Innym razem powiedzieli, ze lepiej dla mnie, by pozostal moim menedzerem. – Zamilkla.

– Podejrzewasz, co to za jedni?

– Nie.

– Nie domyslasz sie, dlaczego ktos chce znalezc twojego ojca?

– Nie.

– Ani dlaczego zniknal?

Potrzasnela glowa.

– Norm wspomnial, ze jezdzi za toba jakis samochod.

– Nic o tym nie wiem.

– A ten glos w telefonie. Jest zawsze ten sam?

– Nie.

– Meski, zenski?

– Meski. Glos bialego. W kazdym razie tak brzmi.

– Czy Horace uprawia hazard?

– Nie. Hazard uprawial moj dziadek. Przegral wszystko, co mial, czyli niewiele. Tata sie w to nie bawil.

– Pozyczal pieniadze?

– Nie.

– Na pewno? Nawet jesli otrzymywal pomoc finansowa, twoje wyksztalcenie musialo sporo kosztowac.

– Od dwunastego roku zycia dostawalam stypendium.

Myron skinal glowa. Na chodniku przed nimi potknal sie mezczyzna w bieliznie od Calvina Kleina, butach narciarskich nie do pary i wielkiej rosyjskiej czapie uszance w stylu doktora Zywago. Nie mial na sobie nic poza tym. Zadnej koszuli ani spodni. W dloni sciskal brazowa torbe w taki sposob, jakby pomagal jej przejsc przez ulice.

– Kiedy zaczely sie te telefony?

– Tydzien temu.

– Po zniknieciu twojego taty?

Brenda skinela glowa. Z jej spojrzenia wyczytal, ze ma wiecej do powiedzenia. W koncu doczekal sie odpowiedzi.

– Za pierwszym razem kazano mi zadzwonic do matki – powiedziala cicho.

Myron czekal na dalszy ciag, a kiedy zrozumial, ze nie nastapi, spytal:

– Zadzwonilas?

– Nie.

Usmiechnela sie smutno.

– Gdzie mieszka twoja matka?

– Nie wiem. Ostatni raz widzialam ja, kiedy mialam piec lat.

– Mowiac, „ostatni raz”…

– Dobrze uslyszales. Porzucila nas dwadziescia lat temu. – Brenda wreszcie na niego spojrzala. – Wygladasz na zaskoczonego.

– Bo jestem.

– Dlaczego? Czy wiesz, ilu chlopakow z tamtego boiska porzucili ojcowie? Myslisz, ze matka nie moze zrobic tego samego?

Zabrzmialo to beznamietnie, choc bylo stwierdzeniem faktu.

– Wiec ostatni raz widzialas ja, kiedy mialas piec lat?

– Tak.

– Czy wiesz, gdzie mieszka? W jakim miescie, stanie?

– Nie mam pojecia – odparla, starajac sie zachowac obojetny ton.

– Nie mialas z nia zadnego kontaktu?

– Przyslala kilka listow.

– Byl na nich jakis adres?

Potrzasnela glowa.

– Wiem tylko tyle, ze wyslano je z Nowego Jorku.

– Czy Horace wie, gdzie ona mieszka?

– Nie. Przez dwadziescia lat nie wymienil jej imienia.

– W kazdym razie przy tobie.

Brenda skinela glowa.

– Moze ten dzwoniacy mowil nie o twojej matce, tylko kims innym. Masz macoche? Czy twoj ojciec powtornie sie ozenil albo zyje z kims…

– Nie. Od jej odejscia nie mial nikogo.

Zamilkli.

– Po co wiec ktos zainteresowal sie twoja matka po dwudziestu latach?

– Nie wiem.

– Nie masz zadnych domyslow?

– Zadnych. Przez dwadziescia lat byla dla mnie duchem. – Wskazala przed siebie. – W lewo.

– Moge zamontowac przy twoim aparacie identyfikator? Na wypadek, gdyby znowu zadzwonili?

Skinela glowa.

Jechal, kierujac sie jej wskazowkami.

– Opowiesz mi o swoich stosunkach z ojcem? – zagadnal.

– Nie.

– Nie pytam o to ze wscibstwa…

– To bez znaczenia. Czy go kochalam, czy nienawidzilam i tak bedziesz musial go znalezc.

– Ale postaralas sie, zeby dostal zakaz zblizania sie do ciebie, tak?

Chwile milczala.

– Pamietasz, jak zachowywal sie na boisku? – spytala.

Myron skinal glowa.

– Jak wariat. I najlepszy trener, jakiego mialem.

– Najbardziej wymagajacy.

– Tak. Oduczyl mnie grac zbyt finezyjnie. Nie zawsze byly to latwe lekcje.

– Wlasnie, a byles tylko chlopakiem, ktorego polubil. Wyobraz wiec sobie, co znaczylo byc jego dzieckiem. Wyobraz sobie, czego wymagal ode mnie na boisku i jak bardzo sie bal, ze mnie straci. Ze uciekne i zostawie go.

– Jak twoja matka.

– Wlasnie.

– Przytlaczal cie.

– Dusil – sprostowala. – Trzy tygodnie temu zagralysmy sparing w liceum w East Orange. Znasz je?

– Pewnie.

– Dwoch chlopakow na widowni zaczelo rozrabiac. Moze sie upili, moze nacpali, a moze byly to zwykle lobuzy. Nie wiem. W kazdym razie zaczeli do mnie wykrzykiwac rozne rzeczy.

– Jakie rzeczy?

– Grube slowa, swinstwa. Co by ze mna chetnie zrobili. Ojciec wstal i rzucil sie na nich.

– Wcale mu sie nie dziwie.

– W takim razie tez jestes neandertalczykiem – odparla, krecac glowa.

– Slucham?

– Po co ich atakowac? W obronie mojej czci? Mam dwadziescia piec lat. Nie potrzebuje rycerzy.

– Ale…

– Daj spokoj. Ta cala afera, to, ze tutaj jestes… Nie jestem wojujaca feministka, ale to jedna wielka seksistowska heca.

– Co?

– Gdybym miedzy nogami miala penisa, to by cie tu nie bylo. Gdybym nazywala sie Leroy i dostala kilka dziwnych telefonow, to tez bys sie tak bardzo palil, by mnie chronic, biedna mala?

Вы читаете Jeden falszywy ruch
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату