– Ani slowa, jesli wezme udzial w orgii z pigmejami.
– A nie moglbym chociaz popatrzec?
Usmiechnela sie.
– Nie chce wyjsc w pana oczach na zolze, ale dosc mam w zyciu ojcowania. Dziekuje bardzo. Chce, aby to bylo jasne: nie bedziemy przebywac ze soba dwadziescia cztery godziny na dobe. To nie film z Kevinem Costnerem i Whitney Houston.
– Niektorzy mowia, ze jestem do niego podobny.
Myron poslal jej cyniczny, lobuzerski usmiech a la Kevin w roli Bulla Durhama.
Przejrzala jego gierke, bo odparla:
– Moze z wysokiego czola.
– Au!
W polowie boiska koziobrody Sandy Duncan znowu wezwal Teda. Swita fotografa poszla w jego slady i imie Teda rozbieglo sie po sali jak roj skocznych pileczek.
– Rozumiemy sie? – spytala Brenda.
– Doskonale. – Myron poprawil sie na krzesle. – Naswietli mi pani sytuacje?
Na sale, z prawej, wkroczyl wreszcie Ted. To musial byc on, bo kto? Dwudziestoparoletni, modelowo przystojny, w majtkach firmy Zoom, mial brzuch pofaldowany jak trojwymiarowa mapa terenu wyrzezbiona w marmurze, a oczy zmruzone jak wiezienny klawisz. Podazal tanecznym krokiem na plan, przeczesywal dlonmi kruczoczarne wlosy supermana, poszerzajac tym ruchem klatke piersiowa, zwezajac talie i demonstrujac ogolone przedramiona.
– Idzie paw – mruknela Brenda.
– Krzywdzi go pani. Moze jest stypendysta Fulbrighta.
– Juz z nim pracowalam. Gdyby Bog obdarzyl go drugim rozumem, to ten rozum umarlby z samotnosci. – Spojrzala na Myrona. – Czegos nie rozumiem – powiedziala.
– Czego?
– Dlaczego pan? Agent sportowy. Dlaczego to wlasnie pana Norm poprosil, zeby mnie pan chronil?
– Kiedys pracowalem… – Myron urwal i zrobil nieokreslony gest – dla rzadu.
– Pierwsze slysze.
– To kolejna tajemnica. Cicho, sza!
– Pana nie trzymaja sie tajemnice.
– Moze mi pani zaufac.
– Jako bialy koszykarz umial pan skakac, wiec pewnie jest pan dobrym menedzerem – odparla po krotkim namysle.
Zasmial sie. Zapadlo niezreczne milczenie.
– Opowie mi pani o tych grozbach? – spytal, po raz drugi probujac z niej cos wydobyc.
– Niewiele mam do powiedzenia.
– Wiec Norm wszystko zmyslil?
Nie odpowiedziala. Jeden z asystentow naoliwil bezwlosy tors Teda, ktory wciaz mierzyl zebranych zmruzonymi oczami twardziela. Naogladal sie filmow z Clintem Eastwoodem. Stal z zacisnietymi piesciami i caly czas gral miesniami piersiowymi. Myron postanowil uprzedzic fale powszechnej nienawisci i znienawidzic go od razu.
Brenda milczala.
– Gdzie pani mieszka? – spytal, podejmujac kolejna probe.
– W akademiku Uniwersytetu Restona.
– Studiuje pani?
– Medycyne. Czwarty rok. Zeby grac zawodowo w koszykowke, wzielam urlop dziekanski.
– Wybrala juz pani specjalizacje?
– Tak. Pediatrie.
Myron skinal glowa.
– Tata z pewnoscia jest z pani bardzo dumny – rzekl, chcac wyciagnac z niej cos wiecej.
Twarz Brendy na chwile sie zmienila.
– Pewnie tak. – Zrobila ruch, zeby wstac. – Musze sie przebrac do zdjec.
– Nie powie mi pani, co sie dzieje?
Pozostala na krzesle.
– Tata zniknal.
– Dawno?
– Tydzien temu.
– I to wtedy zaczely sie grozby?
Nie odpowiedziala.
– Chce pan pomoc? – spytala. – To niech pan go znajdzie.
– Czy to on pani grozi?
– Mniejsza o grozby. Tata lubi miec kontrole. Zastraszanie to jedna z metod.
– Nie rozumiem.
– Nie musi pan. Tata jest panskim przyjacielem, prawda?
– Pani ojciec? Nie widzialem go od ponad dziesieciu lat.
– Z czyjej winy?
Zaskoczylo go to pytanie, ale i gorycz w jej glosie.
– Dlaczego pani pyta?
– Wciaz obchodzi pana jego los?
Myron nie musial myslec nad odpowiedzia.
– Przeciez wie pani, ze tak – odparl.
Skinela glowa i zerwala sie z krzesla.
– Ma klopoty. Niech pan go znajdzie – powiedziala.
2
Brenda pojawila sie w spodenkach z lycry i staniku sportowym. Mocno zbudowana, o silnych nogach, ramionach, miesniach, odrozniala sie od patrzacych z uraza na jej sylwetke zawodowych modelek (nie wzrostem, gdyz wiekszosc z nich miala po metr osiemdziesiat) niczym wybuchajaca supernowa od gwiazdek gazowych.
Najwyrazniej krepowaly ja sugestywne pozy, ktore kazano jej przybierac. Ted przeciwnie. Falowal calym cialem i lypal na nia zmruzonymi oczami, w zalozeniu wyrazajacymi stlumiony erotyzm. Dwa razy Brenda nie wytrzymala i zasmiala mu sie prosto w twarz. Myron, niechetny modelowi, czul do niej rosnaca sympatie.
Wyjal telefon komorkowy i zadzwonil do Wina. Win byl glownym konsultantem finansowym w Lock-Horne Securities, bardzo starej szacownej firmie, ktora juz na statku Mayflower sprzedawala akcje pierwszym osadnikom. Jego biuro miescilo sie w centrum Manhattanu, w budynku Lock-Horne’a, na rogu Park Avenue i Czterdziestej Siodmej Ulicy. Myron wynajmowal od niego lokal. Agent sportowy na Park Avenue? To sie nazywa klasa.
Po trzech sygnalach uslyszal drazniaco wyniosly glos z tasmy: „Niczego nie nagrywaj, odwies sluchawke i sie powies”. Pip! Pokrecil glowa, usmiechnal sie i jak zwykle nagral wiadomosc.
Rozlaczyl sie i zadzwonil do agencji.
– RepSport MB – odezwala sie Esperanza.
M oznaczalo Myron, B Bolitar, a RepSport, ze agencja reprezentuje sportowcow. Sam wymyslil te nazwe, bez pomocy specow od marketingu. Mimo oczywistych sukcesow i pochwal pozostal skromny.
– Sa jakies wiesci? – spytal.
– Tysiace.
– A z waznych?
– Greenspan pyta, ile zarobiles na naglych zwyzkach stop procentowych. Poza tym nic. Czego chcial Norm? –