teren posterunku. To bylo jej zadanie, skoro Jeffrey postanowil przyjac ja z powrotem do sluzby niezaleznie od wszelkich plotek krazacych po miescie. Najwieksza zbrodnia bylo to, ze teraz lezal martwy w komisariacie, podczas gdy ona wciaz zyla.
Molly Stoddard, ktora dotad wciaz pochylala sie nad planami rozpostartymi na stoliku, wyprostowala sie nagle i zapukala do drzwi kantorku. Weszla, nie czekajac na odpowiedz, i zamknela za soba drzwi.
Lena popatrzyla na agentow z Atlanty, czekajac na ich reakcje, ale wciaz stali z obojetnymi minami. Jeden z nich rozmawial przez telefon komorkowy, przy czym mowil tak cicho, ze mozna bylo odniesc wrazenie, iz tylko bezglosnie porusza wargami. Dwaj pozostali wpatrywali sie w plany posterunku, wskazujac sobie nawzajem rozne punkty, jakby ukladali jakis plan dzialania. Nie dali rady wprowadzic minikamery do kanalu wentylacyjnego, gdyz okazalo sie, ze bandyci pozapychali kratki wylotow ubraniami.
Podeszla blizej, zeby sie zorientowac, co planuja. Trzeci agent skonczyl wlasnie rozmawiac przez telefon i powiedzial glosno:
– Jennings zginal w ubieglym roku w karambolu na autostradzie pod Friendswood w Teksasie.
– Zartuje pan – jeknela, jakby nagle zabraklo jej
– Razem z nim jechalo dwoch chlopakow – dodal. – Jeden z nich wyszedl calo z wypadku. To dobra wiadomosc, prawda?
– Owszem – mruknela Lena, do glebi przekonana, ze chlopak wcale nie uwazal sie za szczesciarza.
Na wlasne oczy widziala skutki poczynan Jenningsa i po prostu nie miescilo jej sie w glowie, zeby ten potwor mogl umrzec zwyczajna smiercia wskutek wypadku samochodowego.
Otworzyly sie drzwi kantorku, do sali wrocila Amanda Wagner, za nia wszedl Frank. Nick i Molly zostali jeszcze w srodku, przez otwarte drzwi Lena zdazyla dostrzec, ze Molly korzysta z telefonu stojacego na biurku wlasciciela pralni. Stala z nisko pochylona glowa, trzymajac lewa reke na karku, jakby chciala zachowac te rozmowe w tajemnicy przed wszystkimi.
Agent GBI powtorzyl negocjatorce wiadomosc o smierci Jenningsa. Wagner skwitowala ja krotko:
– To byla i tak malo prawdopodobna poszlaka. – Skinela reka na Lene i powiedziala: – Pani pozwoli ze mna.
Weszly razem do kantorku i Nick zamknal za nimi drzwi. Molly popatrzyla na nia wyraznie poirytowana i rzucila do sluchawki:
– Skarbie, mamusia musi juz konczyc, dobrze? – Urwala na chwile, po czym odparla: – Ja tez cie kocham.
Lena nie znala jej nawet blizej, widywaly sie tylko sporadycznie w poblizu przychodni dla dzieci. Jakos nigdy wczesniej nie przyszlo jej do glowy, ze pielegniarka Sary moze miec dziecko. Teraz jednak pomyslala, ze zapewne jest dobra matka, troskliwa i opiekuncza. Chyba w ogole nie miala w sobie ani odrobiny egoizmu. Coz, niektorzy ludzie byli wprost stworzeni do takiego zycia.
– Detektyw Adams – zaczela Wagner. – Wybralismy pania na wyslanniczke do komisariatu.
– Chce jeszcze raz podkreslic, ze jestem temu przeciwny – warknal Nick.
– Wiem, co… – zaczela Lena defensywnym tonem, ale przerwal jej ostro:
– Nie jestem przeciwko tobie, tylko jej!
– Chwileczke – mruknela z ociaganiem Lena, zrozumiawszy w koncu, na jaki pomysl wpadla Molly. – Ona ma isc ze mna?
– Wyslemy was w przebraniu sanitariuszek majacych niesc pierwsza pomoc – wyjasnila Wagner.
– Przeciez powiedziala pani, ze Barry zapewne nie zyje.
Molly spojrzala na Nicka i powiedziala:
– Ale nie wiemy, w jakim stanie sa dzieci. Sara moze potrzebowac mojej pomocy.
Shelton mocno zacisnal wargi. Lena nie mogla zrozumiec, dlaczego az tak bardzo jest przeciwny temu projektowi. Wygladalo na to, ze jego obiekcje maja charakter bardziej osobisty niz zawodowy.
– Gwoli scislosci, ja mam pewne zastrzezenia co do pani udzialu w tym zadaniu, detektyw Adams – dodala Wagner – ale Nicky zapewnil mnie, ze na pewno pani podola.
Lena przelknela zlosliwa uwage, ktora miala juz na koncu jezyka. Zapominajac o swojej dumie, zaczela ostroznie:
– Jesli nie jest pani pewna… – probowala dobrac wlasciwe slowa, a zarazem pohamowac narastajaca zlosc. – Jesli sadzi pani, ze ktos sie do tego lepiej nadaje, chetnie ustapie miejsca.
– Wlasnie w tym tkwi problem – wycedzila negocjatorka. – Nie mamy nikogo bardziej odpowiedniego. Gdybym wyslala ktoregos ze swoich chlopcow, bandyci natychmiast by sie domyslili, co jest grane. Moim zdaniem najlepszym wyjsciem bedzie wyslanie was obu. Na Pewno inaczej potraktuja kobiety.
– Co nie znaczy, ze nie wlacza was do grona zakladnikow – wtracil Nick. – Albo od razu nie zastrzela.
– To prawda – przyznala Wagner. – Nic ich nie powstrzyma przed zrobieniem jednego badz drugiego. – Skrzyzowala rece na piersiach. – Czy nadal jest pani gotowa wejsc na posterunek?
Lena nie zawahala sie ani na chwile.
– Tak.
Wszyscy popatrzyli na Molly.
– A pani, panno Stoddard? – zapytala negocjatorka. Molly ponownie wymienila szybkie spojrzenia z Sheltonem.
– Tak.
– Wydaje mi sie jednak, ze nie jest juz pani tak pewna, jak poprzednio – zauwazyla Wagner.
– Nieprawda. Jestem gotowa.
Kiedy Lena myla rece w lazience Centrum Medycznego okregu Grant, zauwazyla, ze wyraznie jej sie trzesa, ale nie bylo to nic nowego. To samo zjawisko powtarzalo sie juz od dwoch lat, to znaczy od czasu jej porwania. Probowala sobie tlumaczyc, ze to wynik fizycznych urazow, jakie zadal jej napastnik, chociaz lekarze powtarzali, ze nerwy nie zostaly uszkodzone.
– Wszystko w porzadku? – zapytala Molly Stoddard, wpatrujac sie w jej roztrzesione rece, jakby chciala z nich wyczytac jej historie.
– Tak, w porzadku – odparla, urywajac kawalek papierowego recznika.
– W tej sytuacji zdenerwowanie to rzecz naturalna. Prawde mowiac, nawet czuje sie razniej, ze nie tylko ja jestem zdenerwowana.
– To prawda.
Lena wziela lezacy na blacie pielegniarski fartuch i weszla do kabiny, zeby sie przebrac.
– Jestem nawet bardzo zdenerwowana – rzucila za nia Molly, a kiedy nie uzyskala odpowiedzi, burknela: – W porzadku.
Lena zdjela bluze mundurowa i powiesila ja na haczyku. Rozpinala wlasnie koszule, kiedy rozleglo sie pukanie do drzwi lazienki.
– Jestescie juz ubrane? – zapytal z korytarza Nick Shelton.
– Tak – odpowiedziala Molly.
– Nie – zawolala Lena.
– Przepraszam – mruknela Molly.
Ale Nick wszedl juz do srodka. Usiadla wiec na klozecie, nie zamierzajac sie dalej rozbierac w jego obecnosci, mimo ze rozdzielaly ich zamkniete drzwi kabiny.
– Chcialem tylko powiedziec… – zajaknal sie. – Chcialem tylko…
– Damy sobie rade – zapewnila Molly, jakby swietnie wiedziala, co go martwi.
Lena zerknela przez szpare w drzwiach i zauwazyla, ze Molly tuli sie do niego.
– Wszystko bedzie w porzadku – szepnela.
– Nie musisz tego robic – rzekl.
– Gdybym to ja tam byla, a Sara…
– Na Sare nie czeka w domu dwoje dzieci. Na pewno dokladnie to by ci powiedziala, gdyby tu byla.
Molly obejrzala sie na zamknieta kabine, wiec i Lena zaczela sie szybko przebierac, zeby nie pomysleli, ze ich podglada. Kiedy spuscila spodnie, scyzoryk, ktory zawsze nosila w tylnej kieszeni, zabrzeczal o kafelki podlogi.