnej rezygnacji. Pewnie to banal, ale wowczas – niespelna dwadziescia lat temu – bylo tu nieco inaczej. Moze wiecej nadziei. Trudno powiedziec.

– Nawet ja balabym sie tu grac – odezwala sie Brenda, jakby czytajac w jego myslach.

Myron skinal glowa.

– Nie bylo ci latwo, co? Przyjezdzac tutaj, zeby grac w kosza.

– Twoj ojciec mi to ulatwil – odparl.

Usmiechnela sie.

– Nie moglam pojac, dlaczego tak cie polubil. W zasadzie nienawidzil bialych.

– To ja jestem bialy? – spytal Myron, udajac, ze wzdycha.

– Jak Pat Buchanan.

Zasmiali sie z przymusem.

– Opowiedz mi o tych grozbach – ponowil prosbe Myron.

Brenda spojrzala w szybe. Mineli plac uslany kolpakami samochodowymi. W sloncu lsnily setki, moze tysiace dekli. Osobliwy interes. Ludzie kupuja nowe dekle tylko wtedy, kiedy im je ukradna. Kradzione dekle laduja w miejscu takim jak to. Tak sie nakreca koniunkture.

– Dostaje telefony – zaczela. – Glownie w nocy. Raz zagrozili mi, ze mnie uszkodza, jesli nie znajde ojca.

Вы читаете Jeden falszywy ruch
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату