Znow wyjrzala przez szpare, zeby sprawdzic, czy Molly i Nick nie zwrocili na to uwagi. Nadal porozumiewali sie szeptem, nie przejmujac sie jej obecnoscia. Shelton ewidentnie chcial namowic Molly do zmiany decyzji. Trudno go bylo za to winic. Nikt przeciez nie mogl zagwarantowac, ze bandyci nie powitaja z radoscia nastepnych zakladniczek.
Otworzyla scyzoryk i przeciagnela palcem po ostrzu. Mialo zaledwie osiem centymetrow dlugosci, ale i tak mozna nim bylo zranic czlowieka. Pozostawalo tylko pytanie, gdzie moglaby go ukryc na wypadek rewizji na posterunku.
– Za latwo sie na to zgodzili – powiedzial glosniej Nick, zeby i ona slyszala. – Zwykle ci, co przetrzymuja zakladnikow, sa bardzo nerwowi, trudno przewidziec ich reakcje. Trzeba z nimi pertraktowac jakis czas i zdobyc ich zaufanie, zanim sie na cos takiego zdecyduja. Tymczasem ci od razu postanowili wypuscic Marle.
Lena wciagnela spodnie od stroju pielegniarki. Byly co najmniej o jeden numer za duze, ale i tak spodziewala sie czegos gorszego.
– Moze po prostu zglodnieli – rzucila przez drzwi.
– Chyba jednak nie o to chodzi – mruknal Shelton. – Najwyrazniej doskonale wiedza, co robia. Przeciez nie pozatykali otworow wentylacyjnych dla zabawy. Swietnie wiedza, ze dysponujemy minikamerami i ze wprowadzenie ich do szybu wentylacyjnego jest standardowa procedura. Boje sie, ze to moze byc pulapka dla pozyskania dalszych zakladnikow.
Lena zsunela miekki pantofel, wrzucila do niego scyzoryk, wsadzila noge i pokrecila stopa, zeby ulozyl sie w podbiciu.
– Leno? – zagadnal Nick.
– Zdaje sobie sprawe z niebezpieczenstwa – odparla, nie mogac sie oprzec wrazeniu, ze traktuje ja jak dziesieciolatke, a nie doswiadczona policjantke.
Wciagnela bluze, ktora z kolei okazala sie troche za ciasna w biuscie. Na naszywce kieszonki bylo wypisane nazwisko MARTIN. Zaczela sie zastanawiac, czy to stroj wyjatkowo szczuplego mezczyzny, czy tez dziewczyny z watlym biustem.
Kiedy otworzyla drzwi kabiny, Molly pospiesznie odskoczyla od Nicka, jakby zostala przylapana na goracym uczynku. Lena spojrzala na swoje odbicie w lustrze i przemknelo jej przez mysl, ze w tej bluzie wyraznie rozchodzacej sie na biuscie wyglada jak dziwka z podrzednego filmu pornograficznego. Zreszta, wziawszy pod uwage niektore pielegniarki z tutejszego szpitala, ktore czesto widywala w nocnych lokalach, nawet pasowalaby do tego srodowiska.
– Domyslam sie, ze nie ufasz Wagner – odezwala sie do Nicka.
– A wiesz dlaczego? – zapytal i nie czekajac na odpowiedz, dodal: – Na pewno slyszalas plotki, ale wyznam ci to wprost. To ja sie wtedy wahalem. Nie ona. Bo ona nigdy sie nie waha. Jest jak bryla lodu. I powiem ci jeszcze cos. – Zerknal przelotnie na Molly. – Ona nie lubi kobiet.
Lena glosno fuknela z pogarda.
– To prawda – rzekl Shelton. – Z checia wykorzystuje kobiety do roli przynety. I dokladnie to samo wykombinowala teraz, jakkolwiek by na to patrzec. Cos podobnego stalo sie w Ludowici. Wyslala z misja przebrana policjantke, ktora bandyci dolaczyli do zakladnikow. A dziesiec minut pozniej zastrzelili.
– I wszystko przez to, ze ty sie zawahales? – spytala z niedowierzaniem Lena, ale domyslila sie po jego spojrzeniu, ze dreczy go poczucie winy, i szybko pozalowala swych slow glownie dlatego, ze narazila sie Molly Stoddard, do tego w sytuacji, ktora byla i tak bardzo stresujaca.
– Przygotuj sie na to, ze nie wszystko pojdzie po twojej mysli – ciagnal Shelton. – Sluzysz w policji wystarczajaco dlugo, by zdawac sobie sprawe, ze cos tu jest nie tak. Powinnas to wyczuwac intuicyjnie. I na pewno wyczuwasz.
– Zaczekam na zewnatrz – rzucila Lena, doszedlszy do wniosku, ze dobrze bedzie dac im jeszcze troche czasu sam na sam.
Wyszla z lazienki i omal nie zderzyla sie z jednym z agentow negocjatorki. Huknelaby glowa w jego piers twarda jak sciana, gdyby nie zlapal ja za ramiona. Przytrzymal ja jednak nieco za dlugo, totez wyszarpnela rece, starajac sie pohamowac wscieklosc. Podeszla do Wagner, ktora rozmawiala przez telefon komorkowy u wylotu korytarza. Na jej widok szybko skonczyla rozmowe.
– Co masz w bucie? – zapytala ostro.
– Nic. Jest tylko za ciasny – odparla Lena. – Podobnie jak ta bluza.
– Lepsza za ciasna niz za luzna – orzekla negocjatorka. – Co sie stalo z twoja warga?
Odruchowo uniosla dlon do ust, jeszcze zanim zdala sobie sprawe, ze zdradzila sie tym ruchem.
– Drobny wypadek – burknela, choc nawet dla niej samej zabrzmialo to jak wymowka.
Wagner zmierzyla ja krytycznym spojrzeniem, ale nie skomentowala tego.
– Nie ufam pani, Adams, ale powierzam pani to zadanie, bo dobrze zna pani posterunek, a poza tym, powinna pani wzbudzic zaufanie bandytow.
– Dzieki za zaufanie.
– Moje zaufanie nie jest pani do niczego potrzebne – wycedzila ostrzej negocjatorka. – Prosze posluchac uwaznie: Ma pani tylko dostarczyc na komisariat zywnosc i wyprowadzic stamtad Marle Simms tak szybko, jak tylko bedzie to mozliwe.
– Rozumiem.
– Nie oczekuje zadnych bohaterskich wyczynow i nie chcialabym, zeby dolaczyla pani do grona zakladnikow.
Lena wbila wzrok w ziemie, usilujac zachowac obojetna mine. Miala wrazenie, ze Wagner czyta jej w myslach.
– Jesli nawet wydaje sie to pani dobrym pomyslem, to jest pani o wiele bardziej przydatna tutaj niz na posterunku. Ma pani duzo doswiadczenia w reagowaniu na zagrozenie. Bede potrzebowala pani fachowej pomocy.
Zabrzmialo to szczerze, totez Lena zdecydowala sie powiedziec otwarcie, co jej lezy na sercu.
– Mam wrazenie, ze probuje mi pani zamydlic oczy. Wagner usmiechnela sie krzywo, uniosla nieco brwi i popatrzyla jej prosto w oczy. Lena widziala juz nieraz podobne spojrzenie u ludzi, ktorzy dochodzili do wniosku, ze jej nie doceniali.
– Moze troche, ale pracowala pani z Bradem Stephensem. Niewykluczone, ze bedzie mial pani cos do przekazania. Dobrze wiem, ze policyjni partnerzy wypracowuja sobie wlasny kod porozumienia.
– Brad nie byl moim partnerem.
– Nie mamy czasu na korygowanie pani mniemania o sobie – upomniala ja negocjatorka. – Zalezy mi, zeby po powrocie z posterunku naniosla pani szczegolowo na planie, gdzie wszyscy sie znajduja. Musze wiedziec, ile biurek i regalow barykaduje drzwi i jak bandyci sa uzbrojeni. Bo chyba potrafi pani odroznic siga od Smitha i wessona albo glocka? Detektyw Wallace przypuszcza, ze obrzynek jest marki Wingmaster. Nie wiemy jednak, ile maja do niego amunicji i jakiego kalibru. Czy wciaz nosza kamizelki kuloodporne? Jak sie zachowuja? Moze ktorys z nich zaczyna powoli robic w gacie? Moze daloby sie go przekonac i nastawic przeciwko koledze? Chcialabym znac wszystkie ich slabe strony, a nie zdobede zadnych informacji, jesli pani stamtad nie wroci.
Lena pokiwala glowa. Rzeczywiscie potrzebowali dokladnych danych, a przeciez Molly Stoddard zapewne nie potrafilaby odroznic broni kalibru dwadziescia dwa °d pistoletu dziewieciomilimetrowego, nie mowiac juz o dokonaniu chocby pobieznej oceny sily ognia, jaka dysponuja zabojcy.
– Czy powinnam im cos zasugerowac? – zapytala.
– Nie. Jeszcze nie teraz. Na tym etapie musimy tylko nawiazac stabilny kontakt. Na pewno obszukaja pania od stop do glowy. – Jeszcze raz spojrzala na jej biale pantofle. – Jesli cokolwiek znajda, na pewno doprowadzi ich to do wscieklosci, ktora beda chcieli na kims wyladowac. Niekoniecznie na pani. Dlatego przed podjeciem jakiegokolwiek ryzyka prosze sie dobrze zastanowic, czy warto stwarzac dodatkowe zagrozenie dla ludzi, ktorzy i tak sa w bardzo trudnym polozeniu.
– Jasne – odparla Lena, przestepujac z nogi na noge.
– Jestem gotowa.
Wagner spogladala na nia jeszcze przez chwile, po czym usmiechnela sie z politowaniem.
– Moja droga, mozesz mi napluc w twarz, tylko nie wmawiaj mi, ze to deszcz.
Zostala zdemaskowana, ale za nic w swiecie nie mogla sie do tego przyznac.
Wagner jeszcze raz zerknela na jej pantofle i mruknela: