Hoss zrobil taka mine, jakby calkiem o tym zapomnial. Po chwili odparl:
– Nie, sam sie tym zajme. Spotkajmy sie na posterunku kolo trzeciej.
– Planowalismy wczesniej wyjechac – odrzekl Jeffrey.
– Nie ma sprawy. – Hoss huknal go otwarta dlonia w plecy. – W takim razie wpadnijcie do mojego biura, jak bedziecie wyjezdzac. Przeciez to nie zajmie nam duzo czasu.
Ledwie zamknely sie za nim drzwi, Paul rzucil pospiesznie:
– Przepraszam, ale i ja mam troche pilnej roboty papierkowej.
Pozegnal Sare skinieniem glowy i rowniez wyszedl. Nastepny byl White, ktory wymowil sie umowionym spotkaniem na lunch, jakby nie zauwazyl, ze scienny zegar pokazuje dopiero godzine dziesiata.
Reggie zdjal wreszcie aparat z szyi i pochylil sie nad zlewem, zeby umyc rece. Jego kwasna mina mowila az nadto wyraznie, ze nie ma sie czym wykrecic, a nawet gdyby bylo inaczej, nie ufa Jeffreyowi na tyle, by zostawic go przy zwlokach.
Jeffrey pogorszyl jeszcze sytuacje, gdy zapytal:
– Co Robert zeznal?
Zastepca szeryfa wzruszyl ramionami.
– A czemu cie to interesuje?
Jeffrey odpowiedzial takim samym wzruszeniem ramion.
Nie majac pewnosci, jak Reggie zareaguje, Sara powiedziala szybko:
– Nie chce rozcinac czaszki w poszukiwaniu kuli-
Lepiej zaczekac na przeswietlenie i uniknac grozby zniszczenia dowodow.
– W sypialni naprawde nigdzie nie bylo tej kuli – odparl nieco podenerwowany Reggie. – Dokladnie sprawdzalem. Znalezlismy w scianach tylko te dwa pociski kalibru dwadziescia dwa i trzy luski na podlodze, w miejscach, ktore zaznaczylem na rysunku.
Jeffrey chyba rowniez wyczul, ze nie warto zaogniac atmosfery, gdyz zapytal ostroznie:
– Jaki model pistoletu Robert ma w zapasie? Zastepca szeryfa popatrzyl na niego w oslupieniu.
– Pocisk kalibru dwadziescia dwa, ktory ma znacznie mniejsza predkosc od dziewieciomilimetrowego, prawie na pewno pozostalby w obrebie czaszki.
Reggie z rozdziawionymi ustami zaczal przenosic wzrok z Jeffreya na nia i z powrotem.
– W takim razie mysle, ze lepiej bedzie jeszcze raz przeszukac sypialnie – baknal w koncu.
– Zgadza sie – przyznal Jeffrey, kiwajac glowa.
Sara szybko wciagnela swieza pare gumowych rekawiczek i choc zdawala sobie sprawe, ze nie zostala do tego upowazniona, zaczela ostroznie obmacywac zgruchotana czaszke po drugiej stronie glowy, wiedzac, ze to jedyny sposob, aby juz teraz poznac prawde. Rana byla tak rozlegla, ze pobiezne ogledziny nie pozwalaly na okreslenie otworu wylotowego kuli. Nie chciala jednak dlubac w niej peseta z obawy, ze metalowy instrument moze porysowac lub zatrzec charakterystyczne slady na znajdujacej sie tam ewentualnie kuli.
– Nic – powiedziala w koncu. – Moze utkwila gdzies glebiej.
– Hoss nie zezwoli na transport ciala na przeswietlenie – rzekl Reggie.
– Nazywal sie Luke Swan – przypomnial mu Jeffrey. – Czy kiedykolwiek aresztowales go i odwoziles na Posterunek?
– Do diabla, setki razy – prychnal chlopak.
– Za co?
– Glownie za wlamania i kradzieze. Ale dotad zawsze sie upewnial, ze w domu nikogo nie ma. Bardzo czesto wlamywal sie, gdy ludzie byli na nabozenstwie w kosciele.
– Wczoraj byla niedziela.
– Ale koscielny zamyka drzwi na klucz o osmej. Nawet jesli Swan byl nacpany, musial widziec samochod stojacy przed domem.
– Czy kiedykolwiek wczesniej znalezliscie przy nim bron?
– Nigdy.
– A dopuscil sie kiedys napasci?
– Tez nie. – Reggie zamyslil sie na krotko. – Byl tylko drobnym zlodziejaszkiem, zwykle zabieral jedynie to, co dal rade wyniesc w poszewce od poduszki. Ale z takimi nigdy nic nie wiadomo, prawda? Moge sie zalozyc, ze to samo ludzie mowili o twoim ojcu, zanim sie spiknal z tymi bandziorami, ktorzy zabili mojego wujka Dave’a.
Sara spostrzegla, ze Jeffrey zagryzl wargi i z trudem przelknal sline.
– Nigdy nie wiadomo, do czego tacy sa zdolni – ciagnal smielej Reggie. – Zaczynaja od wykradania kosiarek do trawy, a koncza na mordowaniu z zimna krwia zastepcow szeryfa.
Poczula sie zobligowana, zeby cos powiedziec, ale w glowie miala pustke. Jeffrey nerwowo zaciskal i rozwieral piesci, jakby chcial sie rzucic na chlopaka. Tymczasem Reggie zaczepnie uniosl brode, najwyrazniej probujac sprowokowac Jeffreya do bojki.
– Czy moglbys teraz ty zajac sie robieniem notatek? – zwrocila sie do niego Sara.
Reggie z ociaganiem oderwal wzrok od Jeffreya.
– Oczywiscie, prosze pani – mruknal, siegajac po notatnik. Zerknal jeszcze raz na Jeffreya i dodal: – Przeciez po to tu jestem, zeby pani pomoc.
Zaczela dalej dyktowac swoje spostrzezenia, choc nie pamietala dokladnie, na czym Paul skonczyl notowac. Zalezalo jej jednak, by jak najszybciej doprowadzic sekcje do konca i bez dalszej zwloki wyjechac z tego odrazajacego miasteczka. Kilka razy zerknela fachowym okiem na Jeffreya wpatrzonego w zwloki Swana, zastanawiajac sie, o czym mysli. Nie wiedziala dotad, ze w strzelaninie, w ktora byl zamieszany jego ojciec, zginal policjant. Slowa Reggiego padly na podatny grunt i sadzac po minie Jeffreya, jego wscieklosc na zastepce szeryfa szybko przerodzila sie w bezdenny smutek, niemalze namacalny, jakby oprocz nich w sali znajdowala sie jeszcze czwarta osoba.
Reszta autopsji przebiegla na tyle rutynowo, na ile rutynowa mogla byc sekcja ofiary zabitej z broni palnej. Nie stwierdzila niczego, co podwazyloby prawdziwosc lakonicznej relacji Roberta na miejscu zbrodni. Wiele sladow pozwalalo wnioskowac o dlugotrwalym zatruciu narkotykami, a liczne zwapnienia w sercu swiadczyly o niezdrowej tlustej diecie Swana. Jego watroba byla dosc znacznie powiekszona, ale wobec obecnosci niestrawionego alkoholu w zoladku nie nalezalo sie temu dziwic. Ostatnia zagadka pozostawala kula z pistoletu, ktora albo znajdowala sie gdzies w sypialni Roberta, przeoczona przez Reggiego, albo tkwila w glowie zabitego. Mimo ze miala na to ochote, postanowila jednak nie otwierac czaszki, w nadziei, ze ewentualne zdjecia rentgenowskie naklonia Hossa do wznowienia sledztwa w przypadku jakichkolwiek watpliwosci.
Zaszywala juz rozciecie w klatce piersiowej, kiedy przypomniala sobie o ubraniu. Zapytala o nie.
– Zostalo w plastikowym worku na posterunku – odparl Reggie.
– Nie ma go tutaj? – zdziwila sie.
– Hoss z samego rana wlaczyl je do dowodow rzeczowych – wyjasnil zastepca szeryfa, kartkujac notatnik; – Byla tam para dzinsow marki Levis, rozmiar dwadziescia dziewiec lamane przez trzydziesci, sportowe buty marki Nike, biale skarpetki i portfel z szescioma dolarami oraz uniewaznionym prawem jazdy.
– Nie nosil zadnej bielizny? – zapytala Sara. Chlopak ponownie zajrzal do notatek.
– Wyglada na to, ze nie.
– A kluczyki od samochodu?
– Nie mogl sam prowadzic. Jakies trzy lata temu uniewazniono mu prawo jazdy za prowadzenie po pijanemu.
– To, ze nie mial waznego prawa jazdy, nie oznacza jeszcze, ze nie prowadzil – zauwazyl Jeffrey.
Reggie wzruszyl ramionami.
– W kazdym razie nigdy nie przylapalismy go za kierownica. Zreszta, moglby jezdzic tylko samochodem swojej babci, a to stuknieta stara wiedzma. Hoss pare razy przylapal ja, jak jechala pod prad. A ktoregos dnia nie zatrzymala sie pod znakiem stopu u wylotu Hendersona, wladowala sie pod ciezarowke i rozwalila caly przod auta, ktore od tamtej pory rdzewieje na podworku. Nawet gdyby Swan chcial nim jezdzic, pewnie w ogole by go nie uruchomil.
Sara zaczela sciagac rekawiczki.
– Czy moglabym gdzies usiasc, zeby napisac raport?
– Zaraz zapytam White’a – odparl Reggie. – Na pewno nie bedzie mial nic przeciwko temu, by skorzystala pani z jego biura.