jaskrawoczerwona skrzynka w reku. Z wygladu mial najwyzej dwadziescia lat i prawdopodobnie zostal obarczony dodatkowymi obowiazkami technika sledczego zbierajacego dowody rzeczowe na miejscu przestepstwa. Jeffrey rozpoznal go dopiero wtedy, gdy Hoss zwrocil sie do niego:
– Reggie, zaczekaj tu na przyjazd matki Jessie. My zaraz wrocimy.
– Tak jest – odparl regulaminowo, stawiajac skrzynke na ziemi.
Hoss wszedl do srodka i rozejrzal sie ciekawie po pokoju. Na scianach wisialy oprawione zdjecia przedstawiajace glownie Jeffreya, Oposa i Roberta z czasow szkoly sredniej. Tylko na niektorych byly takze Neli i Jessie. Na jednej fotografii grupowej Jeffrey i Robert stali z cala uczelniana druzyna futbolowa pod wielkim transparentem z napisem „Mistrzostwa stanu”. Kiedy siedzieli wczoraj nad basenem, Opos nie omieszkal opowiedziec Sarze o wygranym przez nich finalowym meczu tych mistrzostw z zespolem Comer High, tak wyolbrzymiajac i upiekszajac ich sukces, ze Jeffreyowi az zrobilo sie smutno z zaklopotania. Opos zawsze lubil przesadzac.
– Co tu sie w nocy stalo, do cholery? – zapytal Hoss.
– Przejdzmy lepiej do sypialni – rzekl Jeffrey, jak gdyby bal sie odpowiedziec na to pytanie. – Bylem z Sara na ulicy, gdy uslyszelismy krzyk Jessie.
Przygryzl wargi i pospiesznie ruszyl korytarzem, czujac, ze niedomowienia pala mu trzewia. Jak zwykle szeryf natychmiast sie czegos domyslil.
– Wszystko w porzadku, synu?
– Jasne – mruknal Jeffrey. – To tylko efekt nadmiaru wrazen.
Hoss grzmotnal go w plecy otwarta dlonia, omal nie odbijajac mu pluc. Taki mial zwyczaj okazywania meskiej solidarnosci.
– Jestes twardy. Poradzisz sobie. – Przystanal w wejsciu do pokoju i jeknal: – Boze wszechmogacy… Co za jatka.
– Owszem.
Jeffrey podjal probe spojrzenia na ponura scenerie swiezym wzrokiem szeryfa. I od razu go uderzylo, ze choc wentylator pod sufitem wciaz wirowal nierowno, nie ulegalo watpliwosci, ze zostal uruchomiony juz po zabojstwie, bo miedzy krwawymi sladami na suficie widac bylo podluzne obszary wolne od plam, osloniete jego lopatkami. A obok kontaktu przy drzwiach widnialy rozmazane czerwonawe smugi, zapewne slady palcow Roberta, ktory wlaczyl wentylator. Mialo to sens, bo ten model byl wyposazony w lampe, zatem mimo odniesionej rany gospodarz w pierwszej kolejnosci chcial zapalic swiatlo. Pasowalo to rowniez do dluzszej przerwy miedzy kolejnymi strzalami. Robert mial do czynienia z bronia palna jeszcze w podstawowce, doskonale wiedzial, ze nie nalezy siegac po pistolet w ciemnosci. Niewykluczone, ze dal sobie nawet pare chwil, zeby wzrok przyzwyczail sie do swiata, by dokladnie ustalic miejsce, gdzie znajdowala sie Jessie. Znajac ja, mozna bylo zakladac, ze stala w kacie, sparalizowana strachem. A i Robert nie mial w naturze zbednego pospiechu.
Hoss wyjrzal przez okno i mruknal:
– Okiennica jest oderwana.
Jeffrey zmell w ustach uwage, ze przeciez nie wiadomo, czy zostala oderwana z podworka, czy moze od wewnatrz. Niemniej sam diabel nie naklonilby go do zrobienia chocby jednego kroku w glab sypialni. Zanotowal w myslach, zeby przyjrzec sie wyrwanej okiennicy, kiedy Hoss juz odjedzie.
– Co Robert powiedzial? – zapytal szeryf.
Jeffrey zbieral sie jeszcze, zeby przytoczyc relacje przyjaciela, gdy stroz prawa machnal lekcewazaco reka i rzucil:
– Zreszta, dowiem sie od niego. – Dostrzeglszy zdumienie malujace sie na twarzy Jeffreya, dodal: – Ty opowiesz mi swoja wersje jutro rano, gdy przyjdziesz do biura ze swoja dziewczyna.
Sadzac po minie, z jaka Sara stad wychodzila, ani troche nie byl pewien, czy jutro rano jeszcze bedzie mial dziewczyne, wolal jednak to zmilczec. Przygladajac sie, jak Hoss krazy po pokoju, wciaz nie mogl sie uwolnic od sciskania w dolku, ktorego przyczyna byla informacja zatajona przez Sare. Takie rzeczy zaliczal do glownych powodow, dla ktorych na dobre nigdy nie wkroczyl na droge przestepstwa. Tym sie zasadniczo roznil od ojca, bo jemu poczucie winy nie dawalo spac po nocach. Szybko nauczyl sie brzydzic klamstwem, bo wypelnialo one cale jego dziecinstwo. Matka nigdy nie potrafila przyznac nawet sama przed soba, ze Jimmy Tolliver jest winny jakichkolwiek zarzucanych mu czynow, przez ktore ladowal w wiezieniu, on zas ustawicznie zaprzeczal, jakoby jego zona miala problem alkoholowy. Zanim Jeffrey uswiadomil to sobie z cala moca, zdazyl naopowiadac sporo wierutnych klamstw kazdemu, kto tylko chcial go sluchac. Wyjechal z Sylacaugi glownie dlatego, by raz na zawsze zerwac ze swoja przeszloscia. Jednak zaledwie znow sie tu pojawil, wszystko wrocilo. Calkiem doslownie znalazl sie na starych smieciach.
– Synu? – zagadnal Hoss, podchodzac znowu do okna. Jeffrey zwrocil uwage, ze rozmazal przy tym jeden z krwawych sladow bosych stop Jessie i rozgniotl kilka tabletek, ktore rozsypaly sie ze stluczonej fiolki.
– Slucham – odparl, swiadomy, ze i szeryf najwidoczniej ma watpliwosci. Po prostu kazdy przejawial je po swojemu.
– Powiedzialbym, ze sprawa jest dosc prosta.
Hoss tracil czubkiem buta wyciagnieta w jego kierunku stope zabitego, a Jeffrey na ten widok poczul, jakby dostal silny cios w brzuch. Wytlumaczyl sobie szybko, ze przeciez szeryf zawsze zachowywal sie w ten sposob. Ostro rozgraniczal ludzi dobrych od zlych i w celu ochrony tych pierwszych, z drugimi postepowal tak, jak uznawal za konieczne. Jego i Roberta zawsze traktowal bezkompromisowo, a mimo to byl jedynym czlowiekiem w miescie, ktoremu wolno bylo o nich powiedziec cos zlego.
Hoss kucnal po chwili, zeby lepiej sie przyjrzec zabitemu, choc przetluszczone dlugie blond wlosy zakrywaly lezacemu niemal cala twarz.
– Poznajesz go? – zapytal.
– Nie – odparl Jeffrey, takze kucajac, zeby lepiej widziec.
Stad, z samego wejscia do sypialni, widac bylo wyraznie czarne plamki krwi na dywanie ukladajace sie wachlarzowato. A zatem Robert musial zostac postrzelony, kiedy skoczyl do drzwi, zeby zapalic swiatlo.
– To Luke Swan – powiedzial Hoss, nerwowo postukujac kciukiem w swoj pas.
Nazwisko obudzilo w Jeffreyu metne skojarzenia, ale nadal nie mogl rozpoznac rysow zabitego.
– Zdaje sie, ze chodzil razem z nami do szkoly.
– Rzucil ja, zanim zrobiliscie mature. Nie pamietasz? Jeffrey skinal glowa, choc nadal nie kojarzyl zabitego.
Ostatnie lata nauki w szkole sredniej spedzil w dosc hermetycznym kregu pilkarzy i cheerleaderek. Luke Swan byl drobnej budowy, chudy i koscisty, na oko wazyl nie wiecej niz piecdziesiat kilogramow.
– Od tamtej pory ciagle pakowal sie w klopoty – dodal Hoss smetnym glosem. – Narkotyki, alkohol. Wiele nocy spedzil w celi na posterunku.
– Czy Robert kiedykolwiek go aresztowal? Szeryf wzruszyl ramionami.
– Do diabla, Spryciarzu, tutaj mamy tylko osmiu ludzi na jednej zmianie. Kazdy wczesniej czy pozniej musial miec z nim do czynienia.
– A Swan wczesniej nikogo nie obrabowal? – zapytal Jeffrey. Kiedy Hoss w milczeniu pokrecil glowa, dodal: – W koncu napad z bronia w reku to zupelnie co innego mz ustawiczne klopoty z narkotykami i alkoholem.
Szeryf skrzyzowal rece na piersi.
– Chcesz mi cos zasugerowac? Czyzbym mial sie czym martwic?
Jeffrey jeszcze raz popatrzyl na trupa. Nadal nie mogl dojrzec calej jego twarzy, ale posiniale waskie wargi i drobna budowa ciala nadawaly mu wyglad kilkunastoletniego chlopca.
– Nie. Skadze.
Hoss ruszyl do wyjscia, nawet nie patrzac pod nogi.
– Za to odnioslem wrazenie, ze twoja panienka ma mi cos do powiedzenia.
– Jest u nas koronerem.
Hoss az gwizdnal cicho, tyle ze z calkiem innego powodu.
– To stac was na oplacanie koronera na pelnym etacie?
– Na pol etatu.
– Drogo sobie liczy?
Jeffrey pokrecil glowa, bo nie mial pojecia, ile wynosi normalna stawka Sary. Sadzac po urzadzeniu jej domu i samochodzie, musiala zarabiac duzo wiecej niz on. Poza tym wywodzila sie z dosc bogatej rodziny. On natomiast