moze nawet do konca swiata. Byl jej teraz blizszy niz jakikolwiek inny poznany dotad mezczyzna. Zdawala sobie sprawe, ze nie powinna lekcewazyc obaw i choc w pewnym stopniu zachowac dystans, ale na razie potrafila jedynie lezec bez ruchu i pozwolic mu na wszystko, na co tylko przyjdzie mu ochota.

Dotknal blizny na jej lewym boku i poprosil:

– Opowiedz mi, skad to masz.

Jej podswiadomosc zareagowala skrajna panika, ledwie sie powstrzymala, zeby nie odskoczyc.

– Po wyrostku robaczkowym – odparla, choc trudno bylo ukryc, ze to rana od zabkowanego noza mysliwskiego.

Otworzyl juz usta, chcac zapewne spytac, jak moze byc lekarka i nie wiedziec, ze wyrostek robaczkowy jest po prawej stronie. Ugryzl sie jednak w jezyk i rzekl tylko:

– Przeszlas operacje?

Pokiwala glowa, majac nadzieje, ze to wystarczy. Klamstwo nie lezalo w jej naturze, zdawala sobie sprawe, ze nie wolno jej wymyslac zadnych pokretnych historyjek.

– Ile mialas wtedy lat?

Wzruszyla ramionami, spogladajac, jak wodzi dlonia wzdluz blizny, ktora miala poszarpane brzegi i na pierwszy rzut oka bylo widac, ze nie jest to slad po skalpelu chirurga, lecz po szerokim ostrzu o zabkowanym brzegu.

– Na swoj sposob to bardzo seksowna blizna – mruknal i pochylil sie, by ja pocalowac.

Polozyla mu reke na karku i zapatrzyla sie w sufit, rozmyslajac, ze oto kolejne klamstwo kladzie sie cieniem na ich znajomosci. A przeciez to byl dopiero poczatek. Jesli myslala o wspolnej przyszlosci z Jeffreyem, powinna mu powiedziec prawde juz teraz, zanim bedzie za pozno.

Musnal wargami jej usta i szepnal:

– Mysle, ze chyba jutro powinnismy wyjechac z samego rana.

Mimo wszystko nie byla w stanie wydusic z siebie prawdy.

– Nie chcesz sie pozegnac ze swoimi przyjaciolmi? Wzruszyl ramionami.

– Bedziemy mogli do nich zadzwonic z Florydy.

– Nie zalewaj. – Usiadla i zaczela sie rozgladac za budzikiem. – Ktora godzina?

Chcial ja przyciagnac z powrotem, ale dala nura pod jego reke, odwrocila sie i zaczela przerzucac rzeczy w walizce.

– Nie widziales mojego zegarka?

Ulozyl sie na wznak i splotl dlonie pod glowa.

– Kobietom zegarki nie sa potrzebne.

– Niby dlaczego? Usmiechnal sie chytrze.

– Bo zawsze maja zegar nad kuchnia.

– Bardzo zabawne – odparla i rzucila w niego szczotka do wlosow. Zlapal ja blyskawicznie jedna reka. – Obiecalam matce, ze zadzwonie, gdy tylko dojedziemy na Floryde.

– Wiec zadzwonisz do niej jutro.

Znalazla swoj zegarek, spojrzala na tarcze i zaklela pod nosem.

– Juz po polnocy. Bedzie sie niepokoila.

– Telefon jest w kuchni.

Majtki i spodnie od pizamy miala zrolowane i owiniete wokol kostek nog. Usilujac zachowac tyle godnosci, ile tylko mozna bylo w tej sytuacji, pospiesznie doprowadzila sie do porzadku.

– Daj spokoj – szepnal.

Spojrzala na niego, lecz szybko pokrecil glowa, dajac znak, ze zmienil zdanie.

Zapiela gore od pizamy i ruszyla do drzwi. Polozyla juz dlon na klamce, gdy nagle odkryla prawde, wiec obejrzala sie i syknela:

– Przeciez tu nawet nie ma zamka. Zrobil zdziwiona mine.

– Powaznie?

Z dumnie zadarta broda wyszla z pokoju, przymykajac jedynie drzwi. Ruszyla korytarzem, ale po trzech krokach przystanela i oparla sie o sciane, przypomniawszy sobie o stole w jadalni tarasujacym przejscie. Nocna lampka oswietlala tylko wejscie do lazienki, totez dalej poszla ostroznie, sunac dlonia po scianie. Znowu uderzyl ja zatechly odor dymu papierosowego, jeszcze dotkliwszy niz poprzednio. Dotarla do kuchni i szczesliwym trafem szybko natrafila na telefon wiszacy przy lodowce.

Wybrala numer osiedlowej centrali i gdy zglosila sie operatorka, szeptem podala swoje nazwisko, nie chcac zbudzic matki Jeffreya. Szybko uzyskala polacze nie i ktos podniosl sluchawke juz po pierwszym sygnale.

– Sara? – odezwal sie jej ojciec chrapliwym glosem. Z ulga oparla sie o blat kuchenny.

– Czesc, tato.

– Gdzie jestes, do cholery?

– Zatrzymalismy sie w Sylacaudze.

– A co to takiego, do diabla? Zaczela tlumaczyc, ale przerwal jej szybko.

– Juz po polnocy – warknal jak zwykle ostro, gdy dotarlo do niego, ze nic jej nie jest. – Co wyscie robili tyle czasu, do pioruna?! Razem z matka zamartwiamy sie caly wieczor.

Uslyszala w tle stlumiony glos Cathy, slowa ojca:

– Tylko nie wymawiaj przy mnie imienia tego lobuza! Dopoki go nie poznala, nigdy nie dzwonila do domu tak pozno!

Sara szykowala sie juz na klotnie, ale matce jakims cudem udalo sie przejac sluchawke.

– Kochanie? – zaczela tonem tak pelnym zatroskania, ze Sare natychmiast dopadly wyrzuty sumienia za to, jak spedzila ostatnie dwie godziny, choc przeciez mogla wczesniej poswiecic dwie minuty, zeby zadzwonic do domu i uspokoic rodzicow.

– Przepraszam, ze nie zadzwonilam wczesniej – powiedziala. – Zatrzymalismy sie w Sylacaudze.

– A co to jest?

– Miasteczko – wyjasnila, tknieta przeczuciem, ze nieprawidlowo wymawia jego nazwe. – Rodzinne miasto Jeffreya.

– Aha – mruknela matka. Sara miala nadzieje, ze uslyszy cos wiecej, ale padlo tylko pytanie: – Wszystko w porzadku?

– Tak – odparla z przekonaniem. – Bardzo milo spedzilismy czas z jego przyjaciolmi ze szkoly. To takie samo – miasteczko jak nasze, tylko jeszcze mniejsze.

– v. – Naprawde?

Probowala cokolwiek wywnioskowac z tonu matki, ale byl nieodgadniony.

– Teraz jestesmy w domu jego matki. Nie mialam jeszcze okazji jej poznac, ale na pewno takze jest bardzo mila.

– No coz, daj nam znac, jak dojedziecie jutro na Floryde. Oczywiscie, jesli znajdziesz troche czasu.

– Dobrze – odparla, wciaz probujac odgadnac nastawienie matki. Bardzo chciala sie jej zwierzyc z tego, co sie stalo, co uslyszala od Jeffreya, ale nie miala odwagi.

Przede wszystkim jednak nie chciala uslyszec po raz kolejny, ze jest glupia.

Cathy nie odgadla przyczyn jej wahania. Rzucila krotko:

– W takim razie dobranoc.

– Dobranoc.

Sara w pospiechu odwiesila sluchawke, bojac sie, by znow nie przejal jej ojciec. Przycisnela czolo do drzwiczek szafki i zastanawiala sie przez chwile, czy nie zadzwonic jeszcze raz. Bo chociaz nie znosila wtykania przez matke nosa w jej sprawy, to jednak bardzo liczyla sie z jej zdaniem. A tego dnia tak wiele sie wydarzylo. Czula ogromna potrzebe porozmawiania z kimkolwiek na ten temat.

Z jadalni dolecial nagle gluchy loskot, ktoremu towarzyszylo stlumione przeklenstwo.

– Halo! – odezwala sie szybko Sara, nie chcac przestraszyc matki Jeffreya.

– I tak wiem, ze tu jestes – rozlegl sie nieprzyjemny chrapliwy glos kobiety. – Na milosc boska…

Otworzyla lodowke i w waskiej smudze swiatla ze srodka Sara ujrzala pochylona starsza pania o gesto przetykanych siwizna wlosach. Twarz miala poorana zmarszczkami duzo bardziej, niz wynikaloby to z jej wieku, a pozolkla cera zdradzala nalogowa palaczke. Nawet teraz trzymala w palcach zapalonego papierosa, z ktorego zwieszal sie dlugi slupek popiolu.

Вы читаете Fatum
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату