Zrezygnowana Sara uklekla na podlodze przed sterta ksiazek, probujac wybrac sobie cos do czytania na plazy.

– Z tego, co slyszalam – podjela ochoczo Tessa – nie bedziesz miala zbyt wiele czasu na lekture.

Sara wlasnie na to liczyla, ale nie mogla powiedziec tego glosno przy matce.

– Mezczyzna jego pokroju… – zaczela Cathy, ale zajaknela sie, po czym dodala lagodniejszym tonem: – Wiem, ze nie masz ochoty tego wysluchiwac, Saro, ale widze, ze zadurzylas sie po uszy.

Obejrzala sie na matke.

– Dzieki za zaufanie, mamo. Cathy zmarszczyla brwi.

– Nie masz zamiaru wlozyc stanika pod te koszulke? Przeciez wyraznie widac ci oba…

– Teraz lepiej? – Sara ze zloscia wyszarpnela spod koszulki zza paska, wstajac z podlogi.

– Poza tym te szorty kiepsko na tobie leza. Czyzbys ostatnio schudla?

Spojrzala na swoje odbicie w lustrze. Prawie godzine poswiecila na to, by wybrac na podroz stroj dosc luzny i swobodny, ale nie sprawiajacy wrazenia, ze dobierala go przez godzine.

– One musza byc workowate – powiedziala, odciagajac szorty na posladkach. – To taki kroj.

– Na milosc boska, Saro. Przegladalas sie w lustrze od tylu? Podejrzewam, ze nie. – Tessa zachichotala, a Cathy I dodala lagodniejszym tonem: – Kochanie, w oczy rzucaja sie tylko twoje odstajace lopatki i posladki. „Workowate” rzeczy z pewnoscia nie sa przeznaczone dla kobiet o twojej sylwetce.

Sara wziela glebszy oddech, poprawiajac ubranie przed lustrem.

– Przepraszam – syknela najuprzejmiej jak potrafila, po czym weszla do lazienki, z trudem sie powstrzymujac, by z hukiem nie trzasnac drzwiami.

Opuscila pokrywe sedesu, usiadla na niej i zakryla dlonmi twarz. Przez drzwi dolecialo utyskiwanie matki na elektryzujace sie tkaniny i retoryczne pytanie, po co i ma zostawiac corce kupony promocyjne, skoro ona niej zamierza z nich korzystac.

Sara zaslonila rekoma uszy, przez co gderliwy monolog matki zamienil sie w nierozpoznawalny, stlumiony gwar, prawie rownie nieznosny, jak tortura polegajaca na wbijaniu rozzarzonych igiel w bebenki. Od czasu, gdy zaczela sie spotykac z Jeffreyem, Cathy nieustannie urzadzala jej takie moralizatorskie pogadanki. Okazywalo sie, ze niczego nie potrafi zrobic dobrze, poczynajac od zachowania sie przy stole podczas obiadu, a skonczywszy na sposobie parkowania samochodu na podjezdzie przed domem. Z jednej strony pragnela otwartej konfrontacji z matka na temat jej bezmyslnego krytykanctwa, z drugiej zas, tej bardziej ugodowej, dobrze rozumiala, ze jest to jedynie przejaw matczynej troski.

Spojrzala na zegarek, blagajac w duchu Jeffreya, zeby przyjechal jak najszybciej i wybawil ja z opresji. Rzadko sie spoznial, co rowniez zaliczala do cech godnych podziwu. Cathy uwazala go za chama i prostaka, a przeciez zawsze mial w kieszeni czysta chusteczke, zawsze otwieral drzwi i przepuszczal Sare przodem. Kiedy w restauracji wstawala od stolika, i on natychmiast podrywal sie z krzesla. Zawsze pomagal jej wlozyc plaszcz i bral od niej teczke, gdy szli razem ulica. Jakby tego bylo malo, juz przy pierwszej sposobnosci udowodnil, jakim jest wspanialym kochankiem, tak ze omal nie zmiazdzyla sobie zebow trzonowych, z calej sily zaciskajac szczeki, zeby nie krzyczec na caly glos z rozkoszy.

– Saro? – odezwala sie Cathy z troska w glosie, pukajac do drzwi. – Wszystko w porzadku, kochanie?

Spuscila wode i odkrecila kran nad umywalka, odczekala chwile, po czym otworzyla drzwi i ujrzala przed soba dwie pary oczu, matki i siostry, wpatrzone w nia wyczekujaco.

Cathy podniosla trzymana w reku czerwona bluzke.

– Moim zdaniem w tym kolorze jest ci nie najlepiej.

– Dzieki.

Sara wyrwala jej bluzke z reki i rzucila do kosza na brudna bielizne. Znowu uklekla przed ksiazkami, zastanawiajac sie, czy wziac cos z klasyki, zeby zrobic wrazenie na Jeffreyu, czy raczej wybrac cos lzejszego, czym z przyjemnoscia bedzie mogla zabic czas.

– Nie wiem nawet, dlaczego zdecydowalas sie wyjechac z nim nad morze – ciagnela matka. – Zawsze spiekasz sie juz pierwszego dnia na plazy. Masz wystarczajacy zapas olejku do opalania?

Nawet nie ogladajac sie, zdjela z polki i uniosla nad glowe niedawno kupiona buteleczke blokera przeznaczonego na pobyt w tropikach.

– Poza tym wiesz, jak latwo wyskakuja ci piegi. I masz takie biale nogi. Na twoim miejscu nie wlozylabym szortow, gdybym miala takie nogi.

Tessa znowu zachichotala.

– Jak sie nazywala ta bohaterka Gidget, ktora chodzila po plazy w kapeluszu z ogromnym rondem?

Sara skarcila siostre ostrym spojrzeniem. Tessa pokazala palcem najpierw papierowa torbe z ciasteczkami, a nastepnie swoje usta, dajac jej do zrozumienia, jakim sposobem moze sobie kupic jej milczenie.

– Larue – odparla Sara, jeszcze dalej odsuwajac torbe.

– Tessie – odezwala sie matka. – Badz tak dobra i rozjj loz deske do prasowania. – Przeniosla wzrok na Sare i zapytala: – A czy ty w ogole masz zelazko?

Ona jednak smialo spojrzala matce w oczy.

– Owszem. Jest w spizarce.

Cathy glosno cmoknela, a gdy Tessa wyszla z pokoju, zapytala:

– Kiedy robilas to pranie?

– Wczoraj.

– Gdybys od razu wyprasowala…

– Gdybym w ogole nie nosila ubran, nie mialabys sie czym przejmowac.

– Powiedzialas mi dokladnie to samo, gdy mialas szesc lat.

Sara zbyla te uwage milczeniem.

– Gdyby to zalezalo tylko od ciebie, pewnie chodzilabys do szkoly nago – mruknela matka.

Sara siegnela po pierwsza z wierzchu ksiazke i zaczela ja bezmyslnie kartkowac, bo nawet na nia nie zerknela. Slyszala, jak za jej plecami matka roztrzepuje kolejne sztuki ubrania i sklada je po swojemu.

– Gdyby chodzilo o Tesse – odezwala sie znowu Cathy – ani troche bym sie nie przejmowala. Prawde powiedziawszy… – zasmiala sie gardlowo, roztrzepujac nastepna koszulke -…predzej bym sie wtedy martwila o Jeffreya.

Sara popatrzyla na okladke kieszonkowego wydania, na ktorej byl narysowany zakrwawiony sztylet, i odlozyla ksiazke, zeby ja zabrac.

– Jeffrey Tolliver nalezy do mezczyzn majacych wielkie doswiadczenie. Duzo wieksze niz ty, moja droga. Wiec nie masz sie co tak ironicznie usmiechac, mloda damo. Moze dotrze do ciebie wreszcie, ze nie mowie tylko o tym, co sie dzieje w poscieli.

Sara siegnela po nastepna ksiazke.

– Naprawde nie mam ochoty na te rozmowe, mamo.

– Podejrzewam, ze nikt inny poza mna nie odwazylby sie powiedziec ci prawdy prosto w oczy – syknela Cathy. Przysiadla na brzegu tapczanu, jakby czekala, az Sara sie do niej odwroci. – Mezczyznom pokroju Jeffreya zalezy tylko na jednym. – Sara otworzyla juz usta, ale matka ciagnela dalej: – Wszystko jest w porzadku, dopoki dostaja to, na czym im zalezy.

– Mamo!

– Niektore kobiety sa zdolne uprawiac seks bez milosci.

– Swietnie to wiem.

– Mowie zupelnie powaznie, skarbie. Wiec lepiej mnie posluchaj. Otoz ty nie nalezysz do tego rodzaju kobiet. – Czulym ruchem poglaskala ja po glowie. – Nie jestes dziewczyna stworzona do przelotnych romansow. Nigdy nie mialas ku temu predyspozycji.

– Skad o tym wiesz?

– Mialas jak dotad tylko dwoch chlopakow. A ile dziewczat mial Jeffrey? Z iloma kobietami sypial?

– Pewnie troche by sie ich nazbieralo.

– Ty zas jestes tylko jedna z pozycji w jego spisie. Wlasnie dlatego ojciec tak bardzo sie na ciebie wscieka…

– Naprawde nie sadzicie, ze warto byloby przynajmniej pobieznie go poznac, nim zaczniecie wyciagac takie daleko idace wnioski? – wycedzila Sara, calkiem zapominajac, ze Jeffrey lada chwila po nia przyjedzie.

Kiedy to do niej dotarlo, pospiesznie zerknela na budzik. Mniej wiecej za dziesiec minut matka miala sie

Вы читаете Fatum
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×