pracujac w szpitalu, zeby zarobic na czesne i jak najszybciej skonczyc studia. Jesli nie liczyc okazyjnych dlugich weekendow spedzanych w domu rodzinnym, nie miala prawdziwych wakacji od tak dawna, ze wydawalo jej sie to wiecznoscia.
– Ale teraz bedziesz miala prawdziwe wakacje – powtorzyla z naciskiem Tessa. – Do tego z facetem.
– No coz. – Sara siegnela po szorty.
– Slyszalam, ze jest dobry w lozku.
– Kto ci tak powiedzial?
– Jill-June z Shop-o-ramy.
– Ona jeszcze tam pracuje?
– Jest teraz kierowniczka. – Tessa zachichotala. – Ufarbowala sobie wlosy na paskudny slomiany kolor.
– Specjalnie?
– Mozna by to uznac za pomylke, gdyby nie fakt, ze zyskala dostep do darmowych probek rozmaitych kosmetykow.
Sara rzucila w siostre para cienkich letnich spodni.
– Lepiej pomoz mi je zlozyc.
– Pomoge ci, jesli mi opowiesz o Jeffreyu.
– A co ci dokladnie powiedziala Jill-June?
– Ze niezla z niego trzepaczka.
Usmiechem skwitowala to niecodzienne okreslenie.
– Podobno umawial sie juz z kazda babka w miescie, ktora jest tego warta. – Tessa przerwala skladanie spodni i mruknela: – Az cisnie sie na usta oczywiste porownanie, ktore pozwole sobie przemilczec dlatego, ze jestes moja siostra.
– Milo z twojej strony.
Sara wrzucila samotna skarpetke do kosza na brudna bielizne, usilujac sobie przypomniec, czy w ostatnim praniu nie znalazla jakiejs nie do pary. Zalezalo jej na tym, zeby zmienic temat, totez zapytala:
– Jak to jest, ze czlowiek nigdy nie moze zgubic tych skarpetek, ktore chcialby zgubic?
– Naprawde jest taki dobry w lozku?
– Tess!
– Chcesz, zebym ci dalej pomagala, czy nie?
Sara nie odpowiedziala, zajeta skladaniem koszulki.
– Wszedzie pokazujecie sie razem juz od dwoch miesiecy.
– Od trzech.
– Wiec musialas z nim spac, bo inaczej nie zaprosilby cie na plaze.
Sara wzruszyla ramionami. Prawda byla taka, ze kochala sie z Jeffreyem juz na pierwszej randce. Nie zdazyli nawet wyjsc z kuchni. Nastepnego ranka ogarnal ja taki wstyd, ze wybiegla z domu na jogging jeszcze przed wschodem slonca. Gdyby nie sprawa napadu rabunkowego z zabojstwem, nad ktora musieli razem pracowac trzy dni pozniej, pewnie juz nigdy nie odezwalaby sie do komendanta Tollivera ani slowem.
– Byl twoim pierwszym facetem od czasu… – zaczela smiertelnie powaznym tonem Tess.
Sara przeszyla ja ostrym spojrzeniem, dajac do zrozumienia, ze nie zamierza dluzej rozmawiac na ten temat.
– Lepiej mi powiedz, co dokladnie uslyszalas od Jill-June.
– Uff… – syknela siostra, usmiechajac sie niesmialo. – Ze jest wspaniale zbudowany.
– Regularnie cwiczy na silowni.
– Aha. Wysoki i postawny…
– Prawie dziesiec centymetrow wyzszy ode mnie.
– Zebys widziala swoj usmiech… – Tessa zasmiala sie krotko. – Juz dobrze, dobrze. Tylko oszczedz mi wykladu o tym, jak bylo ci ciezko, gdy juz w trzeciej klasie wyroslas na metr osiemdziesiat.
– Metr piecdziesiat siedem. – Sara rzucila w siostre sciereczka. – Poza tym, to bylo dopiero w dziewiatej klasie.
Tessa glosno westchnela i zaczela skladac sciereczke.
– Podobno ma piekne, rozmarzone niebieskie oczy.
– Zgadza sie.
– Jest niezwykle czarujacy i ma nienaganne maniery.
– To prawda.
– I nadzwyczajne poczucie humoru.
– To tez prawda.
– Zawsze placi dokladnie odliczonymi pieniedzmi. Sara zasmiala sie w glos i pchnela w strone siostry stosik ubran.
– Mow dalej, skladajac te rzeczy. Tessa sciagnela ze sterty pare dlugich czarnych spodni.
– Powiedziala, ze wczesniej gral zawodowo w futbol.
– Naprawde? – zdziwila sie Sara, bo Jeffrey nigdy jej o tym nie mowil. Bogiem a prawda, w ogole bardzo malo mowil o sobie. Jego wyjatkowa niechec do wspominania swojej przeszlosci nalezala do cech, ktore jej sie bardzo podobaly.
– Mam nadzieje, ze jest tego wart – podsumowala Tessa. – Czy tata rozmawial juz z toba na jego temat?
– Nie – odparla, silac sie na obojetny ton.
Choc jej rodzice nie mieli jeszcze okazji poznac Jeffreya, jak wszyscy w miescie mieli juz wyrobiona opinie o nim.
– Powiedz cos wiecej – poprosila Tessa. – Co o nim wiesz, czego nie mozna sie dowiedziec od Jill-June?
– Nie za duzo – przyznala szczerze.
– Przestan – mruknela siostra, najwyrazniej sadzac, ze chce utrzymac ten zwiazek w tajemnicy. – Powiedz wreszcie, jaki on jest.
– Przede wszystkim za stary dla niej – odezwala sie z korytarza Cathy Linton.
Tessa uniosla wzrok do nieba, jeszcze zanim matka weszla do pokoju.
– Mozna by pomyslec, ze to wcale nie jest moj dom – baknela Sara.
– Jak nie chcesz, zeby ludzie tu wchodzili, to nie zostawiaj otwartych drzwi. – Cathy cmoknela ja w policzek i podala zielone plastikowe pudelko do przechowywania zywnosci oraz zatluszczona szara torbe papierowa. – Przynioslam ci cos na podroz.
– Ciasteczka! – pisnela Tessa, siegajac po torbe, ale Sara delikatnie zdzielila ja po lapie.
– Ojciec upiekl placek kukurydziany, lecz nie dal mi odkroic nawet kawalka – ciagnela matka, zerkajac na nia z ukosa. – Powiedzial, ze nie po to harowal w kuchni, zeby teraz dokarmiac twojego fagasa.
Te slowa zawisly w powietrzu jak czarna chmura gradowa. Nawet Tessa zdolala sie powstrzymac od smiechu, gara zdjela ze sterty ubran dzinsy i zaczela je skladac.
– Daj mi je – syknela Cathy, wyrywajac jej dzinsy z reki. – To sie robi tak. – Zlozyla rowno nogawki, wetknela ich konce pod brode i kilkoma wprawnymi ruchami, niczym magik na scenie, zlozyla dzinsy w idealna kostke. Obrzucila podejrzliwym wzrokiem sterte ubran pietrzaca sie na tapczanie i zapytala: – Dopiero dzis to wszystko upralas?
– Wczesniej nie mialam…
– Nie pomoga ci zadne wymowki, skoro nadal mieszkasz sama.
– Ale pracuje na dwoch etatach.
– No coz, ja mialam na glowie dwie corki i hydraulika, a jakos zawsze ze wszystkim dawalam sobie rade.
Sara zerknela na siostre, oczekujac jej pomocy, ale Tessa byla calkowicie pochlonieta dobieraniem skarpetek do pary i tylko miotala na boki wzrokiem zdolnym chyba rozszczepiac atomy.
– Najlepiej wkladaj brudne rzeczy od razu do pralki – ciagnela Cathy – a gdy uzbiera sie ich caly beben, puszczaj pranie, zeby nigdy wiecej nie miec do czynienia z taka sterta ubran. – Rozpostarla w rekach bawelniana koszulke, ktora Sara przed chwila starannie zlozyla. Obejrzala ja dokladnie i wykrzywila usta z dezaprobata. – Dlaczego nie uzywasz plynu zmiekczajacego do tkanin? Przeciez w ubieglym tygodniu zostawilam ci na stole w kuchni bon promocyjny.