– Do jakiej glupoty, twoim zdaniem, Jessie moglaby sie posunac?
– Na przyklad, wziac za duzo pigulek – odparla Neli, nakladajac cztery racuchy na drugi talerz. – Kiedys juz cos takiego zrobila. Wydawalo mi sie, ze tylko po to, zeby zwrocic na siebie uwage. Co prawda, nie zauwazylam, zeby Robert ja lekcewazyl, ale nigdy nic nie wiadomo.
– Zgadza sie – mruknela Sara z pelnymi ustami. Ona tez nigdy by sie nie spodziewala, ze kiedykolwiek uslyszy od Jeffreya pogrozki. Miala wrazenie, ze wciaz czuje na twarzy ped powietrza, gdy tuz przed jej nosem walnal piescia w sciane. – Czy Jessie zdradzala Roberta?
Neli zasmiala sie glosno, nakladajac sobie jajecznice na talerz. Usiadla przy stole naprzeciwko niej i grube polala racuchy syropem. – Gdyby nawet chciala, musialaby znalezc sobie kogos, powiedzmy, na Alasce. Bo Robert wie o wszystkim, co sie dzieje w tym miescie, pewnie zostalby szeryfem, gdyby ten stary piernik zdecydowal sie w koncu pojsc na emeryture. Hoss rzadzi tutaj chyba od czasu pierwszych osadnikow i bedzie rzadzil, dopoki nie wyniosa go z biura nogami do przodu. Zreszta, o ile znam tutejszych mieszkancow, to glosowaliby na niego nawet po jego smierci.
– W ogole nie macie tu policji, tylko biuro szeryfa? Neli wlozyla do ust duzy kes jajecznicy.
– Czy ty wiesz, ile tu mieszka ludzi? Gdybysmy oprocz szeryfa mieli jeszcze policje, nie byloby juz komu pracowac na stacji benzynowej. – Wstala od stolu. – Chcesz soku?
– Nie, dziekuje.
Gospodyni i tak wyjela z szafki dwie szklanki i postawila je na stole.
– Skoro juz o tym mowa, gdyby Jeffrey tu zostal, Hoss dawno bylby na emeryturze.
– Dlaczego?
Napelnila szklanki sokiem.
– Bo wszyscy widzieli w nim jego nastepce. Ojciec Roberta byl zwyklym nieudacznikiem, ale zawsze lepszy nieudacznik niz ktos taki jak Jimmy Tolliver. To byl dopiero potwor. Jeffrey w ogole nie chce o tym rozmawiac, ale ta blizna na jego ramieniu to pamiatka po tatusiu.
Sara widziala te blizne, wolala jednak o nia nie pytac, bojac sie jak ognia rozmowy o bliznach.
– Jak to sie stalo?
Neli znowu usiadla przy stole.
– Widzialam wszystko na wlasne oczy. – Odgryzla duzy kes racucha i zaczela go powoli przezuwac. Sara nie mogla sie doczekac dalszego ciagu. Wreszcie Neli przelknela i kontynuowala: – May powiedziala cos niezbyt przyjemnego i Jimmy po prostu rzucil sie na nia, jakby wpadl w furie. Nigdy wczesniej nie widzialam czegos podobnego. I mam nadzieje, ze juz nigdy nie zobacze. Odpukac.
Zabebnila trzy razy piescia w stol. Sara az glosno przelknela sline, chociaz skonczyla juz jesc.
– Uderzyl ja?
– Kochana, tlukl ja bez przerwy, traktowal jak prywatny worek treningowy. Jeffreyowi takze sie dostawalo, jesli tylko byl w domu. Na szczescie bywal rzadko. Wiekszosc czasu spedzal w kamieniolomach, gdzie czytal ksiazki az do zmierzchu. Czasem nawet tam sypial, jesli bylo cieplo, dopoki Hoss go nie znalazl. Pozniej pozwalal Jeffreyowi sypiac na posterunku, w areszcie. – Upila nieco soku. – W kazdym razie tamtego dnia, gdy rodzice wzieli sie za lby, probowal ich rozdzielic i tak dostal od starego piescia w szczeke, ze polecial, doslownie polecial w drugi koniec kuchni i rozharatal sobie ramie o ostry koniec poreczy przy kuchence, na ktorym nie bylo galki. Moze pamietasz, jakie wtedy byly kuchenki, takie z poreczami, ciezkimi zelaznymi galkami i ostrymi kantami, nie takie jak teraz, zaokraglone, z elektronicznymi programatorami.
Po krotkim milczeniu Sara baknela:
– Nie wiedzialam.
Bezskutecznie probowala sobie wyobrazic rodzine, w ktorej Jeffreyowi przyszlo sie wychowywac. Ale z wlasnej praktyki pediatrycznej sporo juz wiedziala na temat przemocy w domu. Chyba nic jej tak nie rozwscieczalo, jak tchorzliwy ojciec, ktory wyzywa sie na bezbronnym dziecku. Gdyby to od niej zalezalo, pakowalaby takich rodzicow na dlugie lata do wiezienia.
– Jeffrey potrafi sie opanowac, nielatwo go wyprowadzic z rownowagi – ciagnela Neli. – Podejrzewam, ze to dobrze, choc moze nie zawsze, bo wtedy trzeba ciagle myslec, jak uwolnic go od tego wszystkiego, co nosi w sercu. Poza tym nie lubi sie klocic. Zawsze taki byl. Mowil ci, ze dostal pelne stypendium naukowe w Auburn?
– Jeffrey? – zdumiala sie Sara, lekko oszolomiona ta wiadomoscia.
– W jakims stopniu ze wzgledu na futbol, ale nigdy nie daja takiego stypendium zawodnikowi, ktory tylko grzeje lawke rezerwowych. – Zasmiala sie i pokrecila glowa, jakby sama nie wierzyla, ze to sformulowanie przeszlo jej przez usta. – Tylko nie mow Oposowi, ze ci to powiedzialam, ale taka jest prawda. Tyle ze gdy Jeffrey rozpoczal studia w Auburn, znienawidzil futbol. Chcial odejsc z druzyny, jednak Hoss go namowil, zeby zostal.
– A co szeryf mial z tym wszystkim wspolnego? Neli odlozyla widelec.
– Wiesz, dlaczego Jeffreya nazwano Spryciarzem?
– Latwo sie domyslic. Gospodyni prychnela pogardliwie.
– Rzeczywiscie jest sprytny, to trzeba mu przyznac. Ale przezwisko wzielo sie stad, ze niezaleznie od tego, w jakie klopoty sie wpakowal, zawsze potrafil wykrecic sie sianem.
– Jakie to byly klopoty?
– Och, nic powaznego, wziawszy pod uwage to, co zdarzylo sie dzisiejszej nocy. Pare razy zostal przylapany na kradziezy w sklepie albo podczas jazdy bez dokumentow samochodem matki, ktorej podkradal kluczyki, gdy sie upila i zasnela. Jego ojciec zaczynal pewnie od tego samego, kiedy byl w jego wieku, to znaczy mial dziesiec czy dwanascie lat. Nie jesz juz? – Sara pokrecila glowa i Neli wziela z jej talerza ostatniego racucha. – Jeffrey byl na najlepszej drodze, zeby pojsc w jego slady, gdyby nie interwencja Hossa.
– I coz on takiego zrobil?
– Zamiast pakowac chlopaka na pare dni za kratki, kazal mu na przyklad strzyc trawe na placyku przed posterunkiem. Kiedy indziej zabral go na rozmowe z kilkoma zbirami, ktorzy akurat trafili do aresztu. Krotko mowiac, napedzil mu niezlego strachu. Robertowi takze, ale on zawsze we wszystkim nasladowal Jeffreya, wiec gdy ten sie ustatkowal, Robert rowniez.
– Cale szczescie, ze napotkali Hossa na swojej drodze.
– Czasem takie rzeczy sie zdarzaja – mruknela Neli, przysuwajac kubek z kawa. – Zastanawia mnie tylko, skad Jeffrey ma takie miekkie serce. Bo chyba sama to zauwazylas?
Sara nie odpowiedziala, zachodzac w glowe, czy gospodyni na pewno dobrze go ocenia. Przeciez wiele moglo sie wydarzyc w ciagu szesciu lat jego nieobecnosci w miescie, a nawet w ciagu jednej nocy.
– Zawsze sadzilam, ze zostanie nauczycielem, moze trenerem szkolnej druzyny pilkarskiej. Bardzo sie zmienil, gdy Jimmy dostal wyrok dozywocia i poszedl siedziec. Moze wstapil do policji, aby jakos zrekompensowac to, ze jego ojciec jest kryminalista? A moze chcial uszczesliwic Hossa?
– Jak szeryf to przyjal?
– Pewnie bys nie uwierzyla.
Sara dostrzegla przez okno Jeffreya idacego w strone domu. Pospiesznie wstala od stolu i rzucila:
– Przepraszam, musze sie ubrac.
Jeffrey wszedl kuchennymi drzwiami i stanal, jak gdyby zaskoczony, ze obie jedza razem sniadanie.
– Wlasnie zamierzalam sie ubrac – powiedziala Sara. Obrzucil ja przelotnym spojrzeniem i rzekl:
– I tak swietnie wygladasz.
Wciaz miala na sobie cienka bawelniana pizame, w ktorej wybiegla z domu jego matki.
– Jak sie czuje Jessie? – zapytala Neli.
– Nieszczegolnie. – Wskazal stojace na stole talerze i dodal: – Apetycznie pachnie.
– Nie wyszlam za Oposa, zeby gotowac dla ciebie – mruknela Neli, wstajac od stolu. – W misce zostalo sporo ciasta na racuchy, a jajecznica nie zdazyla jeszcze wystygnac. Ja musze sprawdzic, czy te glupie psy sasiada nie powywracaly misek z woda.
Gdy wyszla, w kuchni zapadla grobowa cisza. Nie bardzo wiedzac, co z soba poczac, Sara znow usiadla przy stole. Miala wrazenie, ze racuchy szybko rosna jej w zoladku. Resztka kawy w jej kubku byla juz calkiem zimna, zmusila sie jednak, zeby ja dopic.
Jeffrey wlozyl do ust plasterek smazonego boczku i nalal sobie kawy. Odstawil dzbanek na rozgrzany blat ekspresu, ale zaraz znow go zdjal i wyciagnal w jej kierunku z niemym pytaniem. Pokrecila glowa, totez odstawil go na miejsce, wzial drugi plasterek boczku i zapatrzyl sie na kran przy zlewie.